Obiecałam kilka słów podsumowania naszej wycieczki do Włoch, co niniejszym czynię.
Włochy oczarowały mnie tak bardzo, że mogłabym o naszej podróży napisać długi elaborat. Ale kto to przeczyta?
Zatem będzie inaczej. Krótkie punktowe podsumowanie plusów i minusów, zachwytów i rozczarowań. W pigułce. Plus kilka spostrzeżeń, na tyle ciekawych, że postanowiłam je dołączyć. Może się komuś przydadzą podczas planowania wycieczki do Włoch.
Zacznę od zalet i wad wycieczki zorganizowanej.
Plusy wycieczki zorganizowanej – pilot opiekun z ogromną wiedzą i przekazujący wiele informacji nawet podczas jazdy autokarem; przewodnicy w wielu miejscach (Florencja, Rzym, Pompeje, Wenecja); odbiorniki, dzięki którym było świetnie słychać co mówi przewodnik. Plusem posiadania pilota jest również to, że dowiedzieliśmy się, że idąc do restauracji lub kawiarni na szybką kawę w przerwie zwiedzania warto wziąć samą kawę bez miejsca i wypić ją na stojąco przy wysokim stoliczku lub przy barze, bo jak się bierze do stolika i się siada, to jest drożej i to całkiem sporo. Bez pani pilot byśmy tego nie wiedzieli i przepłacilibyśmy sporo razy.
Minusy – kiepskie jedzenie w hotelach (chociaż trzeba przyznać, że desery były dobre) i zbyt małe możliwości czasowe na to, aby zagłębić się w uliczki zwiedzanych miast i poszukać jakiejś fajnej klimatycznej restauracji w celu zjedzenia czegoś naprawdę włoskiego i rozsmakowania się w lokalnej kuchni; uczestnicy wycieczki-pierdoły, na których trzeba czekać, jak się zgubią (mieliśmy taki przypadek niestety). Najlepsze było to, że po odnalezieniu się pan stwierdził, że to nie on się zgubił, tylko wycieczka mu się zgubiła
Pomiędzy plusami a minusami – ilość zobaczonych miejsc nie równa się ilości zwiedzonych miejsc. Dużo obiektów zobaczyliśmy, ale ich nie zwiedziliśmy z braku czasu. Nie zwiedziliśmy Koloseum, Muzeów Watykańskich czy Galerii Ufizzi.
Największy zachwyt, jeśli chodzi o piękno miejsca:
- miasto Asyż
- Capri
- Wenecja
Największe rozczarowania:
- Pompeje – większość eksponatów, posągów i mozaik, które się tam znajdują to ... kopie. Oryginały znajdują się w muzeum w Neapolu. Bardzo mnie to rozczarowało.
- włoskie lody
- pizza na kawałki (gruba i koszmarna)
- kolor Koloseum (zawsze mi się wydawało, że jest dość jasne, a tymczasem jest takie jakieś bure)
Najlepsze jedzenie i napoje:
- pizza na Capri
- tiramisu w Rzymie w tej restauracji, gdzie było spaghetti z wódką
- limoncello na Capri
Najgorsze jedzenie:
- pizza na kawałki we Florencji
Najpiękniejszy widok:
- gaje oliwne w Asyżu
- drzwka cytrynowe przy drodze kolejowej do Sorrento
- panorama Florencji
Największe miłe zaskoczenie:
- mało osób na audiencji z Papieżem, dzięki czemu staliśmy dość blisko i dobrze go widzieliśmy
Największy obciach:
Restauracja w Rzymie, do której weszliśmy w czasie wolnym (tuż po audiencji z Papieżem), aby zjeść lunch: zamówiliśmy dania z menu przyniesionego nam przez kelnera, po czym na rachunku widzimy inne ceny (i nie było to coperto, tylko inne ceny dań – wyższe oczywiście). Mówię panu kelnerowi, bufonowatemu typkowi, że ceny są inne niż w menu, a on na to: „Tak, bo to jest menu z zeszłego roku. Teraz ceny są inne. Nie zdążyliśmy jeszcze wydrukować nowego menu na ten rok.” To nie był żart!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dawno nikt mnie tak nie zdenerwował. Niestety, nie mieliśmy czasu się z nim kłócić, bo za kilka minut mieliśmy zbiórkę, a nie chcieliśmy, aby cała grupa na nas czekała. Cóż było robić? Zapłaciliśmy, ale powiedziałam, co o tym myślę. Podobnych sytuacji mieliśmy kilka, dlatego po tej wycieczce uważam, że Włosi oszukują turystów. Z premedytacją. Bardzo to brzydkie.
Najciekawszy przejazd:
- pociąg z Pompejów do Sorrento: trzęsło i rzucało na zakrętach tak, jakbyśmy mieli wylecieć z torów. Nigdy wcześniej nie doznałam takiej jazdy kolejką
Najbardziej zabawna sytuacja związana z kulinariami:
Wenecja. Czas wolny na obiad. Ostatni dzień spędzony we Włoszech, a ja nadal nie spróbowałam, jak smakuje we Włoszech moje ulubione spaghetti puttanesca! Udaliśmy się zatem z Adamem do restauracji tuż przy Canale Grande, usiedliśmy na zewnątrz przy samej wodzie. Przychodzi kelner. Pytam, czy mają spaghetti puttanesca. Zamilkł, zrobił się czerwony, a potem obrażonym głosem powiedział, że to jest porządna restauracja, a nie jakaś podrzędna knajpa i oni mają tylko porządne, wyszukane dania. A nie jakieś takie byle co, jak puttanesca. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, że szkoda, bo to moje ulubione włoskie danie. Zapytałam wobec tego, czy zrobią mi arrabiatę. Znowu się trochę nadął i obruszył, ale po chwili uśmiechnął się i powiedział, że arrabiatę ostatecznie mogą mi zrobić. Dodał, że nie rozumie, jak mogę pytać o takie „zwykłe” dania, jak mam do wyboru tyle innych, bardziej ekskluzywnych i wyszukanych. No co ja na to poradzę, że mam taki zwykły i mało wyszukany gust? Dodam, że arrabiata była bardzo średnia. Całą drogę do domu Adam się ze mnie nabijał, że obraziłam weneckiego kelnera prosząc o spaghetti, które nazwę swą wzięło od kobiet lekkich obyczajów
No i nie zjadłam spaghetti puttanesca we Włoszech
I powiem Wam na koniec. Tyle się mówi o pysze i niezależności francuskich kelnerów. Nie zgadzam się. Włoscy są o wiele gorsi.