Wyspa Złoczyńców - inspiracje
: 28 lip 2013, 21:51
Antoninów nad Wisłą, to Brześć Kujawski. Oczywiście tylko częściowo, bo jak wiemy Nienacki, każde miejsce akcji swoich książek, składał wielu miejsc rzeczywistych. W Brześciu Kujawskim nie płynie Wisła, a zatem miejsce biwakowania Tomasza, które dzielił z antropologami, musiało być gdzie indziej. Miejsce w którym działa się leśna część przygód Tomasza szukającego zbiorów dziedzica Dunina, ustalił Piotr Szymczak ze strony ZNHP poświęconej Nienackiemu. W Otłoczynie koło Ciechocinka znalazł las z charakterystycznymi poniemieckimi bunkrami i przeprawę przez Wisłę, stanowiącą nawiasem mówiąc część starożytnego szlaku bursztynowego. Przy przeprawie przez kilkaset lat stała karczma przewijająca się w akcji książki, a w pobliżu przebiegała granica między dwoma zaborami, która ukształtowała przemytnicze charaktery mieszkańców książkowego Antoninowa. Na pewno jednak Brześć Kujawski był miejscem z którego pochodzi wiele pomysłów wykorzystanych w „Wyspie Złoczyńców”. W jednym licznych felietonów Nienackiego, można znaleźć informację, że lato 1962 roku spędził z badającą stare cmentarzyska ekspedycją antropologiczną Uniwersytetu Łódzkiego. A to lato, podobnie jak kilka poprzednich, łódzcy antropolodzy i archeolodzy spędzili właśnie w Brześciu i w kilku okolicznych miejscowościach.
Brześć Kujawski, senne trzytysięczne miasteczko z cukrownią (obecnie już nieczynną), małym rynkiem i linią kolejki wąskotorowej, leży 40 kilometrów na południe od Otłoczyna i Ciechocinka. Obok kilku zabytkowych kościołów jest tu piękny XIX-wieczny ratusz projektu Marconiego.
…i są też małe sklepiki, tak stare, że na pewno któryś z nich należał kiedyś do Pilarczykowej i gdyby nie współczesne szyldy, wyglądałby zupełnie jak na początku lat sześćdziesiątych.
Czytając publikacje naukowe z badań ekspedycji antropologicznej w Brześciu Kujawskim, możemy znaleźć szereg zbieżności z tym co opisał w swojej książce Nienacki. Opisy są jednak nieco odmienne, co pozwala przypuszczać, że nasz Autor nie korzystał z tych publikacji, ale był naocznym świadkiem znalezisk.
Pod koniec książki, Tomasz odwiedza z harcerzami miejsce wykopalisk archeologicznych, uzyskując ciekawe informacje od pani magister Aliny, prowadzącej badania na średniowiecznym cmentarzu. Pani Alina opisując harcerzom znaleziska, opowiada m.in.: Przy szkieletach znaleźliśmy wiele ozdób, jakie zmarli nosili za życia, a więc kabłączki skroniowe czyli kolczyki, pierścionki z brązu, żelazne sprzączki od pasów, paciorki szklane. W jednym z grobów dziecięcych była doskonale zachowana tasiemka z oryginalnym ornamentem geometrycznym. W publikacji dr Zdzisława Kapicy „Dotychczasowy stan badań antropologicznych regionu Brześcia Kujawskiego”, przy opisie stanowiska nr 4 w Starym Brześciu, czytamy: „Wyposażenie zmarłych bardzo skąpe… najczęściej znajdywano noże żelazne, kabłączki brązowe – niektóre posrebrzane, pierścienie z brązu, koraliki szklane, diademy brązowe, krzesiwa żelazne. W jednym tylko przypadku znaleźliśmy doskonale zachowaną krajkę lnianą z trójkątnym ornamentem”.
Tak wyglądają kabłączki brązowe, sfotografowane w 1962 roku na cmentarzysku w Brześciu Kujawskim. Dalej magister Alina opowiada o znalezionych reliktach wierzeń pogańskich, Odnaleźliśmy monety, które z całą pewnością leżały w ustach zmarłego…na przykład w tym grobie w rogu cmentarza w ogóle nie było szkieletu, a w miejscu gdzie powinna się znajdować czaszka, stało gliniane naczynie, w nim zaś kosteczki kury. Tak opisuje to Zdzisław Kapica: „W tej części cmentarzyska wystąpił również grób symboliczny (bez szkieletu) z naczyniem pochodzącym z początku XIV wieku. Prawdopodobnie były to groby o charakterze kultowym, nawiązujące do dawnych zwyczajów i wierzeń. Do nich zresztą można zaliczyć również trzykrotne znaleziska monet w ustach zmarłego”.
Wizyta Tomasza i harcerzy na tym stanowisku archeologicznym, nie ma żadnego wpływu na bieg akcji książki, wprowadzenie tej relacji miało prawdopodobnie cel dydaktyczny, podobnie jak wykład na temat ras ludzkich. Opisy tego rodzaju pojawiają się we wszystkich książkach o przygodach Pana Samochodzika. W przeciwieństwie jednak do krótkiego opisu wizyty na średniowiecznym cmentarzysku, autor dużo więcej uwagi poświęca relacjom z badania „studni Barabasza”. Antropolodzy najpierw odkrywają prostokąt ułożony z płaskich kamieni, a następnie w jego wnętrzu, zasypany resztkami skorup glinianych szkielet ludzki. Tomasz odwiedza to miejsce jeszcze kilka razy w dwóch następnych dniach, dowiadując się o odkrywaniu w głębi kolejnych szkieletów. Znalezisko zostaje zinterpretowane jako studnia, do której wrzucano zwłoki zamordowanych ofiar, a znający historię Antoninowa nauczyciel, domyśla się, że są to ofiary Barabasza – właściciela karczmy, ściętego kilkaset lat wcześniej za rabowanie i zabijanie klientów. Barabasz z kolei, użyczył swojego imienia XX-wiecznemu bandycie, wokół którego działalności toczy się akcja książki.
Latem 1962 roku, czyli w czasie kiedy Nienacki towarzyszył ekspedycji antropologicznej, w leżącej kilka kilometrów od Brześcia w miejscowości Wolica Nowa, archeolodzy odkopali prostokątną kamienną konstrukcję, w której wnętrzu spoczywało pięć szkieletów osób różnej płci i wieku. Bardzo szczegółowe opisy zawarte w „Wyspie Złoczyńców” pozwalają przypuszczać, że autor rzeczywiście był świadkiem rozkopywania domniemanej studni, chociaż później miejsce to zinterpretowano jako grób tzw. kultury trzcinieckiej. Wyposażenie grobu było bardzo skąpe i być może rzeczywiście w czasie samych wykopalisk rozważano teorię zwłok ukrytych w studni. Dopiero późniejsza analiza towarzyszących szkieletom nielicznych zabytków wykazała, że był to grób z 1700 lat p.n.e. Nienackiemu trzeba jednak oddać sprawiedliwość, bo w usta Zaliczki włożył wątpliwość „może to grób skrzynkowy ?”, wyrażoną po odkryciu pierwszego szkieletu. W publikacji antropologów można także doszukać się pierwowzoru karczmarza Barabasza. Na cmentarzu badanym przez dr Zdzisława Kapicę, znaleziono szkielet ludzki z odciętą głową leżącą między stopami, który zinterpretowano jako grób ofiary egzekucji wykonanej przez ścięcie katowskim mieczem.
W największym jednak stopniu lato spędzone z antropologami, wpłynęło na treść Wyspy Złoczyńców, przez zapoznanie się autora z tzw. metodą Gierasimowa. Metoda ta, opracowana w latach 40-tych przez rosyjskiego antropologa M. Gierasimowa, polega na nakładaniu na badaną czaszkę warstw masy plastycznej, odpowiadającej najpierw mięśniom, a potem skórze twarzy. Pozwala to na odtworzeniu wizerunku osoby z której pozostały już tylko kości, co jest wykorzystywane m.in. do rekonstruowania wyglądu znanych postaci historycznych (np. ostatnio Mikołaja Kopernika), ale także do identyfikacji nieznanych zwłok, znalezionych w stanie daleko posuniętego rozkładu. W książce Nienackiego metodę tę prezentuje magister Opałko, rzeźbiarz-antroplog, małomówny badacz czaszki znalezionej w bunkrach. Jest to postać opisana tak barwnie, iż nie sposób oprzeć się wrażeniu że autor opisał realną osobę, co zresztą często czynił w swoich książkach. Pierwowzorem tej postaci był najprawdopodobniej Wieńczysław Pławiński. Specjalista ten, z zawodu plastyk, był na początku lat 60-tych zatrudniony w Katedrze Antropologii Uniwersytetu Łódzkiego, i zapewne razem z innymi pracownikami Katedry spędzał lato 1962 roku w Brześciu Kujawskim, gdzie mógł go poznać nasz Autor. W przeciwieństwie do wykopaliskowych prac antropologów, których znaczenie jest w książce raczej marginalne, działalność naukowca odtwarzającego twarz zmarłego na podstawie jego czaszki, ma przełomowe znaczenie dla biegu akcji Wyspy Złoczyńców. To właśnie ustalenie, że szkielet znaleziony w bunkrach należał do Pluty, dawnego członka bandy Barabasza, pomogło wyjaśnić tajemnicę skarbu dziedzica Dunina. Wieńczysław Pławiński był jedną z pierwszych w Polsce osób, wprowadzających metodę Gierasimowa, jego publikacje z tamtego okresu można znaleźć zarówno w „Problemach Kryminalistyki” jak i „Wiadomościach archeologicznych”. Być może pokazał Nienackiemu swoje publikacje, bo zdjęcie zrekonstruowanego „osobnika NN” z publikacji Pławińskiego, wydaje się podobne do opisu odtworzonego wizerunku Pluty - Twarz płaska, trochę mongolska, szeroki nos i oczy osadzone głęboko w oczodołach, jak u Skałbany.
A tak wygląda efekt pracy antropologa:
Widok takiej gipsowej, stojącej na podstawce głowy, sklepikarka Pilarczykowa skomentowała: „a tego cudaka to ja znam”. Nie jest to dzieło Pławińskiego, ale również pochodzi z lat 60-tych i jest zrobione tą samą techniką – Pan Opałko mrugnął do mnie porozumiewawczo, uśmiechnął się, przyniósł ze swego namiotu farby, domalował twarzy niebieskie oczy, zaróżowił usta i policzki, a bladość gipsu złagodził żółcią. Obecnie wykonuje się to z wykorzystaniem techniki komputerowej.
Być może to Pławiński, tak jak książkowy magister Opałko, dał Nienackiemu do przeczytania rosyjską książkę „Za siedmioma pieczęciami”, wprowadzającą Tomasza w świat antropologii. Książka jest prawdziwa, została wydana w Leningradzie w 1958 roku i nosi podtytuł „Eseje o archeologii”. Nie miała polskiego wydania, ale można ją czasem znaleźć na stronach internetowych rosyjskich antykwariatów. Przeczytanie tej książki w oryginale nie stanowiło dla Nienackiego większego problemu. Język rosyjski znał na tyle biegle, że pod koniec lat 40-tych studiował w moskiewskiej Szkole Filmowej, skąd, jak wspomina jego biograf Mariusz Szylak, został wyrzucony za romansowanie z piękną pracownicą włoskiej ambasady.
Oprócz artykułów ze strony ZNHP, które uzyskałem dzięki uprzejmości Piotra Szymczaka, korzystałem z następujących publikacji:
-Zdzisław Kapica „Dotychczasowy stan badań antropologicznych regionu Brześcia Kujawskiego” [w] „Monografia powiatu włocławskiego” pod red. Stanisława Łaguny, Włocławek 1968
-Wieńczysław Pławiński „Odtwarzanie podobieństwa rysów twarzy i budowy głowy na podstawie czaszki” Człowiek w czasie i przestrzeni, zeszyt 4 z 1962r
-Wieńczysław Pławiński „Rekonstrukcja plastyczna i analiza odtworzonego materiału w świetle antropologii”. Wiadomości archeologiczne, zeszyt 2 z 1963r
-Wieńczysław Pławiński „Metody rekonstrukcji wyglądu głowy w praktyce śledczej”. Problemy Kryminalistyki, zeszyt 7 z 1961r.
Anna, dała kiedyś link do ciekawego artykułu o Wieńczysławie Pławińskim, ale niestety nie mogę go znaleźć.
Brześć Kujawski, senne trzytysięczne miasteczko z cukrownią (obecnie już nieczynną), małym rynkiem i linią kolejki wąskotorowej, leży 40 kilometrów na południe od Otłoczyna i Ciechocinka. Obok kilku zabytkowych kościołów jest tu piękny XIX-wieczny ratusz projektu Marconiego.
…i są też małe sklepiki, tak stare, że na pewno któryś z nich należał kiedyś do Pilarczykowej i gdyby nie współczesne szyldy, wyglądałby zupełnie jak na początku lat sześćdziesiątych.
Czytając publikacje naukowe z badań ekspedycji antropologicznej w Brześciu Kujawskim, możemy znaleźć szereg zbieżności z tym co opisał w swojej książce Nienacki. Opisy są jednak nieco odmienne, co pozwala przypuszczać, że nasz Autor nie korzystał z tych publikacji, ale był naocznym świadkiem znalezisk.
Pod koniec książki, Tomasz odwiedza z harcerzami miejsce wykopalisk archeologicznych, uzyskując ciekawe informacje od pani magister Aliny, prowadzącej badania na średniowiecznym cmentarzu. Pani Alina opisując harcerzom znaleziska, opowiada m.in.: Przy szkieletach znaleźliśmy wiele ozdób, jakie zmarli nosili za życia, a więc kabłączki skroniowe czyli kolczyki, pierścionki z brązu, żelazne sprzączki od pasów, paciorki szklane. W jednym z grobów dziecięcych była doskonale zachowana tasiemka z oryginalnym ornamentem geometrycznym. W publikacji dr Zdzisława Kapicy „Dotychczasowy stan badań antropologicznych regionu Brześcia Kujawskiego”, przy opisie stanowiska nr 4 w Starym Brześciu, czytamy: „Wyposażenie zmarłych bardzo skąpe… najczęściej znajdywano noże żelazne, kabłączki brązowe – niektóre posrebrzane, pierścienie z brązu, koraliki szklane, diademy brązowe, krzesiwa żelazne. W jednym tylko przypadku znaleźliśmy doskonale zachowaną krajkę lnianą z trójkątnym ornamentem”.
Tak wyglądają kabłączki brązowe, sfotografowane w 1962 roku na cmentarzysku w Brześciu Kujawskim. Dalej magister Alina opowiada o znalezionych reliktach wierzeń pogańskich, Odnaleźliśmy monety, które z całą pewnością leżały w ustach zmarłego…na przykład w tym grobie w rogu cmentarza w ogóle nie było szkieletu, a w miejscu gdzie powinna się znajdować czaszka, stało gliniane naczynie, w nim zaś kosteczki kury. Tak opisuje to Zdzisław Kapica: „W tej części cmentarzyska wystąpił również grób symboliczny (bez szkieletu) z naczyniem pochodzącym z początku XIV wieku. Prawdopodobnie były to groby o charakterze kultowym, nawiązujące do dawnych zwyczajów i wierzeń. Do nich zresztą można zaliczyć również trzykrotne znaleziska monet w ustach zmarłego”.
Wizyta Tomasza i harcerzy na tym stanowisku archeologicznym, nie ma żadnego wpływu na bieg akcji książki, wprowadzenie tej relacji miało prawdopodobnie cel dydaktyczny, podobnie jak wykład na temat ras ludzkich. Opisy tego rodzaju pojawiają się we wszystkich książkach o przygodach Pana Samochodzika. W przeciwieństwie jednak do krótkiego opisu wizyty na średniowiecznym cmentarzysku, autor dużo więcej uwagi poświęca relacjom z badania „studni Barabasza”. Antropolodzy najpierw odkrywają prostokąt ułożony z płaskich kamieni, a następnie w jego wnętrzu, zasypany resztkami skorup glinianych szkielet ludzki. Tomasz odwiedza to miejsce jeszcze kilka razy w dwóch następnych dniach, dowiadując się o odkrywaniu w głębi kolejnych szkieletów. Znalezisko zostaje zinterpretowane jako studnia, do której wrzucano zwłoki zamordowanych ofiar, a znający historię Antoninowa nauczyciel, domyśla się, że są to ofiary Barabasza – właściciela karczmy, ściętego kilkaset lat wcześniej za rabowanie i zabijanie klientów. Barabasz z kolei, użyczył swojego imienia XX-wiecznemu bandycie, wokół którego działalności toczy się akcja książki.
Latem 1962 roku, czyli w czasie kiedy Nienacki towarzyszył ekspedycji antropologicznej, w leżącej kilka kilometrów od Brześcia w miejscowości Wolica Nowa, archeolodzy odkopali prostokątną kamienną konstrukcję, w której wnętrzu spoczywało pięć szkieletów osób różnej płci i wieku. Bardzo szczegółowe opisy zawarte w „Wyspie Złoczyńców” pozwalają przypuszczać, że autor rzeczywiście był świadkiem rozkopywania domniemanej studni, chociaż później miejsce to zinterpretowano jako grób tzw. kultury trzcinieckiej. Wyposażenie grobu było bardzo skąpe i być może rzeczywiście w czasie samych wykopalisk rozważano teorię zwłok ukrytych w studni. Dopiero późniejsza analiza towarzyszących szkieletom nielicznych zabytków wykazała, że był to grób z 1700 lat p.n.e. Nienackiemu trzeba jednak oddać sprawiedliwość, bo w usta Zaliczki włożył wątpliwość „może to grób skrzynkowy ?”, wyrażoną po odkryciu pierwszego szkieletu. W publikacji antropologów można także doszukać się pierwowzoru karczmarza Barabasza. Na cmentarzu badanym przez dr Zdzisława Kapicę, znaleziono szkielet ludzki z odciętą głową leżącą między stopami, który zinterpretowano jako grób ofiary egzekucji wykonanej przez ścięcie katowskim mieczem.
W największym jednak stopniu lato spędzone z antropologami, wpłynęło na treść Wyspy Złoczyńców, przez zapoznanie się autora z tzw. metodą Gierasimowa. Metoda ta, opracowana w latach 40-tych przez rosyjskiego antropologa M. Gierasimowa, polega na nakładaniu na badaną czaszkę warstw masy plastycznej, odpowiadającej najpierw mięśniom, a potem skórze twarzy. Pozwala to na odtworzeniu wizerunku osoby z której pozostały już tylko kości, co jest wykorzystywane m.in. do rekonstruowania wyglądu znanych postaci historycznych (np. ostatnio Mikołaja Kopernika), ale także do identyfikacji nieznanych zwłok, znalezionych w stanie daleko posuniętego rozkładu. W książce Nienackiego metodę tę prezentuje magister Opałko, rzeźbiarz-antroplog, małomówny badacz czaszki znalezionej w bunkrach. Jest to postać opisana tak barwnie, iż nie sposób oprzeć się wrażeniu że autor opisał realną osobę, co zresztą często czynił w swoich książkach. Pierwowzorem tej postaci był najprawdopodobniej Wieńczysław Pławiński. Specjalista ten, z zawodu plastyk, był na początku lat 60-tych zatrudniony w Katedrze Antropologii Uniwersytetu Łódzkiego, i zapewne razem z innymi pracownikami Katedry spędzał lato 1962 roku w Brześciu Kujawskim, gdzie mógł go poznać nasz Autor. W przeciwieństwie do wykopaliskowych prac antropologów, których znaczenie jest w książce raczej marginalne, działalność naukowca odtwarzającego twarz zmarłego na podstawie jego czaszki, ma przełomowe znaczenie dla biegu akcji Wyspy Złoczyńców. To właśnie ustalenie, że szkielet znaleziony w bunkrach należał do Pluty, dawnego członka bandy Barabasza, pomogło wyjaśnić tajemnicę skarbu dziedzica Dunina. Wieńczysław Pławiński był jedną z pierwszych w Polsce osób, wprowadzających metodę Gierasimowa, jego publikacje z tamtego okresu można znaleźć zarówno w „Problemach Kryminalistyki” jak i „Wiadomościach archeologicznych”. Być może pokazał Nienackiemu swoje publikacje, bo zdjęcie zrekonstruowanego „osobnika NN” z publikacji Pławińskiego, wydaje się podobne do opisu odtworzonego wizerunku Pluty - Twarz płaska, trochę mongolska, szeroki nos i oczy osadzone głęboko w oczodołach, jak u Skałbany.
A tak wygląda efekt pracy antropologa:
Widok takiej gipsowej, stojącej na podstawce głowy, sklepikarka Pilarczykowa skomentowała: „a tego cudaka to ja znam”. Nie jest to dzieło Pławińskiego, ale również pochodzi z lat 60-tych i jest zrobione tą samą techniką – Pan Opałko mrugnął do mnie porozumiewawczo, uśmiechnął się, przyniósł ze swego namiotu farby, domalował twarzy niebieskie oczy, zaróżowił usta i policzki, a bladość gipsu złagodził żółcią. Obecnie wykonuje się to z wykorzystaniem techniki komputerowej.
Być może to Pławiński, tak jak książkowy magister Opałko, dał Nienackiemu do przeczytania rosyjską książkę „Za siedmioma pieczęciami”, wprowadzającą Tomasza w świat antropologii. Książka jest prawdziwa, została wydana w Leningradzie w 1958 roku i nosi podtytuł „Eseje o archeologii”. Nie miała polskiego wydania, ale można ją czasem znaleźć na stronach internetowych rosyjskich antykwariatów. Przeczytanie tej książki w oryginale nie stanowiło dla Nienackiego większego problemu. Język rosyjski znał na tyle biegle, że pod koniec lat 40-tych studiował w moskiewskiej Szkole Filmowej, skąd, jak wspomina jego biograf Mariusz Szylak, został wyrzucony za romansowanie z piękną pracownicą włoskiej ambasady.
Oprócz artykułów ze strony ZNHP, które uzyskałem dzięki uprzejmości Piotra Szymczaka, korzystałem z następujących publikacji:
-Zdzisław Kapica „Dotychczasowy stan badań antropologicznych regionu Brześcia Kujawskiego” [w] „Monografia powiatu włocławskiego” pod red. Stanisława Łaguny, Włocławek 1968
-Wieńczysław Pławiński „Odtwarzanie podobieństwa rysów twarzy i budowy głowy na podstawie czaszki” Człowiek w czasie i przestrzeni, zeszyt 4 z 1962r
-Wieńczysław Pławiński „Rekonstrukcja plastyczna i analiza odtworzonego materiału w świetle antropologii”. Wiadomości archeologiczne, zeszyt 2 z 1963r
-Wieńczysław Pławiński „Metody rekonstrukcji wyglądu głowy w praktyce śledczej”. Problemy Kryminalistyki, zeszyt 7 z 1961r.
Anna, dała kiedyś link do ciekawego artykułu o Wieńczysławie Pławińskim, ale niestety nie mogę go znaleźć.