Czesio1 pisze:Ale wiesz jak fajnie wyszło to co powyżej zacytowałem? Zresztą, na dniach będziesz miała okazję się przekonać, mam nadzieję, że się spodoba
Czesio1 pisze:Ale wiesz jak fajnie wyszło to co powyżej zacytowałem? Zresztą, na dniach będziesz miała okazję się przekonać, mam nadzieję, że się spodoba
Zatem czekam z niecierpliwością
Film już mam, dziś w nocy renderował się. Teraz muszę tylko go obejrzeć, bo może coś trzeba wyciąć, coś poprawić i wtedy wrzucę go do sieci.
Nasze dzisiejsze dyskusje na temat Kościeliska, Bieszczadów etc... Jak zwykle było super sympatycznie!
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez johny, łącznie zmieniany 1 raz.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Dobrze, że Milady kolankiem zasłoniła buteleczkę, po której rumieńców nabraliśmy!
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
W sobotę rano (teoretycznie o szóstej, a praktycznie jednak nieco później..., a właściwie to jeszcze później...) ekipa "hardcore'owa" wybrała się na spacerek w góry. Okazało się, że w nocy spadł śnieg i wszędzie było ślicznie biało, a śnieżek nie tylko spadł, ale nawet cały czas spadał, powiększając rosnącą białą pierzynkę i przykrywając wczorajszy lód.
Część ekipy "hardcore'owej" gotowa ruszyć na szlak fot. Milady
Spacer rozpoczęliśmy przy wejściu do Doliny Strążyskiej, gdzie czekali już na nas PawelK i Ania.
U wylotu Doliny Strążyskiej fot. Milady
Roztaczające się po obu stronach ścieżki bajkowe zimowe krajobrazy sprawiały, że każdy posiadacz aparatu fotograficznego nie wypuszczał go z rąk, cykając fotki, dopóki obiektywy nie pokryły się drobnymi kropelkami, gdyż przez cały czas naszej wędrówki śnieżek padał, popadywał, wręcz popadywiwał, a nawet robił te trzy rzeczy na raz.
Dolina Strążyska fot. Milady
Mile gawędząc, dotarliśmy do końca drogi, czyli wznoszącej się pionowo skały, z której cienką strużką spadała Siklawica. Mieliśmy cichą nadzieję, że będzie ona zamarznięta, co się niestety nie potwierdziło (no, może było troszkę sopli na bokach i wysoko na górze) , ale i tak stanowiła piękny widok dla oczu i tło dla zdjęcia grupowego.
Sople nad Siklawicą fot. Athenais
Ekipa zlotowa nad Siklawicą fot. Athenais
W drodze powrotnej wzięliśmy szturmem herbaciarnię, która przycupnęła przy szlaku, zajmując prawie całe dostępne miejsce i rozgrzewając się napojami oraz posilając słodkościami.
Przerwa na kawę i szarlotkę w herbaciarni-parzenicy fot. Athenais
Część osób była już zmęczona i trochę przemoczona, więc chociaż był plan, żeby przejść się jeszcze Doliną Białego, to po dotarciu do bramy do doliny, tęsknota za bardziej suchym i ciepłym miejscem zwyciężyła i po skontaktowaniu się z grupą "zwiedzającą", postanowiliśmy dołączyć do niej w Muzeum Tatrzańskim.
Stojąc jeszcze obok herbaciarni, Czesio tęsknym wzrokiem patrzył w stronę Sarniej Skały, która była bądź co bądź jedynym samochodzikowym miejscem w okolicy, ale niestety nikomu nie uśmiechało się jej zdobywanie w taką pogodę, zwłaszcza, że szukanie symbolu Jowiszowego pod śniegiem byłoby zadaniem raczej niewykonalnym. Wyprawa ta musiała więc poczekać na bardziej sprzyjające okoliczności.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Athenais, łącznie zmieniany 5 razy.
Konfiturek pisze:Miejsca jakby mi znane, a jakże inne o tej porze roku. Widzę, że atmosfera była odwrotnie proporcjonalna do temperatury na zewnątrz
Oj tak, tak Konfiturku. Chociaż temperatura na zewnątrz wcale nie była taka straszna.
Niesamowite w tej pogodzie było to, że jak przyjeżdżałem nie było śniegu, jak wyjeżdżałem cały samochód był w pokrywie śnieżnej, a jak dojeżdżałem do Rzeszowa to wygląd mojego samochodu był co najmniej dziwny, bo tu nie było nawet płatka śniegu.