"Księga z San Michele" - Axel Munthe
- Yvonne
- Moderator
- Posty: 13016
- Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 6 razy
- Otrzymał podziękowań: 176 razy
"Księga z San Michele" - Axel Munthe
„Księga z San Michele”, o której wspomina Zbigniew Nienacki w swej książce „Pan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic” to powieść piękna i niezwykła. Wspaniale napisana i poruszająca ważne tematy.
Zacznę od tego, że niezwykle trudno ją sklasyfikować, gdyż dzięki swojej złożoności wymyka się schematom i ustalonemu nazewnictwu gatunkowemu.
Najbardziej znana jest jako pamiętnik lekarza.
Owszem, jest to niejako pamiętnik, gdyż jej autor, Axel Munthe, opisuje w niej swoje własne życie, doświadczenia, marzenia, spotkanych na swej drodze ludzi, pacjentów i niezwykłe przypadki, z jakimi się spotkał.
Ale przede wszystkim jest to piękna przypowieść o życiu. Swoisty traktat filozoficzny o tym, co w życiu ważne. Również humoreska, bo jak nie uśmiechnąć się czytając o życiu arystokracji i ich wydumanych chorobach, takich jak „colitis” i „appendictis”. Oj, naśmiałam się przy tych fragmentach bardzo.
Axel Munthe zaprasza czytelników w podróż dwuwymiarową.
Razem z nim podróżujemy w sensie dosłownym; zwiedzamy miasta i kraje, w których żył i pracował: Paryż, Neapol, Rzym, daleką Skandynawię, czy też jego ukochane miejsce – wyspę Capri.
Jesteśmy świadkami budowania Willi San Michele na Capri, która powstała najpierw w wyobraźni Axela Munthe, a potem dzięki pomocy i zaangażowaniu mieszkańców wioski Anacapri, również w rzeczywistości, na gruzach dawnej posiadłości Tyberiusza.
Drugą z podróży, w którą udajemy się wraz z autorem i jednocześnie bohaterem, jest podróż metafizyczna. Podróż w głąb człowieka, w istotę człowieczeństwa. A podróż tę odbywamy nie poprzez łopatologiczne filozoficzne wywody, a dzięki lekko podanym, niejako wplecionym w fabułę, spostrzeżeniom i dygresjom o wartościach i wierności wyznawanym przez siebie zasadom.
Axel Munthe musiał być człowiekiem niezwykłym. Ten pochodzący ze Szwecji lekarz cechował się ogromną odwagą w walce z chorobami oraz zacofaniem ówczesnych ludzi. Z ogromnym zaangażowaniem szedł tam, gdzie było niebezpiecznie, gdzie wybuchały epidemie, gdzie ludzie umierali tysiącami. O tych doświadczeniach pisze bez napuszenia, jakby mimochodem, a przecież czytelnik wie, jak ogromną wartość miały one dla wielu osób i jak wielką część siebie autor ofiarowywał swoim pacjentom.
Z ogromną przyjemnością czytałam fragmenty opisujące doświadczenia Pasteura na wściekłych zwierzętach czy też te świadczące o walce o prawdę kosztem wyrzucenia z prestiżowego paryskiego szpitala Salpêtrière, gdzie niepodzielnie rządził wówczas Jean-Martin Charcot, słynny neurolog.
Również relacje autora/bohatera z innymi lekarzami przedstawione są w sposób arcyciekawy: dogłębnie, a zarazem z humorem.
Lektura tej książki to była prawdziwa uczta. Żałuję, że tak poźno po nią sięgnęłam. A przecież tyle razy czytałam o niej w Tajemnicy Tajemnic. Gdybym przeczytała ją wcześniej, na pewno zwiedziłabym Willę San Michele podczas ubiegłorocznego krótkiego pobytu na Capri. Niestety, wtedy o niej nie wiedziałam i zamiast zwiedzić to niezwykłe miejsce, objadałam się pizzą na plaży. Choć przyznam, że najlepszą, jaką jadłam we Włoszech
Jestem pewna, że zrobię wszystko, żeby pojechać ponownie na tę piękną wyspę, aby zwiedzić miejsce, które tak ukochał Axel Munthe.
A książkę polecam bardzo.
Zacznę od tego, że niezwykle trudno ją sklasyfikować, gdyż dzięki swojej złożoności wymyka się schematom i ustalonemu nazewnictwu gatunkowemu.
Najbardziej znana jest jako pamiętnik lekarza.
Owszem, jest to niejako pamiętnik, gdyż jej autor, Axel Munthe, opisuje w niej swoje własne życie, doświadczenia, marzenia, spotkanych na swej drodze ludzi, pacjentów i niezwykłe przypadki, z jakimi się spotkał.
Ale przede wszystkim jest to piękna przypowieść o życiu. Swoisty traktat filozoficzny o tym, co w życiu ważne. Również humoreska, bo jak nie uśmiechnąć się czytając o życiu arystokracji i ich wydumanych chorobach, takich jak „colitis” i „appendictis”. Oj, naśmiałam się przy tych fragmentach bardzo.
Axel Munthe zaprasza czytelników w podróż dwuwymiarową.
Razem z nim podróżujemy w sensie dosłownym; zwiedzamy miasta i kraje, w których żył i pracował: Paryż, Neapol, Rzym, daleką Skandynawię, czy też jego ukochane miejsce – wyspę Capri.
Jesteśmy świadkami budowania Willi San Michele na Capri, która powstała najpierw w wyobraźni Axela Munthe, a potem dzięki pomocy i zaangażowaniu mieszkańców wioski Anacapri, również w rzeczywistości, na gruzach dawnej posiadłości Tyberiusza.
Drugą z podróży, w którą udajemy się wraz z autorem i jednocześnie bohaterem, jest podróż metafizyczna. Podróż w głąb człowieka, w istotę człowieczeństwa. A podróż tę odbywamy nie poprzez łopatologiczne filozoficzne wywody, a dzięki lekko podanym, niejako wplecionym w fabułę, spostrzeżeniom i dygresjom o wartościach i wierności wyznawanym przez siebie zasadom.
Axel Munthe musiał być człowiekiem niezwykłym. Ten pochodzący ze Szwecji lekarz cechował się ogromną odwagą w walce z chorobami oraz zacofaniem ówczesnych ludzi. Z ogromnym zaangażowaniem szedł tam, gdzie było niebezpiecznie, gdzie wybuchały epidemie, gdzie ludzie umierali tysiącami. O tych doświadczeniach pisze bez napuszenia, jakby mimochodem, a przecież czytelnik wie, jak ogromną wartość miały one dla wielu osób i jak wielką część siebie autor ofiarowywał swoim pacjentom.
Z ogromną przyjemnością czytałam fragmenty opisujące doświadczenia Pasteura na wściekłych zwierzętach czy też te świadczące o walce o prawdę kosztem wyrzucenia z prestiżowego paryskiego szpitala Salpêtrière, gdzie niepodzielnie rządził wówczas Jean-Martin Charcot, słynny neurolog.
Również relacje autora/bohatera z innymi lekarzami przedstawione są w sposób arcyciekawy: dogłębnie, a zarazem z humorem.
Lektura tej książki to była prawdziwa uczta. Żałuję, że tak poźno po nią sięgnęłam. A przecież tyle razy czytałam o niej w Tajemnicy Tajemnic. Gdybym przeczytała ją wcześniej, na pewno zwiedziłabym Willę San Michele podczas ubiegłorocznego krótkiego pobytu na Capri. Niestety, wtedy o niej nie wiedziałam i zamiast zwiedzić to niezwykłe miejsce, objadałam się pizzą na plaży. Choć przyznam, że najlepszą, jaką jadłam we Włoszech
Jestem pewna, że zrobię wszystko, żeby pojechać ponownie na tę piękną wyspę, aby zwiedzić miejsce, które tak ukochał Axel Munthe.
A książkę polecam bardzo.
Ostatnio zmieniony 12 mar 2019, 21:25 przez Yvonne, łącznie zmieniany 3 razy.
- Mysikrólik
- Zlotowicz
- Posty: 5284
- Rejestracja: 16 lip 2013, 14:37
- Tytuł: harcerz
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 17 razy
- Otrzymał podziękowań: 104 razy
- Yvonne
- Moderator
- Posty: 13016
- Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
- Miejscowość: Bydgoszcz
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 6 razy
- Otrzymał podziękowań: 176 razy
Też ją sobie zamówiłam w antykwariacie.Mysikrólik pisze:Tak mnie zachęciliście, że zajrzałem na aledrogo i jak zobaczyłem, ze ceny przystępne a książka wydana prawie sto lat temu i w dobrym stanie, to zamówiłem i już do mnie jedzie.
Daj znać, jak przeczytasz, Mysikróliku.
Jestem ciekawa Twojej opinii
Twojej także, Barabaszu