Minizlot w Australii

Dział poświęcony relacjom z naszych wypraw
ODPOWIEDZ
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Minizlot w Australii

Post autor: TomaszK »

Australia leży daleko od Polski, ale chyba nie aż tak bardzo daleko, skoro Brunhilda odwiedza nasz kraj tak często. A więc i my polecieliśmy do Australii.
Lot jest długi, nie licząc przerw w podróży, trwa około 20 godzin

Obrazek
Obrazek
Obrazek

No ale w końcu dolecieliśmy i zostaliśmy ugoszczeni przez Brunhildę.

Obrazek
Obrazek

Wycieczkę po Australii zaczęliśmy od zwiedzenia Sydney. Naszym przewodnikiem była oczywiście Brunhilda. Relacja nie jest chronologiczna, zacznę ją od cmentarza.
Stare Sydney zostało wybudowane na skalistym gruncie i z tego powodu, 200 lat temu nie było możliwości założenia cmentarza w pobliżu centrum. Powstał kilkanaście kilometrów dalej a na pogrzeby jeździło się pociągiem. To chyba największy cmentarz na świecie, jeździ się po nim samochodem, mijając kolejne części – katolicką, protestancką, muzułmańską, żydowską, prawosławna i wiele innych.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ale oto City, czyli ścisłe centrum

Obrazek

Oprócz współczesnych wieżowców są też zabytki, tu np. Katedra św. Pawła

Obrazek

A tu Uniwersytet

Obrazek

Obok uniwersytetu, w pobliżu wydziału medycznego, znajduje się Zakład Medycyny Sądowej

Obrazek

A to już ścisłe centrum, wybudowane nad zatoką

Obrazek

To jeden z symboli Sydney, most Harbor. Podobny mamy w Krakowie, ale ten jest dziesięć razy większy

Obrazek

Brunhilda mówi, że mieszkańcom miasta kojarzy się z wieszakiem na ubrania. Tu kolejny, młodszy most, ten z kolei kojarzy się z biustonoszem Madonny

Obrazek

A to kolejny symbol miasta i całej Australii – opera w Sydney

Obrazek

Sydney to nie tylko centrum. Przedmieścia są ogromne, dominują na nich osiedla domków jednorodzinnych. Podobne jak w Polsce, chociaż otoczenie przyrodnicze nieco inne, zamiast gołębi, na trawnikach panoszą się hałaśliwe stada kakadu

Obrazek

Innym uciążliwym ptakiem, jest ibis, posuwający się nawet do porywania jedenia z talerza

Obrazek
Obrazek

Typowym obrazkiem są też pająki, niektóre duże i liczne

Obrazek

Obrazek

Zwieńczeniem zwiedzania miasta, była kolacja w Sydney Tower. To nie tylko najwyższa budowla w mieście, ale nawet na całej południowej półkuli

Obrazek
Obrazek

Widok z wieży jest nieziemski, najwyższe wieżowce można oglądać z góry

Obrazek
Obrazek

Na najwyższym piętrze wieży mieści się restauracja, która obraca się dookoła z prędkością jednego obrotu na godzinę, co daje możliwość oglądania panoramy całego miasta

Obrazek
Obrazek

Moja żona miała w tym dniu urodziny i kiedy Brunhilda napomknęła o tym obsłudze, Beata dostała ciastko z czekoladowym napisem „happy birthday”.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 09 lut 2019, 21:56 przez TomaszK, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Zaciekawił mnie ten cmentarz - Rookwood, rzeczywiście jest w czołówce ale nie jest największy na świecie.
Ciekawa jest lista znanych osób, pochowanych na tym cmentarzu - bushrangers, morderca, banita czy ekscentryczka, ale również politycy i twórcy, z tym że bardziej lokalni a nie globalni
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

:-D teraz dopiero zaskoczyłam, ze piszemy rownolegle Tomaszku!! Pusto bez Was!!!
Jutro wylatuje do Hanoi i potem Kambodza. Bedzie kolejna relacja! :lol: mam nadzieje, ze Was drodzy forowicze to nie nudzi! Co prawda tym razem wyprawa trochę robocza bo chcemy odbudować gabinet w Kambodży. Lokalne władze nam zabrały , oczywiście w białawych rękawiczkach się to odbyło. Wiec chcemy odtworzyć gabinet. Trzeba będzie kupić sprzęt itp. Może właśnie w Wietnamie. Bedzie ciekawie.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2019, 06:10 przez Brunhilda, łącznie zmieniany 1 raz.
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

PawelK pisze: Ciekawa jest lista znanych osób, pochowanych na tym cmentarzu - bushrangers, morderca, banita czy ekscentryczka, ale również politycy i twórcy, z tym że bardziej lokalni a nie globalni
Ha! Ale przedstawiłeś cmentarz forowiczom, którzy nie sprawdza Twojego wpisu! Czuje się w obowiązku wpis sprostować! Bo Rokwood to nie miejsce pochówku dziwaków ale bardziej i mniej zwykłych i niezwykłych ludzi.
Jasne, ze politycy i twórcy lokalni! :-D A którzy polscy globalnie znani twórcy są pochowani nie w Polsce? Oprócz Chopina i Łempickiej i Poli Negri? O politykach nie wspomnę bo chyba żaden. Pomijając fakt, ze musiałby być taki polityk ekscentrykiem właśnie i mieć pokaźny portfel, żeby sobie zafunfować pochówek tysiące kilometrów od domu... a co do ekscentryków to domyślam się, ze masz na myśli Louise Lawson. Z tym, ze ona nie była ekscentryczka ale pisarka, poetka, feministka, sufrażystka, wydawczynią gazety, kobieta niezwykle wykształcona jak na owe czasy. Matka jednego z czołowych naszych pisarzy Henry Lawsona. Pisałam o nim kiedyś. Pisze to bo słowo „ekscentryczka” ma pejoratywny odcień a pamięć Louise Lawson na to nie zasługuje. Obok niej wielu innych zasłużonych dla kultury, nauki i polityki. I wielu emigrantów, mniej i bardziej w swoich krajach ważnych. Polscy żołnierze, lotnicy. To bym napisała przede wszystkim, wiesz? Bushrangers i banici pewnie tez tu leżą ale czemu zestawiać ich z mordercami? Bushrangers to skrzyżowanie lokalnych leśnikow z policjantami. Banici... pewnie tez tu leżą. Lokalni i emigranci. Na pewno Sybiracy, ktorych losy kiedyś sledziles, a którzy tez są w pewnym sensie wygnańcami właśnie. A tak na marginesie , gdzie w Polsce chowa się morderców?
Nie chciałabym, żeby ktoś kiedyś czytając, ze np któryś lotnik Dywizjonu 303 jest pochowany na Rokwood, pomyślał: acha! To na tym dużym cmentarzu gdzie leżą australijscy mordercy i banici.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Brunhilda, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
Eksplorator63
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 1650
Rejestracja: 16 maja 2016, 18:45
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 1 raz
Otrzymał podziękowań: 7 razy

Post autor: Eksplorator63 »

Brunhildo z twoimi relacjami zwiedzam świat . :-)
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

Eksplorator63 pisze:Brunhildo z twoimi relacjami zwiedzam świat . :-)
Dzięki! No to od razu nabieram wiatru w żagle wyjazdowych rekacji. Lece jutro, Sydney - Hanoi. Wietnamskim liniami :shock: :shock: :shock: stram się o tym nie myśleć. Należy spodziewać się wszystkiego. Jedna z moich współtowarzyszek podróży będzie tez w Ho Chi Minh wiec musi mieć jakby dwie wizy (tez ciekawostka...), o które złożyła podanie online. Dostala promese rażem z wydrukiem, trzystronicowym, z nazwiskami , danymi wszystkimi innych osób, które tez wystąpiły o te wizę ostatnio :-D :-D :-D :-D istna komedia. Widać, ze ochrona danych osobowych tam jeszcze nie dotarła.....
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Brunhilda pisze:Ha! Ale przedstawiłeś cmentarz forowiczom, którzy nie sprawdza Twojego wpisu! Czuje się w obowiązku wpis sprostować! Bo Rokwood to nie miejsce pochówku dziwaków ale bardziej i mniej zwykłych i niezwykłych ludzi.
Nie warto się zaperzać. Nie ja tworzyłem listę znanych ludzi pochowanych na tym cmentarzu, która jest dostępna w Internecie, nie ja umieszczałem tak z jakiegoś powodu bushrangers czy mordercę własnej żony. Nie znam historii Australii na tyle żeby ocenić czy byli to ważni ludzie czy tylko ktoś kto tworzył tę listę uznał, że jest ona zbyt krótka.
Brunhilda pisze:Jasne, ze politycy i twórcy lokalni! :-D A którzy polscy globalnie znani twórcy są pochowani nie w Polsce?
Odwróciłaś temat, nie piszę, że znani Australijczycy nie są pochowani poza Australią, tylko że ludzie pochowani na Rookwood nie są raczej znani szerszej publiczności. Prawdę mówiąc żadne nazwisko nie zwróciło mojej uwagi. Zawsze jest tak, że "znane groby" na cmentarzu dzielą się na "znane globalnie" i "znane lokalnie", te na Rookwood są "znane lokalnie". Nie podważa to szacunku do wszystkich ludzi pochowanych na tym cmentarzu. Ot taka specyfika.
Dam przykład - gdyby na cmentarzu był pochowany np. George Young, który zmarł niecałe dwa lata temu, to pewnie bym zwrócił na to uwagę. Zmarł w Sydney ale nie udało mi się na szybko zidentyfikować miejsca jego pochówku.
Brunhilda pisze: a co do ekscentryków to domyślam się, ze masz na myśli Louise Lawson.
Nie, mam na myśli Bea Miles i też nie ja oceniłem, że była ona ekscentryczką tylko tak jest przedstawiana w Internecie.
Brunhilda pisze:Nie chciałabym, żeby ktoś kiedyś czytając, ze np któryś lotnik Dywizjonu 303 jest pochowany na Rokwood, pomyślał: acha! To na tym dużym cmentarzu gdzie leżą australijscy mordercy i banici.
To myślę, że reklamacja nie powinna trafić do mnie tylko do administracji cmentarza, że w tak dziwny sposób dba/nie dba o opinię o cmentarzu.

BTW, skoro już poruszyliśmy temat cmentarzy w Australii, może znasz jakiś indeks grobów w Hobart, bo dotychczas nie udało mi się wiarygodnego znaleźć.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Brunhilda pisze:Co prawda tym razem wyprawa trochę robocza bo chcemy odbudować gabinet w Kambodży. Lokalne władze nam zabrały , oczywiście w białawych rękawiczkach się to odbyło.
Kurczę, cały czas podziwiam Cię za te wyprawy do Kambodży.
Zdarzenie smutne, ale to chyba nieodłączna cecha krajów na tym poziomie rozwoju. Znając życie ktoś zauważył, że jakość "twojego" gabinetu jest znacząco wyższa od tego dla lokalnych notabli...
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

PawelK pisze:Nie ja tworzyłem listę znanych ludzi pochowanych na tym cmentarzu, która jest dostępna w Internecie, nie ja umieszczałem tak z jakiegoś powodu bushrangers czy mordercę własnej żony. Nie znam historii Australii na tyle żeby ocenić czy byli to ważni ludzie czy tylko ktoś kto tworzył tę listę uznał, że jest ona zbyt krótka.
A no właśnie. Na internecie można znaleźć różne rzeczy. Na moich nowych studiach nauczyłam się, ze jeśli nie mam wiedzy na jakiś temat to zanim podam za kimś jakaś informacje 100 razy upewniam się czy to rzetelne źródło. Informacje, które podałeś wyglądają na zaczerpnięte od jakiegos happy-go-lucky blogera.
PawelK pisze:To myślę, że reklamacja nie powinna trafić do mnie tylko do administracji cmentarza, że w tak dziwny sposób dba/nie dba o opinię o cmentarzu.
Zerknęłam na oficjalna stronę cmentarza. Jeżeli masz na myśli, ze informacje czerpałes od nich to sam dokonałeś selekcji. Nigdzie tam nie ma informacji podanej w taki jak u Ciebie sposób. Owszem, osoby przez Ciebie wspomniane figurują w spisie między innymi postaciami , które zapisały się w historii Australii. To stary cmentarz. Nie są wymienione jako głowni lokatorzy cmentarza.
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

PawelK pisze:Nie warto się zaperzać.
A nie, nie zaparzam się. Poczułam się dotknięta. Tam pochowani są moi znajomi, pacjenci i bliscy.

Nie będę więcej kontynuować tej wymiany uwag. Zreszta przykro mi, ze pojawiła się tutaj, w relacji Tomaszka.

Tomaszku, Czy będzie cis na temat chińskich pierożków? Po Waszym wyjeździe pojawiły nowe!!!!pyszne. Musicie wrócić!!
Ostatnio zmieniony 10 lut 2019, 13:04 przez Brunhilda, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Brunhilda pisze:Informacje, które podałeś wyglądają na zaczerpnięte od jakiegos happy-go-lucky blogera.
Skoro nie jest łatwo znaleźć takie informacje na oficjalnej stronie cmentarza to zazwyczaj posługuję się wikipedią. To źródło ma to do siebie, że możesz sama je skorygować, proponuję, zamiast obrażać się na moje analizy, wejść na wiki i wprowadzić poprawki. Usunąć morderców i dziwaków a wpisać wielkich ludzi, których groby warto odwiedzić. Sorka, ale przy tak wielkim cmentarzu 7 osób wskazanych na jakiejś stronie przyznającej się do cmentarza nie powala na kolana. Zauważyłem, że wszystkie strony, które dotyczą cmentarza skupiają się głównie na zarabianiu pieniędzy a nie na "reklamowaniu" nekropolii. Pewnie taki jest koloryt biznesu w Australii.
Brunhilda pisze:erknęłam na oficjalna stronę cmentarza. Jeżeli masz na myśli, ze informacje czerpałes od nich to sam dokonałeś selekcji. Nigdzie tam nie ma informacji podanej w taki jak u Ciebie sposób. Owszem, osoby przez Ciebie wspomniane figurują w spisie między innymi postaciami , które zapisały się w historii Australii. To stary cmentarz. Nie są wymienione jako głowni lokatorzy cmentarza.
Poważnie nie wiem dlaczego masz do mnie pretensje o to, że cmentarz Rookwood źle się "reklamuje". Nawet trudno jest określić, która strona jest oficjalna bo mnóstwo stron się promuje samą nazwą.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

A poza wszystkim, zamiast mnie kolejny raz postponować za podobno ignorancję, pewnie lepiej by było gdybyś postarała się opisać te wszystkie poważne, znane osoby, które leżą na tym cmentarzu. Z wielką przyjemnością poznam historie odkrywców, podróżników, przyrodników, żołnierzy, artystów, wynalazców i lekarzy, którzy są tam pochowani i warto ich groby odwiedzić. Chętnie zmienię zdanie.
Bardzo lubimy zwiedzać cmentarze, bo pokazują kawał historii odwiedzanego miejsca.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2019, 12:47 przez PawelK, łącznie zmieniany 1 raz.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

Tomaszku, Eureka! Przypomniałam sobie! W Adelajdzie rzeczywiście jest taka niby zupa z groszku. Nazywa się pea floater. W takim gęstym pure groszkowym pływa właśnie ten pie, czyli farsz mięsny we francuskim cieście. Szukałam zdjęcia tego pie z groszkiem i zobaczyłam to i przypomniałam sobie Adelajdę!

Obrazek
Ostatnio zmieniony 10 lut 2019, 13:12 przez Brunhilda, łącznie zmieniany 1 raz.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

Tak, to chyba tę zupę z pasztecikiem znalazłem w internecie, jako jedno z dan typowych dla Australii. Tam było jeszcze o keczupie.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

Brunhilda pisze:Tomaszku, Czy będzie coś na temat chińskich pierożków? Po Waszym wyjeździe pojawiły nowe!!!!pyszne.
Nie będzie, bo zdjęcie wyszło nieostre. Ale Beata znalazła podobne w tym sklepie z egzotyczną żywnością, o którym opowiadała. Też pyszne.

Obrazek

Wyjaśnię, że Brunhilda pokazała nam pyszne, chińskie pierożki, które różnią się od polskich pierogów tym, że mają więcej farszu niż ciasta.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

TomaszK pisze:Ale Beata znalazła podobne w tym sklepie z egzotyczną żywnością, o którym opowiadała. Też pyszne.
Dim Sum całkiem przyzwoite można za śmieszne pieniądze kupić w Biedronce :-D
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7158
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 109 razy

Post autor: Brunhilda »

TomaszK pisze:
Brunhilda pisze:Tomaszku, Czy będzie coś na temat chińskich pierożków? Po Waszym wyjeździe pojawiły nowe!!!!pyszne.
Nie będzie, bo zdjęcie wyszło nieostre. Ale Beata znalazła podobne w tym sklepie z egzotyczną żywnością, o którym opowiadała. Też pyszne.
Wiesz, że calkiem podobne? Nawet pudełko ma podobny wyglad! Probowaliscie juz? A ten sosik tez jest?
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

Jest sosik. I podsunę Beacie, że są w Biedronce.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

Dzisiaj kolej na australijską egzotykę.

Nazajutrz po przyjeździe, Brunhilda zawiozła nas w Góry Błękitne. To dość nietypowe góry bo nie mają szczytów i zdobywa się je odwrotnie niż np. Tatry czy Alpy - nie w górę, ale w dół.

Obrazek

Góry Błękitne zostały wyżłobione przez rzekę w rozległym płaskowyżu, zaliczanym do Wielkich Gór Wododziałowych. Coś jak Wielki Kanion Kolorado, z tym że tutaj system dolin jest dużo bardziej rozbudowany i porośnięty bujnym lasem.
Nawet kolejka linowa nie jedzie pod górę, tylko w dół.

Obrazek

Ale patrząc z dołu, są to dość wysokie góry, ze skalnymi ścianami

Obrazek

które miejscami tworzą ciekawe formacje, z których najbardziej znana, to „Trzy siostry”

Obrazek

(mina ponura, bo zgubiłem kartę płatniczą. Na szczęście Brunhilda odnalazła ją telefonicznie w ogrodzie zoologicznym, który zwiedzaliśmy kilka godzin wcześniej)
Las porastający zbocza też jest inny niż u nas, dominują takie drzewa jak te:

Obrazek

Wbrew pozorom to nie palmy ale sagowce, wielkie drzewiaste paprocie. To żywa skamieniałość. Po powrocie znalazłem w Wikipedii informację, że sagowce stanowiły podstawowe źródło pokarmu dla roślioneżernych dinozaurów.
Góry Błękitne zbudowane są piaskowca, między warstwami którego występuje węgiel, w XIX wieku istniały tu kopalnie

Obrazek

Węgiel tworzy warstwę rozciągniętą na dużej przestrzeni, ale grubą tylko na około metr. Tu na schemacie widać, że wydobycie prowadzono drążąc liczne krzyżujące się chodniki, pozostawiając między nimi prostokąty ściany węglowej, żeby wszystko się nie zapadło.

Obrazek

Kolejną egzotyczna podróż, Brunhilda zorganizowała do serca kontynentu, na pustynię. Lecąc samolotem można było obserwować, jak zielone wybrzeże

Obrazek

zmienia się w czerwoną pustynię

Obrazek

Po wylądowaniu okazało się, że ziemia naprawdę jest czerwona

Obrazek

Za to pustynia jest porośnięta roślinnością, inaczej niż funkcjonujący u nas stereotyp pustyni.

Obrazek

Niektóre z tych roślin są przydatne, np. ta, nazywana „Bush plum”, daje jadalne owoce

Obrazek

(w smaku paskudne ale słodkie), a z tej zwanej wanuru

Obrazek

Aborygeni wyrabiają bumerangi

Obrazek

Są tu też dzikie zwierzęta, widzieliśmy np. taką norę

Obrazek

Brunhilda mówi, że mógł tam być jadowity wąż, ale norę musiało wcześniej wygrzebać coś większego, np. ta walabia

Obrazek

To zdjęcie z ogrodu zoologicznego, ale na miejscu były tablice przy drodze, żeby zachować ostrożność, bo przebiegają przez jezdnię.
A oto i cel naszej podróży

Obrazek

Ayers Rock albo Uluru, niezwykła kopuła skalna wyrastająca ponad płaska pustynię. Jeden z symboli Australii, obok kangura i opery w Sydney. Nic dziwnego, że Brunhilda tak się cieszy

Obrazek

Są tu miliony malutkich, agresywnych muszek, wchodzących do ust, nosa i pod powieki. Stąd konieczność noszenia kapeluszy z siatką, o które Brunhilda zatroszczyła się jeszcze przed naszym przyjazdem

Obrazek

Skała Uluru zbudowana jest prekambryjskiego piaskowca i ma ponad miliard lat. Z uwagi na rzadkie opady, erozja wodna jej nie grozi, ale powoli ulega erozji związanej z wiatrem niosącym drobinki piasku. Skutki erozji wiatrowej są bardzo efektowne – od małych kulistych dziur

Obrazek

po rozległe, chociaż płytkie jaskinie

Obrazek

Te jaskinie były u Aborygenów miejscami kultu, do dzisiaj pozostały w nich rysunki naskalne

Obrazek

Deszcze, jak to na pustyni, padają tutaj rzadko, ale akurat poprzedniego dnia przeszła ulewa, a w niektórych zacienionych miejscach gromadzi się woda. Na większości obwodu Uluru nie można się zbliżać do skały, bo to święte miejsce Aborygenów, tu jednak wytyczono ścieżkę dla turystów

Obrazek

Oczko wodne wyglądało w tym upale bardzo orzeźwiająco, ale stała też tablica „No swimming”.

Obrazek

30 kilometrów od Uluru, znajduje się Kata Tjuta, podobny kompleks skalny, jednak mniej jednolity i zbudowany ze zlepieńca a nie piaskowca.

Obrazek

Kata Tjuta nie jest miejscem kultu Aborygenów, więc można się wspinać, z czego skorzystała ta niemiecka wycieczka. Dla nas było za gorąco.

Obrazek

Żelaznymi punktami zwiedzania Uluru, jest zachód słońca

Obrazek

oraz wschód słońca

Obrazek

Po okolicy jeździliśmy samochodem wynajętym przez Brunhildę, spaliśmy w miasteczku złożonym wyłącznie z hotelików i sklepów z pamiątkami. W całym miasteczku obowiązuje prohibicja. Jeszcze nakupiliśmy pamiątek (ja bumerang), narobiliśmy dużo zdjęć i pojechaliśmy na lotnisko.

Trzecią wyprawę po egzotycznej Australii, odbyliśmy do buszu, naszymi przewodnikami byli przyjaciele Brunhildy, Kazimierz i jego syn Michał. Tu na postoju dla truck-ów

Obrazek

Australijscy truckersi jeżdżą takimi potężnymi maszynami, ciągnącymi po dwie przyczepy

Obrazek

Ta wielka kratownica służy do ochrony samochodu, przed zwierzętami przebiegającymi przez drogę. W dalszej części podróży kilka razy widziałem martwe kangury na poboczu drogi.
Dwie godziny drogi samochodem od Sydney, krajobraz był już zupełnie inny, dominowały farmy, czyli w istocie regularne prostokąty pastwisk, rozgraniczone wąskimi pasami zarośli. Spotykane przez nas miasteczka (tu chyba nie funkcjonuje słowo „wioska”), to zgrupowania kilkunastu domów. W tym, był tylko jeden sklep, będący jednocześnie barem, pocztą i stacja benzynową

Obrazek

A to już busz. Busz to formacja roślinna typowa dla suchych obszarów strefy podrównikowej, głównie krzewy

Obrazek
Obrazek

miejscami z niskimi drzewami

Obrazek
Obrazek

tworzącymi czasem gęste zarośla

Obrazek

Beaty i Brunhildy nie ma na zdjęciach, bo usłyszawszy od Michała że są tu węże, odmówiły wychodzenia z samochodu. Samochód zresztą nie dał rady wszędzie wjechać, bo nagle na drodze pojawiały się miejsca zalane wodą, których nie dało się przejechać.

Obrazek
Obrazek

Trochę chodziliśmy z Michałem po buszu wypatrując węży, ale chyba pochowały się przed upałem. Znaleźliśmy za to norę wombata

Obrazek

Wombat to takie kluskowate zwierzę wielkości naszego borsuka, tu na zdjęciu z zoo

Obrazek

Koali też nie spotkaliśmy, chociaż na pewno są, bo w drodze powrotnej sfotografowaliśmy taki znak drogowy.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 12 lut 2019, 11:36 przez TomaszK, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Ależ fajnie czyta się tę Twoją relację TomaszKu. Miło zobaczyć Kazia i Michała.

Mieliście chyba niesamowite szczęście z tym wodopojem w Uluru, gdy my tam byliśmy wyglądało tak jakby grama wody nie było od stu lat i ten zakaz pływania wyglądał cokolwiek dziwnie :-D
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

Ostatnia część relacji, będzie o przyrodzie Australii, którą poznawaliśmy w ogrodzie zoologicznym, w oceanarium w Sydney i Australian Museum. Będzie też o australiskim jedzeniu.

Na początek ogród zoologiczny Featherdale Wildlife Park, gdzie zgromadzono prawie wszystkie australijskie zwierzęta. Odwiedziliśmy to miejsce jadąc w Góry Błękitne. Upał był ogromny, ponad 35 stopni, mimo to obydwie Beaty wystąpiły w czerni.

Obrazek

W nawiązaniu do poprzedniej części relacji, tak wygląda koala przechodzący przez jezdnię

Obrazek

Ale ten pluszak raczej rzadko schodzi z drzewa. Wszystkie koale w zoo wyglądały jak naćpane eukaliptusem, zresztą jadły liście przez cały czas

Obrazek
Obrazek

Z ciekawości nakupiliśmy olejku eukaliptusowego, muszę sprawdzić, jak to działa.
Inne zwierzęta były bardziej energiczne, np. ten pies dingo, jedyny australijski drapieżnik

Obrazek

Z ptaków były kazuary, żyjące na północy kraju, podobno niebezpieczne w bezpośrednim kontakcie

Obrazek

Potrafią kopnięciem złamać człowiekowi rękę, ale z drugiej strony od ludzi oddzielało je tutaj tylko metrowe ogrodzenie. Za to australijskie emu, jeszcze większe ptaszyska, były za siatką dwumetrową

Obrazek

Będąc w Australii, marzyłem o kupnie jaja emu, które są ptakami hodowlanymi, podobnie jak u nas strusie afrykańskie. Chciałem mieć taką wielką, naturalną pisankę, o pięknym zielonym kolorze, chociażby wydmuszkę

Obrazek

Niestety okazało się, że jajo emu z czasem brązowieje, tracąc atrakcyjny wygląd.
W zoo był ogromny krokodyl. Zastanawialiśmy się, czy zaatakowałby człowieka, chociaż ten był raczej nieruchawy

Obrazek

Było też sporo małych ptaków, tu np. Beata z Brunhildą próbowały zagadać kakadu, które czasem odzywają się do turystów

Obrazek

Ozdobą ogrodu zoologicznego były kangury różnych gatunków, spacerujące swobodnie między zwiedzającymi

Obrazek
Obrazek

Niestety nie było latających lisów, ogromnych nietoperzy, które kilka lat temu obsiadły drzewo w ogródku Brunhildy i hałasowały przez kilka dni, nie myśląc o odlocie. Nie było też dziobaków, ale był inny przedstawiciel stekowców, czyli ssaków znoszących jaja – kolczatka

Obrazek

Kolczatki nie są chyba wielką rzadkością, bo któregoś dnia zobaczyliśmy jak jedna przebiegała przez jezdnię. Jeden z kierowców zatrzymał samochody, a kolczatka przedreptała na drugą stronę.

Resztę fauny Australii poznaliśmy w Aquarium, podwodnym oceanarium zbudowanym w wodach zatoki Sydney Harbour

Obrazek

Zwiedzający chodzą podwodnymi tunelami, oglądając ryby niejako z ich punktu widzenia

Obrazek

Na przykład bajecznie kolorowe ryby rafy koralowej

Obrazek
Obrazek

Były manty, ptakopodobne ryby, machające płetwami jak skrzydłami

Obrazek

Z groźniejszych zwierząt rekiny z wielki zębami

Obrazek

i wielka płaszczka, ogończa, taka jak ta, która zabiła Steve Irvina, ale ta była pozbawiona kolca jadowego

Obrazek

W tej części Akwarium ćwiczyli jacyś płetwonurkowie i było widać, że czują respekt przed płaszczką i rekinami

Obrazek

Były też łagodniejsze stworzenia, np. diugoń, ssak morski, będący źródłem legend o syrenach

Obrazek

I na koniec rogoząb australijski, kolejna żywa skamieniałość. To ryba dwudyszna, która w okresach suszy, kiedy rzeka zamienia się w błoto, przechodzi na tryb oddychania powietrzem atmosferycznym.

Obrazek

Uczyłem się o tej rybie w liceum, nie sądziłem, że kiedyś zobaczę ją na żywo. Ten gatunek akurat wybrał spokojne życie w rzekach Australii, ale inni, bardziej nerwowi krewni wypełzli na ląd, dając początek płazom, potem gadom i ssakom.

Następne w kolejności, zwiedziliśmy Australian Museum, coś w rodzaju muzeum historii naturalnej

Obrazek

Na początek eksponaty spoza Australii, ale to raczej część historyczna, poświęcona australijskim zoologom

Obrazek

Ale tu już rogoząb australijski, oni są chyba dumni z tej ryby.

Obrazek

A tu dziobak, którego nie było w zoo, co prawda wypchany a nie żywy, ale dobre i to

Obrazek

Zaraz za nim wilk workowaty, jedyny drapieżny torbacz. Przez stulecia koegzystował z psem dingo, został wybity dopiero przez współczesnych hodowców owiec w XX wieku. Hańba ludzkości, niezwykłe zwierzę wytępiono dla owiec, których hodowla po kilkudziesięciu latach okazała się nieopłacalna.

Obrazek

A to największe na świecie jajko, kilkakrotnie większe od jaja strusia, zostało zniesione prze Epiornisa. Też wytępiony przez człowieka, chociaż kilkaset lat wcześniej.

Obrazekły

Tu Beata uwieczniła, jakim szacunkiem darzę takie znaleziska. Co ciekawe to nie skamielina, bo epiornisy wyginęły dopiero 900 lat temu

Obrazek

Beata mierzy się z krokodylem różańcowym, dorastającym do siedmiu metrów długości. To taki, jak na zdjęciach z zoo

Obrazek

Niestety dział mineralogiczny był zamknięty, zostały tylko dwie gabloty, ta z kolekcją kamieni szlachetnych

Obrazek

i meteoryty Australii

Obrazek

Na szczęście dział skamieniałości był otwarty. To Jeleń olbrzymi, o największym porożu wśród jeleni, wytępiony prawdopodobnie przez człowieka.

Obrazek

Szkielet 20-metrowego wieloryba podwieszony pod sufitem

Obrazek

Brontozaur, największy szkielet dinozaura w Australian Museum

Obrazek

Oglądałem kiedyś film dokumentalny o wydobywaniu tego szkieletu: na środku pustyni przed kilkudziesięciu laty znaleziono pojedynczą kość dinozaura. Kiedy w latach 90-tych zdecydowano się na dalsze poszukiwania, na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych, tuż pod powierzchnią ziemi odnaleziono prawie wszystkie kości szkieletu, chociaż chaotycznie rozrzucone. Takie coś jest możliwe tylko w Australii. W Europie w miejscu gdzie padł dinozaur, w międzyczasie wyrosłyby góry, które z kolei erozja zamieniałaby w równinę. Tutaj, gdzie nie ma ruchów górotwórczych, kości dinozaura rozwłóczone przez drapieżniki, przez kolejne 65 milionów lat leżały tam gdzie zdechł.

Obrazek

A to już król okresu jurajskiego, tyranozaur. Chyba nietutejszy, bo ich szkielety znajdywane są raczej po przeciwnej stronie globu, w Ameryce Północnej

Obrazek

Tuż obok ciekawostka – tyranozaur tuż po wykonaniu sekcji zwłok

Obrazek

Nie mogłem sobie tego darować. Obok na ekranie leciał film National Geographic, obrazujący sekcję w sposób bardzo realistyczny

Obrazek
Obrazek

Jak zwiedzałem działy, które nie interesowały mojej żony, siedziała w kawiarence obok jakiegoś mało rozmownego dżentelmena.

Obrazek

I na koniec australijskie jedzenie. Tak naprawdę, Australijczycy jedzą to co Europejczycy, ale specjalnością Sydney są owoce morza. Dla skosztowania tych smakołyków, Brunhilda zawiozła nas na miejsce będące czymś pośrednim między targowiskiem, a barem szybkiej obsługi - „Sydney fish market”. Jak mówi, przywozi tu wszystkich swoich gości i wszyscy są zachwyceni.

Obrazek

Zachęcani przez Brunhildę, zaczęliśmy od miejscowych ostryg

Obrazek

Otwarcie muszli ostrygi jest dość trudne, tutaj zajmował się tym pracownik lokalu, posługujący się specjalistycznym sprzętem, czymś w rodzaju imadła

Obrazek
Obrazek

Ostrygę należy pokropić cytryną i wlać sobie do ust. Ciekawe wrażenie

Obrazek

W targowisku w Fish markecie, jest nieprawdopodobny wybór ryb i owoców morza. O niektórych z nich słyszałem wcześniej, ale nie o wszystkich.
Brzytwa morska

Obrazek

słuchotki

Obrazek

jeżowce

Obrazek

skorpeny, spokrewnione z naszym karmazynem

Obrazek

odnóża czerwonego kraba królewskiego, dochodzące rozmiarami do 2 metrów

Obrazek

My jednak pozostaliśmy przy klasyce: krewetki, ośmiornice, kalmary i homar

Obrazek

Do tego pierwszy raz w życiu jadłem przegrzebki, zwane też muszlami św. Jakuba

Obrazek

A tak wyglądało to wszystko po usmażeniu

Obrazek
Obrazek

Jedząc te smakołyki, zastanawialiśmy się czy Czesio zjadłby z nami :-D

Obrazek

Nie byłoby kuchni australijskiej bez kangura. Specjalnie dla nas Brunhilda zakupiła steki i usmażyła

Obrazek
Obrazek

A w jednym z supermarketów znalazłem taki towar:

Obrazek

Ostatniego wieczoru u Brunhildy doszliśmy do wniosku, że po Łodzi, Krakowie i Bydgoszczy, najczęstszym miejscem minizlotów jest Australia. Przed nami był tu Zbychowiec i PawelK, typowaliśmy kto będzie następny.
Ostatnio zmieniony 12 lut 2019, 21:50 przez TomaszK, łącznie zmieniany 4 razy.
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11645
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 241 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

TomaszK pisze:Jedząc te smakołyki, zastanawialiśmy się czy Czesio zjadłby z nami
Ja z pewnością bym spróbował... :-)
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Eksplorator63
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 1650
Rejestracja: 16 maja 2016, 18:45
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 1 raz
Otrzymał podziękowań: 7 razy

Post autor: Eksplorator63 »

Super relacja TomaszKu . :-) :564:
Vasco
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 552
Rejestracja: 24 sie 2016, 21:16
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 2 razy
Otrzymał podziękowań: 41 razy

Post autor: Vasco »

Dzięki!!!
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
irycki
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 2708
Rejestracja: 22 cze 2016, 12:05
Tytuł: Pan Motocyklik
Miejscowość: Legionowo
Podziękował;: 61 razy
Otrzymał podziękowań: 106 razy

Post autor: irycki »

świetny ten piesek. Ciekawe czy są "oswajalne"? :)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.

Moje fotoszopki (aktualiz. 13.11.2022)
.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Fajna przygoda, widać że TomaszK zadowolony z wycieczki. Dobrze, że wszystko się udało, mocno trzymaliśmy kciuki.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16384
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 386 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

TomaszK pisze: Beata mierzy się z krokodylem różańcowym, dorastającym do siedmiu metrów długości. To taki, jak na zdjęciach z zoo
Nie bała się Beata, że szczęka opadnie?
TomaszK pisze: Jak zwiedzałem działy, które nie interesowały mojej żony, siedziała w kawiarence obok jakiegoś mało rozmownego dżentelmena.
Chociaż przedstawił się? :-D
TomaszK pisze: Jedząc te smakołyki, zastanawialiśmy się czy Czesio zjadłby z nami :-D
I na pewno szybko odpowiedzieliście sobie na to pytanie. :027:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8828
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

johny pisze:Ja z pewnością bym spróbował... :-)
Teoretycznie wszystko jest dostępne w Polsce, ale jakoś inaczej smakuje. Może decydujące jest doświadczenie tamtejszych kucharzy, którzy smażą to przez cały czas, a my robimy to okazjonalnie
irycki pisze:świetny ten piesek. Ciekawe czy są "oswajalne"? :)
Tego nie wiem, ale moi rodzice swojego psa nazwali Dingo, właśnie ze względu na podobieństwo.
PawelK pisze: Dobrze, że wszystko się udało, mocno trzymaliśmy kciuki.
Dzięki :564:
Czesio1 pisze:
TomaszK pisze:Jedząc te smakołyki, zastanawialiśmy się czy Czesio zjadłby z nami :-D
I na pewno szybko odpowiedzieliście sobie na to pytanie. :027:
No pewnie ;-) Ale jeszcze nad Tobą popracujemy :-D
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6392
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 202 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

TomaszK pisze: ale jakoś inaczej smakuje. Może decydujące jest doświadczenie tamtejszych kucharzy, którzy smażą to przez cały czas, a my robimy to okazjonalnie
Chyba jednak ze względu na środki konserwujące oraz przygotowanie do transportu.
irycki pisze: świetny ten piesek. Ciekawe czy są "oswajalne"?
TomaszK pisze:Tego nie wiem, ale moi rodzice swojego psa nazwali Dingo, właśnie ze względu na podobieństwo.
Tomkowi Wilmowskiemu się udało.
Za oknem skoro świt Kilimandżaro...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Relacje z naszych wypraw”