Tajemnica Starych Dunajczysk

Dział poświęcony literaturze
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Tajemnica Starych Dunajczysk

Post autor: TomaszK »

Zgodnie z zapowiedzią zamieszczam recenzję książki naszego nowego forowicza – Mariusza Jaksa-Czoby „Tajemnica Starych Dunajczysk”. Będę się jednak starał nie ujawniać fabuły, więc muszę napisać trochę ogólnikowo.
Moje wrażenia po jej przeczytaniu są bardzo dobre, książka zdecydowanie w stylu samochodzikowym. Jest tu poszukiwanie tajemnicy z historii – zaginionego konwoju niemieckich ciężarówek z ostatnich dni wojny, jest młody chłopak pomagający bohaterowi w poszukiwaniach, jest też piękna kobieta, pościg za przestępcą (po dachu kościoła), chociaż jest też pościg samochodowy. Książka wciąga, mniej więcej do połowy nie mogłem się oderwać. Intryga w tej pierwszej części doskonale zawiązana, ciekawie pomyślany sposób ukrycia sztolni, a w niej coś co bardzo lubię we wczesnych książkach Nienackiego – szkielet strzegący tajemnicy.
Potem, po znalezieniu pierwszej skrytki, akcja jakby zwalnia, wątki się trochę rozmywają, bohaterowie wprawdzie dalej szukają skarbu, ale jak już go znajdą (średniowieczna rzeźba Madonny), znalezisko ma w moim odbiorze mniejszą wartość historyczno-sensacyjną, niż ten znaleziony w sztolni. Nie wiem także po co autor wprowadził jakiś tajemniczy zakon, pomagający bohaterowi w krytycznych momentach. Pod koniec akcja jednak znów przyspiesza i ponownie robi się ciekawie.
Polecam książkę nie tylko dlatego, że autor jest z Krakowa (jak ze Zbychowcem pokończymy swoje wyjazdy, spróbujemy go podstępem zwabić na nasz mini-zlot na krakowskim Kazimierzu :-) ) , ale właśnie dlatego, że jest tak bardzo samochodzikowa. Autor nie wypiera się zresztą inspiracji Nienackim, a bohaterowie wspominają scenę z „Templariuszy” o wejściu do lochu w średniowiecznej studni. Podobnie jak Nienacki, autor skleił miejsce akcji z wielu miejscowości i podobnie jak Nienacki w „Uroczysku”, podaje na końcu gdzie ich szukać. Jednego miejsca jednak nie ujawnił – zamku na szczycie wzgórza, pisze jedynie, że to gdzieś w Małopolsce. Być może nie ujawnił, bo planuje kontynuację, tym bardziej że pozostawił kilka nierozwiązanych wątków, np. dlaczego zginął właściciel szkieletu. Ale to akurat moje strony, więc zamek rozpoznałem od razu po opisie – czworoboczna wieża z otworami okien wyglądająca jak wystraszony duch, zapadnięta cysterna kamienna na dziedzińcu i legenda o piwnicy w której znaleziono tylko beczkę ze starym winem. To ruiny zamku w Melsztynie, gdzie na początku lat 90-tych archeolodzy po wywierceniu wąskiego otworu w dwumetrowej ścianie piwnicy i po włożeniu tam światłowodu zobaczyli kryptę, a w niej tajemniczą siedzącą postać…
Łukaszu Jakso, czekam na ciąg dalszy, od archeologów nic się nie dowiem bo zabrakło im funduszy na badania. Nie musi nawet dziać się w Melsztynie, byle były tajemnice. No i piękna mama Martiego czeka na Ciebie, a kobiety nie lubią czekać.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Informacje czego szukają bohaterowie i gdzie szukają, pojawiają się już na początku książki.
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

Ja nie podzielam zachwytów TomaszKa nad tą pozycją. Spodziewałem się dużo, dużo więcej bo potencjał na niezłą książkę był. Trochę nudziły mnie tę ciągłe wyprawy do sztolni a po odkryciu "skarbu" akcja siadła już w ogóle. Zapożyczeń z Samochodzików jest sporo (vide: studnia) ale jakoś tak to wszystko wkomponowane jest na siłę i na dłuższą metę bardzo przewidywalne. Jednak pomimo w mojej opinii przeczytać można. Nadto jest do dobry zaczyn do tego aby w przyszłości autor na bazie przygód głównego bohatera skreślił naprawdę fajną, wciągająca książkę przygodową. W skali od 1-6, ode mnie 4 z minusem.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

Pozdrowienie Czytającemu!

Dzięki, Tomaszu K., za dobre słowo o Tajemnicy Starych Dunajczysk. Cieszę się, że powieść Ci się podoba. Cieszy mnie, że rośnie grupa czytelników, którzy polubili TSD. Niektórzy zapowiadają nawet, że będą wracać do jej lektury. Często te same osoby pytają o kontynuację przygód Jaksy. W sumie napisałeś obszerną recenzję, poświęcając na to - jak sam nieraz doświadczyłem - sporo czasu. Za to też bardzo Ci dziękuję. To kosztuje znacznie więcej niż napisać "podobało mi się" albo "nie podobało mi się". Przeprowadziłeś nawet "research" kilku tematów.

TomaszK pisze:To ruiny zamku w Melsztynie, gdzie na początku lat 90-tych archeolodzy po wywierceniu wąskiego otworu w dwumetrowej ścianie piwnicy i po włożeniu tam światłowodu zobaczyli kryptę, a w niej tajemniczą siedzącą postać…
Ta informacja to zabawna historia. Wydarzyła się wiele lat temu ale widocznie wciąż gdzieś wyskakuje w internecie. [Tu konieczne zastrzeżenie: pamiętamy, że Jaksa jest dziennikarzem. Ten fakt wcale nie jest odwzorowaniem z Tomasza NN z. Nienackiego, jak podejrzewają niektórzy Czytelnicy, lecz jest to część alter ego autora Tajemnicy Starych Dunajczysk, który przez 20 lat był reporterem pewnej znanej agencji prasowej]. Ta historia o odkryciu archeologów na zamku w Melsztynie to po prostu jeden z żartów dziennikarskich wypuszczonych w wakacyjnym sezonie ogórkowym, w okresie tzw. plaży informacyjnej, obliczony głównie na wkręcenie dziennikarzy z innych mediów.

Informacje te budowane były w taki sposób, aby po doczytaniu ich do końca było jasne, że to absolutny kit - początek zawsze był sensacyjny, końcówka idiotyczna i zwykle śmieszna do tego stopnia, że całość nie nadawała się do druku. Zwykle radiowcy padali ofiarą takich "kaczek". Na ogół działo się tak, że radiowiec czytający serwis informacyjny dostawał - już będąc na antenie - od kolegi z dyżuru kwit z "newsem z ostatniej chwili" i czytał go w ciemno.

Słyszałem tę informację w RMF. Spikerka kończąca już czytanie serwisu z rozpędem weszła w ostatniego newsa i po słowach o tajemniczej postaci siedzącej w podziemiach zamku nagle urwała... i szybko zakończyła serwis. Dalej było o tym, że owa tajemnicza postać zaobserwowana przez archeologów tego wyjątkowo upalnego lata wachlowała się ręcznikiem z napisem "Moskwa 80", no ale tego już spikerka nie doczytała, bo wykazała się refleksem. Obawiam się jednak, że były rozgłośnie, w których "news" poszedł w całości. Umowa była taka, że każdy reporter naszej agencji miał w te wakacje prawo do wpuszczenia w serwis jednego takiego newsa, żeby sprawić radość kolegom z innych redakcji nudzących się na wakacyjnych dyżurach...

Wracając do TSD...

Pisanie tej powieści traktuję jako jednorazową przygodę. Fajną przygodę. Sam nie wiem, czy powstanie kontynuacja. Kiedyś ją planowałem ale teraz akurat nad nią nie pracuję.


Tak samo jak cieszą mnie pozytywne opinie, tak nie martwią mnie negatywne. Książka nie może się podobać wszystkim. Tak samo jak nie wszyscy mieszkańcy miasta chodzą do tej samej kawiarni, strach pomyśleć gdyby chodzili. Każdy ma inna wizję przygody i książki przygodowej. Według mnie, książka nie może składać się z samej akcji, bo w tedy wychodzi "Rambo". Spowolnienia akcji, falowanie fabuły są zabiegiem celowym. Być może miejscami nie wyczułem proporcji i niekiedy takie wyciszenie akcji staje się dłużyzną. No trudno, nic na to teraz już nie poradzimy. Niektórym to się podoba, jest czas na refleksję, poddanie się klimatowi Starych Dunajczysk; innym przeciwnie.

Jeśli zaś chodzi o Tajne Stowarzyszenie. Chciałem je uwiecznić na kartkach tej powieści, bo według mnie jest trochę za tajne. Mało kto o nim wie, a według mnie szkoda, bo jest bardzo interesujące z punktu widzenia łowców przygód i tajemnic...


pozdrowienia dla wszystkich ze Starych Dunajczysk
przysyła Łukasz Jaksa (ale fajnie jest być bohaterem książkowym ;D)

:607:

MJC
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Łukasz Jaksa pisze: Ta historia o odkryciu archeologów na zamku w Melsztynie to po prostu jeden z żartów dziennikarskich wypuszczonych w wakacyjnym sezonie ogórkowym, w okresie tzw. plaży informacyjnej, obliczony głównie na wkręcenie dziennikarzy z innych mediów.
To ciekawe. Przeczytałem o tym wtedy w Gazecie Krakowskiej (rzeczywiście to było lato), news kończył się informacją, że odkrycie potwierdza relację Jana Długosza o istnieniu krypty pod kaplicą zamkową. Brzmiało to dość poważnie. Pojechałem tam wtedy z dziećmi żeby im pokazać zamek i były ślady jakiejś działalności w postaci świeżo poukładanych kamieni z rumowiska piwnic.
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 13017
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 177 razy

Post autor: Yvonne »

johny pisze:Ja nie podzielam zachwytów TomaszKa nad tą pozycją. Spodziewałem się dużo, dużo więcej bo potencjał na niezłą książkę był. Trochę nudziły mnie tę ciągłe wyprawy do sztolni a po odkryciu "skarbu" akcja siadła już w ogóle. Zapożyczeń z Samochodzików jest sporo (vide: studnia) ale jakoś tak to wszystko wkomponowane jest na siłę i na dłuższą metę bardzo przewidywalne. Jednak pomimo w mojej opinii przeczytać można. Nadto jest do dobry zaczyn do tego aby w przyszłości autor na bazie przygód głównego bohatera skreślił naprawdę fajną, wciągająca książkę przygodową. W skali od 1-6, ode mnie 4 z minusem.
johny - ja podpisuję się pod Twoją opinią, jeśli pozwolisz.

Moje odczucia po lekturze są dokładnie takie, jak Twoje.
A moją recenzję można znaleźć u "sąsiadów" - nie będę się powtarzać :-)
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16406
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 389 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

Yvonne pisze: A moją recenzję można znaleźć u "sąsiadów" - nie będę się powtarzać :-)
Biorąc po uwagę, że mamy na forum autora książki mile widziana recenzja Yvonne. ;-)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Konfiturek
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 531
Rejestracja: 10 lip 2013, 20:25
Tytuł: Degustator porzeczek
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 12 razy
Otrzymał podziękowań: 30 razy

Post autor: Konfiturek »

Ja dziś mogę oceniać tą powieść z perspektywy czasu, gdyż trochę wody w Wiśle już upłynęło, odkąd zakończyłem jej lekturę. Rzeczy, które nie są "w moim klimacie" - czyli głównie te związane z użyciem broni - powoli zacierają się w pamięci (nie byłbym w stanie odtworzyć z pamięci całej fabuły). Zostało jednak w głowie sporo scen i opisów tak charakterystycznych dla powieści przygodowo-wakacyjnych, z których najbardziej "prześladuje" mnie (oczywiście pozytywnie) scena noclegu w samochodzie podczas deszczowej nocy. Nie wiem, czemu akurat ten fragment książki najbardziej utkwił mi w pamięci :-)
Zabawne w tym wszystkim jest to, że pisząc recenzję tuż po zakończeniu lektury - opisów nie traktowałem jako najsilniejszą stronę książki. A to właśnie one gdzieś mi w tej głowie zostały...
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dorośli bardzo rzadko przeżywają takie przygody jak Pan Samochodzik. Nie mają na to czasu.
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

Konfiturek pisze:najbardziej "prześladuje" mnie (oczywiście pozytywnie) scena noclegu w samochodzie podczas deszczowej nocy. Nie wiem, czemu akurat ten fragment książki najbardziej utkwił mi w pamięci
Tak samo jest ze mną! To był jeden z najbardziej klimatycznych momentów! :-)
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16406
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 389 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

[W imieniu zbychowca]

Wczoraj zakończyłem lekturę książki. Dałem sobie dzień na nabranie dystansu. Czas na podzielenie się wrażeniami.
Wiele razy (z wielu źródeł) słyszałem opinię, że jest to (pod względem poziomu i klimatu) coś pomiędzy "Samochodzikami" a kontynuacjami. ściślej rzecz ujmując, że jest to coś znacznie lepsze od kontynuacji, ale pozostające w tyle za książkami Nienackiego. W gruncie rzeczy zgadzam się z tą opinią. Widzę w tej książce potencjał - autor zdaje się wiedzieć, skąd bierze się urok "Samochodzików" i podejmuje próby oddania ich klimatu. Jest parę nastrojowych scen, sentymentalnych opisów. Są próby zbudowania głębi psychologicznej niektórych postaci (szczególnie Frost, którego historia wyjaśnia się w końcowych rozdziałach). Również pod względem merytorycznym jest to spora zmiana jakościowa. Widać, że Jaksa sporo się napracował (fakty historyczne, spójność fabuły, itp.) i za to należy mu się duży szacunek. Podsumowując porównanie z kontynuacjami: Książkę faktycznie czyta się zupełnie inaczej. Podczas lektury nie odnosi się wrażenia, że książka została napisana na kolanie.
Spójrzmy teraz na problem od drugiej strony i postarajmy się odpowiedzieć na pytanie: co różni TSD od "Samochodzików"? Jest to część szerszego zagadnienia, które będę poruszał w osobnym wątku, mianowicie: co stanowi o niepowtarzalnym klimacie PS.
W telegraficznym skrócie, ja osobiście widzę w "Samochodzikach" parę cech, które wyróżniają je spośród tysięcy pozycji dla młodzieży czasów PRL:
- bezapelacyjnie pierwsza pozycja dla psychologicznej głębi postaci - Nienacki był w tym mistrzem. Znakomicie dopracowane historie życia bohaterów (również postaci drugoplanowych), uzasanienie skąd wzięli się w fabule i z jakich powodów, jakie motywy nimi powodowały. U Nienackiego prawie nigdy nie pojawia się postać nie pasująca do fabuły, nie integrująca się doskonale z wątkami. Również dynamika postaci była wspaniale dopracowana: przemiany psychologiczne, które zachodziły w bohaterach pod wpływem przeżywanych przygód i nauk z nich płynących zostały oddane z dużym realizmem.
- powyższa cecha łączy się silnie z kolejną na mojej liście: spójność fabuły. Celowo wymieniam ją na drugim miejscu. Dlaczego? Dlatego, że większość autorów kontynuacji skupia się głównie na niej (z miernymi skutkami) zapominając o głębi postaci. Ponadto jestem fanatykiem dobrej fabuły, stąd pewne zabiegi asekuracyjne z mojej strony (chciałbym pozostać obiektywnym recenzentem). Fabuła u Nienackiego jest zespołem zdarzeń, które gładko się ze sobą łączą. Bez zacięć, zgrzytów, zaburzeń continuum. Znakomicie zachowana jest zależność przyczynowo-skutowa zdarzeń. Podobnie z uzasadnieniem pojawienia się danej postaci w danym momencie wątku, historia postaci która gładko łączy się ze zdarzeniami wątku w odpowiednim miejscu. Rozwój wątku jest naturalny, wynika on z prawdopodobnych (w dużym stopniu) zdarzeń oraz realistycznie określonych motywacji postaci. W książkach Nienackiego ma się wrażenie, że autor stworzył ten świat, dorzucił bohaterów, a reszta sama się dzieje.
- wspaniałe, bogate, nasycone barwami, zmysłami, wrażeniami, emocjami, długie opisy przyrody, zabytków i zdarzeń/postaci historycznych, często sentymentalne - w tym Nienackiemu nie tylko nikt (z pisarzy młodzieżowych/przygodowych) nie może dorównać; nie ma nawet nikogo, kto podjąłby próby. Nadal czekam na moment, gdy ktoś zdobędzie się na odwagę.
- dobre rozeznanie merytoryczne (Nienacki często konsultował swoje książki z ekspertami w danej dziedzinie, co było świetnym pomysłem i świadczy o tym, że nie był on aż takim zadufanym w sobie bufonem, jak sam zdawał się sugerować w wywiadach) ale z jednym bardzo ważnym zastrzeżeniem: cechą charakterystyczną książek Nienackiego jest to, że szczegóły techniczne nigdy nie zdominowały fabuły - zawsze były tylko ważnym, ale jednak tłem wydarzeń. Nawet jeśli Nienacki przejawiał fascynację pewnymi zdobyczami techniki, była ta fascynacja bardzo stonowana i pasowała do sytuacji a także profilu psychologicznego postaci, która ją przejawiała.
- lekko wyidealizowany (sielankowy i uproszczony) obraz świata. U Nienackiego nie przeczytamy wulgarnych wyrazów, grypsery, opisów bójek i strzelanin. Fakt, czasem Nienacki nadmieniał fakt posiadania broni przez ktorąś z postaci książki, ale nigdy nie zdawał sie zafascynowany ani bronią, ani przemocą. Główny bohater dość wyraźnie brzydził się bronią, przemocą, przestępczym życiem. Miał, jak to się mówi, bardzo mocny kręgosłup moralny. Nigdy nie "wychodził" na nikogo aby go "pochlastać mojką".
- wszystko to dodane razem i wymieszane, oddawało NASTRÓJ przygody. Coś, co czuje się wyjeżdzając z przyjaciółmi w podróż do nieznanych miejsc. Myślę, że każdy wie, o czym piszę. To coś JEST w książkach Nienackiego i NIE MA tego w kontynuacjach.
Po tym przydługawym (ale moim zdaniem potrzebnym) wstępie przyszedł czas na porównanie TSD do "Samochodzików". Po kolei:
- psychologiczna głębia postaci: 6/10 (postać Frosta 7/10) w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- spójność fabuły: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- opisy przyrody/zabytków itp. 3/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- rozeznanie merytoryczne: 8/10 w porównaniu do 9/10 u Nienackiego
- obraz świata: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- nastrój przygody: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
Podsumowując: Książka zdecydowanie warta polecenia. Od wszelkich kontynuacji dzielą ją lata świetlne, galaktyki, mgławice.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Czesio1, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 13017
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 177 razy

Post autor: Yvonne »

Zbychowiec, z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam Twoją wnikliwą i wspaniałą analizę Samochodzików.

Masz rację we wszystkich punktach.
Dziękuję za ten wpis :-)
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Ciekawa analiza, rzeczywiście trudno się nie zgodzić.
Awatar użytkownika
Yvonne
Moderator
Moderator
Posty: 13017
Rejestracja: 09 lip 2013, 16:01
Miejscowość: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 177 razy

Post autor: Yvonne »

zbychowiec pisze:Jest to przyczynek do pewnego ciekawego projektu, który niedługo zacznę realizować na łamach naszego forum
Zabrzmiało naprawdę intrygująco, Zbychowcu :-)
Ciekawam, cóż to za projekt ...
Nietajenko
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 938
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:34
Tytuł: Użytkownik chwilowo nieaktywny
Miejscowość: Olsztyn
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Nietajenko »

Zbychowcu, jakbyś mi z ust tę recenzję wyjął. Także wg. mnie TSD to świetna książka i daje mnóstwo przyjemności przy czytaniu. Srogo tylko ją oceniłś za opisy. Co prawda nie do końca sobie Jaksa z tym aspektem poradził (nie udało mi się w pełni wyobrazić opisywanych Dunajczysk) to jednak nadał elementom krajobrazu i przyrody indywidualne cechy. Także uważam, że TSD to powieść spod dojrzałego pióra. Polecam.
Refert non fatigo et consolatoria calceamenta...
Harpagan http://www.harpagan.pl/rajd/
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

Jam człek prosty i nie wiem czy potrafiłbym w taki sposób zrecenzować to dlaczego Samochodziki tak mi się podobają. Ale w rzeczy samej zbychowiec zrobił to doskonale niewiele można tutaj dodać. Ja może wtrącę swoje 3 grosze.
zbychowiec pisze:- Nienacki był ..... mistrzem.
- zgadzam się! :-D
zbychowiec pisze:...że większość autorów kontynuacji skupia się głównie na niej (z miernymi skutkami) zapominając o głębi postaci.
- moim zdaniem większość autorów skupia się na tym aby wykorzystując tak zacną markę jaką jest Pan Samochodzik wydoić od niezorientowanego klienta jak najwięcej dutków nie za bardzo przy tym przejmując się czy fabuła jest logiczna czy też nie. Jedni się choć trochę starają się/mają większy talent inni nie, ot co.
zbychowiec pisze:- wspaniałe, bogate, nasycone barwami, zmysłami, wrażeniami, emocjami, długie opisy przyrody, zabytków i zdarzeń/postaci historycznych, często sentymentalne - w tym Nienackiemu nie tylko nikt (z pisarzy młodzieżowych/przygodowych) nie może dorównać; nie ma nawet nikogo, kto podjąłby próby. Nadal czekam na moment, gdy ktoś zdobędzie się na odwagę.
- myślę, że płonne twoje nadzieje, to nie te czasy, to se ne vrati. Nam starym zgredom to się podoba ale współczesnej młodzieży - śmiem wątpić. A że klient nasz Pan to...
zbychowiec pisze:...nigdy nie zdawał sie zafascynowany ani bronią, ani przemocą. Główny bohater dość wyraźnie brzydził się bronią, przemocą, przestępczym życiem.
- no, a dzisiaj Daniec czy jak mu tam to były komandos ponoć! Trzeba iść z duchem czasu! :-D
zbychowiec pisze:- wszystko to dodane razem i wymieszane, oddawało NASTRÓJ przygody. Coś, co czuje się wyjeżdzając z przyjaciółmi w podróż do nieznanych miejsc. Myślę, że każdy wie, o czym piszę. To coś JEST w książkach Nienackiego i NIE MA tego w kontynuacjach.
- jest dokładnie tak jak piszesz NICZEGO TEGO NIE MA W KONTYNUACJACH, NICZEGO! Przeczytałem jedną - ponoć lepszą z serii, Zamek Czocha i miałem dosyć, nie zamierzam po to coś więcej sięgać.
Ad rem, w końcu. Na tle tych miernych wypocin kontynuatorów TSD to prawdziwe arcydzieło! Jeżeli autor kiedykolwiek pomysli o dalszych cześciach przygód swego bohatera to sięgnę po tę książkę ufając, że poszedł dobrą drogą i poprawił to co mi się w niej nie podobało a o czy pisała Yvonne i ja również. Starcie jednak Jaksy z Mistrzem mógłbym porównać do potencjalnej walki Tomasza Adamka z Muhammadem Ali.
p.s.
Ciekaw jestem cóż to za nowy projekt szykujesz? :027:
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

Aloha hey Dziewczyny i Chłopaki !

Długi czas byłem nieobecny, bo uważam, że autorowi nie przystoi
dyżurować na forach internetowych, żeby sztucznie podbijać zainteresowanie
jego książką i osobą. Dlatego zabieram głos dopiero teraz (a pretekstem jest
recenzja Tajemnicy Starych Dunajczysk napisana przez Zbychowca).

Autor recenzji włożył w nią sporo pracy i zaangażowania, rzetelna robota - z
punktu widzenia autora książki rzecz bardzo cenna, bo zawiera konkretne i
liczne wskazówki, co podoba się odbiorcy, a co nie, i dlaczego. Bardzo dziękuję
za tę recenzję.

Dziękuję też za wysokie noty w podsumowaniu:
zbychowiec pisze: Po tym przydługawym (ale moim zdaniem potrzebnym) wstępie przyszedł
czas na porównanie TSD do "Samochodzików". Po kolei:
- psychologiczna głębia postaci: 6/10 (postać Frosta 7/10) w porównaniu
do 10/10 u Nienackiego
- spójność fabuły: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- opisy przyrody/zabytków itp. 3/10 (w erracie do 4) -> do 10/10 u Nienackiego
- rozeznanie merytoryczne: 8/10 w porównaniu do 9/10 u Nienackiego
- obraz świata: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego
- nastrój przygody: 6/10 w porównaniu do 10/10 u Nienackiego

Podsumowując: Książka zdecydowanie warta polecenia. Od wszelkich
kontynuacji dzielą ją lata świetlne, galaktyki, mgławice.
Bardzo się cieszę z tych not i wysoko cenię (nawet te najniższe), bo przecież są
to odniesienia do mistrza gatunku. To tak jakby debiut jakiegoś poety
porównać do Szekspira i dać mu 6/10 tegoż klasyka. Zresztą gdyby trzymać się
zasady, że każde kolejne dzieło literackie powinno być lepsze od poprzedniego,
to trudno było by coś po Szekspirze napisać... ;)

Z drugiej strony wszelkie porównania nigdy nie są szczęśliwe, bo czasem
zawodzą. Do końca nie wiadomo, czy porównujemy TSD do najbardziej
udanych powieści Nienackiego czy też do wszystkich z kanonu po jakimś
enigmatycznym (chyba nieco intuicyjnym) uśrednieniu, prawda?

Myślę, że odruchowo porównujemy do najlepszych np. Karen Petersen,
kapitana Petersena z Templariuszy, Hanki z Wyspy Złoczyńców, Marty
czy Czarnego Franka z Nowych przygód (kto co lubi). Ale czy bierzemy
pod uwagę głębię postaci zaludniające stronice Człowieka z UFO? Dla mnie
najsłabsza część cyklu, chyba każdy potrafi jakieś wymienić. Więc jeśli
porównamy Frosta z TSD do bohaterów Człowieka z UFO?

Porównania są relatywne. No, oczywiście dochodzi też kwestia pozycji
dorobku - Nienacki pisał kilkadziesiąt lat, samych "samochodzików" napisał
kilkanaście, miał czas szlifować warsztat i bohaterów, jest z czego
wybierać do porównań. A tu przychodzi taki leszcz zupełny, debiutant
Jaksa Czoba z jedną książką i pojawia się pytanie, dlaczego od razu nie
jest lepszy od takiego klasyka jak Nienacki. Dlatego do porównań warto
pochodzić z dystansem, bo to skomplikowany proces.

I aż mnie dziwi, że w tej sytuacji Zbychowiec tyle dobrego o TSD napisał,
za co bardzo mu dziękuję, bo to dla autora książki fajnie się dowiedzieć, że
są inni ludzie na świecie (czasem całkiem blisko), którzy myślą i czują podobnie :564:

TSD oczywiście nie jest kontynuacją "samochodzików", jest zupełnie odrębną
powieścią choć w tym samym gatunku. Naturalnie twórczość Nienackiego
była dla mnie ogromną inspiracją i brak kolejnych książek tegoż autora (oraz
fakt, że ewidentne kontynuacje różnych autorów okazały się dla mnie zupełnie
niestrawne) spowodował, że książkę przygodową o odkrywaniu zagadek z
przeszłości napisałem sobie sam. Dlatego chyba nie warto zestawiać TSD
z kontynuacjami z tzw. czarnej serii, bo to zupełnie inna dyscyplina - jakby
porównywać łyżwiarza figurowego z hokeistą. Niby obydwaj na lodzie ale... ;)
Konfiturek pisze:Rzeczy, które nie są "w moim klimacie" - czyli głównie te związane z użyciem broni - powoli zacierają się w pamięci (nie byłbym w stanie odtworzyć z pamięci całej fabuły).
A tu mnie Pan Konfiturek zaskoczył, bo nie ma w Tajemnicy Starych Dunajczysk
takiej "twardej" broni, od której krew się leje a trup ściele. Owszem - są ze dwie,
trzy stare strzelby myśliwskie, od których jednak nikt nie ucierpiał, tyle że parę
razy narobiły huku, mam nadzieję, że nie tylko po to, by obudzić czytelników;)

Wszak w "samochodzikach" też pojawia się taka rekwizytowo potraktowana broń,
której używa i Winnetou i Wielki Bóbr, a Krwawa Mary podobno ma nawet sztucer
z lunetą ;) Jeśli już porównujemy do klasyka - myślę, że więcej przemocy jest w
"templariuszach", gdy Kozłowski próbuje utopić Tomasza w studni zrzucając mu
na głowę głazy (to już klasyczne usiłowanie zabójstwa), nie mówiąc o pościgach
samochodowych, gdy złoczyńca spycha wehikuł Tomasza na drzewa przy prędkości
100 km/h.
Konfiturek pisze:Zostało jednak w głowie sporo scen i opisów tak charakterystycznych dla powieści przygodowo-wakacyjnych, z których najbardziej "prześladuje" mnie (oczywiście pozytywnie) scena noclegu w samochodzie podczas deszczowej nocy. Nie wiem, czemu akurat ten fragment książki najbardziej utkwił mi w pamięci :-)
Zabawne w tym wszystkim jest to, że pisząc recenzję tuż po zakończeniu lektury - opisów nie traktowałem jako najsilniejszą stronę książki. A to właśnie one gdzieś mi w tej głowie zostały...
Jeśli chodzi o nocny biwak Jaksy w samochodzie, w ciemnym wąwozie, to zgodzę się
i z Konfiturkiem, i z Johnym, bo i ja bardzo lubię ten fragment TSD. Myślę, że ten
bardzo sugestywny - (i jak dla mnie również nastrojowy) opis jest pokłosiem niejednej
nocy, którą spędziłem w aucie, zwykle podczas licznych włóczęg z "piszczałą" po Polsce.

Teoretycznie nie powinienem pisać takich długich postów, bo są trudne w odbiorze, no
ale to w końcu forum osób z pasją czytania, więc może jeszcze kilka zdań na koniec.

W lutym 2015 wygasa trzyletnia umowa wydawnicza i Tajemnica Starych Dunajczysk
zniknie z rynku, prawdopodobnie będzie to pożegnanie z książką i jej bohaterem, bo
nie zamierzam pisać dalszego ciągu przygód Jaksy (chyba, że jakiś wydawca się uprze).

Tymczasem obserwuję, że im więcej czasu upływa od wydania TSD, tym bardziej
dojrzewa ona w umysłach czytelników i wzbudza coraz więcej dobrych emocji. Jeśli
tak dalej pójdzie, grozi jej los książki-widmo; wielu o niej słyszało, mało kto czytał,
a jeszcze mniej będzie ją miało na półce.

Zostało dwa dni do Bożego Narodzenia, więc przyjmijcie życzenia fajnych i prawdziwych
świąt - takich z dzieciństwa, dobrych, ciepłych i bezpiecznych.

Macham do Was ze Starych Dunajczysk - tu zawsze w święta leży śnieg ;)

:607:

Łukasz Jaksa / M.J. Czoba
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
Konfiturek
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 531
Rejestracja: 10 lip 2013, 20:25
Tytuł: Degustator porzeczek
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 12 razy
Otrzymał podziękowań: 30 razy

Post autor: Konfiturek »

Pozwolę sobie sprecyzować moje wcześniejsze wypowiedzi.

Po pierwsze: inaczej odbierany jest opis samego noszenia broni, a inaczej jej używanie (szczególnie w kontekście strzelania w obecności dzieci). Ten element akurat mnie najbardziej raził w powieści. Akcja dzieje się w czasach współczesnych - reakcja matki dziecka i służb porządkowych na te zdarzenia wydały mi się po prostu dziwne i niewiarygodne.

Po drugie: nocna scena biwakowa jest i będzie moją ulubioną w powieści (a przeczytałem ją dwa razy)

Po trzecie: proszę podać namiar do wydawcy, który jest w stanie "się uprzeć". Chyba parę osób musi z nim pogadać. Bo ja nie wyobrażam sobie, żeby po tak dobrym początku uśmiercić tą przygodę ze Starymi Dunajczyskami w tle. To zdecydowanie nie jest dobra wiadomość na zbliżające się święta.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dorośli bardzo rzadko przeżywają takie przygody jak Pan Samochodzik. Nie mają na to czasu.
Awatar użytkownika
VdL
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 4799
Rejestracja: 29 maja 2014, 23:05
Miejscowość: dokąd
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 129 razy
Otrzymał podziękowań: 89 razy

Post autor: VdL »

zbychowiec pisze:
Łukasz Jaksa pisze: Do końca nie wiadomo, czy porównujemy TSD do najbardziej
udanych powieści Nienackiego czy też do wszystkich z kanonu po jakimś
enigmatycznym (chyba nieco intuicyjnym) uśrednieniu, prawda?
Myślę, że odruchowo porównujemy do najlepszych np. Karen Petersen...
Racja. Precyzuję więc, że porównywałem do najbardziej udanych Samochodzików :) Czyli do szczytu możliwości Nienackiego.
Łukasz Jaksa pisze: Teoretycznie nie powinienem pisać takich długich postów, bo są trudne w odbiorze, no ale to w końcu forum osób z pasją czytania, więc może jeszcze kilka zdań na koniec.
A ja przeciwnie, bardzo cenię długie posty, bo przeważnie najwięcej wnoszą one do tematu. My się tutaj długich postów nie boimy :)
Łukasz Jaksa pisze: W lutym 2015 wygasa trzyletnia umowa wydawnicza i Tajemnica Starych Dunajczysk
zniknie z rynku, prawdopodobnie będzie to pożegnanie z książką i jej bohaterem, bo nie zamierzam pisać dalszego ciągu przygód Jaksy (chyba, że jakiś wydawca się uprze).
Szkoda, bo był to naprawdę niezły debiut. Ale nie porzucajmy nadziei, może kiedyś tam jeszcze przyjdzie motywacja :)
Łukasz Jaksa pisze: Zostało dwa dni do Bożego Narodzenia, więc przyjmijcie życzenia fajnych i prawdziwych świąt - takich z dzieciństwa, dobrych, ciepłych i bezpiecznych.
Macham do Was ze Starych Dunajczysk - tu zawsze w święta leży śnieg ;)
Dla Ciebie również życzenia Szczęśliwych i Spokojnych świąt, Łukaszu! Baw się dobrze w Dunajczyskach!

:607:
Tym bardziej zachęciło mnie to do zapoznania się z tematem. Na pewno zakupię pozycję, aby wyrobić sobie zadanie.
Również dołączam się do życzeń Szczęśliwych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia.
VdL
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

zbychowiec wyczerpał już chyba temat ale ja też przyłączam się do życzeń aby TSD nie była tylko "wystepkiem" a początkiem serii dłuższej bądź krótszej ale jednak. Ja potencjał widzę! Na pewno p. Nienacki życzyłby sobie tego.

pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego na nadchodzące święta i Nowy Rok.

johny
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Dostałem dzisiaj książkę "Tego Brzesku nigdy nie zapomnę", zawierającą wywiady z najbardziej znanymi osobami wywodzącymi się z Brzeska w województwie małopolskim.
I okazało się, że nasz forowy Łukasz Jaksa, czyli Mariusz Jaksa Czoba, nie tylko urodził się w moim rodzinnym mieście, ale nawet chodziliśmy do tej samej szkoły, do Trójki.
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

Czołem
TomaszK pisze: (...) I okazało się, że nasz forowy Łukasz Jaksa,
czyli Mariusz Jaksa Czoba, nie tylko urodził się w moim rodzinnym mieście,
ale nawet chodziliśmy do tej samej szkoły, do Trójki.
I znów się okazuje, że świat jest mały. Wszystko jest tak, jak pisze TomaszK
- Brzesko to moje rodzinne miasto (choć nie urodziłem się w nim :) ).
Za to spędziłem w nim całe dzieciństwo i młodość.

Z miejscem mojego urodzenia wiąże się pewna historia. Po prostu moje
narodziny zbiegły się z początkiem wyżu demograficznego i wszystkie miejsca
w porodówkach w całym powiecie były zajęte. A sprawa była pilna. I tak sobie
podróżowaliśmy (a właściwie moja mama) po rodzinnych stronach karetką
pogotowia, której załoga sprawdzała przez radio, gdzie nas przyjmą, aż
dojechaliśmy do Tarnowa, gdzie się urodziłem. Ale już po kilku dniach
wróciłem do rodzinnego miasta czyli Brzeska z wpisem do metryki: "urodzony w Tarnowie".

Autorzy książki "Tego Brzesku nigdy nie zapomnę" chyba uznali, że to
niemożliwe, abym urodził się gdzie indziej i nawet nie pytali mnie o
miejsce urodzenia, wpisując "urodzony w Brzesku".

"Wszystko wydaje się takie samo, a jednak inne jest wszystko" - jak śpiewał Kult ;)

Inna sprawa, że choć od lat mieszkam w Krakowie, to z Brzeskiem wciąż jestem
i chyba zawsze będę związany - jak to bywa z krainami naszego dzieciństwa i młodości.

:607:

Jaksa
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

Łukasz Jaksa pisze:"Wszystko wydaje się takie samo, a jednak inne jest wszystko" - jak śpiewał Kult
Już Cię polubiłem chłopie! :-)
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

A tutaj relacja z ostatniej wyprawy do Starych Dunajczysk (sprzed dwóch dni ;-) ).
Inka, Marti i leśniczy Kołodziejczyk mają się całkiem dobrze i pozdrawiają Forumowiczów.
śnieg w Starych Dunajczyskach spadł dwa dni wcześniej niż u nas :) :

(Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami...)

śnieg ledwo słyszalnie skrzypiał pod butami. W nocy pokrył świat kilkucentymetrową warstwą, nadając ziemi i drzewom łagodnych kształtów. Pierwszy tej zimy, spóźniony śnieg. Do Starych Dunajczysk dotarłem na godzinę przed zachodem słońca. Krótki grudniowy dzień spędziłem za kierownicą, wracając do kraju na święta. Po drodze postanowiłem odwiedzić okolicę, w której tyle się wydarzyło przed dwoma laty. Od tamtego czasu nie było mnie tutaj, a na pierwsze samotne święta i tak nie było się co śpieszyć…

Z zamkowego wzgórza rozpościerał się o tej porze roku szeroki widok na całą okolicę. Domek „dziadka” u podnóża zamku, trochę dalej gospodarstwo Młynieckich, bardziej na prawo – na skraju lasu leśniczówka Kołodziejczyka. Jeszcze dalej skupisko czerwonych dachów Starych Dunajczysk z iglicami kościoła pośrodku i wieżą rycerską na pagórku ponad wsią. Przyłożyłem do oczu potężną lornetę kupioną dopiero co w Lipsku – prezent od samego siebie na gwiazdkę. Błękitny domek „dziadka” pośród śpiącego sadu wydawał się pusty i martwy. Z komina Młynieckich unosiła się jasna struga dymu, przed bramą stał nieduży samochód, a na podwórzu uwijał się Marti. Na długo zatrzymałem szkła lornety na jego postaci. Chłopiec na moment zniknął w komórce na drewno i pojawił na powrót z siekierą. Z kąta podwórza przyniósł choinkę i zaczął obciosywać jej pień. Po kilku minutach zniknął z drzewkiem w domu. Nie spodziewałem się ich tutaj przekonany, że do domu na wsi przyjeżdżają tylko latem.

Nad domostwem Kołodziejczyka nie wypatrzyłem dymu ale po podwórzu uganiało się jego wielkie psisko. Za to nad wsią powoli przybywało dymów z palenisk – znak, że krótki zimowy dzień chyli się ku zmierzchowi. Z pagórka u stóp wieży kolorowa grupka dzieciaków zjeżdżała na sankach. Od wsi dobiegało stłumione naszczekiwanie psów, a potem zupełnie wyraźnie na ich tle dało się słyszeć bicie kościelnego zegara. Z kępy nagich lip otaczających wieże kościoła poderwało się w niebo kilka ciemnych kresek, które szybko opadły między zabudowania.

Zimą z zamku można zobaczyć nawet tamę na potoku za wsią i matową taflę jeziora, latem zupełnie zasłonięte ścianą drzew. Obróciłem się w prawo, a potem za siebie i omiotłem lornetą rzekę wijącą się na południe i zachód od zamku. Lśniła złotym blaskiem zimowego słońca chylącego się ku krawędzi ośnieżonej ziemi.

Powoli zszedłem w dół, wchodząc w cień zamkowego wzgórza. Skrajem dziczejącego sadu dotarłem nad strumień. Idąc z jego biegiem kierowałem się ku wsi. Na wysokości domu Młynieckich, po drugiej stronie strumienia i asfaltowej drogi, w rozległym prześwicie między drzewami zobaczyłem znajome okna. Choć na zewnątrz jeszcze jasno, w niskiej chałupie musiało być już mrocznawo, bo w oknach pojawiło się światło. Marti ubierał choinkę. Na chwilę w drzwiach pokoju pojawiła się postać Inki. Jeszcze długo patrzyłem ale nie zobaczyłem jej drugi raz. Przez chwilę walczyłem z pokusą, aby zobaczyć starych przyjaciół ale w końcu ruszyłem przed siebie. Nie znalazłem okazji do spotkania przez ostatnie dwa lata, trudno abym pojawił się nagle teraz.

Koło leśniczówki zagłębiłem się w las, znajomą ścieżką ku sztolni. Cicho tu było i jakoś tak… może odrobinę uroczyście w tym bezruchu przyrody. Stanąłem na ścieżce z rzadka poprzetykanej niskim jodłami. Przymknąłem oczy i nasłuchiwałem – bezruch i cisza były pozorne. Strumyk popluskiwał na jakimś głazie, coś zafurkotało w powietrzu, gdzieś daleko opadła sucha gałązka z drzewa, a wraz z nią garść śniegu. Stałem tak wdychając rytmicznie lekko mroźne powietrze, prawie medytując albo jak wtedy, gdy próbując zasnąć wsłuchuję się w swój równy oddech. Rozpostarłem szeroko ramiona, czując jak przepływa przeze mnie świat, energia, cicha radość życia i smutek świata. Pod powiekami wirują jasne opiłki światła…

– Różni tu przez te dwa lata zaglądali ale takiego jak pan, to nie było. To naprawdę pan? – usłyszałem spokojny głos Kołodziejczyka.
Skurczybyk, ale potrafi cicho chodzić! Stał przede mną o jakieś dwadzieścia kroków. Nadszedł ścieżką od dołu. Czapka leśnika ale bez żadnych insygniów i kurtka moro jeszcze peerelowskiego wzoru – w drobny „deszczyk”, z charakterystycznym rudym kołnierzem. Z tym daszkiem na bakier i sfilcowaną brodą wyglądał jak zielony dowódca okrętu podwodnego.
– Tylko niech pan nie mówi, że się pan stęsknił – powiedziałem i uśmiechnąłem się. Coś tam poczułem takiego na twarzy, jakbym miał się zaczerwienić ale nie, choć pewnie jeszcze parę lat temu spaliłbym cegłę jak ta lala. Czułem jak nagle uchodzi ze mnie zaskoczenie, a z twarzy odparowuje to coś. Ruszyliśmy ku sobie.
Mężczyzna pomacał się po kieszeniach kurtki i wydłubał papierosa z paczki. Zanim zapalił, wyciągnął dłoń do przywitania.
– Pan dalej nie pali, co? – mruknął przyjaźnie.
– Szkoda się truć – zrobiłem ryjek w prawo, a potem uśmiechnąłem się i mrugnąłem nieznacznie okiem.
– Co u pana, panie Kołodziejczyk?
– Jakoś tak, nie powiem, że jest jak było kiedyś…
– Ciągnie pana w las, co? – rzuciłem, patrząc na brezentową torbę, którą przewiesił do tyłu.
– Myśli pan, że tutaj się coś zmieniło? – obniżył trochę głos. – Odkąd pan wydrukował tę książkę, to tutaj się zjeżdża dwa razy więcej ludzi, niż dawniej.
– Czytał pan?
– Co miałem nie czytać, jak mi pan sam przysłał – odparł. – Nawet mi się dość podobało – wyręczył mnie od następnego pytania.
– No, to skoro pan jako świadek i jednocześnie bohater tak mówi, to nie jest źle – oceniłem.
– Ale ci goście teraz, to są jeszcze większe aparaty niż dawniej – ciągnął temat. – Nie ma tygodnia, żeby się nie pojawili. Sztolnia, podziemie, zamek. Ale żeby na oglądaniu się kończyło. Bractwo z wykrywaczami, kopanie takie odchodzi, że niedługo z tego lasu nic nie zostanie. Najwięcej przy sztolni. Twierdzą, że coś mogło zostać w okolicy.
– Niech im ziemia lekką będzie – podsumowałem.
– Ano, jak mówią niewierzący – mruknął.
– Amen – dodałem rozbawiony.
– No i jest na co popatrzeć, więc się wypuszczam w las, dzień w dzień.
– A czujnik pan zlikwidował? – zaciekawiłem się.
– E, no nie!
Parsknąłem śmiechem.
– No ale jak któryś książkę czytał, to wie, że czujnik może być i panu zdejmą…
– Ale nie wiedzą, na którym drzewie. A poza tym myślą, że czujnika już dawno nie ma, bo niepotrzebny – pociągnął trochę przez nos.
– Ciemno się robi – mruknąłem.
– Ano…
– Jak mówią niewierzący – dorzuciłem z przekorą.
Jakieś ptaszysko zahuczało w górze na zamku. Uniosłem głowę patrząc w całkiem jeszcze jasne niebo między drzewami.
– Gdzie się pan zatrzymał, u Młynieckich? – zmienił temat.
– Nigdzie. Do Krakowa jadę, przejazdem z Niemiec.
– Fiuu… Widziałem samochód Młynieckiej…
– Jakoś mi nie po drodze było przez te dwa lata.
– Nie widzieliście się od tamtego czasu?
– Ano nie.
– Pan to chyba niewierzący jesteś, panie Jaksa – zapalił następnego. – W miłość i te rzeczy… – dodał wymachując zapałką.
– Akurat – wszedłem mu w słowo.
– To chodź pan do mnie, napijemy się wina porzeczkowego, sam robiłem – zmienił temat.
– Nie dam rady, zasuwam do Krakowa. A poza tym, co by powiedziała pana żona – mruknąłem na usprawiedliwienie.
– No właśnie… wdowcem od zeszłego roku jestem – spoważniał.
– To jak pan będzie dzisiaj… przecież Wigilia.
– No właśnie, sam siedzę. Pierwszy raz życiu – odparł rozglądając się na boki, choć wokół gęstniał już mrok. – A pan jak? – zainteresował się.
– Ze mną nie ma kłopotu, Wigilię odbębnię w samochodzie. Jak się jedzie, to nie jest tak źle. Kiedyś tak sylwestra spędziłem. Ale pana bym tak nie zostawił.
– E tam.
– Panie Kołodziejczyk, chodź pan do Młynieckich.
– E, nie uchodzi, panie Jaksa.
– Co nie uchodzi, ucieszą się, obyczaj taki jest, że jedno miejsce…
– A pan też zostaniesz?
– Zostanę.
– No, to musiałbym się przebrać w coś lepszego i jakiegoś wina w gości wziąć, bo z pustymi rękami nie wypada. Przy czym będziemy kolędy śpiewali? A pani Inka śpiewać potrafi, jak gra czasem na gitarze, to i w leśniczówce słychać. To wtedy wiem, że przyjechali…
– To w takim razie zasuwamy.

*

Drzwi otworzyła Inka. Krzyknęła w głąb domu „Marti, patrz jacy goście do nas przyszli!” i rzuciła się nam na szyję po kolei – najpierw Kołodziejczykowi, który pukał do drzwi, a potem mnie. Z tym pukaniem to było tak, że ciągnęliśmy zapałki i padło na leśniczego.
Stół w pokoju był już nakryty. Inka posadziła leśniczego przy pustym nakryciu dla niespodziewanego gościa. Dla mnie wyłożyła następne. Nie zmieniła się przez te dwa lata. Może tylko bruzda między brwiami pogłębiła się jej nieznacznie. I coś mnie chwyciło za gardło, gdy znów zobaczyłem jaka jest…
Marti prawie nic nie mówił. Tylko trzy razy z przejęciem i bardzo powoli powtórzył: „o kurcze”. Inka nie odzywała się wcale, zajęta podawaniem do stołu. Ale w tym radosnym milczeniu czuć było wyraźnie, że wszyscy jesteśmy szczęśliwi, bo było trochę podniosłe i obiecywało, że jeszcze przyjdzie czas na słowa.
Kołodziejczyk postawił gąsiorek z winem na honorowym miejscu wigilijnego stołu i nachylił do mnie konfidencjonalnie.
– Dzieją się ostatnio jeszcze inne tajemnicze sprawy koło sztolni, o których panu nie zdążyłem powiedzieć – trącił mnie w kolano pod obrusem.
– Nic z tego, panie Kołodziejczyk. Żadnych skarbów – mruknąłem. – Przynajmniej na dziś.
Do pokoju weszła Inka z opłatkiem. A Marti omiótł wzrokiem stół i powiedział:
– Na dobrą sprawę, mamo, powinniśmy wystawić jeszcze jedno nakrycie, dla niespodziewanego gościa.
– Ano tak… – leśniczy potarł kolana dłońmi.
A ja od razu pomyślałem o Zantyrze. W świetle latarni za oknem zawirowały pierwsze płatki śniegu.

23/24 grudnia 2014

:607:
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16406
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 389 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

zbychowiec pisze:i pana Kołodziejczyka! Swoją drogą nie wiedziałem, że oni istnieją naprawdę :)
No jak mogłeś wątpić zbychowiec :027:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

O kurczę ! Ale mi zrobiłeś przyjemność ! Nawet jak nie będzie z tego całej książki, to czyta się równie przyjemnie jak "Dunajczyska". I nastrój ten sam i już się kroi jakaś zagadka. I chyba się zestarzałem, bo wątek z Inką interesuje mnie bardziej niż zgłębianie kolejnej tajemnicy :-D
Będzie dalszy ciąg ?
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

Dzięki Wszystkim za dobre słowo, a zwłaszcza :564: Zbychowiec i TomaszK
zbychowiec pisze:Wspaniałe! Czyta się jak dalszy ciąg "Tajemnicy..." :) Serdeczne pozdrowienia dla Inki, Martiego i pana Kołodziejczyka! Swoją drogą nie wiedziałem, że oni istnieją naprawdę :)
TomaszK pisze:O kurczę ! Ale mi zrobiłeś przyjemność ! Nawet jak nie będzie z tego całej książki, to czyta się równie przyjemnie jak "Dunajczyska". I nastrój ten sam i już się kroi jakaś zagadka. I chyba się zestarzałem, bo wątek z Inką interesuje mnie bardziej niż zgłębianie kolejnej tajemnicy :-D
Będzie dalszy ciąg ?
A mi było przyjemnie pisać tę "wigilijną opowieść" ;-) Przez kilka godzin znów byłem w Starych Dunajczyskach. Cieszę się, że się podobało - w takim razie warto było zarwać noc. Czy będzie dalszy ciąg TSD? Myślę, że nie będzie.

Pozdrawiam już noworocznie, bo zmykam z Krakowa na kilka dni...

:607:

Jaksa - mjc
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

TomaszK pisze: (...) I chyba się zestarzałem, bo wątek z Inką interesuje mnie bardziej niż zgłębianie kolejnej tajemnicy :-D
Mnóstwo Czytelników sygnalizuje od dawna, jak bardzo ten wątek ich frapuje. Niektórzy po przeczytaniu powieści byli mocno zawiedzeni, a nawet wręcz oburzeni, że między Inką a Jaksą skończyło się tak, jak się skończyło...

Tuż po publikacji TSD tak pisał o tym w mailu do mnie dziennikarz "Polityki" Jan D.: "Panie Mariuszu, książka sprawiła mi wielką przyjemność, ale z jednym sporym rozczarowaniem. Inką! Lubię, aby takie historie bardzo, bardzo dobrze się kończyły. Pocałunek (...) tu usuwam krótki fragment listu, żeby nie spoilerować treści książki - mjc) - to stanowczo za mało, jak na mój gust".

Pracując nad powieścią wychodziłem z założenia, że pewnych wątków nie należy domykać, a zwłaszcza tak ulotnych jak relacje między kobietą i mężczyzną... Kogo dziś poruszałby ten wątek, gdyby wszystko ułożyło się po myśli Czytelników?


Przy okazji wyszła jeszcze inna sprawa - niektóre Czytelniczki chyba niezbyt lubią postać Inki, przynajmniej tak wynika z sygnałów, w których wysuwały różnego rodzaju zastrzeżenia wobec jej osoby (że za ładna, zbyt idealna, za mało zaangażowana w wątek sensacyjny itp). Jak sądzicie?

:607:

Łuksza Jaksa - mjc
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Łukasz Jaksa pisze:Przy okazji wyszła jeszcze inna sprawa - niektóre Czytelniczki chyba niezbyt lubią postać Inki, przynajmniej tak wynika z sygnałów, w których wysuwały różnego rodzaju zastrzeżenia wobec jej osoby (że za ładna, zbyt idealna, za mało zaangażowana w wątek sensacyjny itp). Jak sądzicie? Łuksza Jaksa - mjc
Wniosek z tego, że czytelniczki odbierają ją inaczej niż czytelnicy. Dla mnie jest osobą ubarwiającą akcję książki.
Awatar użytkownika
Łukasz Jaksa
Poszukiwacz przygód
Poszukiwacz przygód
Posty: 14
Rejestracja: 03 lut 2014, 21:16
Tytuł: autor powieści [TSD]
Miejscowość: Kraków
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Łukasz Jaksa »

Cześć! Ale pada śnieeeg...
zbychowiec o relatywizmie piękna a propos Inki Młynieckiej pisze:(...)"Ładna" to
określenie bardzo subiektywne. Człowiek w trakcie swojego życia nieustannie zmienia swoje
preferencje co do piękna, tak więc nawet pojedynczy osobnik poda nam różne definicje (...)
W opisach postaci występujących w TSD starałem się być lakoniczny, aby pozostawić tę
kwestię wyobraźni każdego czytelnika z osobna. Nawet Inka potraktowana została
oszczędnie jeśli chodzi o szczegóły, choć siłą rzeczy poświęciłem jej opisowi chyba najwięcej
miejsca.

Z konkretów wiadomo tylko, że miała drobną figurę, ciemne włosy do podbródka i piękne,
wesołe oczy. Reszta to niejednoznaczne opisy, pod które każdy Czytelnik może podstawić
własne wyobrażenia. Nawet te "piękne, wesołe oczy" dla każdego mogą być inne -
dla jednych duże, dla innych - skośne i wąskie, nie mówiąc o kolorze...

Sięgnąłem do książki, żeby przypomnieć sobie opis Inki.
mjc w Tajemnicy Starych Dunajczysk w opisie Inki pisze: Mimo niewątpliwie kobiecego uroku wciąż zachowywała się jak dziewczyna. I taką też miała
urodę. Miała ciemne włosy sięgające do podbródka i delikatną twarz z pięknymi, wesołymi
oczami, w których odbijały się dwadzieścia cztery zachody słońca i noc świętojańska.
Drobna, ubrana w atramentowe dżinsy i śnieżnobiały podkoszulek na ramiączkach.
Zawstydziłem się moich wytartych portek i butów zasznurowanych linką namiotową.
Poruszała się lekko, płynnymi ruchami. Inka Młyniecka – dziewczyna, na widok której
chciało się recytować wiersze.


Przy okazji spostrzegłem, że w tym fragmencie jest zawarty chyba jedyny opis dotyczący
głównego bohatera, o którego powierzchowności właściwie nic więcej do końca książki nie
wiadomo (ale mimo to, chyba każdy ma jego własne wyobrażenie). Kto wie, być może
najsilniejszy opis to taki, którego nie ma? ;)


:607:

Łukasz Jaksa - mjc
Łukasz Jaksa – tropiciel śladów przeszłości przypadkiem dowiaduje się o tajemniczych
zdarzeniach rozgrywających się w malowniczym zakątku Dolnego śląska. Ktoś za wszelką
cenę usiłuje odstraszyć śmiałków penetrujących poniemiecką sztolnię. Ktoś strzela do
obcych w mrocznym wąwozie. Czyjeś oczy z ukrycia nieustannie śledzą poczynania przybyszów.
Podobno pod koniec II wojny światowej w tej górzystej okolicy zniknęła bez śladu
kolumna niemieckich ciężarówek… Zawalone wyrobisko znajduje się w lesie, na skraju wsi
Stare Dunajczyska. Jaksa postanawia spędzić w tej okolicy wakacje, podejrzewając, że
za zagadkowymi wypadkami kryje się Wielka Tajemnica. Nie myli się...
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11648
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 244 razy
Otrzymał podziękowań: 198 razy

Post autor: johny »

zbychowiec pisze:"Ładna" to określenie bardzo subiektywne. Człowiek w trakcie swojego życia nieustannie zmienia swoje preferencje co do piękna, tak więc nawet pojedynczy osobnik poda nam różne definicje w zależności na jakim etapie życia zapytamy go o nie.
Zgadzam się w 100% ze zbychowcem! Ja na przykład obejrzałem wczoraj License To Kill z Daltonem. I tam w tym filmie jest dziewczyna Bonda Pam Bouvier. James jak to James zawsze obracał się wśród pięknych kobiet ale ta dziewczyna zrobiła wczoraj na mnie piorunujące wrażenie. Sam nawet nie wiem dlaczego... Po prostu ma w sobie to coś, choć teoretycznie wiele jej konkurentek z pozostałych części jest od niej ładniejszych.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Literatura”