Wietnam 2014

Dział poświęcony relacjom z naszych wypraw
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Nemsta
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 2098
Rejestracja: 13 wrz 2014, 23:23
Tytuł: Łajza archeologiczna
Miejscowość: Wyk
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Nemsta »

Nurkować, biegać z siatką, nurkować, biegać z siatką :)
Dzięki za kolejną porcję ciepłych zdjęć.
Obrazek
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7213
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 112 razy

Post autor: Brunhilda »

Oj no bosko! Dzięki Paweł! Moje ulubione z tej serii to jest to z tym hotelem dla ryb, najjaśniejsze.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Kolejny dzień w Hoi An i kolejny dzień z pełną lampą.
Wstajemy sobie raniutko i chcemy iść na śniadanie. Oczywiście na recepcji panienka która myślała, że zna angielski, ale niestety jej to nie wychodzi. śniadania nie ma tam gdzie nam wczoraj mówili. Jakiś koleś z Malezji, który też mieszka w tym dziwacznym hotelu mówi, że na górze jest restauracja.
Wchodzimy na 2 piętro. Jest coś co można nazwać na siłę restauracją. Kobieta, która obsługuje... też nie zna angielskiego. Jakoś mnie to nie dziwi. Zamawiamy - dla Anki sałatkę owocową, dla mnie omlet soute i dżem. Do picia soki. Dostajemy... obydwoje po omlecie i sałatce. Domawiam jeszcze kawę.
Wracamy do recepcji żeby dowiedzieć się o rowery. Jakieś takie ruderki stały na przeciw naszego pokoju. Recepcjonistka niewiele potrafiła powiedzieć, ale Malezyjczyk znów okazał się pomocny. Bierzemy sobie rowerki i jedziemy na plażę.
Na ulicy prawie pusto, więc bez problemów dojeżdżamy. Przed wejściem na plażę parking dla rowerów. 10 tysięcy dongów za każdy rower. Nie ma wyjścia, bo wszędzie są zakazy "parkowania", a cena nie jest wygórowana, poza tym stoją sobie pod daszkiem więc nie będzie problemu z powrotem.
Wchodzimy na plażę i już biegnie za nami tabun Wietnamek, które oferują leżaki i parasole za free. Kiedy jednej z nich mówię, że w Wietnamie nic nie ma za free, ta odpowiada, że musimy tylko zjeść u niej obiad. Dziękujemy i idziemy dalej. Ponieważ na wydmach pod palmami na cały regulator odbywa się konkurs karaoke, chcemy się oddalić trochę. 100 metrów dalej, na plaży nie ma nikogo w promieniu kilkudziesięciu metrów. Rozkładamy ręczniki i idziemy sprawdzić wodę. Temperatura wody ok. 40 stopni, jak bym wchodził do wanny.
Na plaży wytrzymujemy ca 3 godziny i piasek już parzy w stopy. Nie da się wysiedzieć ani na plaży ani w wodzie. Ale trzeba przyznać, że pięknie jest. My nie plażowi, więc dłużej byśmy nie wytrzymali, ale jeśli ktoś lubi to jest to fantastyczne miejsce.
Wracamy i idziemy do Vi Cafe na obiad. Dla Anki oczywiście kalmary z grilla, ja jem zupę "jarzynową" i warzywa z makaronem.
Wymieniamy jeszcze trochę kasy i idziemy na Stare Miasto. Kupujemy bilet, ale ponieważ już zaczyna się zmierzch, nie wykorzystujemy kuponów na atrakcje starówki, do których trzeba mieć wejściówki.
Z ciekawostek, które można kupić na Starówce - małe dzieci sprzedają świeczki, które puszcza się na wodę. Po dolarze. Ot taka zabawa dla bogatych białasów. Na bazarze fajnie prezentują się lampiony rozświetlające sklepiki.
Po 10 idziemy spać.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Zanim zamieścisz zdjęcia wrócę jeszcze do poprzedniego dnia. Co to za hotel dla ryb, o którym pisze Brunhilda ?
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

TomaszK pisze:Zanim zamieścisz zdjęcia wrócę jeszcze do poprzedniego dnia. Co to za hotel dla ryb, o którym pisze Brunhilda ?
Wątpię aby to był hotel, Anka twierdzi, że prawdopodobnie pod wodą była sieć, ale ze swojej praktyki nie zna takiego rozwiązania.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Zdjęcia do tej części opowieści

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Z grubsza - drzewo w domu :-), Ania na rowerku, Białe czaple, nagrobki przy drodze i plaża... ostatnie zdjęcie to cały czas trwające karaoke pod palmami.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Ta okrągła łódka, to chyba do kręcenia się w kółko :-D
Awatar użytkownika
Mysikrólik
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 5284
Rejestracja: 16 lip 2013, 14:37
Tytuł: harcerz
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 17 razy
Otrzymał podziękowań: 104 razy

Post autor: Mysikrólik »

TomaszK pisze:Ta okrągła łódka, to chyba do kręcenia się w kółko :-D
Rzeczywiście chyba trudno się na niej pływa, za to nadaje się na "przyczepkę".
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

To teraz dalsza część plażowego dnia

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

No i po kolei: jedzonko jak w opisie. Na kierownicy motobajka siedzi jedzonko przed przygotowaniem. Parę zdjęć z wieczoru na starówce. Przedostatnie zdjęcie to dziewczynka sprzedająca opisywane świeczki do puszczania po rzece.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Następne zdjęcia ze starego miasta w Hoi An, wieczorem.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Kolejny dzień zaczynamy od zwiedzania starego miasta. Wybieramy z planu kilka miejsc, w których trzeba mieć wejściówki i startujemy.
Zaczynamy od jakiejś świątyni (ni w cholerę nie pamiętam nazwy), ładnie, ale najładniejszy jest ogród za świątynią - lotosy, wymyślne rzeźby i grafiti.
Następny etap to "tradycyjny dom" tuż przy moście japońskim. Okazuje się, że może i tradycyjny, ale głównym celem jest sprzedaż rękodzieła, w momencie gdy nasza przewodniczka wyczuwa, że nic nie kupimy, odpuszcza sobie dalsze "wyjaśnienia".
Dalej - most japoński - nic szczególnego - przez most można przejść bez "wejściówki", za biletem wchodzi się do małej salki z paroma eksponatami i ołtarzykiem, ot tak robione na siłę.
Po moście idziemy zobaczyć bazar z żywnością, ponieważ jest i rzeka i morze, jest mnóstwo ryb i owoców morza, ale również warzywa, owoce i zwykłe zwierzątka hodowlane.
Dalej następna świątynia, muzeum Hoi An i idziemy na mrożoną kawę. Ceny jak nie w Wietnamie, ale do naszych polskich nadal im trochę brakuje. W kawiarni spotykamy parę z Polski, którzy podczas wcześniejszego wyjazdu zjeździli południe, więc wymieniamy się doświadczeniami i tak schodzi nam godzinka chyba najgorętsza w trakcie dnia.
Ponieważ wejściówki nam się wyczerpały (w bilecie jest ich 5) idziemy jeszcze na drugi brzeg rzeki, żeby dojść do następnej odnogi. Dużo szersza, parę fajnych widoczków i nic więcej. Jeszcze chwilę się włóczymy po starówce i lecimy na obiad, znów do Vi Cafe. Tym razem kurczaczek w sezamie i wieprzowinka karmelizowana. Okazuje się, że robią również kanapki na podróż, więc zamawiamy dwie (pełen wypas, kurczak, ser, sałata, pomidor i majonez). Na koniec wypisujemy "rekomendację", których mnóstwo jest przypiętych do prezentowanej na tarasie tablicy, żegnamy się i wracamy jeszcze do hotelu.
Recepcjonistka proponuje nam prysznic, ale nie jesteśmy tak zmaltretowani, żeby się kąpać. Zabieramy bagaże i idziemy spacerkiem do biura Camela. Rejestrujemy się na odjazd i czekamy na autobus.
Tym razem przyjeżdża sypialny bez kibelka, więc szybko ładujemy się jak najdalej od kierowcy. Autobus jest pełny. Steward rozdaje kocyki (my mamy swoje, bo gdy się pytaliśmy znajomych to mówili, żeby wziąć). Mamy swoje poduszki. Jakoś idzie to ogarnąć. Okazuje się, że nie dla wszystkich starczyło miejsc, więc paru gości dostaje karimatki i kładą się pomiędzy siedzeniami. Ot taki urok jazdy tańszą linią. W autobusie jest WiFi i poza miejscami, gdzie pewnie nie było mobilnego zasięgu Internet hula lepiej niż w Polskim Busie.
Zatrzymujemy się dwa razy a i tak mamy spóźnienia ponad pół godziny. Cała trasa z Hoi An do Nha Trang jest rozkopana bo budują autostrady i praktycznie w większości przypadków jedzie się przez plac budowy. Tak jak udało mi się zauważyć, tam nie mają naszych problemów z udostępnieniem ziemi pod budowę - widzieliśmy domy ucięte do połowy bo autostrada będzie przechodziła dokładnie tam gdzie był przedpokój!
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Zdjęcia ze starego miasta:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Pierwsze zdjęcie to ogląd na ulicę, później zdjęcia ze świątyni. Most na zdjęciu to most japoński, ostatnie zdjęcia są z tego zwiedzanego domu.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Następne zdjęcia z Hoi An
W kolejności: dalej historyczny dom, trochę zdjęć z rzeki, panie siedzące w kucki, to lokalny "fast food", panie przysiadają na kilkanaście minut rozstawiają kuchenki i sprzedają jedzenie. Później bazar na starym mieście i dwa zdjęcia z kolejnej świątyni.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Jeszcze Stare Miasto w Hoi An

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

A ta beczka na wieszaku, to co to takiego ?
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

TomaszK pisze:A ta beczka na wieszaku, to co to takiego ?
Bęben :-)
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

No i ostatnie chwile przed wyjazdem z Hoi An

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Jeszcze parę widoczków, obiad i nasza rekomendacja, przypięta do tablicy z rekomendacjami dla Vi Cafe z całego świata :-D
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Dojeżdżamy do Nha Trang z półgodzinnym opóźnieniem. Przez okna autobusu oglądamy miasto. Jest całkiem spore, z szerokimi plażami w mieście, sporym ruchem i centrum z wieżowcami. Ponieważ mieliśmy godzinę na przesiadkę, powinienem się denerwować, ale chyba już przywykłem do sposobu załatwiania podróży przez Wietnamczyków i jestem przekonany, że jakoś to będzie. No i jakoś to jest. Podjeżdżamy pod biuro, gdzie Ankę wysyłają z biletami do biura obok. Po 5 minutach wraca, mówiąc, że zabrali jej tamte bilety a dali nowe. Rzeczywiście, nowa okładka i nowe bilety na trasę Nha Trang-Da Lat i Da Lat-HCMC. Okazuje się, że do Da Latu jedzie tylko pięć osób i nie będzie autokaru tylko busik. Jedziemy my, jakaś para, która się nie integruje i samodzielnie Holenderka ca 20+. Oczywiście, żeby nie było tak fajnie, kierowca po drodze bierze stopa. Zatrzymuje się dwa razy i zabiera młodych chłopaków, którzy chyba jadą do pracy. Jeden z nich siada obok Holenderki i jest straszliwie ruchliwy. Głośno puszcza muzykę, siada w kucki na siedzeniu, wygląda jakby miał ADHD. Po ok 2 godzinach zatrzymujemy się przy przydrożnym zajeździe. W przeciągu 30 minut zatrzymują się tam jeszcze dwa busiki pełne ludzi radzieckich, którzy robią sobie zdjęcia przy wszystkich figurkach i mostkach w ogrodzie przed zajazdem. Jedziemy dalej. I wtedy okazuje się, o co chodzi z tym ADHD. Kolo ma chorobę lokomocyjną a droga jest przez góry trochę kręta. Chyba trudno mu się było przyznać przed kolegami i dopiero jak zaczęło go mulić to dał znać. Przesadzili go na przednie siedzenie, otworzyli okno i jakoś dojechaliśmy. Chłopaki wysiedli na pierwszym skrzyżowaniu przy wjeździe do miasta. Okazało się, że Holenderka też coraz gorzej się czuła i wreszcie puściła pawia przez okno na ulicę...
Dojeżdżamy do jakiegoś hotelu w centrum, gdzie wita nas kobieta, która od razu namawia na nocleg w jej hotelu. Nas to nie dotyczy, mamy jeden z najbardziej znanych hoteli w mieście i z tą ofertą nie próbują konkurować. Za to Holenderkę, moim zdaniem, naciągnęli, gdy rzuciła nazwę hostelu, w którym miała mieszkać, zaczęli jej opowiadać o tym, że to ta sama sieć (sic!) i że może przenocować tutaj. Akurat... Tak samo zaczęli bajerzyć jak się spytałem gdzie mamy potwierdzać dalszy przejazd - oczywiście u nic, tyle że u nich nie widać było nazwy tego biura.
Odpalam GPSa i idziemy do hotelu.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2014, 08:27 przez PawelK, łącznie zmieniany 1 raz.
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7213
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 112 razy

Post autor: Brunhilda »

Ale widzę na ostatnim zdjęciu, ze nasi tez tam byli! :-D
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Brunhilda pisze:Ale widzę na ostatnim zdjęciu, ze nasi tez tam byli! :-D
Byli, byli, a to na dole, to menu dla aussies and kiwis :-)
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Idziemy do hotelu. Co chwila napastują nas "easy riders", czyli kolesie, którzy tutaj obwożą turystów po lokalnych atrakcjach na tylnym siedzeniu motorka. Jeden z nich nawet daje nam wizytówkę, gdybyśmy się jednak zdecydowali, to żeby mu dać znać.
Hotel du Parc, jest po drugiej stronie miasta, trzeba przejść przez most, z jednej strony jezioro, z drugiej park z wodospadem, most jest na swego rodzaju tamie. Później 5 minut pod górkę i jesteśmy na miejscu. Hotel potężny ale bardzo sympatyczny. Ludzie w necie narzekali, że tylko jedna winda i gdy się psuje lub ciężkie drzwi się nie domykają na którymś z pięter to nie można wjechać na górę.
Tyle, że to jest cały urok tego hotelu. Wybudowany w 1932 roku przez Francuzów bowiem właśnie oni lubili przyjeżdżać w góry do Da Latu, jako popularnego kurortu. Winda ponoć jest oryginalna też z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ponoć organizacja pokoi i meble też są oryginalne. Pewnie nie wszystkie i nie w każdym pokoju, ale robi to klimat. W pokojach nie ma klimy tylko wielki wiatrak pod sufitem i... nie ma płaskiego telewizora tylko cały czas wielkie pudło, jakich u nas w hotelach już chyba nie ma. Ale przecież nikt tam nie jeździ po to żeby oglądać telewizję. Łazienka już nowoczesna, net jest, choć czasami zrywa połączenie. Generalnie jest ok. Przy okazji, nie rozumiem problemów ludzi z bagażami i windą, którzy narzekali, bo nam boy hotelowy przytargał bagaże do pokoju, nie wątpię, że w wypadku problemów z windą tachał by te walizy i torby po schodach.
Bierzemy prysznic po całej nocy i połowie dnia w podróży i idziemy na kawę.
Dochodzimy do ronda przed głónym marketem, po prawej stronie znajdujemy nowoczesną knajpkę z kawami, sokami i shake'ami. Nie jest to najtańsza knajpka (ca 60 tysięcy za jedną osobę) ale akceptowalne. Przy stolikach na dworzu pusto, siedzi tylko jeden białas w wieku 60+, w skórzanym kapeluszu westmana, przeciwdeszczowej ortalionowej kurtce i z dużą siwą brodą. Gość zaczyna zagadywać Wietnamczyka sprzedającego obrazki. Ten siada z nim przy stoliku i coś tłumaczy. Za chwilę gość wykrzykuje coś do kobiety sprzedającej przy ulicy owoce i ta przynosi mu coś na czubku noża. Ten dziękuje i mówi do niej "gratis". Ten zaczyna jeść i głośno się śmieje i nagle wskazując na nas krzyczy do niej, żeby nam też przyniosła. Dostajemy owocka (niestety nie wiem co to było) i zaczynamy rozmawiać. Gość jest Amerykaninem, profesorem, który mieszka w Da Lat od 5 lat, pisze artykuły naukowe i publikuje via Internet w kilku krajach Azji Południowo-Wschodniej. Za apartament płaci 200 dolarów miesięcznie. Pełen wypas. Twierdzi, że w du Parc mieszkał gdy przyjechał i jest zaskoczony ceną za pokój, 34 dolary to według niego bardzo tanio, ale... stwierdza, że w Da Lat jest coraz mniej turystów i pewnie z tego wynika znacząca obniżka cen. Siedzimy jeszcze kilkanaście minut i nasz nowy znajomy ostrzega, że zaraz zacznie padać. Prosimy go o pomoc przy zakupie picia i uciekamy do hotelu. Niestety nie udało się zdążyći trzeba wykorzystać standardową metodę hotelową, tj. suszenie ubrań suszarką :-)
Brunhilda
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 7213
Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 90 razy
Otrzymał podziękowań: 112 razy

Post autor: Brunhilda »

PawelK pisze:
Brunhilda pisze:Ale widzę na ostatnim zdjęciu, ze nasi tez tam byli! :-D
Byli, byli, a to na dole, to menu dla aussies and kiwis :-)
Specjalne menu?
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

PawelK pisze:Tyle, że to jest cały urok tego hotelu. Wybudowany w 1932 roku przez Francuzów bowiem właśnie oni lubili przyjeżdżać w góry do Da Latu, jako popularnego kurortu. Winda ponoć jest oryginalna też z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ponoć organizacja pokoi i meble też są oryginalne.
Czekam na zdjęcia hotelu, bo jak byłem we Francji (jedyny raz w życiu), to spaliśmy w hotelu na Montmartrze, też z okresu międzywojennego i wyglądał jak na starych filmach. Nawet klamki w oknach były autentycznie zabytkowe.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Parę zdjęć z początku pobytu w Da Lat

Po kolei:

Pokój, winda, katedra, park pod mostem, uliczny stragan z roślinkami, kawiarnia, stragan z owocami (nie wiem co to na straganie :-) ), widok z centrum na drugą stronę miasta, znów nasz hotel z zewnątrz i korytarz, rodzice odbierający dzieci ze szkoły i jeszcze jedno zdjęcie hotelu.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Rzeczywiście, bardzo francuski ten hotel, nawet wieża Eiffla jest :-D
A z warzyw rozpoznaję tylko karczochy, natomiast bardzo intrygujące są te korzonki na pierwszym planie.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Trochę polało i przestało. Idziemy na kolację. Jedna z najlepiej wycenianych na tripadvisorze knajpek w Da Lacie Art Cafe. Znajduję miejsce na googlemapsach. Trzeba przejść przez całe centrum. Co chwila zaczepiają nas przy kolejnych restauracjach, ale my uparcie idziemy do tej naszej upatrzonej. Kilka obok tak samo się nazywa. Wchodzimy do tej - naszej. Pusto. Nikogo nie ma (w sumie nie dziwne, bo skoro nie ma turystów...). Zamawiamy sałatkę kurczak z grapefruitem i kurczak z mango, do tego browarek i sok cytrynowy. Właściciel przygasił światła, włączył muzykę, zapalił świeczkę. Cała restauracja nasza, jak w supereleganckiej knajpie. Decyzja jest prosta, jutro przychodzimy na urodzinową kolację. Całość kosztowała niecałe dziesięć dolarów.
Później jeszcze spacer ciemnymi uliczkami i powrót do hotelu, spać.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Drugi dzień w Da Lat zaczęliśmy od rezerwacji autobusu na wyjazd następnego dnia. Oczywiście biuro było w innym miejscu niż nam opowiadano gdy przyjechaliśmy. Pani wzięła od nas namiar na hotel i powiedziała, że o 7 przyjedzie ktoś po nas.
Wymyśliliśmy, że skoro jedną z polecanych atrakcji jest kolejka górska w odległości ca 3 km od centrum, to sobie tam pójdziemy. Trochę to dziwnie wyglądało, bo Wietnamczycy nie chodzą tylko jeżdżą, więc szerokim chodnikiem szliśmy zupełnie sami. Po ca. 30 minutach doszliśmy do dworca autobusowego. Wielka hala z kasami, poczekalnia i... wszystko puste. Pojedynczy ludzie plączący się po budynku. Ponieważ nie bardzo wiedzieliśmy gdzie iść dalej (droga się rozgałęziała na cztery) więc próbowaliśmy się spytać. Wydawało się, że nawet się dogadaliśmy. Poszliśmy główną drogą asfaltową, po 5 minutach zobaczyliśmy kolejkę, więc skręciliśmy na drogę żwirową pod górę, stwierdzając, że w najgorszym wypadku sobie zjedziemy. W rezlutacie obeszliśmy cały szczyt przez jakąś wioskę z bambusowymi domkami i na końcu drogi natknęliśmy się na wypasioną kawiarnię zupełnie nie z tego świata. Zamówiliśmy sobie kawę z lodem i stwierdziliśmy, że wracamy. W kawiarni oprócz nas przy stoliku na tarasie siedział funkcjonariusz z jakimś znajomym i grali w warcaby. Ten jego znajomy wiecznie się kręcił aż wreszcie usiadł w kucki na kawiarnianym fotelu :-)
Do hotelu dotarliśmy tuż przed ulewą.
Po deszczu mieliśmy jeszcze trochę czasu do kolacji więc wybraliśmy się do kolejnej polecanej atrakcji Da Latu - Crazy House. Według opisów był to budynek o przedziwnej konstrukcji (nowoczesny, nie historyczny). Nie ma sensu opisywać, warto zobaczyć zdjęcia. To co mnie zauroczyło to to, że znajdują się tam zajefajne pokoje hotelowe i szczerze mówiąc żałowałem, że nie znalazłem wcześniej tego hotelu na bookingu. Oglądanie "budynku" zajęło nam ok godziny, później wracamy do hotelu odpocząć chwilę i idziemy na kolację. Znów Art Cafe i tym razem wybieramy sałatkę kurczak z kwiatami lotosu i wieprzowina na gorącym półmisku. Atmosfera, obsługa i smak potraw wyśmienite.
Jeszcze spacer po bazarze - parę obserwacji - w Da Lat bardzo dużo osób dzierga szydełkiem. Można kupić praktycznie wszystko, a jeśli chcemy coś ekstra to robią na miejscu. Co jeszcze, ano po deszczu się zrobiło zimno (ca 25 stopni) i Wietnamczycy przywdziali kurtki i zimowe czapki z nausznikami i pomponami. Dla nas to komicznie wyglądało - my w krótkich spodenkach i bluzeczkach z krótkim rękawem a oni na zimowo :-)
Wracamy do hotelu i jak to mawia Halinka Kiepska- trzeba spać żeby rano wstać. O 7 mamy odjazd.
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Kolejne zdjęcia

Wycieczka do kolejki górskiej i kawa z lodem oraz widoki na miasto z góry.
Ulewa z okien naszego hotelu i Crazy House, plus widoczek z dachu jednego z domków w CH. Przyznacie, że pokoje i łazienka (na ostatnim zdjęciu) wyglądają zabójczo :-)


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
PawelK
Moderator
Moderator
Posty: 6396
Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
Podziękował;: 204 razy
Otrzymał podziękowań: 144 razy
Kontakt:

Post autor: PawelK »

Kolejne, ostatnie już zdjęcia z Da Latu: owocki (Tomaszu, nie analizowałem wszystkich, ale chyba są te najbardziej popularne), dzieciaki wracające ze szkoły, trzy zdjęcia z katedry i otoczenia, urodzinowa kolacja czyli sałatka z kurczaka i kwiatów lotosu (dzięki Bruniu za podpowiedź) i wieprzowinka na gorącym półmisku, nocny targ - tu stoisko z owocami morza (w górach!), jeszcze jeden nocny widoczek i ostatnie zdjęcie z lobby hotelowego.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8851
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 367 razy

Post autor: TomaszK »

Crazy House rzeczywiście robi wrażenie, zwłaszcza na tle pozostałej architektury Wietnamu, która jak wynika z Twojej fotorelacji, jest albo uboga albo kolonialna.
Owoce w większości są podpisane, głównie po rosyjsku :-D Te fioletowe w prawym dolnym rogu, to mangostan, jedyne z tego zestawu, których nie jadłem. Nie docierają do Polski, bo podobno nie nadają się do transportu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Relacje z naszych wypraw”