Kuchnia samochodzika
-
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 8860
- Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 49 razy
- Otrzymał podziękowań: 372 razy
Z tej kuchni samochodzikowo-hawajskiej, najbardziej spodobały mi się (oprócz sosu z makadamii) te owoce morza panierowane i smażone. Od czasu do czasu zdarza mi się to jeść w restauracji chińskiej. Pyszne, takie gumiaste ale z chrupiącą skórką, a do tego egzotyczny wygląd. Niestety w Polsce to są miniaturki tych ośmiornic i kalmarów, które sfotografowała Brunia.
A widelec rzeczywiście ciekawy. Moje pierwsze skojarzenie, to że wygląda jak korzeń żeń-szeń.
A widelec rzeczywiście ciekawy. Moje pierwsze skojarzenie, to że wygląda jak korzeń żeń-szeń.
- Kynokephalos
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 1066
- Rejestracja: 07 sie 2013, 14:01
- Miejscowość: z dużego miasta
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
A mnie kojarzy sie z kalamrnica (sprawdziłam jak po polsku, żeby nie wyszło, że dzieci gonie a sama.... )
Ma taki dziwny wygląd trochę. Podobno widelec takie były przeznaczone dla rodzin królewskich i przywódców klanu czy jak to nazwać. Bo ludzie ci, naturalnie w prostej linii pochodzący od bogów, z racji swej świętości nie dotykali pożywienia jako czegoś niegodnego ich. Więc byli karmieni takimi widelcami. Im większa osobistości tym okazalszy i bardziej ozdobny widelec. Tj takie informacje są o Fiji ale myśle, ze zwyczaje bedą podobne. Widelec były przechowywane w specjalnych świętych domach ze względu na świętość tych przywódców. Mięso pieczony i na taki widelec swietnie sie nadziewalo i przynosiło do ust prosto władcy.
Ma taki dziwny wygląd trochę. Podobno widelec takie były przeznaczone dla rodzin królewskich i przywódców klanu czy jak to nazwać. Bo ludzie ci, naturalnie w prostej linii pochodzący od bogów, z racji swej świętości nie dotykali pożywienia jako czegoś niegodnego ich. Więc byli karmieni takimi widelcami. Im większa osobistości tym okazalszy i bardziej ozdobny widelec. Tj takie informacje są o Fiji ale myśle, ze zwyczaje bedą podobne. Widelec były przechowywane w specjalnych świętych domach ze względu na świętość tych przywódców. Mięso pieczony i na taki widelec swietnie sie nadziewalo i przynosiło do ust prosto władcy.
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
Różnica taka, ze na Fiji zjadali ludzi z innych powodów, tj po walce zjadano wroga, oczywiście przegranego , żeby jeszcze podkreślić zwycięstwo i jakby go jeszcze sponiewierac. Według naszego polskiego przewodnika, do którego mam ograniczone zaufanie zreszta , Hawajczycy byli rytualnymi kanibalami i zjadali pokonanego przeciwnika, żeby jego siła i męstwo weszła w nich. Na Fiji czasami zjadali jeszcze żywego człowieka, wykrywali kawałki i opiekali. Oficjalnie pod koniec XIX wieku wraz z chrześcijańska wiara kanibalizm na Fiji zaczął zanikać ale...hmmmm... Kto to wie? Rev Baker, pastor, który nauczał wiary chrześcijańskiej, został upieczony i zjedzony na Fiji bo uznali, ze za dużo gada....tak. Ciężkie bywa zycie misjonarzy...był u nas misjonarz z Papua Nowa Gwinea, katolicki i opowiadał dużo o zwyczajach tam panujących. Mimo, ze nauczał katolicka wiarę, i jest osoba duchowny, lokalni nie mogli pojąć, ze nie ma żadnej kobiety! Koncept celibatu nie do pojęcia dla nich był. Fiji jak Fiji ale za PNG to bym głowy nie dała, ze tam nie ma gdzieś zaszytych w lesie kanibali.... Poważnie. Nie dałabym.
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
to w przeciwieństwie do mojego starszego dziecka, które najchętniej widziałby mne na Hawajach permanentnie i to obojętnie w jakiej postaci, w całości czy pieczonych kotletow...
Powiedział, ze była bloga cisza jak nas, domowych bab nie było....w tej sytuacji zamierzam wybrać sie do Papua Nwa Gwinea sprawdzić tam sprawę ludzercow.... i to poważnie nawet. Najpierw do Aborygenow w bush a potem, jak juz będę miała lokalne doświadczenie- do PNG.
Czy pisałam juz, ze miałam na studiach kolegę z PNG? Papuasa. Przysłali do nas kilku studentów z Port Moresby bo zamknęli tam wydział. N imię miał Brigfrid. I on zawsze patrzył na mnie z uwielbieniem i spluwajac przez czerwone zeby ślina cżerwona od zucia betel nut, mówił: polskie dziewczyny są takie beautiful... Miło( oprócz spluwania) ale jakos nigdy nie brałam tego serio bo nie sięgał przecież wyżej niz moja kieszen
Dopiero po latach, kiedy wpadł do nas ksiądz misjonarz z PNG okazało sie, ze tu chodziło o to, ze kobiety w PNG liczą sie na wagę. Nie wiadomo czy zalonik przelicza szybko w myśli ile poledwiczek wykroi czy tez chodzi o zdolność do pracy. Większa znaczy silna. A ze ja konkretnych rozmiarów to i Brigfrid sie zachwycał. Jeden mankament, ze biała. Białe kobiety nie są w cenie. Wyblakle jakies takie. Bez wyrazu.... Taka konkretna babke zwykle za piec prosiakow można dostać....ksiądz misjonarz mówił: nooo pani to chyba do jakiegoś wodza by poszła, tak z piec, sześć prosiakow pewnie...ale ty dziecko, mówił do chudej recepcjonistki, to byś za darmo nawet nie poszła...
Muszę kiedys odgruzowac zdjęcie Brigfrida. Wyglądał kuriozalne z nacieciami plemiennymi czy jakimis rytualnymi na twarzy. Niestety nie s kończył. Wylali go.
Powiedział, ze była bloga cisza jak nas, domowych bab nie było....w tej sytuacji zamierzam wybrać sie do Papua Nwa Gwinea sprawdzić tam sprawę ludzercow.... i to poważnie nawet. Najpierw do Aborygenow w bush a potem, jak juz będę miała lokalne doświadczenie- do PNG.
Czy pisałam juz, ze miałam na studiach kolegę z PNG? Papuasa. Przysłali do nas kilku studentów z Port Moresby bo zamknęli tam wydział. N imię miał Brigfrid. I on zawsze patrzył na mnie z uwielbieniem i spluwajac przez czerwone zeby ślina cżerwona od zucia betel nut, mówił: polskie dziewczyny są takie beautiful... Miło( oprócz spluwania) ale jakos nigdy nie brałam tego serio bo nie sięgał przecież wyżej niz moja kieszen
Dopiero po latach, kiedy wpadł do nas ksiądz misjonarz z PNG okazało sie, ze tu chodziło o to, ze kobiety w PNG liczą sie na wagę. Nie wiadomo czy zalonik przelicza szybko w myśli ile poledwiczek wykroi czy tez chodzi o zdolność do pracy. Większa znaczy silna. A ze ja konkretnych rozmiarów to i Brigfrid sie zachwycał. Jeden mankament, ze biała. Białe kobiety nie są w cenie. Wyblakle jakies takie. Bez wyrazu.... Taka konkretna babke zwykle za piec prosiakow można dostać....ksiądz misjonarz mówił: nooo pani to chyba do jakiegoś wodza by poszła, tak z piec, sześć prosiakow pewnie...ale ty dziecko, mówił do chudej recepcjonistki, to byś za darmo nawet nie poszła...
Muszę kiedys odgruzowac zdjęcie Brigfrida. Wyglądał kuriozalne z nacieciami plemiennymi czy jakimis rytualnymi na twarzy. Niestety nie s kończył. Wylali go.
-
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 8860
- Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 49 razy
- Otrzymał podziękowań: 372 razy
Jakby był w Polsce, to bym go już dawno spróbował
Ale jeżeli jesteśmy w temacie kuchennym, to dzisiaj pierwszy raz zobaczyłem w sklepie nowo warzywo, nazywa się topinambur. Wygląda jak kłącza imbiru i podobno gdzieś tam w świecie jest podstawą miejscowego wyżywienia. Mam ochotę to wypróbować, bo i tak się odchudzam i ciągle jestem głodny. Ktoś to jadł ?
Ale jeżeli jesteśmy w temacie kuchennym, to dzisiaj pierwszy raz zobaczyłem w sklepie nowo warzywo, nazywa się topinambur. Wygląda jak kłącza imbiru i podobno gdzieś tam w świecie jest podstawą miejscowego wyżywienia. Mam ochotę to wypróbować, bo i tak się odchudzam i ciągle jestem głodny. Ktoś to jadł ?
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
TomaszK pisze:Jakby był w Polsce, to bym go już dawno spróbował
Ale jeżeli jesteśmy w temacie kuchennym, to dzisiaj pierwszy raz zobaczyłem w sklepie nowo warzywo, nazywa się topinambur. Wygląda jak kłącza imbiru i podobno gdzieś tam w świecie jest podstawą miejscowego wyżywienia. Mam ochotę to wypróbować, bo i tak się odchudzam i ciągle jestem głodny. Ktoś to jadł ?
no tak. Jadłam. U nas nazywa sie Jeruzalem artichoke. Jadłem w postaci gotowanej jako przystawki. Nic takiego. Dla mnie jakoś bezsmakowe, kartoflane jakby. W postaci surowej nie jadłem. Spróbuj obie wersje. Ciekawa jestem jak surowe smakuje. Albo tez kupię. Tylko czy to dobre na dietę odchudzajaca?
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
tez mi kiedyś uciekł.PawelK pisze:Niestety nie, uciekł, a ośmiornica nie dała radyCzesio1 pisze:No nie mów Paweł, że jadłeś kota z patelki??
Kiedyś w Cinach koniecznie chciałam zjeść coś egzotycznego bardzo. Są ekskluzywnerestauracje gdzie serwuje sie mózg żywej małpy. to restauracje zamknięte trzeba mieć rekomendacje bo to zabronione jest. To jeszcze nic ale ze względu, ze żywa, i ze wirusy to nie zdecydowalabym sie. Mój znajomy chiński opowiadał, ze w środku stołu jest dziura, w której umieszcza sie glowe małpy, reszta małpy pod stołem. I przekrawaja czaszkę i wyjadą ten mózg. To myśle, ze okropne to jest. I tak myśle, ze ten znajomy to jadł. Za dużo wiedział detali o tej restauracji.
Anyway sorry wracam do kota. Więc zaparlam sie na coś egzotycznego. W końcu w Shanghaju przewodnik powiedział, ze może nas zabrać do restauracji, która przygotuje dla nas kota w zupie z wezem. Tj zupa z kota i węża, nazywała sie " zupa tygrysa walczącego ze smokiem" bo kot to jakby mały tygrys a wąż to smok. No ale, ze to miało gotować sie 10 godzin a przede wszystki, ze to jednak kot, zdecydowaliśmy sie na...kobre ! Dzisiaj odgruzuje zdjęcie i zamieszcze. Kobra była smażone , w smaku coś jak Krokodyl, miedzy ryba a kurczakiem. Tylko dużo kosteczek było. I druga extrawagancja to slimaczki malutkie z tej brudnej rzeki w Shanghaju, zapominam stałe jak sie nazywa. Malutkie, trzeba było przebić skorupke i wyssac umiejętnie przewód pokarmowy z odchodami...fu! No i wypluc oczywiscie. Bałam sie, ze je zjem w ogóle. Chociaż to malutkie slimaczki ale jednak...co prawda naszym krewetkom, które duze są tez trzeba wyciągnąć przewód pokarmowy a szczególnie jego końcówkę, żeby nieczystości nie jeść ale te slimaczki były jednak jakieś take. ...odpychajace. .tez je odgruzuje. Nawet zaraz to zrobie
Ostatnio zmieniony 23 lut 2014, 10:22 przez Brunhilda, łącznie zmieniany 3 razy.
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
OK. Proszę. Znalazlam. Tak była podana kobra.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 503049.jpg medium= large= group=glr9042][/gimg]
A to slimaczki paskudki
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 508584.jpg medium= large= group=glr9042][/gimg]
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 503049.jpg medium= large= group=glr9042][/gimg]
A to slimaczki paskudki
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 508584.jpg medium= large= group=glr9042][/gimg]
-
- Forowy Badacz Naukowy
- Posty: 8860
- Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 49 razy
- Otrzymał podziękowań: 372 razy
Jak to wyssać przewód pokarmowy z odchodami Bo samych ślimaczków to bym spróbował, winniczki już jadłem. A ten wąż to był był duży. Potrawa wygląda jak żeberka wieprzoweBrunhilda pisze:I druga extrawagancja to ślimaczki malutkie...trzeba było przebić skorupkę i wyssać umiejętnie przewód pokarmowy z odchodami...fu!
Jeżeli ten topinambur to takie nic, to chyba nie będę kupował. Chociaż znalazłem przed chwilą w internecie, że można z niego robić chipsy. Jak już się przestanę odchudzać, to wypróbuję ten przepis. Jak byliśmy w Moryniu to jadłem przysłane przez Brunię chipsy z manioku, yamu i batatów - super ! Może wyjdzie coś podobnego, skoro to takie "kartoflane" warzywo.
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
Na Hawajach oprócz tunczyka i mahi mahi popularnym i lokalnym przysmakiem jest prosiak pieczony w ziemi, nazywa sie kalua. I miesko upieczone wyciąganie jest jako fibres. Zreszta ono samo sie tak jakos rozdziela. To jest z jakimiś przyprawami i pieczone w liściach dużych pewnie bananowych. Pieczenie prosiaka to cały show dla turystów połączony z tańcami i pokazami różnymi polinezyjskimi łącznie z tańcem z ogniska obrecza. Spektakularne.
Najpierw ceremonia zapalenia pochodzi wokół " kuchni" czyli placu.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 605415.jpg medium= large= group=glr9097][/gimg]
Pózniej pieczenia dluuugie. W tym czasie występy. Późnej, jak na zdjęciu wykopuja prosiaka.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 615742.jpg medium= large= group=glr9097][/gimg]
Najpierw ceremonia zapalenia pochodzi wokół " kuchni" czyli placu.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 605415.jpg medium= large= group=glr9097][/gimg]
Pózniej pieczenia dluuugie. W tym czasie występy. Późnej, jak na zdjęciu wykopuja prosiaka.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 615742.jpg medium= large= group=glr9097][/gimg]
-
- Zlotowicz
- Posty: 7220
- Rejestracja: 10 lip 2013, 04:07
- Płeć: Kobieta
- Podziękował;: 90 razy
- Otrzymał podziękowań: 112 razy
To mięsko jest ak upieczone, ze w formie niemal osobnych fibres odchodzi od kości. Wlasciwie odpada. W efekcie obnosza potem czaszke prosiaka triumfalnie.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 343609.jpg medium= large= group=glr9099][/gimg]
Tam w ogole nie ma prawie zwierząt. Tylko przywiezione. Prosiaki, kury, psy i koty. No byl kameleon. Jakieś takie kolorowe ptaszki ale ńie papuzki i owady. Niestety karaluchy tez. Duże. :shock: brrrrr....
Tak jak u nas. Brrrrrr....cos do czego nigdy nie przywykne.
Tak, ze odpadają węże, krokodyle i inne cuda.
[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 343609.jpg medium= large= group=glr9099][/gimg]
Tam w ogole nie ma prawie zwierząt. Tylko przywiezione. Prosiaki, kury, psy i koty. No byl kameleon. Jakieś takie kolorowe ptaszki ale ńie papuzki i owady. Niestety karaluchy tez. Duże. :shock: brrrrr....
Tak jak u nas. Brrrrrr....cos do czego nigdy nie przywykne.
Tak, ze odpadają węże, krokodyle i inne cuda.
- Waldemar_B
- Żądny przygód
- Posty: 227
- Rejestracja: 11 lip 2013, 10:06
- Tytuł: czarny charakter
- Miejscowość: Allenstein
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- PawelK
- Moderator
- Posty: 6410
- Rejestracja: 27 lip 2013, 10:25
- Podziękował;: 204 razy
- Otrzymał podziękowań: 144 razy
- Kontakt:
Myślę, że sporo. Chleb ze smalcem, zagryzany kiszonym ogórkiem jest bardzo popularną przekąską w wielu knajpach gdzie podają piwo, a smalec do jedzenia jest bardzo chodliwym produktem na wszelkiej maści straganach z żywnością regionalną.Waldemar_B pisze:Czytam sobie "Rękawicę..." i pomyślałem ile pań zjadło by dziś chleb ze smalcem na kolację, którą Tomasz podejmował panie na Krasuli.
- Waldemar_B
- Żądny przygód
- Posty: 227
- Rejestracja: 11 lip 2013, 10:06
- Tytuł: czarny charakter
- Miejscowość: Allenstein
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Waldemar_B
- Żądny przygód
- Posty: 227
- Rejestracja: 11 lip 2013, 10:06
- Tytuł: czarny charakter
- Miejscowość: Allenstein
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- barttez
- Forowy Lektor
- Posty: 1218
- Rejestracja: 13 lip 2013, 10:23
- Miejscowość: lubelskie
- Płeć: Mężczyzna
- Podziękował;: 2 razy
- Otrzymał podziękowań: 4 razy
Milady pisze:Ja wychowywałam się poza miastem więc nie tylko chleb i smalec mieliśmy swój, ale i jajka, warzywa, owoce... Zupełnie inaczej to smakowało. Ale fakt, nawet rzeczy kupione w sklepie (m. in. chleb) były zupełnie inne w smaku...PawelK pisze:A swoją drogą wtedy był inny chleb i inny smalec.
Milesia a krowy umiesz doić ?