17 - Relacja z XVII Forowego Zlotu Świętokrzyskiego Bocheniec 2020

Relacje z oficjalnych forowych spotkań Miłośników Samochodzikowej Przygody
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16384
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 386 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

17 - Relacja z XVII Forowego Zlotu Świętokrzyskiego Bocheniec 2020

Post autor: Czesio1 »

XVII FOROWY ZLOT ŚWIĘTOKRZYSKI
BOCHENIEC 2020

10-14 czerwca 2020 roku
 
 
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Hanka
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 1920
Rejestracja: 05 maja 2014, 20:31
Tytuł: Hanka
Miejscowość: Brześć Kujawski
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 119 razy
Otrzymał podziękowań: 107 razy

Post autor: Hanka »

1. Hanka
 
Śladami Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku, rozpoczęcie zlotu
Gdy rozpoczyna się zlot lubię już rano zapakować bagaż do samochodu i wyruszyć niespiesznie do celu. Na kolejne nasze forowe spotkanie też wyjechałam dość wcześnie. Z Kutna zabierałam w dalszą podróż Anię, Atera i Mysikrólika. Nie wiem czy na tamtym dworcu PKP chcieli sprawdzić czy dalej jest tam „brudno i brzydko, że pękają oczy” (moim zdaniem jest całkiem ładnie) czy tak akurat pasowała droga. Pociągi przyjechały punktualnie i po powitaniu ruszyliśmy już w czwórkę w dalszą drogę.

Obrazek
Hanka, Mysikrólik, Ater i Ania w drodze na zlot
fot. Hanka

Mysikrólik to bardzo miły i spokojny kolega ale gdy na kolejnym Tirze, którego bałam się wyprzedzić, wyczytał już wszystkie napisy i nauczył się numeru rejestracyjnego na pamięć – nie wytrzymał. Na stacji benzynowej prawie siłą (tzn. grzecznie poprosił) zabrał mi kluczyki i dużo sprawniej prowadząc golfa pognał w stronę Bocheńca. Ustawiając nawigację zauważyłam, że na naszej trasie jest Oblęgorek. Postanowiliśmy tam skręcić i zwiedzić Muzeum naszego noblisty Henryka Sienkiewicza. Do pałacu prowadzi aleja lipowa. Wolnym spacerowym krokiem, podziwiając szpaler drzew i mijając Czerwoną Bramę ruszyliśmy do muzeum.

Obrazek
Alejka lipowa prowadząca do muzeum
fot. Ater

Obrazek
Alejka lipowa prowadząca do muzeum
fot. Hanka

Obrazek
Alejka lipowa prowadząca do muzeum
fot. Hanka

Kilka słów o tym miejscu.
Muzeum powstało 26 października 1958 roku z inicjatywy dzieci pisarza, córki Jadwigi i syna Henryka. W 1900 roku, z okazji 25-lecia pracy literackiej, dla przyszłego noblisty polskie społeczeństwo zorganizowało zbiórkę na zakup majątku w Oblęgorku i ufundowało go w podziękowaniu za jego pracę. Do dworku Henryk Sienkiewicz przybył w maju 1902 roku. Używał go głównie jako miejsce letniego wypoczynku i pracy. W tym okresie Henryk Sienkiewicz pracował m.in. nad powieściami W pustyni i w puszczy, Na polu chwały, jak i nowelą Dwie łąki (1903). W dworku przebywał do jesieni 1914 roku. Opuścił Oblęgorek pod koniec września w wyniku I wojny światowej wyjeżdżając do Szwajcarii. Po śmierci pisarza jego żona Maria i syn Henryk Józef zamieszkali na stałe w dworku, gdzie przebywali do 1944 roku. Po zakończeniu II wojny światowej majątek w wyniku nacjonalizacji uległ parcelacji. Dla rodziny po pisarzu pozostawiono pałacyk wraz z 49 ha ziemi.


Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Hanka

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Ater

Obrazek
Hanka i Mysikrólik przed muzeum w Oblęgorku
fot. Ater

Na parterze odtworzony został wygląd i wystrój pomieszczeń z czasów pobytu pisarza. Znajdują się tu gabinet do pracy i salon dla gości. Pozostałe pomieszczenia to jadalnia, palarnia i sypialnia.
Na piętrze ulokowano ekspozycje poświęcone pisarzowi. Wcześniej zajmowane przez dzieci, obecnie zgromadzone są zbiory biograficzno-literackie. Wystawione tam zostały m.in. dzieła tłumaczone na wiele języków oraz listy i pamiątki osobiste.


Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Ater

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Ater

Obrazek
Hanka przy obrazie Henryka Sienkiewicza
fot. Ater

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Hanka

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Hanka

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Hanka

Obrazek
Muzeum w Oblęgorku
fot. Ater

Muzeum piękne. Spędziliśmy tam godzinę podziwiając eksponaty, obrazy, wystrój i wczytując się w historię tego miejsca. Nie spacerowaliśmy już po parku pełnego dębów, lip, grabów i klonów bo do Bocheńca zbliżał się Czesio i chcieliśmy już dotrzeć na miejsce.

Obrazek
Parking przed Ośrodkiem w Bocheńcu
fot. Czesio1

Obrazek
Stołówka Ośrodka w Bocheńcu
fot. Czesio1

Obrazek
Domki Ośrodka
fot. Czesio1

Gdy przejechaliśmy bramę ośrodka Ptaszyniec w Bocheńcu na powitanie wyszedł Czesio. Po powitaniach obejrzeliśmy nasze domki i dokonaliśmy podziału i zakwaterowania. Na jednym z domków już tradycyjnie zawisł przywieziony przez Eksploratora nasz baner.

Obrazek
Forowy baner przed jednym z naszych domków
fot. Czesio1

Obrazek
Eksplorator63, Hanka, Ater, Ania TomaszK i Mysikrólik
fot. Czesio1

Obrazek
Eksplorator63, Czesio1, Ater, Ania TomaszK i Mysikrólik
fot. Hanka

Obrazek
Ogniomistrz Mysikrólik rozpala grilla
fot. Eksplorator63

Pozostało już tylko czekać na kolejnych zlotowiczów. Dużo frajdy sprawił nam TomaszeK, gdy po przyjeździe wypakował reklamówki pełne kolorowych kasków. Zakupił je dla zlotowiczów byśmy bezpiecznie penetrowali szyb kopalni miedzi w Miedziance.

Obrazek
Popołudniowy odpoczynek
fot. Ater

Obrazek
Popołudniowy odpoczynek
fot. Ater

Obrazek
TomaszK, Eksplorator63, Mysikrólik i Czesio
fot. Ater

Niezwykle miło przy smakołykach, pysznych trunkach, ugotowanym żurku mijał nam pierwszy zlotowy wieczór.
Awatar użytkownika
Winnetou
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 91
Rejestracja: 16 paź 2017, 19:54
Miejscowość: Wawa
Podziękował;: 1 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Post autor: Winnetou »

2. Winnetou


Gołoborze, święty Krzyż


Kolejny ciepły dzień (dobrze, że nie upalny!) i poranny wyjazd śladem Kornela i stryja Dionizego po Górach świętokrzyskich – dziś wyprawa na gołoborze.
Niestety nie sprawdziliśmy, że dziś Boże Ciało i wjazd na św. Krzyż był dozwolony pod sam klasztor. Tak więc jedni z rozkoszą, a inni z wysiłkiem wspinaliśmy się na szczyt. Podejście niestety nie od strony tzw. „Pielgrzyma” i dymarek świętokrzyskich tylko asfaltem. Na szczęście brzegi drogi były zalesione i upał nie dokuczał.


Obrazek
W drodze na święty Krzyż
fot. Psycholog

Obrazek
W drodze na święty Krzyż
fot. Czesio1

Obrazek
Wejście na szlak na święty Krzyż
fot. Eksplorator63

Obrazek
Droga przez las
fot. Ater

Obrazek
Tablica informacyjna na szlaku
fot. Eksplorator63

Obrazek
Mini-zbiorówka na szlaku
fot. Psycholog

Przed samym szczytem budka z biletami na gołoborze (honorowano wszelkie zniżki!). Niestety byłem zawiedziony – bo choć widok z platformy widokowej piękny, to nawet nie mogliśmy dotknąć choć jednego kamienia na gołoborzu.

Obrazek
Wejście na gołoborze
fot. Eksplorator63

Obrazek
Tablica informacyjna
fot. Czesio1

Obrazek
Gołoborze
fot. Ater

Z nostalgia wspominałem wycieczkę szkolną z przed bodajże 40 lat, gdy swobodnie można było chodzić po gołoborzu i doznawać wrażenia zjazdu po osuwających się kamieniach – i jakby namacalnie doświadczać wrażeń Kadryla i Nieszczególnego. (No może niekoniecznie do końca tych opisanych w rozdziale „Krew na gołoborzu”).

Obrazek
Widok z gołoborza na okolicę
fot. Psycholog

Obrazek
Widok z gołoborza na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok z gołoborza na okolicę
fot. Psycholog

Obrazek
Opis widoku
fot. Eksplorator63

Pochwaliłem się, że w młodości czytałem jako lektor/ministrant w kościele, więc naturalnym było, że to ja przeczytam (silnym i dobitnym głosem – a jakże warto się pochwalić) stosowny fragment z „Klubu włóczykijów”). No i trzeba przyznać, że inni turyści także wysłuchali tego fragmentu, nie przeszkadzając nam w kontemplacji dziejących się tu przeżyć.

Obrazek
Winnetou czyta fragment "Klubu włóczykijów"
fot. Ater

"Gdy stanęli wreszcie u stóp ostatniego rumowiska, panowała tu już zupełna cisza. Kornela i Pirydora nigdzie nie było widać. I nic nie wskazywało na katastrofę.
Poszli dalej krawędzią lasu, rozglądając się niespokojnie.
- A jednak te kamienie chyba były poruszone - Polipirydion wskazał kilka głazów leżących pod drzewami. - Mają jakby inny kolor i są wilgotne...
- Tak, wyglądają jakby były przewrócone na drugą stronę - powiedziała Joanna - a tutaj, patrzcie! Rozgniecione świeżo jagody!
Wtem archiwariusz wydał słaby okrzyk. Joanna i Polipiryd spojrzeli na niego. Starszy pan stał struchlały i wlepił oczy w duży głaz przed sobą.
- O Boże, krew! - wybełkotał Polipiryd.
Joanna pochyliła się nad głazem. Tak, nie ulegało żadnej wątpliwości. Na wielkim odłamie kwarcytu lśniła w słońcu nie zastygła jeszcze strużka czerwonej krwi. Wszyscy troje patrzyli na nią zdrętwiali i najgorsze myśli przychodziły im do głowy.
Nagle usłyszeli chrzęst spiesznych kroków. Z gęstwiny gałęzi wyłoniła się jasna, rozczochrana czupryna Kornela, a za nią krótko ostrzyżona głowa Pirydora.
- Cali? Zdrowi? - Dionizy dopadł do nich niespokojnie.
- Jak stryj widzi - uśmiechnął się Kornel.
- Co tu się właściwie stało?! - zapytała Joanna.
- Mały wypadek - odparł Pirydor. - Nieszczególny i Kadryll trochę narozrabiali. Zaczęli podważać kamienie i kilka głazów stoczyło się z pochyłości.
- Nieszczególnego to nawet przygniotło - wyjaśnił flegmatycznie Kornel - o tutaj, w tym miejscu.
Oniemiały ze zgrozy Dionizy zauważył wśród głazów skrwawiony strzęp odzieży.
- Mówisz to tak spokojnie, Kornelu - zadyszała Joanna - nie chcesz chyba powiedzieć, że biedak leży tutaj pod kamieniami?
- Co ma wisieć, nie utonie - odparł sentencjonalnie Kornel. "


Obrazek
Zbiorówka na gołoborzu
fot. Psycholog

Później wejście na szczyt z wieżą przekaźnikową i zaraz tzw. „siodło” na którym posadowiono klasztor.

Obrazek
święty Krzyż
fot. Eksplorator63

Wokół klasztoru moc pielgrzymów, turystów i wiernych szykujących się do procesji. (ale jak zauważyłem, osób noszących maseczki było sztuk 1 – (sic!)).

Obrazek
Na świętym Krzyżu
fot. Eksplorator63

Obrazek
Na świętym Krzyżu
fot. Eksplorator63

Obrazek
Na świętym Krzyżu
fot. Ater

Obrazek
Na świętym Krzyżu
fot. Ater

Obrazek
Zbiorówka na świętym Krzyżu
fot. Eksplorator63

Obrazek
Zbiorówka na świętym Krzyżu
fot. Psycholog

Obrazek
Na świętym Krzyżu
fot. Eksplorator63

Obrazek
Wejście na święty Krzyż od Nowej Słupi
fot. Czesio1

Obrazek
Wejście na święty Krzyż od Nowej Słupi
fot. Psycholog

Odpoczynek, lody i wreszcie wejście do katakumb, gdzie wg. legendy leży m.in. Jeremi Wiśniowiecki (ów „Jarema” z „Ogniem i Mieczem” Sienkiewicza).
Nie wiem, czy wszyscy z rozkoszą chcieli oglądać to „truchło”, ale na pewno wszyscy z rozkoszą weszli w chłód podziemi. Na wejściu powitał nas optymistyczny i niosący nadzieję napis: „Czym ty jesteś ja byłem, czym ty będziesz, ja jestem”.


Obrazek
Krypty na świętym Krzyżu
fot. Czesio1

Obrazek
Krypty na świętym Krzyżu
fot. Czesio1

Obrazek
TomaszK w podziemnych kryptach
fot. Czesio1

Tak „pokrzepieni” zagłębiliśmy się w mrok gdzie zza krat wyzierały trumny chowanych tu braci zakonnych, bez żadnych opisów, bo celem zakonnika – jak to wyjaśniał przewodnik – nie było „szukanie chwały ziemskiej”. Później sala pamięci „Jaremy” którą ozdabiały gadżety przywołujące historię XVII w oraz prelekcja nawiedzonego przewodnika, który jakoby dotarł do moskiewskich źródeł, opisujących „prawdziwą historię polski”.

Obrazek
Szczątki Jeremiego Wiśniowieckiego
fot. Ater

Obrazek
Szczątki Jeremiego Wiśniowieckiego
fot. Czesio1

Obrazek
Zlotowicze w krypcie
fot. Ater

Obrazek
Książę Jeremi Wiśniowiecki
fot. Czesio1

Obrazek
Wieża Radiowo-Telewizyjnego Centrum Nadawczego
na świętym Krzyżu

fot. Eksplorator63

Z mieszanymi uczuciami weszliśmy znowu na słońce no i „załapaliśmy się” na wychodzącą z klasztornego kościoła procesję, a więc grupowo spełniliśmy „katolicki obowiązek publicznego uczestnictwa w manifestacji naszych uczuć religijnych” niestety wszyscy byli tak przejęci przeżywaniem misterium, że nikt nie uwiecznił „na kliszy” tego wiekopomnego dla forum wydarzenia.

Obrazek
W tle procesja Bożego Ciała na świętym Krzyżu
fot. Czesio1

Powrót tą sama droga w dół. Ponieważ schodzenie ze szczytów (niezależnie jak wysokich) jest bardziej uciążliwe niż wchodzenie, toteż abym nie pozostawał samotny na końcu grupy, towarzyszył mi pełen poświecenia TomaszK, który dzielnie wspierał mnie w trudzie powrotnej pielgrzymki.
No i kolejny etap dzisiejszej trasy, przestępczym śladem Kamila Bogumilskiego i Nikośia Wieczysławskiego w św. Katarzynie – ale to już następna relacja.
Obrazek
Przygodo, gdzie jesteś?
O sobie daj znać.
Przygodo, gdzie jesteś?
Przyjdź, imię swe zdradź.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8827
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

3. TomaszK


Schronisko PTTK „Jodełka”


Zazwyczaj miejsce spożywania zlotowego obiadu jest warte co najwyżej jednozdaniowej wzmianki w szerszej relacji, z pochwaleniem regionalnej potrawy. Ale tym razem było inaczej, bo i miejsce było niezwykłe.

Obrazek
Zlotowicze na parkingu przed Schroniskiem
PTTK "Jodełka", TomaszK trzyma w ręku książkowy
rekwizyt czyli Żubrówkę.

fot. Ater

Obrazek
Winnetou i Renata
fot. Ater

Obrazek
Czesio1, Eksplorator63 i Mysikrólik
fot. Ater

Schronisko PTTK w miejscowości święta Katarzyna na skraju Gór świętokrzyskich, powstało już w 1957 roku i było miejscem kilku ważnych wydarzeń z „Klubu Włóczykijów” Edmunda Niziurskiego.

Obrazek
Schronisko PTTK "Jodełka"
fot. Czesio1

Obrazek
Schronisko PTTK "Jodełka"
fot. Psycholog

Obrazek
Ogród przed Schroniskiem PTTK "Jodełka"
fot. Czesio1

Obrazek
Ogród przed Schroniskiem PTTK "Jodełka"
fot. Czesio1

Autor zaaranżował tu przypadkowe spotkanie wszystkich bohaterów książki: „Włóczykijów” czyli grupy stryja Dionizego, konkurencyjnej grupy Rocha i dyżurnych złodziejaszków – Kadryla i Nieszczególnego. Wszyscy wynajęli pokoje w schronisku, a jak się okazuje, jest tych pokoi aż 30.

Obrazek
Pokoje w Schronisku PTTK
fot. Czesio1

W jednym z nich Kadryl z Nieszczególnym opryskiwali się z wielkich kanistrów wodą kwiatową „Big beat”, aby stłumić zdradzające ich zapachy waleriany i jaśminu. W innym pokoju podmienili zabytkową butlę wuja Hieronima, na butelkę żubrówki skradzioną w sklepie w Bodzentynie, kompromitując Dionizego przed milicją.

"Stryj Dionizy przydybał Rocha w świetlicy schroniska.
- Kogo ja widzę! - uśmiechnął się jakoś krzywo Roch. - A nie mówiłem że się jeszcze spotkamy? Jak przebiegają poszukiwania?
- Wracam właśnie spod Diabelskiego Kamienia - mruknął posępnie Dionizy
- Ach tak! No, to chyba stryjaszek już wie...
- Wiem, ale nie dowierzam.
- Nie wierzy stryj, że znalazłem butlę dziadka Hieronima? A to nieładnie.
- Mój drogi, jesteś nieodpowiedzialną latoroślą rodu Kiwajłłów - zagrzmiał stryj. - Powiedziałbym odnogą boczną i zdziczałą. Obawiam się, że zwyrodniałą na dodatek. Jednym słowem nie mam do ciebie zaufania i żądam, abyś mi pokazał ową butlę.
- Proszę bardzo - wzruszył ramionami Roch.
- Chwileczkę! Obywatelu! Czy obywatel nazywa się Roch Kiwajłło? -usłyszeli nagle tubalny głos. Zbliżał się do nich tęgi, atletyczny milicjant w stopniu kaprala.
- Tak. A o co chodzi? - zapytał zdziwiony Roch.
- Obywatel będzie przesłuchany - powiedział funkcjonariusz i spojrzał spod daszka na Rocha, ciekaw, jakie to na nim zrobiło wrażenie.
- Widzę, że obywatel się przeląkł! - dodał zadowolony.
- Nie... nie bardzo - wyjąkał Roch i nerwowo okrążył stolik.
- Pan utyka nieco - zauważył kapral.
- Tak, otarłem sobie piętę...
- I macie, obywatelu, opatrunek na palcu.
- Skaleczyłem się przy otwieraniu konserwy. Ale czy przyszedł pan spytać mnie o zdrowie?
- Nie tylko. Chciałem obywatela zapytać, czy mógłby mnie obywatel poczęstować żubrówką?
- Co takiego... Pan pije na służbie?
- Przepraszam, ale to ja zadaję pytania.
- Nie mam żubrówki..
- Już wypiliście, obywatelu, czy też schowaliście?
- Panie kapralu... ja nie rozumiem... do czego właściwie pan zmierza?!
- Czy byliście wczoraj w Bodzentynie?
- Byłem.
- I co tam robiliście, obywatelu?
- Uzupełniałem prowiant.
- Żubrówką?
- Co pan wciąż z tą żubrówką!
- Obywatel dokonał włamania do sklepu z alkoholem w Bodzentynie, skąd zabrał obywatel butelkę żubrówki delikatesowej, jedynej w całym mieście."


Sklep w Bodzentynie był niestety zamknięty, o czym przekonała się jedna z naszych załóg, kierująca się jak my wszyscy wskazaniami GPS. Wszyscy wpisaliśmy adres schroniska „Jodełka, Kielecka 3”, ale nie wszyscy dodali „św. Katarzyna” i jeden z naszych samochodów wylądował przypadkowo w centrum Bodzentyna.
Schronisko PTTK specjalizuje się obecnie w organizowaniu wesel, stąd bardzo rozbudowane sale restauracyjne, ale nadal jest 100 miejsc noclegowych dla turystów odwiedzających Góry świętokrzyskie.
Po zjedzeniu obiadu mogliśmy rozejrzeć się po schronisku. Bufet połączony z recepcją to miejsce, w którym Nieszczególny zakupił pączek, aby wkrótce skropić go walerianą przed akcją na dachu schroniska.


"Wieńczysław Nieszczególny wyjmował właśnie z kieszeni marynarki małą buteleczkę apteczną z kolei wydobył kupiony w bufecie pączek i rozłupał go na dwie połowy. Jedną zjadł, a do drugiej nakapał starannie kilkadziesiąt kropli z buteleczki.
- Oho... widać zaraz przystąpi do akcji - szepnął podniecony Teopiryd -i będzie to bardzo gruba akcja!
- Skąd wiesz?
- Bo odmierzył znacznie więcej kropel waleriany niż zwykle. Normalnie zażywa tylko trzydzieści.
- Już zażył - szepnął Kornel - ciekawe, co teraz zrobi.
- Cicho bądź, nie gadaj tyle... Wystarczy jak będziesz patrzył - zganił go Pirydor.
Tymczasem Wieńczysław Nieszczególny, zjadłszy pączek z walerianą, westchnął ciężko, po czym spojrzał w dół i wyraźnie się wzdrygnął.
- Chyba nie jest dziś w formie - zauważył Pirydor - to gołoborze dało mu w kość! Kto wie, czy nie odłoży roboty...
- Mnie nie dasz gadać, a sam gadasz... - zamruczał Kornel z pretensją.
- Nie, jednak przystąpi do akcji - szepnął rozgorączkowany Teopiryd -widocznie waleriana mu pomogła.
Istotnie, Nieszczególny zdecydował się widać w końcu przystąpić do działania, bo westchnąwszy jeszcze parę razy, wyciągnął z plecaka zwój taterniczej liny i umocował jej koniec do komina. Następnie zdjął marynarkę i starannie zawiesił na antenie telewizyjnej."


Obrazek
TomaszK przy recepcji Schroniska PTTK
fot. Czesio1

Chcieliśmy aby umożliwiono nam wejście na dach, ale pan w portierni, niestety nie czytał Niziurskiego. Chyba jednak przekonał go nasz entuzjazm, bo w końcu wyciągnął skądś klucz i zaprowadził nas na strych.
O ile całe schronisko jest nowoczesne po wielkim remoncie sprzed kilku lat, o tyle strych prezentuje wystrój sprzed kilkudziesięciu lat: drewniane, nie malowane belki stropowe, podłoga bez wylewki, wieloletni kurz. To tutaj Kornel z Pirydionem skradając się za Nieszczególnym między suszącym się praniem, wyszli na dach.


"Pirydor skinął na Kornela i obaj wymknęli się na palcach z jadalni. Nieszczególny, nie śpiesząc się, swobodnym, leniwym krokiem wszedł po schodach na górę, aż do wejścia na strych.
Chłopcy ostrożnie posuwali się za nim. Nieszczególny podłubał chwilę przy zamku, po czym otworzył drzwi bezszelestnie i zniknął w mroku poddasza.
- Pewnie chce wyjść na dach - szepnął Kornel - ale po co?
- Zaraz się przekonamy - odparł Teopiryd.
Odczekawszy chwilę, jak koty wielkimi susami pokonali resztę schodów i wsunęli się cicho na strych.
Nie było tu już ciemno, ponieważ otwarta klapa włazu na dach wpuszczała sporo światła.
Lawirując między rozwieszoną bielizną pościelową, chłopcy podeszli pod właz. Kornel nie mógł się powstrzymać z ciekawości i od razu wysadził głowę przez otwór.
- Co robisz? Zobaczy nas! - syknął Teopiryd.
Na szczęście Wieńczysław Nieszczególny nie zauważył Kornela. Stał na grzbiecie dachu, tuż przy kominie, obrócony bokiem do włazu i ocierał pot z czoła."


Obrazek
TomaszK i Winnetou na strychu Schroniska PTTK
fot. Czesio1

Obrazek
Czesio1, TomaszK i Winnetou na strychu Schroniska PTTK
fot. Czesio1

Wyjścia na dach już nie ma, najwyraźniej przy ostatnim remoncie uznano je za zbędne. A szkoda, bo tam odbyła się piękna scena, kiedy Wieńczysław Nieszczególny nie zdołał przekonać milicjantów że ćwiczy wspinaczkę wysokogórską i został przez nich ściągnięty na ziemię.

"Wkrótce na dachu pojawił się Nieszczególny. Był wyraźnie spłoszony, bo na dole słychać było warkot motoru i jakieś podniecone głosy. Przez chwilę rozglądał się niezdecydowany, a potem rozwiązał gorączkowo plecak, wyciągnął z niego pękatą butlę i chował ją do otworu wentylacyjnego w kominie.
W tej samej chwili rozległ się milicyjny gwizdek.
- Obywatelu! - zawołał z dołu atletyczny milicjant.
- Słucham obywatela - powiedział grzecznie Nieszczególny.
- Co obywatel robi na dachu?
- Uprawiam ćwiczenia wysokogórskie.
- Tutaj?!
- Jadę właśnie w Tatry i po drodze zatrzymałem się tu, zwabiony urokiem Łysogór... A że muszę codziennie ćwiczyć, więc z braku innego obiektu wybrałem dach!
- Surowo się zabrania! - zagrzmiał funkcjonariusz. - Obywatel może uszkodzić poszycie dachu oraz rynny! Gdzie obywatel mieszka?
- W numerze „dziewięć".
- Obywatel natychmiast zejdzie i poczeka na mnie w swym pokoju.
- Czy obywatel ukarze mnie mandatem?
- Przesłucham obywatela w znacznie poważniejszej sprawie.
- Jako podejrzanego?
- Na razie jako świadka. A teraz proszę nie pytać i schodzić.
- Tak jest, obywatelu, już schodzę! - odparł posłusznie Nieszczególny."


Obrazek
Strych Schroniska PTTK
fot. Czesio1

Obrazek
Schody ze strychu
fot. Czesio1

Obrazek
TomaszK opowiada o inspiracjach Niziurskiego...
fot. Psycholog

Obrazek
...a Czesio rejestruje wykład na kamerce
fot. Psycholog

Obrazek
Zbiorówka przed Schroniskiem PTTK "Jodełka"
fot. Psycholog

Kupioną legalnie żubrówkę postanowiliśmy wypić już w bazie.

Obrazek
Żubrówka i "Klub włóczykijów"
fot. TomaszK
Awatar użytkownika
Mysikrólik
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 5279
Rejestracja: 16 lip 2013, 14:37
Tytuł: harcerz
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 17 razy
Otrzymał podziękowań: 104 razy

Post autor: Mysikrólik »

4. Mysikrólik


Gry planszowe


Na zlocie bocheńskim niewiele było czasu na gry planszowe. Grafik był napięty i większość osób wolne chwile odpoczywała w cieniu drzew, z kubeczkiem pysznego miodu produkcji TomaszKa, lub wina bychawskiej winnicy Czesia.
Nie mniej udało nam się zagrać kilka partyjek Tajniaków.


Obrazek
Czesiu, nagrywasz?
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
To mogę spokojnie rozkładać karty
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Grę czas zacząć!
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Zabawa jest przednia
fot. kadr z filmu zlotowego

Brylował oczywiście Vasco, który duży talent ujawnił już na zlocie we Fromborku. Jak zwykle było bardzo wesoło, bo gra polega na odgadywaniu myśli, skojarzeń kapitana drużyny, przez resztę. W tym czasie drugi zespół stara się wyprowadzić przeciwników na manowce, sugerując coraz to bardziej absurdalne odpowiedzi. Zasady są bardzo proste, co powoduje, że zagrać może każdy i to praktycznie z marszu. Skład drużyn często się zmienia, ale nie ma to większego znaczenia, zwłaszcza, że chwilę po zakończeniu, nikt już nie roztrząsa poprzedniej partii, skupiając się na następnej. No chyba, że ktoś wyjątkowo dziwnie skojarzył słowo–hasło i naraził się przez to na drobne, przyjacielskie uszczypliwości i docinki.

Obrazek
Ty Vasco zwolnij, daj innym pograć
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
W roli widza dołącza do stołu Eksplorator63
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Grono grających znacznie się powiększyło
fot. Czesio1

Obrazek
Grono grających znacznie się powiększyło
fot. Czesio1

Wielkim sukcesem organizatorów był udział TomaszKa, który raczej stroni od gier, woląc zagrzewać do boju, niż brać udział samemu.
Grono graczy było z resztą całkiem spore. Udział wzięli prawie wszyscy oprócz Czesia i Eksploratora. Ich cmokanie nad kubkami świadczyło jednak o tym, że miody i justowe w tym roku wyszły wyśmienicie.
Awatar użytkownika
panna Monika
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 849
Rejestracja: 04 sie 2013, 14:53
Miejscowość: Łódź
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 60 razy
Otrzymał podziękowań: 53 razy

Post autor: panna Monika »

5. panna Monika


Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej


Na piątek organizatorzy zlotu zaplanowali zwiedzanie Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku–Kamiennej.

Obrazek
Zlotowicze przed Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze przed Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku
fot. Czesio1

Obrazek
Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku
fot. Winnetou

Gwoździem programu miał być wrak StuG IV – niemieckiego działa samobieżnego skonstruowanego w 1943 r. na podwoziu czołgu, zniszczonego w 1945 r., i wydobytego następnie w Niekłaniu. Ponieważ historia ta budzi skojarzenia z motywem czołgu, przez który prowadziło wejście do tunelu w „Awanturze w Niekłaju”, postanowiliśmy rzecz całą zbadać.
Muzeum mieści się w dziewiętnastowiecznym budynku administracyjnym Huty „Rejów”, należącej do Staropolskiego Okręgu Przemysłowego.


Obrazek
Motocykl K-750
fot. Czesio1

Obrazek
Eksponaty w muzeum
fot. Czesio1

Obrazek
Eksponaty w muzeum
fot. Czesio1

Obrazek
Rewolwer Colt
fot. Psycholog

Obrazek
Rewolwer Nagant
fot. Psycholog

Obrazek
Forowy wpis w pamiątkowej księdze muzeum
fot. Psycholog

Obrazek
Karabiny maszynowe
fot. Czesio1

Obrazek
Myśliwiec bombardujący
fot. Czesio1

Obrazek
Kuchnie polowe
fot. Czesio1

Obrazek
Wyrzutnia rakiet
fot. Czesio1

Obrazek
Wyrzutnia rakiet
fot. Czesio1

Obrazek
Myśliwiec rozpoznawczy
fot. Winnetou

Obrazek
Radziecki samolot transportowy IŁ-14
fot. Czesio1

Obrazek
Radziecki samolot transportowy IŁ-14
fot. Psycholog

Obrazek
PiTT za sterami samolotu transportowego IŁ-14
fot. Czesio1

Obrazek
Transporter opancerzony
fot. Czesio1

Obrazek
Transporter opancerzony
fot. Czesio1

Obrazek
Wyrzutnia rakiet
fot. Czesio1

Obrazek
Wyrzutnia rakiet
fot. Czesio1

Obrazek
Myśliwiec przechwytujący MIG-21PF
fot. Czesio1

Obrazek
Radziecki czołg T-34/85
fot. Czesio1

Obrazek
Działo samobieżne ASU-85
fot. Czesio1

Obrazek
Transporter opancerzony
fot. Czesio1

Obrazek
Wóz zabezpieczenia technicznego
fot. Czesio1

Największe wrażenie robi wystawa plenerowa - półtorahektarowa kolekcja militariów, wśród których obejrzeć można m.in. samoloty Jak–23, S–75 Wołochów, Ił–14 oraz kuter torpedowy ORP „Odważny”, który po zakończeniu kariery wojskowej rozpoczął karierę filmową. Zagrał on mianowicie w „Podróżach Pana Kleksa” – na jego pokładzie arcyłotr Alojzy Bąbel ścigał profesora.

Obrazek
Kuter torpedowy projektu 664 ORP "Odważny"
fot. Czesio1

Obrazek
Kuter torpedowy
fot. Czesio1

Obrazek
Kuter torpedowy
fot. Winnetou

Obrazek
Kuter torpedowy
fot. Ater

Obrazek
Widok z kutra torpedowego
fot. Ater

Jako bardziej pasujący do zdjęcia grupowego TomaszK wytypował kadłub niemieckiego czołgu średniego wydobyty w Lścinie k. Jędrzejowa, niestety, zapał forowiczów do zrobienia grupowej fotki spowodował niemal całkowite zasłonięcie eksponatu.

Obrazek
Wrak StuG IV, pojazd wydobyty w miejscowości
Niekłań Wielki koło Końskich

fot. Czesio1

Obrazek
Tablica informacyjna przed wrakiem StuG IV
fot. Czesio1

Obrazek
TomaszK przy wraku StuG IV, pierwowzoru czołgu
z książki "Awantura w Niekłaju"

fot. Winnetou

"Wszedł do starodrzewu. Wiatr wzmagał się, chmury raz po raz zasłaniały księżyc. Graby i wiązy opuszczały gałęzie aż do ziemi, jak ręce chciwe i niespokojne... Poznał, że zbliża się do Polany Ostów. Tak nazywali szerokie zbocze pagórka, z którego biło źródło dające początek strumieniowi i gdzie ugrzązł wrak rozbitego niemieckiego czołgu."

Obrazek
Niemiecki czołg Panzer IV
fot. Winnetou

Obrazek
Niemiecki czołg Panzer IV
fot. Czesio1

Obrazek
Zlotowicze przy niemieckim czołgu Panzer IV
fot. Ater

Obrazek
Zlotowicze przy niemieckim czołgu Panzer IV
fot. Psycholog

Oprócz militariów wielkoformatowych w Muzeum zobaczyć można wiele eksponatów związanych z działalnością oddziałów partyzanckich na Kielecczyźnie, z czasów II wojny światowej oraz z okresu powojennego. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć autentyczny niemiecki mundur z czasów ostatniej wojny, motor z koszem lub broń kojarzące się mocno że „Stawką większą niż życie” lub innymi produktami kinematografii, to Muzeum stwarza ku temu świetną okazję.
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8827
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

6. TomaszK


Stąporków


Następnym punktem naszego zlotu był Stąporków, gdzie odwiedziliśmy nieczynną stację kolejową. Dlaczego? Dlatego, że to miejsce było częściowo pierwowzorem miasteczka Niekłaj, przewijającego się w jednej powieści Edmunda Niziurskiego i kilku opowiadaniach.
W książce jest scena pozwalająca na geograficzną lokalizację Niekłaja, kiedy światek Dauer wysłany przez Piratów, udaje się do kasy dworcowej, aby kupić Bosmanowi bilet do Gdyni.


Obrazek
Stacja Stąporków
fot. Psycholog

„– Dzieciom nie sprzedajemy biletów nad morze i w góry – powiedziała kasjerka.
– Dlaczego?
– Takie jest zarządzenie… Sprzedaje się tylko do Końskich, do Skarżyska i do Opoczna – powiedziała kasjerka i zatrząsnęła okienko.”


Obrazek
Tory w stronę Końskich
fot. Czesio1

Obrazek
Tory w stronę Skarżyska
fot. Czesio1

Jedynym miastem które spełnia te kryteria, jest właśnie Stąporków. Niziurski w czasie okupacji pracował w kieleckiej hucie „Ludwików”, a w Stąporkowie i Końskich były odlewnie. Mógł je zatem odwiedzać jako pracownik przy załadunku. Skojarzenie z Niekłajem jest tym bliższe, że do 1967 roku stacja kolejowa w Stąporkowie nosiła nazwę Niekłań.
Opuszczona stacja kolejowa robi swoiste wrażenie. Gdyby to była noc, budynek z wybitymi szybami, drzwiami zasłoniętymi płytami metalowymi, stojący przy zardzewiałym torowisku, mógłby nawet być sceną z horroru. Ale kiedy przyjechaliśmy było piękne słońce i 30 stopni jak przed dwoma laty w Paryżu.


Obrazek
Stacja kolejowa w Stąporkowie
fot. Psycholog

Obrazek
Stacja kolejowa w Stąporkowie
fot. Ater

Obrazek
Stacja kolejowa w Stąporkowie
fot. Ater

Obrazek
Stacja kolejowa w Stąporkowie
fot. Ater

Obrazek
Zlotowicze przed stacją w Stąporkowie
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze przed stacją w Stąporkowie
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze przed stacją w Stąporkowie
fot. Ater

Obrazek
TomaszK opowiada o inspiracjach Niziurskiego
fot. Ater

Obrazek
TomaszK opowiada o inspiracjach Niziurskiego
fot. Winnetou

Obrazek
TomaszK z książką "Awantura w Niekłaju"
fot. Winnetou

Oczywiście nie bylibyśmy sobą bez próby penetracji dworca w Niekłaju i grupa odważnych poszła obejrzeć budynek od tyłu, aby sfotografować kasę biletową.

Obrazek
Próba eksploracji stacji od tylnej strony
fot. Ater

Obrazek
Jedno z pomieszczeń stacji
fot. Ater

Obrazek
Wybite fragmenty okien ukazują drewniane
schody prowadzące na piętro

fot. Ater

Niestety bezskutecznie i po wykonaniu tradycyjnego zdjęcia zbiorowego, pojechaliśmy do Końskich, szukać pierwowzoru Dzikiego Ogrodu.

Obrazek
Zlotowicze przed stacją w Stąporkowie
fot. Psycholog

Obrazek
Zlotowicze przed stacją w Stąporkowie
fot. Psycholog

Obrazek
Ruszamy do Końskich
fot. Ater

Po drodze sfotografowaliśmy jedyny na świecie pomnik kaloryfera. Odlewnia w Stąporkowie przez kilkadziesiąt lat wytwarzała żeliwne kaloryfery, a złośliwi nazwali Stąporków miastem grzejników.

Obrazek
Pomnik kaloryfera w Stąporkowie
fot. Ater

Obrazek
Pomnik kaloryfera w Stąporkowie
fot. Czesio1
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8827
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

7. TomaszK


Końskie, pierwowzór Dzikiego Ogrodu


W Stąporkowie nie ma żadnego większego parku, który mógłby być pierwowzorem Dzikiego Ogrodu z „Awantury w Niekłaju”. Ale 12 kilometrów dalej, przy tej samej linii kolejowej, położone jest większe miasto, Końskie. Tu także jest odlewnia żeliwa funkcjonująca od okresu międzywojennego, zatem i tu mógł bywać młody Niziurski. Ale ważniejsze jest to, że w Końskich znajduje się zespół pałacowo-parkowy, bardzo podobny z opisów do Dzikiego Ogrodu. Co ciekawe, tak jak w książce przylega do zakładów odlewniczych.

Obrazek
Odlewnia w Końskich, położona tuż przy parku.
fot. TomaszK

Obrazek
Jedno z wejść do Parku Miejskiego w Końskich,
domniemane miejsce urzędowania parkowego stróża - Mułły

fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Zlotowicze wchodzą do parku w Końskich
fot. Winnetou

Samochody pozostawiliśmy na parkingu pod „Biedronką”, zakładając że wracając zrobimy zakupy na wieczornego grilla.
Park w Końskich jest bardzo rozległy i w chwili obecnej jest czysty i wypielęgnowany, ale w latach 60-tych był prawdopodobnie zarośnięty i zaniedbany.


Obrazek
Park Miejski w Końskich
fot. Czesio1

Duży remont pomieszczeń pałacowych i zapewne samego parku, miał miejsce dopiero na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Prawdziwego pałacu zresztą nigdy tu nie było, zostały wybudowane tylko boczne skrzydła.
Spacerując po parku odwiedziliśmy tajemniczy kopiec z żelaznymi drzwiami zamkniętymi na głucho, prawdopodobnie pałacową lodownię, chociaż w Internecie można znaleźć informacje o podziemnym przejściu do pobliskiego kościoła.


Obrazek
Tajemniczy kopiec w parku
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Tajemniczy kopiec w parku
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Tajemnicze żelazne drzwi pod kopcem
fot. Czesio1

Obrazek
PiTT z Mysikrólikiem próbują sforsować żelazne
drzwi pod kopcem

fot. Czesio1

Była też tajemnicza barierka mostu wyrastająca niespodziewanie z trawnika – pamiątka po zasypanym w latach 80-tych potoku, przecinającym kiedyś park. Przez ten potok przepływający pod murem, zastęp „Jaszczurek” przedostawał się do Dzikiego Ogrodu.

Obrazek
Przy tajemniczej barierce mostu TomaszK opowiada
o inspiracjach Niziurskiego

fot. Winnetou

Obrazek
TomaszK opowiada o inspiracjach Niziurskiego
fot. Winnetou

Obrazek
TomaszK opowiada o inspiracjach Niziurskiego
fot. Winnetou

Obrazek
Kolejne wejście do parku
fot. Psycholog

Długo szukaliśmy „roztrojonego buka”, obok którego miało znajdować się wejście do podziemi w których ukryto „skrzynie Szwajsa”, zawalone przez czołg zatopiony w bagnie. Czołg obejrzeliśmy już rano w Muzeum Orła Białego, a i buk udało się odnaleźć, jedyny w parku obsadzonym głównie dębami.

Obrazek
Rozstrojony buk w parku
fot. Czesio1

Obrazek
Rozstrojony buk w parku
fot. Winnetou

Obrazek
Rozstrojony buk w parku
fot. Ater

Obrazek
Eksplorator63, panna Monika, Czesio1 i Matylda
fot. Winnetou

Potem była pora na obiad i szczęśliwym trafem restauracja zarezerwowana telefonicznie przez Czesia, także znajdowała się w parku.

Obrazek
Obiad w restauracji w parku
fot. Winnetou

Po obiedzie obejrzeliśmy z zewnątrz Oranżerię Egipską i skrzydła pałacowe z miejscową biblioteką.

Obrazek
Dawna Oranżeria Egipska
fot. Psycholog

Obrazek
Hanka przed wejściem do Biblioteki Publicznej w Końskich
fot. Winnetou

Obrazek
Ogrody przy skrzydłach pałacowych
fot. Czesio1

Obrazek
Ogrody przy skrzydłach pałacowych
fot. Czesio1

Obrazek
Dwa boczne skrzydła pałacowe
fot. Czesio1

Obrazek
Zlotowicze odpoczywają w cieniu ogrodów pałacowych
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze przed głównym wejściem do Parku Miejskiego w Końskich
fot. Winnetou

Obrazek
Alejka w stronę glorietty
fot. Winnetou

Obrazek
Centralna część glorietty parku w Końskich
fot. Winnetou

Obrazek
Orzeł u szczytu glorietty
fot. Winnetou

A po zakupach w Biedronce wyruszyliśmy z powrotem do bazy w Bocheńcu.
Ostatnio zmieniony 24 paź 2020, 20:54 przez TomaszK, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16384
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 386 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

8. Czesio1


Forowa Lista Przebojów


Lista Przebojów Programu 3. Któż z nas nie słuchał czy to w młodości czy to teraz tego kultowego programu? Od 38 lat co piątek mogliśmy poznać ulubione utwory słuchaczy Trójki.
Gdy w drugiej połowie maja po aferze politycznej nastąpiła przerwa w emisji Listy Fantomas wpadł na pomysł zrobienia naszej forowej listy przebojów. Zestaw do głosowania powstał na podstawie nadesłanych przez Forowiczów 10 ulubionych utworów (po pięć polskich i zagranicznych). W ten sposób powstał zbiór 120 utworów, teraz mogliśmy przystąpić do głosowania. Wybieraliśmy po 20 piosenek, które najbardziej przypadły nam do gustu według zasad zaproponowanych przez Fantomasa:
5 pkt. - wybieramy pięć piosenek
3 pkt. - wybieramy pięć piosenek
2 pkt. - wybieramy pięć piosenek
1 pkt. - wybieramy pięć piosenek
Głosowanie było tajne, dzięki czemu do samego końca nikt, oprócz Fantomasa, nie wiedział jak kształtuje się lista.

Zanim jednak nadszedł czas na premierową forową listę przebojów czekała nas wspaniała słodka niespodzianka. Otóż TomaszK osiem lat temu nastawił w domu miód pitny dwójniak zrobiony według specjalnej receptury. Ponieważ miód ów miał się nadawać do spożycia dopiero po ośmiu latach, został więc zakorkowany, opatrzony specjalną pieczęcią z napisem "Nie otwierać przed rokiem 2020!" i odstawiony głęboko w najtajniejszy zakamarek.
Rok powstania tegoż trunku ma dla nas dodatkowe znaczenie bowiem w tym to 2012 roku po raz pierwszy część z nas się poznała na żywo. Innymi słowy właśnie w 2012 roku odbył się pierwszy forowy zlot w Radzyniu Chełmińskim!
Osiem lat minęło jak z bicza "szczelił" i oto nadszedł ten moment w który chyba sam TomaszeK nie wierzył. Że miód ten dotrwa do 2020 roku! A jednak się udało!!


Obrazek
TomaszK opowiada o historii dwójniaka
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
TomaszK opowiada o historii dwójniaka
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Czas na zerwanie pieczęci z dwójniaka
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Pieczęć dwójniaka
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Dwójniak
fot. Hanka

Po degustacji wspaniałego dwójniaka Mysikrólik rozpalił grilla, czekając na smażoną kiełbaskę popijaliśmy różne trunki.

Obrazek
Popołudniowy odpoczynek
fot. Hanka

Obrazek
Zlotowicze gotowi do słuchania premierowego
notowania Forowej Listy Przebojów

fot. Hanka

Gdy wybiła godzina 19:05 połączyliśmy się telefonicznie z Fantomasem, który na żywo zaprezentował nam premierowe notowanie Forowej Listy Przebojów.

Obrazek
Połączenie z Fantomasem, który prezentuje listę
fot. kadr z filmu zlotowego

Najpierw było po polsku. Miejsce dziesiąte wspólnie podzieliły Budka Suflera – „Noc Komety” i Perfect – „Nie Płacz Ewka”. Potem zestaw utworów zagranicznych, kolejno: 9. Pink Floyd – „Wish You Were Here”; 8. Clannad – “Robin (The Hooded Man)”; 7. The Doors – “Riders on The Storm”; 6. Uriah Heep – „Lady in Black”; 5. Omega – „Dziewczyna o perłowych Włosach” I 4. Direct Straits – „Brothers in Arms”.

Obrazek
Przenośny głośnik, z którego płynie lista przebojów
fot. kadr z filmu zlotowego

Gdy tak siedzieliśmy przy radioodbiorniku (tzn. telefonoodbiorniku) słuchając kolejnych pozycji listy przypomniały mi się dawne licealne czasy. W długie jesienno–zimowe wieczory przełomu 1992 i 1993 spotykaliśmy się w gronie kilku znajomych i słuchając listy graliśmy w tysiąca. Czasem braliśmy czynny udział w liście biorąc udział w konkursie na odgadnięcie pierwszej piątki danego notowania. Ech, to były czasy...

Obrazek
Forowe Gracje na bieżąco dzielą się wynikami
listy przebojów ze znajomymi

fot. kadr z filmu zlotowego

I teraz te wspomnienia wróciły dzięki forum, dzięki zlotowi, dzięki Wam Drodzy Przyjaciele. Ale wracam do piątkowej opowieści. Oto przed nami pierwsza trójka. Jakie to będą piosenki? Jedno wydawało mi się pewne. Że wśród nich i to prawdopodobnie na pierwszym miejscu będzie „Jolka, Jolka pamiętasz”. Wszak to utwór który towarzyszy nam na każdym zlocie. Podróż autokarem do Francji, potem ostatnie chwile w Paryżu na schodach parkowych, wreszcie w chłodny majowy wieczór skupieni w jednym domku w ponad dwadzieścia osób słuchających końcówki polskiego Topu. Za każdym razem śpiewaliśmy „Jolkę”.
A jednak stało się inaczej. Miejsce trzecie. Najwyżej sklasyfikowana polska piosenka. To Maanam – „Krakowski Spleen”. Piękne wspomnienie głosu zmarłej dwa lata temu Kory. Utwór, który odnosił się do atmosfery stanu wojennego w Polsce, stał się z czasem symbolem chęci wyzwolenia się z marazmu, apatii i chandry oraz dokonania zmiany w swoim życiu.
Na drugim trochę żużla jak mawiał Marek Niedźwiecki. Deep Purple – „Child in Time”. Fantastyczna ballada. Która ma już ponad 50 lat! Krótki tekst a mimo to utwór trwa ponad 10 minut. Rozkręca się powoli, niczym Lokomotywa z wiersza Tuwima. Z każdą minutą coraz szybciej aż wreszcie wybrzmiał najpiękniejszy krzyk w historii hard rocka. „Sweet child in time you'll see the line, the line that's drawn between the good and the bad.”.
Czas na miejsce pierwsze naszej forowej listy. Cóż to może być? Fantomas podgrzewa atmosferę z ogromną ciekawością czekamy na rozstrzygnięcie. Jeszcze chwila i już wiemy, że nasze premierowe notowanie Forowej Listy Przebojów wygrał Archive – „Again”. Dla mnie utwór niezwykły, klimatyczny, wciągający, absolutnie genialny. 16 minut wspaniałej muzycznej uczty. Bo jeśli „Again” to tylko w wersji długiej.


Obrazek
"To już koniec?" - zastanawia się Agnieszka PiTTowa.
Czas z premierową listą przebojów minął bardzo szybko

fot. kadr z filmu zlotowego

Gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki podziękowaliśmy Fantomasowi za ułożenie i poprowadzenie Forowej Listy. Na koniec nie mogło zabraknąć ABC – „ Look of love”, który od lat jest jinglem Trójkowej Listy.
Choć wyniki wywołały burzliwą dyskusję na forum już po zlocie to mam nadzieję, że nie poprzestaniemy na tym jednym notowaniu i jeszcze nie raz wybierzemy nasze ulubione utwory.
Ostatnio zmieniony 24 paź 2020, 22:11 przez Czesio1, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8827
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 47 razy
Otrzymał podziękowań: 366 razy

Post autor: TomaszK »

9. TomaszK


Sztolnia w Miedziance część I


Duża część akcji książki „Księga urwisów”, toczy się w starych sztolniach Miedzianki. Miedzianka to nazwa wioski, ale także wzgórza, w którym przez kilkuset lat wydobywano minerały miedzi – niebieski azuryt i zielony malachit. W okresie zaborów, z miedzi wydobytej w sztolni w Miedziance, bito monety z napisem w języku polskim - „Z miedzi kraiowey”. Po II wojnie światowej przez kilka lat (1948-1954) próbowano tu wydobywać miedź na skalę przemysłową w nowoczesnej kopalni, ale zaprzestano po okryciu bogatych złóż pod Głogowem. Akcja książki toczy się w 1952 roku, kiedy rozwojowi kopalni towarzyszył optymizm i entuzjazm. To w tej kopalni toczy się akcja rozdziałów, w których Karlik i Wiktor, postanowili na własną rękę szukać „Zielonej Komnaty”. Tam jednak nie mogliśmy się dostać, bo kopania jest zalana wodą. Poszliśmy zatem tam gdzie w miarę sucho – do starej sztolni i jaskini.
Wyprawę zaczęliśmy od przebrania się w stroje grotołazów. Idąc do sztolni mijaliśmy „pole księżycowe” – miejsca indywidualnych poszukiwań minerałów miedzi, przez mieszkańców okolicznych wiosek.


Obrazek
Zlotowicze przygotowują się do eksploracji sztolni
fot. Ater

Obrazek
Zlotowicze gotowi do eksploracji sztolni w Miedziance
fot. Ater

Obrazek
Zlotowicze gotowi do eksploracji sztolni w Miedziance
fot. Ater

Obrazek
Łąka przed wejściem do sztolni
fot. Czesio1

Obrazek
Wejście do sztolni od łatwiejszej strony
fot. Czesio1

Jaskinia w Sztolni Zofia na Miedziance ma rozwinięcie poziome i poza jednym miejscem położonym w samym środku, jest bezpieczna. Podzieliliśmy się na dwie grupy, łatwiejszą, mającą penetrować sztucznie wykutą sztolnię i trudniejszą, penetrującą naturalną jaskinię. Penetrowaliśmy z dwóch stron, z założeniem spotkania się w połowie drogi, w komnacie z głębokim, niebezpiecznym szybem, a następnie powrotu, każda grupa własną drogą.
Grupę „łatwiejszą” tworzyły trzy gracje – Hanka, Ania i Renata oraz dwóch forowych dziadków – TomaszK i Eksplorator 63.


Obrazek
Grupa łatwiejsza rusza ku sztolni
fot. Eksplorator63

Obrazek
Grupa łatwiejsza rusza ku sztolni
fot. Eksplorator63

Wbrew pozorom, penetracja sztolni wcale nie była łatwa, kilka razy musieliśmy chodzić na czworakach, przydały się też kaski ochronne, które wielokrotnie uchroniły nasze głowy od guzów. Zaczęliśmy od wczołgania się do wejścia o wysokości 60cm.

Obrazek
TomaszK wchodzi do sztolni
fot. Hanka

Obrazek
Renata wciska się do wejścia
fot. Eksplorator63

Dalej chodnik był nieco wyższy, można było iść w pozycji wyprostowanej. W kilku miejscach odchodziły w bok odgałęzienia, ale ślepe, o czym można było się przekonać świecąc w głąb latarką szperaczem.

Obrazek
Niski chodnik w sztolni
fot. Eksplorator63

Obrazek
Wąskie przejście między korytarzami
fot. Eksplorator63

W jednym miejscu natknęliśmy się na kamień zerwany ze stropu, który umożliwiał wprawdzie przeciśnięcie się obok niego osobie szczupłej, ale ja musiałem się przeczołgać się pod nim, po błocie.

Obrazek
TomaszK przeciska się wąskim przejściem
fot. Hanka

Obrazek
Ania Aterowa w sztolni
fot. Hanka

Obrazek
Jeszcze jedno wąskie przejście...
fot. Eksplorator63

Krótko potem chodnik rozszerzał się w wysoką komnatę, w której dnie widniał głęboki otwór. Było to miejsce planowanego spotkania, a otwór stanowił wejście do prawie pionowej sztolni o głębokości 30 metrów. Miejsce to pojawia się w „Księdze urwisów” jako szyb z drabinami ustawionymi jedna nad drugą. W latach 50-tych pewnie tak to wyglądało, ale teraz była tylko goła skała i informacja w opisie jaskini, że już raz ktoś w tym miejscu zginął.

Obrazek
...i docieramy do miejsca spotkania z grupą trudniejszą
fot. Hanka

Na pojawienie się drugiej grupy musieliśmy czekać 20 minut, ale wreszcie po drugiej stronie komnaty ukazały się światła latarek i usłyszeliśmy głosy kolegów.

Obrazek
Grupa trudniejsza dotarła do miejsca spotkania
fot. Hanka

Obrazek
Grupa łatwiejsza w miejscu spotkania
fot. Czesio1

Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, wróciliśmy do naszego wyjścia, a następnie dołączyliśmy do reszty grupy.

Obrazek
Wspólne spotkanie po udanej penetracji sztolni
fot. Hanka

Obrazek
Wspólne spotkanie po udanej penetracji sztolni
fot. Hanka
Awatar użytkownika
PiTT
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 934
Rejestracja: 26 kwie 2017, 00:20
Miejscowość: Gd./Tcz.
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 8 razy

Post autor: PiTT »

10. PiTT


Sztolnia na Miedziance część II


Miedź powstaje w masywnych gwiazdach. Złocisty metal trafił do Układu Słonecznego, a zatem na Ziemię, w wyniku wybuchu supernowych, w czasach niewyobrażalnie z ludzkiej perspektywy odległych. Gdy patrzymy na zielononiebieskie ślady rud miedzi w kamieniach odrzuconych na hałdy kopalniane na Miedziance, w istocie patrzymy na szczątki gwiazd. Ta sama pochodząca z gwiazd miedź, która występuje też w naszych ciałach, od wieków była ceniona jako uniwersalny materiał, składnik licznych stopów metali, w tym zwłaszcza brązu. W poszukiwaniu miedzi ludzie zapuszczali się coraz głębiej pod ziemię. Czynili tak także na górze, która swą nazwę wzięła właśnie od miękkiego i do dziś cennego metalu.
Wiele jest miejsc na górze Miedzianka, w których ciekawy wędrowiec może zanurzyć się pod powierzchnię ziemi. Jaskinie i szyby, ślady działania potężnych sił natury i ludzkiej działalności, często się tu łączą. W poszukiwaniu cennej miedzi od wieków kuto w górze korytarze, w ślad za zielonkawymi i niebieskimi smugami żył, wijącymi się kapryśnie w skałach, a czasami - jeśli wierzyć relacjom – prowadzącymi ku legendarnym gniazdom większych złóż. Gdy pod uderzeniem kilofa odsłaniała się naturalna pustka jaskini, stawała się ona od razu częścią kopalnianego chodnika. Czasem poszerzona, czasem podparta drewnianą belką, a czasem niezmieniona w swej naturze. A gdy jaskinia się kończyła, a miedź dalej kusiła i nęciła śladami na ścianach, wówczas pewna dłoń, twarda stal, a nieco później także potęga dynamitu tyczyły dalszą drogę... Ku spodziewanym złożom, bogactwu, sławie.
Tych jednak na Miedziance było za mało. Z czasem sprzęt został wywieziony, a ślady ludzkiej działalności zaczęły znikać. Resztki kopalnianych urządzeń pokryła rdza, belki zgniły, a głębokie korytarze zalała woda. Drogi i ścieżki zaczęły zarastać.
Zanim tak się jednak stało, tuż po II wojnie światowej, Miedzianka tętniła życiem. Miedź była przecież potrzebna i kopalnia rozbudowywała się. W takim właśnie miejscu akcję swojej powieści Księga urwisów osadził Edmund Nizurski. W powieści nie mogło oczywiście zabraknąć eksplorowania kopalnianych korytarzy, które z jednej strony ciekawiły, z drugiej zaś przerażały chłopięcych bohaterów. W poszukiwaniu zaginionej piłki, a potem - co jest znakiem tamtych czasów - tropiąc podstępnych zachodnich dywersantów, bohaterowie zapuścili się zarówno w opuszczone i ciasne stare szyby, jak i w nowe korytarze budowanej kopalni.
Ciemny labirynt tajemniczych korytarzy, nikłe światło górniczej lampy, szmer kropli wody spływających po ścianach oraz mroczne opowieści pozwoliły Nizurskiemu stworzyć nastrój niepewności i zagrożenia. Tego nadal było jednak autorowi za mało. W powieści pojawia się bowiem świetnie napisana sekwencja scen mrożących młodym czytelnikom krew w żyłach. Następuje wybuch i chłopcy zostają zamknięci w śmiertelnej pułapce - kopalnię zaczyna zalewać woda, która odcina drogę ucieczki:

„Nagle ujrzeli, że coś błyska im pod nogami i chlupocze. To woda! Skąd tyle jej się tu wzięło? Sunie szerokimi językami, podnosi się...
— Uciekajmy! — krzyknął Rudniok. — Woda zatapia chodnik!
Chłopcy rzucili się w kierunku szybu.
— Gdzie biegniecie?! — wołał za nimi Rudniok. — Nie widzicie, że stamtąd przecież płynie?
Chłopcy zatrzymali się. Przed nimi szalała woda. Całe kaskady wody, czarne, błyszczące jak smoła, z szumem i hukiem przeraźliwym spadały gdzieś z góry. Pieniąc się i rozpryskując o skały, wypełniały szybkim nurtem chodniki. A wszystko to pokrywała mgła — tysiące drobniutkich kropelek zawieszonych w powietrzu na cząsteczkach kurzu skalnego i mieniących się złotawo w blasku lampy.
Cofnęli się przerażeni i zaczęli uciekać w przeciwną stronę, ile sił w nogach.
A woda ścigała się z nimi.
(...)
Wkrótce brodzili już do połowy łydek. Jedyne, co ich mogło uratować, to zahamowanie się przypływu, ale wody przybywało coraz więcej. Wkrótce każdy zdał sobie sprawę, że niebezpieczeństwo jest śmiertelne, a zguba bliższa, niż przypuszczali. Woda sięgała już po kolana i wlewała się do butów. Biec było coraz trudniej. Nogi drętwiały im z zimna, a na czołach pot perlił się kroplami. śmiertelnie znużeni, podtrzymywali się wzajemnie, żeby nie upaść. Niebawem woda sięgała im już do bioder.
(...)
Upływały minuty pełne grozy. Woda podnosiła się ustawicznie, jakby ktoś gdzieś w górze stale pompował w tym samym tempie. Lecz widać rozstrzygnięcie losów nieszczęśliwych ofiar miało być szybsze, niż się zrazu wydawało. Bo oto niespodziewanie napłynęła nowa fala — poziom wody podskoczył od razu o jakieś dziesięć centymetrów i zaczął przybierać w nowym, wzmożonym tempie. Widocznie głębiej położone korytarze zostały już całkowicie zalane i cała masa runęła na chodnik, którym szli chłopcy.
(...)
Wreszcie woda podniosła się tak wysoko, że dzieliło ją od stropu nie więcej niż dwadzieścia centymetrów. Miejscami fala tłukła już o sklepienie. Zrozumieli, że to koniec...
(...)
Karlik posuwał się z trudem, trzymając w ręku lampę. Bryzgi wody przewalały się z sykiem przez płomień. Żeby nie zgasła, rozkręcił kurek na największy gaz. W głowie tłukły mu się słowa ojca: „Górnik nigdy nie porzuca lampy”. Lampa teraz była najważniejsza. Chyba tylko ona utrzymywała ich jeszcze przy świadomości i życiu. Ona jeszcze pozwalała im wierzyć, że to wszystko, co przeżywają, to tylko przygoda... straszna, ale przygoda, rzeczywiście przygoda, a nie jakiś potworny majak senny, że naprawdę jest woda i skały, a wśród nich... oni. Gdyby ona zgasła, to byłby koniec. Przestaliby wierzyć, że jeszcze żyją, że walczą, że są, i wtedy zginęliby naprawdę.”

Edmund Nizurski, „Księga urwisów”

W filmowej adaptacji pt. „Tajemnica dzikiego szybu” sceny odbywające się w zalewanej kopalni do dziś robią wrażenie. Chłopcy rozpaczliwie walczą o życie w niemal zupełnych ciemnościach, poziom wody wzrasta, nie wiadomo dokąd uciekać. Mimo, iż sceny te kręcono w studiu, klaustrofobiczne wnętrza kopalnianych korytarzy, strumienie wody i nieustannie podnoszący się jej poziom wciąż robią spore wrażenie.

Jednym z największych systemów podziemnych na górze Miedzianka jest jaskinia w Sztolni Zofia. Liczący łącznie ponad 500 metrów system naturalnych jaskini i sztucznych chodników wydaje się całkiem niezłym kandydatem na pierwowzór Dzikiego Szybu. Przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa jest to też miejsce, które można zwiedzić.


Obrazek
Zlotowicze u podnóża Miedzianki
fot. PiTT

Obrazek
Czesio1 rejestruje wykład TomaszKa
fot. PiTT

Obrazek
W drodze na szczyt Miedzianki
fot. PiTT

Obrazek
Jedno z wejść do Sztolni
fot. PiTT

Obrazek
Chwila odpoczynku przed eksploracją jaskini
fot. PiTT

Obrazek
Plan Jaskini
fot. źródło: http://jaskiniepolski.pgi.gov.pl/Detail ... mation/847

Obrazek
Czesio poszukuje drugiego wejścia do sztolni
fot. PiTT

Obrazek
Drugie wejście do sztolni
fot. PiTT

Do jaskini prowadzą dwa wejścia. Aby dotrzeć do każdego z nich należy kilka minut wspinać się zboczem góry. Wreszcie ukazuje się naturalny otwór jaskini. Po krótkich przygotowaniach można zapuścić się w ciemne i chłodne korytarze.

Obrazek
Drugie wejście do sztolni
fot. PiTT

Obrazek
Drugie wejście do sztolni
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. Winnetou

Obrazek
PiTT wspina się po śliskim korytarzu sztolni
fot. Czesio1

Pierwsze metry pod ziemią stanowi naturalna jaskinia. Od głównego korytarza odchodzą, często prowadząc w górę, ślepe zaułki. Rumosz skalny i charakterystyczna czerwona błotnista ziemia. Cisza. Chłód.

Obrazek
Część ekipy PiTTa: Mysikrólik, Vasco, Winnetou i Ater
fot. Czesio1

Na jednej ze ścian znajdujemy tajemnicze ciągi liczb namalowane białą farbą. Obraz szeroki i wysoki na kilka metrów. Szyfr? Komunikat dla wtajemniczonych? Zagadka, której nie rozwiążemy. Część znaków zmyła już woda...

Obrazek
Tajemnicze cyfry na ścianach jaskini
fot. Czesio1

Obrazek
Tajemnicze cyfry na ścianach jaskini
fot. Czesio1

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Po kilkunastu metrach pojawia się ślad działalności ludzkiej – drewniana belka podpiera fragment sklepienia. Pewnie niektórzy wyobrażają sobie, jak powieściowi bohaterowie również przeciskali się pomiędzy kamiennymi ścianami. Jak wytężali wzrok usiłując w świetle lampy odszukać dalszą drogę. Jak – podobnie jak my – ślizgali się na ubłoconych kamieniach.

Obrazek
Drewniana belka podpierająca sklepienie
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. Winnetou

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Czesio z nieodłączną kamerą rejestruje korytarze sztolni
fot. Winnetou

Obrazek
Mysikrólik w sztolni
fot. Winnetou

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. Winnetou

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia na Miedziance
fot. PiTT

Obrazek
Czesio i Psycholog
fot. Winnetou

Korytarze jaskini stopniowo przechodzą w górniczy wygodniejszy chodnik. Można się wyprostować. Na ścianach ślady narzędzi, a czasami otwory – czy wykute pod materiały wybuchowe czy w celu poszukiwania żył miedzi? Tego wiedzieć nie będziemy.
Jeszcze kilka metrów i otwiera się w dół niemal pionowy szyb. Liczy on 30 metrów, wiemy że na dole są tylko dwa małe korytarzyki, jeden częściowo zalany wodą. Aby tam się opuścić potrzeba jednak sprzętu wspinaczkowego. Nam pozostaje spojrzeć w dół, w ciemność i przywitać się z grupą, która dotarła drugim wejściem nad przeciwną ścianę szybu. Cel wyprawy osiągnięty.


Obrazek
Lina nad pionowym szybem
fot. Winnetou

Obrazek
Pionowy szyb wypełniony wodą
fot. Winnetou

Obrazek
Ekipa TomaszKa po drugiej stronie szybu
fot. Czesio1

W drodze powrotnej dostrzegliśmy jeszcze niewielki szyb prowadzący stromo w górę... W poprzednią stronę był zupełnie niewidoczny. Szybka decyzja i zapuściliśmy się także tam. Strome podejście, usuwające się spod nóg kamyki. Szybsze bicie serca. Coraz ciaśniej, ale idziemy dalej. Wreszcie docieramy do miejsca, którego pokonać już nie możemy. Tu chyba niewielu turystów dociera. Robimy pamiątkowe zdjęcia i wracamy do głównego korytarza.

Obrazek
Mysikrólik
fot. PiTT

Obrazek
PiTT
fot. PiTT

Obrazek
fot. kadr z filmu "Tajemnica dzikiego szybu"
https://filmpolski.pl/fp/index.php?foto ... ria=152445

Obrazek
fot. kadr z filmu "Tajemnica dzikiego szybu"
https://filmpolski.pl/fp/index.php?foto ... ria=152445

Po chwili światło latarek blednie, nie ma szans w zestawieniu z blaskiem słonecznego dnia wnikającym przez wejściowy otwór jaskini. Jeszcze chwila i mrużymy oczy na zewnątrz. Można już zdjąć z głów kaski. Robimy zdjęcia.

Obrazek
Ufff, jak gorąco po wyjściu z chłodnej jaskini
fot. PiTT

Sięgamy do książki Niziurskiego, oglądamy monetę wybitą z polskiej miedzi. To niesamowite, ale ten mały krążek wybito z metalu, który wydobyto gdzieś w okolicy miejsca, w którym jesteśmy.

Obrazek
"Księga urwisów"
fot. PiTT

Obrazek
TomaszK czyta fragment "Księgi urwisów"
fot. PiTT
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16384
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 386 razy
Otrzymał podziękowań: 195 razy

Post autor: Czesio1 »

10a. Czesio1


Sztolnia na Miedziance - postscriptum


Po udanej eksploracji sztolni Teresa na Miedziance, gdy wszyscy Zlotowicze udali siew drogępowrotną do zostawionych u podnóża góry wehikułów, jeden z Forowiczów nie mógł sobie odpuścić zdobycia samego szczytu góry Miedzianki. To Czesio, który uwielbia górskie szwendaczki. I nie żałował tego kroku jak mi się później zwierzył. Szczyt góry znajdował się bowiem ledwie kilka minut drogi od miejsca z którego schodziliśmy. I oto oczom Czesia ukazał się przepiękny widok.

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1

Obrazek
Widok ze szczytu góry Miedzianki na okolicę
fot. Czesio1
Ostatnio zmieniony 25 paź 2020, 19:13 przez Czesio1, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
PiTT
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 934
Rejestracja: 26 kwie 2017, 00:20
Miejscowość: Gd./Tcz.
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 6 razy
Otrzymał podziękowań: 8 razy

Post autor: PiTT »

11. PiTT


Jaskinia w Sztolni Teresa na Miedziance


Choć Jaskinia w Sztolni Zofia jest interesującym miejscem, już po jej zwiedzeniu trudno myśleć o tym, aby mogła w rzeczywistości być pierwowzorem Dzikiego Szybu. Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że pisarz wyłącznie odzwierciedlił wprost konkretny obiekt, że nie było go stać na własny twórczy wkład. świat przedstawiony rządzi się swoimi prawami i dla celów fabuły potrzebne było, aby Dziki Szyb był połączony z nowo powstającą kopalnią i aby był zlokalizowany tak, by chłopcy mogli znaleźć się w sytuacji, w której zapuszczenie się do środka było potrzebne.
Gdyby jednak chcieć znaleźć miejsce pasujące choć trochę do książkowego opisu, Sztolnia Zofia niezbyt pasuje. Aby dotrzeć do jej wejścia trzeba przeznaczyć przynajmniej kilka minut na forsowny marsz pod górę. Trudno wyobrazić sobie, aby chłopcy tylko po to, aby pograć w piłkę nożną, pokonywali taką trasę, zwłaszcza że przed wejściem do jaskini nie ma żadnego nawet w miarę równego miejsca nadającego się do futbolu. Wreszcie sama jaskinia w pierwszych kilkudziesięciu metrach nie ma pionowego szybu, do którego mogłaby wpaść piłka.
Jest jednak inne miejsce na górze, które wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne –znacznie trudniej dostępna do zwiedzania Jaskinia w Sztolni Teresa.


Obrazek
Plan Jaskini Teresa na Miedziance
fot. PiTT

Wejście do jaskini znajduje się na poziomie szosy – w ogóle nie trzeba się wspinać na górę. Po pokonaniu krótkiej kotlinki, dziś porośniętej relatywnie młodym lasem, otwiera się zamknięta stromymi ścianami dawnego kamieniołomu otwarta przestrzeń. Jest dość równa, a kilkadziesiąt lat wcześniej była zapewne pusta, gdyż tyle co najwyżej liczą sobie lat porastające ją na brzegach drzewa. Dałoby się tu całkiem wygodnie grać w piłkę.
Po prawej stronie, osłonięte ochronnym ogrodzeniem, otwiera się wejście do jaskini prowadzące pionowo w dół. Na głębokości około 3–4 metrów znajduje się pierwszy poziom, z którego w dół prowadzą wąskie szybiki. Gdyby z góry wpadła tu piłka, mogłaby trafić do najbardziej pionowego szybu i zniknąć bez śladu w ciemnej otchłani.


Obrazek
Wejście do jaskini Zofia
fot. PiTT

Aby zapuścić się w głąb potrzebny jest jednak sprzęt wspinaczkowy. Z myślą o tym miejscu zabrałem go ze sobą. Przygoda kusi, nie ma na co czekać, rozpoczynam krótką „Podróż do wnętrza Ziemi”. Nie jest to żadna wielka wyprawa speleologiczna, dla zawodowców taki mały obiekt to pewnie nic takiego. Dla mnie to jednak wyprawa. Przygotowanie sprzętu i jego sprawdzenie zajmują dłuższą chwilę. Musi być pewne. Mam fachowego asystenta, wszystko gra. Kilka słów pożegnania i ruszam.

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
PiTT opuszcza się wgłąb sztolni
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Psycholog i Vasco przed wejściem do sztolni
fot. PiTT

Pierwszy etap wydaje się prosty, choć – jak się okaże – nie obejdzie się bez małych perypetii, o których będzie można kiedyś opowiadać przy ognisku. Już po chwili można zajrzeć jednak do pierwszego z szybów. Nie wygląda on niestety zbyt obiecująco, gdyż zalany jest częściowo wodą – bez zapuszczenia się głębiej trudno stwierdzić, czy w ogóle dałoby się dojść gdzieś dalej.
Kolejny korytarzyk zablokowany jest rumoszem skalnym. ślepy zaułek. Zostały jeszcze dwa do sprawdzenia.
Wreszcie się udało – następny szybik prowadzi do ciasnego korytarzyka pod ziemią. Na ziemi porzucone skorodowane wiadro. Ciekawe, od ilu lat tu leży, wygląda na dość wiekowe.


Obrazek
Skorodowane wiadro na dni sztolni
fot. PiTT

W tym miejscu nie mamy już do czynienia z wygodnymi szerokimi korytarzami, jak miało to miejsce w Sztolni Teresa. Jest ciasno, trzeba się przemieszczać na czworakach albo nawet czołgać. Trudno się obrócić albo w ogóle nie jest to możliwe i trzeba się wycofywać rakiem. Już po kilku metrach po zgaszeniu latarki nie widać zupełnie nic – załomy szybu i korytarza skutecznie odcinają dopływ słonecznego światła.

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Po krótkiej eksploracji tego fragmentu postanawiam sprawdzić potencjalnie najciekawsze zejście – niemal pionowy ciasny szybik pod przeciwległą ścianą. Tu nie da się traktować liny jako dodatkowej asekuracji – opuszczenie się na niej to praktycznie jedyna możliwość.

Obrazek
Lina asekuracyjna PiTTa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Szyb zwęża się do niekomfortowej szerokości zacisku. Trzeba się przeciskać, a nie jestem dobrze ułożony. Powinienem zawrócić, ale wydaje się, że 2–3 metry dalej robi się nieco szerzej – będzie można zmienić pozycję. Tak jest też rzeczywiście. Po chwili odkrywa się fragment korytarzyka. Korytarzyk to za dużo powiedziane. Wąski wygrzebany w ziemi i skale tunelik, w którym ledwo mieści się jedna osoba. Widać jednak dalszy ciąg jaskini – kolejny zaciskający się szybik. Idę dalej, czyli głębiej. Gdzieś w bok otwiera się wąska szczelina. Latarka grzęźnie w ciemnościach, w ogóle nie widać, dokąd to prowadzi.
Latarka nie jest też w stanie sięgnąć w głąb otworu, do którego chcę się zapuścić. Z planów i opisu wiem, że nie jest tu wcale aż tak głęboko, a na dole powinien być większy korytarzyk, ale wyobraźnia mówi coś innego. Jest zupełnie inaczej, gdy jest się samemu, w ciemnościach, z ramionami niemal wklinowanymi w ciasnym otworze. Nie widać nawet promienia słonecznego światła, załomy ścian skutecznie odcinają też od jakichkolwiek odgłosów z zewnątrz. Słychać tylko własny oddech, tarcie ubrania o skałę, skrzypienie uprzęży. Latarka wyłapuje tylko fragmenty otoczenia.
Kolejne powtarzalne ruchy. Przesuwam bloker na linie, unoszę wolny koniec i kolejne 30–40 cm w dół. I następny raz. I następny. Wydaje się, że trwa to bardzo długo, ale to mózg płata figle – poczucie czasu zmienia się w takiej sytuacji. To tylko kilka minut. Jest tak wąsko, że lina praktycznie nie przenosi już mojego ciężaru. Opieram się ze wszystkich stron o ściany szybiku. I jeszcze trochę w dół. I jeszcze raz. I jeszcze. No i koniec.


Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Obrazek
Sztolnia Teresa
fot. PiTT

Skończyła mi się lina, dotarłem do węzła na jej końcu. Niestety, brakuje co najmniej kilku metrów. Nie wiem, jak wygląda przejście z szybiku do korytarzyka, który widoczny był na planach. Gdybym się wypiął, a odległość pomiędzy podłogą korytarzyka, której nie jestem w stanie stąd nawet oświetlić latarką, była zbyt duża, powrót mógłby nie być możliwy bez wsparcia z zewnątrz. Jeśli zaś szybik dalej nieco się rozszerza, na mokrych błotnistych ścianach nie dam rady się utrzymać. Takich rzeczy się nie robi. Szybka konsultacja z planem, zdjęcie. Jeszcze chwila bez światła, aby poczuć klimat miejsca w zupełniej ciemności i ciszy. Kilkadziesiąt sekund poza światem. Ciemno, cicho i bez ruchu. Brak bodźców. Dziś dalej nie zejdę.
Powrót zajmuje dłuższą chwilę. Po pewnym czasie mrok rozjaśnia się. Zaczyna być coś słychać. Zabłocony, zmęczony, ale zadowolony – wychodzę. Patrzę na charakterystyczne czerwone błoto na butach, uprzęży i ubraniu. Czyż nie o takim czerwonym błocie pisał Nizurski?
Była to mała przygoda, ale na miarę moich możliwości. Warto czasem przejść z przygodą na ty.
Awatar użytkownika
Winnetou
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 91
Rejestracja: 16 paź 2017, 19:54
Miejscowość: Wawa
Podziękował;: 1 raz
Otrzymał podziękowań: 1 raz

Post autor: Winnetou »

12. Winnetou


Muzealna Izba Górnictwa Kruszcowego w Miedziance


Po przeżyciach w jaskini przyjemnie było z TomaszKiem poleżeć na kocyku przed muzeum górnictwa miedzi w Miedziance.

Obrazek
Wypoczynek na zielonej trawce w oczekiwaniu
na grupę eksplorującą drugą jaskinię

fot. Czesio1

Obrazek
Wieża szybowa w Miedziance
fot. Eksplorator63

Obrazek
Muzealna Izba Górnictwa Kruszcowego w Miedziance
fot. Eksplorator63

Już na wejściu był „warsztat” do wybicia pamiątkowej „monety” w aluminium (za 3 zł), lub w miedzi (za piątala). Być w Miedziance to samo przez się rozumie że wybiłem w miedzi, o tyle jest to ciekawa moneta, że awers posiada w formie odwzorowanej pierwszej polskiej monety zaborowej (pokazywał ją TomaszK – przed wejściem do jaskini!) z wybitym napisem, „z krajowej miedzi”, a więc tej, którą wydobywano właśnie w Miedziance, bo innej miedzi kraj wówczas nie miał! (podobno do nabycia w oryginale na allegro za 15 zł).

Obrazek
Winnetou wybija pamiątkową monetę w miedzi
fot. Winnetou

Dalej trzy czy cztery sale, gdzie pokazano zarówno minerały, mundury (i inne ubiory górnicze, jak chociażby ten „czesiowy” z „miedzianą stopą”, ale także narzędzia – rekonstrukcje stylu pracy górnika w tym również film o złożach w Miedziance i ich eksploatacji w ciągu wieków, w tym również wzmiankę o książce Niziurskiego.

Obrazek
Zlotowicze wsłuchani i wpatrzeni w opowieść
o złożach w Miedziance

fot. Eksplorator63

Obrazek
Film o złożach w Miedziance
fot. Eksplorator63

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Eksplorator63

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Eksplorator63

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Budowa geologiczna złoża Miedzianka
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Kopia dokumentu z 1869 roku o przekazaniu terenów
Góry Miedzianka wspólnocie wsi Miedzianka

fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Winnetou

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Eksplorator63

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Eksplorator63

Obrazek
Wydobycie miedzi
fot. Czesio1

Obrazek
Wydobycie miedzi
fot. Czesio1

Obrazek
Księżycowe pole górnicze
fot. Czesio1

Obrazek
Eksponaty muzealne
fot. Czesio1

Obrazek
Czesio1 z Wojtkiem Miedzianą Stopą
fot. Czesio1

Obrazek
Wojtek Miedziana Stopa
fot. Czesio1

Obrazek
Legenda o Wojtku Miedziana Stopa
fot. Czesio1

"Dawno temu żył sobie gwarek ubogi, ale wesoły, imieniem Wojtek.
— A co to znaczy gwarek, proszę pana? — przerwał Batura.
— Ano... tak dawniej górników tu nazywali. Żył więc sobie ten gwarek ubogo, ale wesoło, bo wiatrogłów był wielki i trzpiot. Ojca mu skała przygniotła i został ino z faśnikiem bele jakim i gołymi rękami, ale nie przejmował się wcale, po karczmach chodził, miodek pijał, muzykantom płacił, dziewczynom podarki kupował, aż resztę talarków ojcowskich przepuścił.
Były wtedy na górników czasy ciężkie, bo żupnicy[3] cudzoziemce olborę[4] ciągnęli i zamkosty[5], i jeszcze różne opłaty od gwarków, a o kopalnie nie dbali. Na próżno skarżyli się gwarkowie i z pismami do Warszawy jeździli. Czasy były niespokojne, wojenne, pankowie głowy podnosili, gdzie tam ludkowi gwareckiemu u kanclerzy sprawiedliwości szukać. Psuły się nie naprawiane pompy, waliły się nie odbudowane stropy, woda zalewała kopalnie, coraz ciężej było o urobek. Podupadał ludek gwarecki.
Ten i ów, nie mogąc wyjść na swoje, sprzedawał koncesje możnym panom i przechodził do nich na służbę.
A był w okolicy niejaki Piekutowski, szlachcic zamożny i chciwy, który miał największe na pola górnicze apetyty. I mówi ten Piekutowski:
„Sprzedajże mi ty, Wojtku, swoje prawo i pracuj dla mnie, to ja ci talarków brzęczących odliczę”.
Widzi Wojtek, że nie obstanie, tak i sprzedał panu swoje prawo.
A Piekutowski kutwa był i bardzo swoich gwarków o tę miedź pilił, bo potrzebował pieniędzy. Na nowy dwór, który mu włoscy mistrze stawiali, i na posag dla córki, którą za wojewodę chciał wydać, a najwięcej na proces z familią Osieckich, którą z torbami chciał puścić.
Pół wieku już się procesowali i żadna strona nie mogła wygrać. Raz jedna była na górze, raz druga, ale do egzekucji nie dochodziło, bo każda miała silne plecy, więc to protektorom na ucho szepnie, to sędziom podsypie i już rewizja procesu, i dawaj od nowa!
Zawziął się wreszcie Piekutowski i ślubował uroczyście w kościele piekutowskim dach cały blachą miedzianą pokryć, jakiej i biskupi w Kielcach na zamku nie mieli, jeśli mu Matka Boska pozwoli Osieckich z torbami puścić.
Ciśnie więc gwarków, pili; oni robią, co mogą, ale jemu wciąż mało. Wezwał ich do siebie w jedną niedzielę i powiada:
„Niedobrze pracujecie, ludkowie mili, oj, oj, ręka mnie świerzbi... Każę was przećwiczyć i przepędzę, jak mi Bóg miły”.
To oni tłumaczą:
„Drzewo miał pan wielmożny kazać dać i faśników nie ma, i liny już stare... pękają, a pompy stoją zepsute”.
„Ejże, ejże — Piekutowski na to — tylko po karczmach siedzicie. Tobie nos sczerwieniał — mówi do jednego — a ty — do Wojtka się obraca — za dziewkami się włóczysz, ekonom się skarżył, że dziewkom na wsi głowy zawracasz”.
Poczerwieniał Wojtek, bo w rzeczy samej podobała mu się jedna kmiecia córka i do niej uderzał. A zakochany był mocno. Ale ona była pańszczyźniana i żeby ją pojąć za żonę, musiał mieć zgodę pańską.
Skłonił się więc panu do ziemi i powiada:
„Dopraszam się łaski jaśnie wielmożnego pana, co by mi pozwolił Ewkę, córkę Janusa, za żonę pojąć”.
Zdziwił się pan i wąsa podkręcił.
„Co, żenić się chcesz? — powiada. — Słyszycie, gwarkowie mili, świat się przewraca, ten drapichrust o ożenku pomyślał. Czekaj no — powiada — już ja cię wyswatam, mam tu w kredensie panny służebne na małżeńskie związki od lat statecznie wyczekujące. Dziewki zdrowe, gospodarne, pobożne, skromne, przy dworze ogładzone”.
„Dopraszam się łaski jaśnie wielmożnego pana — Wojtek na to — ja ino o Ewkę od Janusa stoję”.
„Hm, a czemuż ty o nią tak stoisz?” — podkręcił pan wąsa.
„Miłuję ją z całej duszy” — Wojtek na to.
A pan powiada:
„Skoro taki zbereźnik, jak ty, tak ją sobie upodobał, musi to być dziewka gładka”.
„Oj gładka!” — wzdycha Wojtek.
Pan się uśmiechnął pod wąsem.
„Urwipołć jesteś, mój Wojtku, lekkoduch i hałaburda — powiada — nie wiem, czy sumienia mojego grzechem śmiertelnym nie obciążę, jeśli tobie tę dziewczynę wydam. Przyślij no ją do mnie, niech ja zobaczę, pogadać z nią muszę”.
Pełen nadziei poszedł Wojtek do dziewczyny, opowiedział o życzeniu pańskim i z bijącym sercem do dworu wyprawił. Poszła pokazać się i już nie wróciła. Spodobała się panu i w służbie na pokojach mieć ją zechciał.
Przychodzi Wojtek na trzeci dzień i kłania się panu, a prośbę swoją ponawia. Pan brwi zmarszczył.
„Wiesz, że ci jestem życzliwy, mój Wojtku. Dziewkę twoją do pokojów wziąłem, żeby się przy dworze ogładziła, iż byś miał żonkę nie jak kołek nie ociosany albo brzozową miotłę, ale jako boginię” — i uśmiecha się.
„Dopraszam się łaski — Wojtek na to — niech ta ona będzie zwyczajna, ale własna. Na boginię się jej i tak przerobić nie da, już ja wiem. A ociosać, to ja sam ociosam, przeciem gwarek”.
„Ej, mój Wojtku — pan na to — żartowniś jesteś i hultaj, a ja ojcem ludowi jestem, sumienie ojcowskie we mnie się zżyma, takiemu obibokowi jak ty dziewuszkę niewinną oddać.
Radziłem się księdza plebana i otośmy postanowili za wiatrogłowa, lenia i fanfarona dziewczyny nie wydawać”.
Zbladł Wojtek.
„Jakże to, panie wielmożny?”
„Ustatkuj się, żywot zmień, na ojca swego pracowitość pomnij i do roboty się przyłóż.
Przyniesiesz mi dziesięć cetnarów miedzi, dziewka będzie twoja. Inaczej na oczy mi się nie pokazuj!”
Poznał Wojtek, że chciwy pan na kantar[6] go wziął, ale co mógł poradzić? Rozpacz go ogarnęła, przez dwa dni w karczmie się upijał, potem cały dzionek przespał, a na trzecią noc wziął się do roboty.
Szły długie miesiące, a on gniazda miedzi w górze szukał, tropił żyły zielone i błękitne, wykuwał w skale chodniki głębokie, ale do dziesięciu cetnarów wciąż było daleko. Zawziął się jednak, prawie nie wychodził z kopalni, broda mu rosła, oczy ślepły, a on wciąż miedzi szukał.
Zaczął bić w skale upadową głęboką, coraz niżej się spuszczał... Jak jeszcze nikt dotąd.
„Na co ci to, Wojtek? Rzuć!” — śmieli się z niego ludzie, że się tak w robocie zatraca, ale on nie słuchał.
Tak minęło sześć lat, a na siódmy rok odnalazł wreszcie gniazdo olbrzymie, większe niż komnata w zamku biskupim, ale gdy ostatni głaz odłupywał, spadła ze stropu skała i lewą mu stopę zmiażdżyła. I odjęli mu stopę, a kowal dorobił mu miedzianą.
I poszedł do pana, i powiedział:
„Odkryłem gniazdo olbrzymie, wydobyłem dziesięć cetnarów rudy i wydobędę jeszcze dziesięćkroć tyle”.
Pan wąsa podkręcił.
„Dałem ci szlacheckie słowo, to i dotrzymałem, idź i bierz sobie dziewkę, którąś umiłował”.
Poszedł Wojtek na dziedziniec i do drzwi najdroższej zastukał. Wychyliła się główka o włosach pięknie utrefionych i poznał Ewkę, choć po pańsku przebraną, ale umiłowaną, a ona widząc człeka zarośniętego, obszarpanego i kulawego, nie poznała go i wzięła za żebraka, i krzyknęła:
„Idźcie do kuchni, biedny człowieku, tam biednych karmią!”
ścisnęło mu się serce i zawołał:
„Ewuś, nie poznajesz mnie?!”
Wzdrygnęła się na ten głos i przyjrzała mu dobrze.
„Przyszedłem po ciebie, żebyś żoną moją została, pan pozwolił”.
Zobaczył, jak poczerwieniała jej piękna twarz i czarne brwi się zmarszczyły gniewnie.
„Idź precz, kulasie, nie znam cię! — krzyknęła. — No, precz, bo cię psami poszczuję!”
Cofnął się przerażony, z bólem wielkim w sercu, i zapłakał. I poznał, że pan mu ją odebrał.
Z goryczy i rozpaczy ogromnej zapuścił się w podziemne chodniki i prawie z nich nie wychodził. A z odkrytego gniazda bez przerwy rwano rudę, że końca nie było widać, i wybrano wielką komnatę, którą nazwano „Zieloną”, bo gdy się tam weszło z lampą, błyszczała zielono od kryształów malachitu, i nie było drugiej podobnej w całym królestwie.
Ale zanim zdążył Piekutowski Osieckich z torbami puścić i ślubowanie wypełnić, Szwed bluźnierczy zza morza na kraj najechał i po całej Rzeczypospolitej rozlazł się jak robactwo. Ich król, człowiek chytry, od razu zwąchał, że taka kopalnia to interes. A sam pieniążków potrzebował więcej niż tysiąc Piekutowskich, bo na wojnę się zapożyczył i siedział w kieszeni u lichwiarzy.
Naznaczył więc namiestnika i kazał mu miedzi, ile się da, ciągnąć. No i przyjechał ten namiestnik z majstrami i rajtarami, i rozpytuje się, kto by był tu taki w kopalni rozeznany, żeby ich mógł oprowadzić. I powiedzieli mu, że Wojtek Miedziana Stopa, bo nikt lepiej niż on w kopalni się nie rozeznawał. Posłali po niego. I zobaczyli brodatego kuternogę o ponurym spojrzeniu.
„Prowadź, stary diable, po swoim piekle!” — krzyknęli.
I powiódł Wojtek onych Szwedów w głębie kopalni, i pokazywał im jej bogactwa rozliczne, a na końcu zawiódł ich do Zielonej Komnaty.
I stanęli Szwedzi oślepieni bogactwem kruszcu, i oczu nie mogli oderwać od malachitowego stropu i ścian.
A kiedy tak stali, rozległ się huk straszliwy i dudnienie.
To Wojtek Miedziana Stopa wysadził chodnik i na wieki pogrzebał pod gruzami onych Szwedów i siebie, kryjąc bogactwa one, iżby złej sprawie nie służyły.
I jest podanie, że zwróci je dopiero wtedy, gdy lud wolny od ciemiężycieli się stanie.
— To on zginął? — zmartwił się Stachurka.
— Nie zginął — rzekł przyciszonym głosem Mikołaj. — On nie mógł zginąć... Po swoim podziemnym królestwie z lampą chodzi i pilnuje skarbów Góry. Czasem górnika przed śmiercią ostrzeże... czasem dziecku się pokaże.
— A nie próbowali dokopać się do tej Zielonej Komnaty? — spytał Karlik.
— Próbowali... ho... ho, próbowali. Ale na próżno. Nie mogli natrafić. I już potem Wilcza
Góra nie dawała z siebie miedzi... chyba tyle tylko, żeby zwabić, nadzieją poszukiwaczy mamić. Wiercili tu i pan Staszic, i Austriacy, i dziedzice. Ciągle trafiali na żyłki, na gniazdka, lecz na prawdziwe gniazdo nie mogli trafić. Ale ono jest — ukryte głęboko... Dobrze go Wojtek Stopa strzeże."


Oczywiście nie zapomnieliśmy wpisać się pamiątkowej księdze oraz nakleić powyżej naklejki z naszym forum.

Obrazek
Forowy wpis do pamiątkowej księgi Muzealnej Izby
Górnictwa Kruszcowego w Miedziance

fot. Czesio1

Idąc śladem chłopców z „Księgi urwisów”, eksplorując kopalnię staliśmy się częścią tej historii – jakby dalszym ciągiem książkowej historii – i tego chyba nikt nam już nie odbierze.
Obrazek
Przygodo, gdzie jesteś?
O sobie daj znać.
Przygodo, gdzie jesteś?
Przyjdź, imię swe zdradź.
Vasco
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 552
Rejestracja: 24 sie 2016, 21:16
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 2 razy
Otrzymał podziękowań: 41 razy

Post autor: Vasco »

13. Vasco


Wizyta u pani Ireny w Zajączkowie


Obejrzenie Niekłaju zabrało nam mniej czasu niż to było zaplanowane, a że kolejnego dnia mieliśmy obejrzeć Wilczków/Zajączków, to po drodze postanowiłem zrobić krótki rekonesans. Domyślałem się, że wszyscy raczej nie będą zainteresowani szukaniem lokacji z filmu, więc postanowiłem zrobić to sam, aby podczas zwiedzania grupowego móc przedstawić już wyniki mego śledztwa.
Na pierwszy ogień poszedł najważniejszy budynek z filmu, a więc szkoła. Budynek znany mi wcześniej z Google Maps przypominał bardziej Tysiąclatkę niż częściowo kamienny budynek z ekranu telewizyjnego. Uznałem, że to pewnie znacznie nowszy obiekt, a przy odrobinie szczęścia stara szkoła jeszcze gdzieś stoi. W najgorszym wypadku dowiem się gdzie stała. Poszukiwania były dość długie. Jestem prawie pewien, że przejechałem wszystkie ulice Zajączkowa, także te, które łączyły krańce wsi, a przebiegały polami i lasem.
Nie znalazłem nie tylko budynku ale nawet nie natrafiłem na zbyt wiele pustych działek, które mogłyby sugerować, że są śladem po rozbiórce. Szkoła to jednak obiekt państwowy, więc raczej było mało prawdopodobne, aby stał w tym miejscu dom mieszkalny, chyba, że komunalny. Ale takowy byłby raczej wielorodzinny... Na nic podejrzanego się nie natknąłem.
Postanowiłem „zasięgnąć języka”. Zatrzymałem wehikuł w centrum wsi, naprzeciwko „nowej” szkoły. Niedaleko zauważyłem starszą panią, która pielęgnowała obejście wokół domu. Podszedłem i... nie mogłem lepiej trafić. Pani Irena natychmiast wyprowadziła mnie z błędu. Nowa szkoła to przebudowany stary budynek. Przebudowany już co najmniej trzy razy, przez co zatracił jakiekolwiek podobieństwo do oryginału. Potwierdziła także, że w budynku znajdowała się siedziba gminy i poczta.


Obrazek
Szkoła Podstawowa w Zajączkowie
fot. Vasco

„Nad wejściem do szkoły obok tabliczki: „Szkoła Podstawowa w Wilczkowie” wisi bowiem druga, z napisem: „Prezydium Gminnej Rady Narodowej”, a pod nią jeszcze jedna: „Agencja Pocztowo–Telegraficzna w Wilczkowie”. To znaczy, że szkoła ma sublokatorów.”

Okazało się także, że sama była statystką w filmie i przekazała mi kilka ciekawostek z planu. Po około pół godzinie pożegnałem się i poprosiłem o spotkanie z całą grupą następnego dnia. Zgodziła się.

Udałem się do samochodu, który wywołał pewne poruszenie z budynku obok którego był zaparkowany. Zapewne obcą rejestracją. Podszedłem do osób, które tam się znajdowały, celem zdobycia kolejnych informacji. Okazało się, że trafiłem do niewielkiego budynku lokalnej biblioteki. Mili państwo poinformowali mnie o tym, że w miejscu, w którym się ona znajduje, wcześniej stały budynki gminne, których budowa była zapowiedziana w książce.

„Dopiero niedawno zaczęto zwozić cegłę na budowę siedziby Gminnej Rady Narodowej i poczty, która ma stanąć po drugiej stronie szosy.”

Pozwolono mi także sfotografować stronę z kroniki biblioteki.


Obrazek
Strona kroniki biblioteki w Zajączkowie
fot. Vasco

Kolejnego dnia zgodnie z zapowiedzią (chociaż o nieco innej godzinie niż wstępnie nas umówiłem), udaliśmy się do pani Ireny.

Obrazek
Vasco prezentuje Zlotowiczom budynek szkoły w Zajączkowie
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Winnetou przy kamieniu upamiętniającym 700-lecie
wsi Zajączków

fot. Winnetou

Obrazek
Kamień upamiętniający 700-lecie wsi Zajączków
fot. Winnetou

Obrazek
Vasco u furtki posesji pani Ireny
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Vasco u furtki posesji pani Ireny
fot. kadr z filmu zlotowego

Obrazek
Dom pani Ireny w Zajączkowie
fot. Winnetou

Chyba nie do końca uwierzyła mi dzień wcześniej w zapewnienia iluż osób może się spodziewać, bo początkowo zaproponowała, abyśmy usiedli i porozmawiali w domu. Na szczęście dała się przekonać do pobytu w ogrodzie. Szybko przenieśliśmy ławki w nieco bardziej zacienione miejsce i zanurzyliśmy się w Jej wspomnieniach.

Obrazek
Zlotowicze na ławkach w cieniu posesji pani Ireny
fot. kadr z filmu zlotowego

Potwierdziła nam podstawowe fakty dotyczące kręcenia „Tajemnicy dzikiego szybu” w Zajączkowie. Znaczna część ujęć była nakręcona w oryginalnych, opisanych miejscach: przestrzeń przed i wnętrze szkoły, tj. klasa i charakterystyczna klatka schodowa.
Ekipa filmowa zamieszkała w majątku po szlachcicu Łaszczyńskim, dawnym właścicielu kopalni. Film kręcono od czerwca do jesieni.


Obrazek
Zlotowicze wsłuchani w opowieści pani Ireny
fot. Winnetou

Usłyszeliśmy także o trzydniowym nagrywaniu występów orkiestry, którego żaden fragment nie pojawił się w filmie. Potwierdzono nam również, że widoczna na ekranie para młoda to mieszkańcy wsi, podobnie jak pędząca straż pożarna w scenie ścigania chłopców. Jednym ze strażaków był mąż pani Ireny.
Miejscowe dzieci także miały swój udział w filmie. Zagrały większość uczniów szkoły, rzucanie snopkami w stodole, a jedna z dziewczynek większość dnia przepędzała gęsi z jednej strony na drugą.
Okazało się także, że rok po zdjęciach w Zajączkowie wybuchł spory pożar, który strawił 39 gospodarstw, w tym także pani Ireny. Na szczęście ofiar w ludziach nie było, a domy odbudowano.
Także wiele faktów, które zostały opisane z powieści a nie miały bezpośredniego przełożenia na akcję, także się potwierdziła.

„Na razie jednak, jak powiedziałem, szkoła ma sublokatorów i w całym dużym budynku zajmuje tylko trzy izby – dwie na górze, jedną na dole – no i lekcje muszą się odbywać na dwie zmiany: przed południem klasy starsze, po południu – młodsze.”

Zgadzało się z rzeczywistością także wynajęcie drugiego budynku.

„Tylko siódmacy nie mają tych zmartwień. Ich klasa znajduje się o sto metrów od właściwego budynku szkolnego, w starej chałupie dzierżawionej od Osucha, który po wojnie przeniósł się do nowej. Trochę tu ciemno i ciasno, ale za to nikt nie przeszkadza.”


Obrazek
Zlotowicze wsłuchani w opowieści pani Ireny
fot. kadr z filmu zlotowego

W Zajączkowie mieszkają osoby o nazwiskach brzmiących podobnie do opisanych przez Niziurskiego: Stachurka/Stachura, Sądej/Siuda, Kropa/Krupa, ale pani Irena nie kojarzy, aby autor był w okolicy, ale należy pamiętać, że nie był wtedy sławnym pisarzem i jego pobyt mógł przejść bez echa.
Miało miejsce także rzeczywiste zaginięcie czterech osób w wyrobiskach, chociaż byli to młodzi ludzie a nie dzieci. Trójkę z nich udało się uratować.
We wsi istniała spółdzielnia rolnicza, ale nie udało nam się potwierdzić, czy powstała w równie burzliwych okolicznościach, jak opisał to Edmund Niziurski.


Obrazek
Zlotowicze wsłuchani w opowieści pani Ireny
fot. Winnetou

Czas biegł szybko i po niecałej godzinie pożegnaliśmy panią Irenę. Tuż przed tym zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie, którego odbitkę kilka dni później osobiście wysłałem pocztą do Zajączkowa.

Obrazek
Pamiątkowe zdjęcie z panią Ireną
fot. Ater
Ostatnio zmieniony 05 lis 2020, 20:12 przez Vasco, łącznie zmieniany 4 razy.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Ater
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 530
Rejestracja: 05 sie 2017, 22:54
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 27 razy
Otrzymał podziękowań: 37 razy

Post autor: Ater »

14. Ater


Zamek w Chęcinach


Podczas wyjazdu do Bocheńca, niemalże codziennie mijaliśmy majestatyczne wieże na wzgórzu zamkowym. Dopiero w przed ostatnim dniu ruszyliśmy zwiedzać ten piękny średniowieczny zamek świadczący o naszej bogatej historii.

Obrazek
Zamek w Chęcinach, widok z rynku miejskiego
fot. Czesio1

Obrazek
Zamek w Chęcinach
fot. Czesio1

Obrazek
Zamek w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Zamek w Chęcinach
fot. Psycholog

Obrazek
Chęciny
fot. Psycholog

Obrazek
Chęciny
fot. Psycholog

Obrazek
Posąg Kazimierza Jagiellończyka u podnóży zamku
fot. Czesio1

Obrazek
Armata do obrony warowni
fot. Czesio1

Obrazek
Chęciny
fot. Eksplorator63

Obrazek
Vasco i Czesio1 na ostatnim podejściu na zamek
fot. Eksplorator63

By zaatakować szczyt rozdzieliliśmy się na dwie grupy, jedna ruszyła przez miasto (najsampierw posilając się lodami by mieć siły na ,,szturmowanie" zamku), druga natomiast ruszyła swoimi samochodami na parking i stamtąd ruszać na zamek.
Oczywiście grupa która ruszyła przez miasto była pierwsza i musiała czekać na drugą. Było na co czekać.
Jako, że w czasie naszej wizyty trwał długi weekend dodatkową atrakcją była rekonstrukcja historyczna z czasów powstania chmielnickiego i dotyczyła poddania zamku przez siły Chmielnickiego i Szwedów. Inscenizacja ta miała elementy pirotechniczne i pokaz szermierki historycznej.


Obrazek
Historyczna inscenizacja na zamku w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Historyczna inscenizacja na zamku w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Historyczna inscenizacja na zamku w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Historyczna inscenizacja na zamku w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Historyczna inscenizacja na zamku w Chęcinach
fot. Winnetou

Obrazek
Winnetou w towarzystwie bohaterów inscenizacji
fot. Winnetou

No i oczywiście nie można zapomnieć o Białe Damie która ukazała się na jednej z wież.

Obrazek
Uwaga! Nadchodzi Biała Dama!
fot. Winnetou

Obrazek
Hanka w towarzystwie Białej Damy
fot. Czesio1

Nasza przewodniczka pokazała nam wszystkie części zamku jak również jego historię która sięgała 1306 roku.

Obrazek
Nasza pani przewodnik po zamku w Chęcinach
fot. Czesio1

Obrazek
Rycerz Czesio
fot. Czesio1

Obrazek
Winnetou zakuty w dybach
fot. Czesio1

Obrazek
Skarbczyk w kaplicy zamkowej
fot. Psycholog

Raczej w podręcznikach nie znajdziemy informacji które od niej usłyszeliśmy, jakoby Bona wracając do Włoch po śmierci męża zatrzymała się na tym zamku i gdy przekraczała pobliski most jeden wóz się przewrócił i wpadł do rzeczki. Nikt z poddanych jej nie pomógł. Kolejną ciekawostką były badania archeologiczne które zostały tam przeprowadzone i dzięki którym poznaliśmy w jaki sposób był zamek budowany i została odkryta nieznana część budowli. Nie tylko wieże które kojarzą się w czasach staropolskich z więzieniem ale również cały budynek był więzieniem w którym przetrzymywano np. „Andrzej Garbaty (najstarszy z Olgierdowiczów) – przyrodni brat, a zarazem zacięty wróg Władysława Jagiełły oraz Hińcza z Rogowa, który wtrącony głęboko do brudnej wieży w Chęcinach omal nie wyzionął ducha od smrodu w więzieniu”, jak pisał Jan Długosz w swych „Kronikach”. Po wygranej bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. przetrzymywano na zamku znaczniejszych jeńców krzyżackich, więziony był też, wzięty do niewoli w bitwie pod Koronowem, Michał Küchmeister (późniejszy wielki mistrz krzyżacki w latach 1414-1422), jak podaje strona zamku.

Obrazek
Zlotowicze wsłuchani w głos pani przewodnik
fot. Czesio1

Obrazek
Widok z wieży zamkowej na okolicę
fot. Winnetou

Obrazek
Widok z wieży zamkowej na okolicę
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze na zamkowej wieży
fot. Winnetou

Obrazek
Zlotowicze na zamkowej wieży
fot. Czesio1

Obrazek
Dziedziniec zamkowy
fot. Czesio1

Obrazek
Skazany na dwa lata w lochu Joannes Trzcinski
fot. Psycholog

Obrazek
Zlotowicze u studni zamkowej
fot. Psycholog

Obrazek
Studnia zamkowa
fot. Czesio1
Hanka
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 1920
Rejestracja: 05 maja 2014, 20:31
Tytuł: Hanka
Miejscowość: Brześć Kujawski
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 119 razy
Otrzymał podziękowań: 107 razy

Post autor: Hanka »

15. Hanka


Kąpiel w Wiernej Rzece i ostatnie wieczorne atrakcje


Ośrodek „Ptaszyniec”, w którym miała miejsce nasza baza, był położony nad rzeczką Łośną zwaną w dolnym jej biegu Wierną Rzeką. To właśnie tą rzeczkę upamiętnił Stefan Żeromski w swej powieści. W sobotni wieczór znaleźli się chętni by po całodziennych trudach zażyć kąpieli w tej słynnej rzece. Podjechaliśmy na parking obok kąpieliska i tam dwie kobiety: Matylda i Hanka oraz trzech odważnych panów: Mysikrólik, PiTT i Psycholog zanurzyli swe ciała w rzece. Z tym zanurzeniem był mały kłopot, bo woda w Wiernej Rzece sięgała miejscami raptem kolan i to kolan Matyldy.

Obrazek
Mysikrólik, Psycholog, PiTT i Matylda w Wiernej Rzece
fot. Hanka

Ale gdy położyliśmy się na dnie, czysta woda przyjemnie chłodziła nasze ciała. Wspominaliśmy wówczas nasze kąpiele w rzece obok zamku we Francji. Tam też codziennie kąpaliśmy się po całodziennym zwiedzaniu.

Obrazek
Hanka w Wiernej Rzece
fot. Hanka

Obrazek
Ekipa kąpielowa zanurzona w Wiernej Rzece
fot. Hanka

Taplanie w wodzie najbardziej spodobało się chyba Matyldzie, ale zrobiło się już późno trzeba była wracać, bo przed nami był nasz ostatni zlotowy wieczór. Towarzyszyła nam muzyka, pyszne dania z grilla, wyśmienite trunki.
Tego również dnia dzięki Vasco, który przywiózł ze sobą płytę, obejrzeliśmy film z 1956 roku pt. „Tajemnica dzikiego szybu”. Jest to film oparty na motywach powieści Edmunda Niziurskiego „Księga urwisów”, czyli jednej z trzech książek śladami których ruszyliśmy w Góry świętokrzyskie.


Obrazek
Projekcja filmu "Tajemnica dzikiego szybu"
fot. Winnetou

Obrazek
Projekcja filmu "Tajemnica dzikiego szybu"
fot. Winnetou

Obrazek
Projekcja filmu "Tajemnica dzikiego szybu"
fot. Psycholog

Obrazek
Kiełbaska i mięsko już prawie gotowe
fot. Psycholog

Obrazek
Matylda porwała do zabawy Anię Aterową
fot. Psycholog

Obrazek
Grill już powoli dogasa
fot. Psycholog

Najważniejsza jednak była nasza radość ze spotkania, moc wrażeń z miejsc, które mogliśmy razem zwiedzić i nadzieja, że kolejny zlot odbędzie się w bardziej licznym gronie.
Hanka
Zlotowicz
Zlotowicz
Posty: 1920
Rejestracja: 05 maja 2014, 20:31
Tytuł: Hanka
Miejscowość: Brześć Kujawski
Płeć: Kobieta
Podziękował;: 119 razy
Otrzymał podziękowań: 107 razy

Post autor: Hanka »

16. Hanka


Zakończenie zlotu


W oczekiwaniu na tą najmniej przyjemną część zlotu czyli pożegnanie, nasz ranny forowy ptaszek czyli Eksplorator, raz jeszcze udał się na obchód terenu naszej bazy noclegowej. Ośrodek Wypoczynkowy „Ptaszyniec” pięknie się prezentował o poranku i aż żal było stad wyjeżdżać.

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Obrazek
Ośrodek Wypoczynkowy "Ptaszyniec"
fot. Eksplorator63

Na niedzielny poranek nie zaplanowaliśmy już żadnych atrakcji. Bez pośpiechu natomiast słuchając ptasich treli zjedliśmy na tarasie ostatnie wspólne śniadanie (oczywiście nieśmiertelną jajecznicę na kiełbasie), posprzątaliśmy nasze domki i zaczęliśmy się żegnać i odjeżdżać.

Obrazek
Ostatnie rozmowy o poranku Hanki z Czesiem
fot. Eksplorator63

Obrazek
Nieśmiertelna jajecznica na kiełbasie na pożegnalne śniadanie
fot. Czesio1

Obrazek
Stolik przy domkach już opustoszał
fot. Psycholog

Obrazek
Ostatnia zlotowa grupówka
fot. Psycholog

Obrazek
Do zobaczenia...
fot. kadr z filmu zlotowego

Jako ostatni opuścił gościnne, świętokrzyskie okolice golf Hanki. Zabieraliśmy ze sobą piękne wspomnienia, niesamowite wrażenia i przekonanie o tym, że na kolejnym zlocie znów spotkamy się w większym gronie by móc przeżywać wspaniałe przygody.
ODPOWIEDZ