Z wielką niecierpliwością, jak co roku zresztą, czekałam na zlot. W piątkowe, kwietniowe przedpołudnie pojechałam do Łodzi, by w dalszą podróż na Dolny Śląsk wybrać się z panną Moniką, Olą i Zaliczką. One też nie mogły doczekać się wyjazdu więc już w południe nasz pojazd mknął w stronę Wrocławia. Po drodze postanowiłyśmy zatrzymać się w Oleśnicy.
Jest tam sporo miejsc wartych odwiedzenia. Nas zainteresował: rynek z ratuszem, Biblioteka łańcuchowa i Bazylika Mniejsza pw św. Jana Apostoła.
Oleśnica to zabytkowe miasto, a jego historia sięga XIII wieku, kiedy to gród otrzymał prawa miejskie. Świadectwem wielowiekowych dziejów miasta są jego zabytki. Po zaparkowaniu samochodu skierowałyśmy się w stronę rynku. W centralnej jego części znajduje się kilka budynków, w tym XV wieczny ratusz. Budynek jest w pełni zmodernizowany na potrzeby władz miejskich, z zewnątrz nadal przypomina o czasach średniowiecznych. To wrażenie, w szczególności, zapewnia wieża będąca najstarszą częścią Ratusza i jednocześnie najwierniejszym odwzorowaniem architektury sprzed setek lat. Oleśnicki rynek zachęca do długich, wolnych spacerów i jest idealnym miejscem na relaks. Zrelaksowałyśmy się więc siedząc na ławeczce, zajadając przysmaki z plecaka.
Hanka z Zaliczką i Olą na rynku w Oleśnicy fot. panna Monika
O godzinie 13.00 czekał na nas przewodnik, który oprowadził nas po Bazylice i pokazał bibliotekę.
Z racji zawodu bardzo mnie intrygowała ta biblioteka. Biblioteka łańcuchowa to miejsce, w którym książki są przymocowane do regału za pomocą łańcucha, który jest wystarczająco długi, aby umożliwić wyjęcie książek z półek i przeczytanie, ale nie usunięcie ich z samej biblioteki. Tą w Oleśnicy założył w 1594 roku Karol II. Znajduje się w niewielkim pomieszczeniu nad kruchtą bazyliki. W swych zbiorach posiada obecnie 230 woluminów cennych książek. To jedyna taka biblioteka w Polsce. Po dokładnym spenetrowaniu prawie wszystkich książek zeszłyśmy do kościoła by tam obejrzeć zabytkowe wyposażenie i posłuchać historii tego miejsca.
Hanka w Bibliotece w Oleśnicy fot. panna Monika
Hanka w Bibliotece w Oleśnicy fot. panna Monika
Zaliczka w Bibliotece w Oleśnicy fot. panna Monika
Przewodnik pokazał nam również podziemną kryptę Podiebradów z nagrobkami tumbowymi.
Pierwsze ciekawe miejsce zaliczone więc można było udać się w dalszą drogę. Celem naszej podróży były Wambierzyce.
Bazylika w Wambierzycach fot. Czesio1
Gdy dotarłyśmy na miejsce czekał już na nas Czesio z Kiką (Majką). Wszyscy byliśmy głodni więc z ochotą udaliśmy się do restauracji by tam w przytulnych, ciepłych wnętrzach zaspokoić głód i cieszyć się ze spotkania.
Obiadek w Wambierzycach fot. Czesio1
Po posiłku zrobiliśmy zakupy artykułów spożywczych na kolację i pojechaliśmy do naszej bazy noclegowej. Dom noclegowy „Pod Mnichem” to duży, wygodny, ośrodek, spełniający wszystkie nasze wymagania. Była wiata, miejsce na ognisko, zaplecze kuchenne, duży pokój na wieczorne pogawędki, spokojna okolica, piękne widoki, parking, mili właściciele. W tak cudownym miejscu na pewno kolejny samochodzikowy zlot będzie niezapomnianym przeżyciem.
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
Mnich w tle fot. Czesio1
"Pod Mnichem", nasza baza noclegowa w Wambierzycach fot. Czesio1
Sobota, przedostatni dzień kwietnia, pierwszy pełny zlotowy dzień. Na ten dzień zaplanowaliśmy wędrówkową część naszego zlotu. W planach Szczeliniec Wielki i Błędne Skały, czyli w wielkim skrócie Góry Stołowe. A raczej ich część po polskiej stronie granicy.
Szkoda, że te nasze forowe spotkania są takie krótkie, że mamy do dyspozycji tylko kilka dni, bo Góry Stołowe są piękne również po czeskiej stronie. Teplickie i Adrspaskie Skalne Miasta to niesamowite miejsca i aż żal, że będąc tak blisko nie możemy tam pojechać.
Ale głównym mottem podziemnego zlotu jak sama nazwa wskazuje były podziemia Kotliny Kłodzkiej, dlatego miłośnikom gór pozostał tylko jeden dzień do delektowania się pięknymi widokami.
Dla mnie to ważny punkt programu z osobistych powodów. Już za cztery tygodnie ruszam na szlak wielkiej przygody. Mój plan to Główny Szlak Beskidzki, ponad 500 km w ciągu maksymalnie 21 dni od Ustronia po Wołosate! Góry Stołowe są dla mnie ostatnim sprawdzianem, który może dać mi odpowiedź na pytanie czy jestem przygotowany do realizacji projektu GSB 2023.
Wczesnym rankiem wyruszyliśmy naszymi wehikułami z naszej bazy noclegowej w Wambierzycach okrężną drogą do Karłowa. Piszę okrężną, bowiem najkrótsza trasa tj. Szosa Stu Zakrętów, która dostarcza ekstremalnych wrażeń w postaci dużej ilości zakrętów, wąskiej miejscami drogi i drzew niemalże wychodzących na spotkanie kierowcom, jest niestety w remoncie.
Zaparkowaliśmy samochody na parkingu w Karłowie i grupą kilkunastu osób ruszyliśmy ku Szczelińcowi. Początkowo szliśmy szlakiem żółtym i niebieskim, mijając po drodze różne kioski i kramy, dające okazję do mniej lub bardziej sensownego wydania pieniędzy. Wkrótce wkraczamy w las i drogą pośród dużych głazów docieramy do skrzyżowania szlaków.
Zbiorówka przed wejściem na szlak fot. Czesio1
Ścieżka pnie się teraz stromo w górę, podejście ułatwiają kamienne stopnie, jedne z najstarszych w Sudetach, ułożono je już na przełomie XVIII i XIX wieku. Po drodze mijamy różne grupy skalne, najciekawsze są opisane tablicami informacyjnymi.
"Podpórki" skał na szlaku fot. Czesio1
Po kilkunastu minutach wspinaczki docieramy do budynku schroniska wybudowanego w stylu szwajcarskim w połowie XIX wieku.
Schronisko na Szczelińcu Wielkim fot. Czesio1
Panorama z tarasu widokowego przed schroniskiem fot. Czesio1
Czesio na Szczelińcu Wielkim fot. Czesio1
Taras widokowy na Szczelińcu fot. Czesio1
Zbiorówka na Szczelińcu fot. Czesio1
Przed schroniskiem znajduje się taras widokowy z którego rozpościera się rozległa panorama w kierunku północno-zachodnim i północnym od Karkonoszy po Góry Sowie.
Naprzeciw schroniska w 1988 roku w piaskową skałę wmurowano tablicę ku czci Franza Pabla, twórcy zagospodarowania szczytu. Był on długoletnim przewodnikiem oprowadzającym turystów po Szczelińcu od 1790 roku aż do śmierci w 1861 roku. Odwiedzający Szczelinie Król Prus Fryderyk Wilhelm III nadał mu pierwszą urzędową nominację przewodnicką w Europie.
Obok znajduje się również tablica upamiętniająca wejście na Szczeliniec w dniu 29 sierpnia 1790 roku J. W. Goethego i druga tablica poświęcona pobytowi na szczycie w dniu 26 sierpnia 1800 roku przyszłego prezydenta USA J. Q. Adamsa.
Za budynkiem schroniska znajduje się kasa biletowa, zwiedzanie dalszej części jest płatne. A ponieważ wejście stanowi pętlę z zejściem w innym miejscu radzi nie radzi musimy uiścić opłatę. Musimy również jakoś przemycić Florka, czyli psa PiTTa, ponieważ wprowadzanie zwierząt na Szczeliniec jest zabronione. No nic, trzeba zaryzykować, bo przecież nie zostawimy psa na szczycie.
Tuż za kasą znajdują się najwyższe partie skalne Szczelińca: Kaczuszki, Wielbłąd, Małpolud i Fotel Pradziada, który jest najwyższym punktem szczytu.
Panorama z drugiego tarasu widokowego przed schroniskiem fot. Czesio1
Zbiorówka na drugim tarasie widokowym fot. Czesio1
Fotel Pradziada, najwyższy punkt Szczelińca Wielkiego fot. Czesio1
Fotel Pradziada, najwyższy punkt Szczelińca Wielkiego fot. Czesio1
Wielbłąd fot. Barabasz
Małpolud fot. Czesio1
Dzieci na tle Małpoluda fot. Czesio1
Przez wąskie szczeliny powstałe w wyniku rozsuwania wielkich bloków skalnych przy krawędzi piaskowcowej płyty docieramy do Diabelskiej Kuchni a następnie do Piekiełka. Powiało tu mroźnym powietrzem, nic więc dziwnego, że leży tu jeszcze śnieg.
Kolejny taras widokowy fot. Czesio1
Między szczelinami jeszcze zima fot. Czesio1
Diabelska Kuchnia fot. Czesio1
Śnieg na szlaku fot. Czesio1
Zlotowicze w Diabelskiej Kuchni fot. Czesio1
Schodami w górę wychodzimy na platformę widokową, którą dla kontrastu temperaturowego nazwano Niebem. Niestety pogoda zaczęła się delikatnie psuć, chmury spowiły niebo i nie mogliśmy podziwiać pięknych widoków.
Schody do Piekła fot. Czesio1
Niebo fot. Czesio1
Trawersując wąskie szczeliny mijamy kolejne ciekawe formy skalne: Kołyskę Ducha Gór, Kwokę siedzącą na gnieździe, Koński Łeb, Kazalnicę i Słonia. Stąd odchodzimy na chwilę na kolejny taras widokowy, ale podobnie jak poprzednio widoków z powody pogody nie uświadczyliśmy.
Kołyska Ducha Gór fot. Czesio1
Trochę gimnastyki na szlaku fot. Czesio1
I trochę przeciskania się w szczelinach fot. Czesio1
Kwoka siedząca na gnieździe fot. Czesio1
Taras widokowy fot. Czesio1
Taras widokowy fot. Czesio1
Zaczyna delikatnie kropić, wieje wiatr więc żwawym marszem schodzimy w dół. Po kilkunastu minutach zamykamy pętlę na węźle szlaków i wracamy do pozostawionych na parkingu wehikułów.
Zejście ze Szczelińca Wielkiego fot. Czesio1
Jeszcze tylko ciepły posiłek w jednym z przydrożnych barów...
Grochówka z wkładką plus kawa na rozgrzewkę po zejściu ze Szczelińca fot. Czesio1
Po wędrówce po Szczelińcu Wielkim i po smacznym obiedzie grupa zlotowa z różnych powodów rozdzieliła się. Część pojechała do Błędnych Skał, kolejna grupa wróciła do bazy, a my zdecydowaliśmy się pojechać do Czermnej, aby zwiedzić Kaplicę Czaszek.
Na miejscu po zakupie biletów musieliśmy poczekać z 10 minut, z uwagi na długą kolejkę chętnych do odwiedzenia tego miejsca.
Gdy weszliśmy dużą grupą do bardzo małego pomieszczenia okazało się, że było tak tłoczno, iż każdy sobie zasłaniał, więc prawie w ogóle nie widzieliśmy ścian i jedynie sufit było dobrze widoczny.
Sama kaplica jest w stylu barokowym i ma prawie 450 lat oraz jest tylko jednym z trzech takich miejsc w Europie. Założycielem budynku był wtedy proboszcz parafii Wacław Tomaszek który razem z grabarzem Langnerem zbierał te czaszki. W kaplicy jest ponad 2 tysiące ludzkich czaszek i piszczeli równo ułożonych na ścianach i suficie, a na dodatek w piwnicy pod budynkiem jest ich jeszcze więcej niż w samej kaplicy, tylko że leżą w nieładzie.
Psycholog, Małgosia, Hanka i Agnieszka w Kaplicy Czaszek fot. TomaszK
Czułem się tam nieswojo zdając sobie sprawę, że te wszystkie kości należały do zmarłych ludzi.
Przewodnik w szybkim tempie opowiedział o historii kaplicy i zakazał robić zdjęć. Prezentował kilka czaszek leżących na stole i opowiedział trochę wydumane historie o każdej z nich.
Małgosia, TomaszK, Hanka, Agnieszka, Kika, Ola i panna Monika fot. TomaszK
Po powrocie do bazy TomaszK, który kiedyś był już w kaplicy opowiedział nam ciekawostkę, iż rzekoma czaszka księdza Tomaszka jest tak naprawdę czaszką kobiecą.
Sama kaplica jest to naprawdę dziwną, ale ciekawą atrakcją turystyczną, szkoda, że nie można było robić zdjęć ale niektórzy łamali te zasady.
Srebrna Góra to górnicze miasteczko założone w XIV w. po odkryciu rud wiadomego kruszcu. Jest malowniczo położone pod przełęczą oddzielającą Góry Sowie od Bardzkich.
Muszę przyznać, że tę miejscowość darzę wielkim sentymentem, bywałem w niej regularnie od czasów licealnych. Widziałem ją jeszcze w czasach dla niej łaskawych, później kolejny w jej historii upadek i wręcz wylewającą się na ulice biedę. Od kilku lat znowu jest kolorowa i tętniąca życiem. I z pewnością nie odwiedziłem jej ostatni raz.
Po wojnie prusko-austriackiej Srebrna Góra została przyłączona do Prus i podjęto decyzję o ufortyfikowaniu szczytów wokół przełęczy. Budowa głównej twierdzy zajęła 13 lat. Wraz z fortami Wysoka Skała (zwanym przez lata ze względu na lokatorów fortem Harcerz) i położonym na przeciwległym szczycie, Ostróg (który w czasie wojny był niemieckim obozem jenieckim), główna twierdza z Donżonem stanowiła największą w Europie górską twierdzę. Uprzedzając fakty, niezdobytą w walce (a próbował Napoleon).
Wzgórza wokół Srebrnej Góry fot. Barabasz
Wzgórza wokół Srebrnej Góry fot. Barabasz
Wzgórza wokół Srebrnej Góry fot. Barabasz
Zwiedzanie twierdzy poprzedził obiad w hotelu, z którego mogliśmy podziwiać panoramę miasteczka. Wielka szkoda, że większości z nas nie udało się zobaczyć Srebrnej Góry z bliska.
Obiad w Hotelu "Srebrna Góra" fot. Czesio1
Po przemarszu do przełęczy przed nami pozostała już tylko kilkunastominutowa wspinaczka pod bramy twierdzy. Muszę w tym miejscu donieść, że niektórzy byli już tak wycieńczeni poprzednimi atrakcjami, że musieli skorzystać z usług lokalnych przewodników. Byli wśród nich także najmłodsi z nas...
Gdy udało nam się już dotrzeć na szczyt i zakupić bilety, udaliśmy się przed wejście do Donżonu, gdzie polecono nam zaczekać na przewodnika. Podczas oczekiwania dojrzałem przebranego za pruskiego żołnierza pana, który właśnie „rozpoczynał” odebrane ze stoiska gastronomicznego piwo. Zażartowałem, że chyba zlokalizowałem naszego przewodnika i że to chwilę potrwa. No cóż, to co miało być żartem, okazało się nim nie być. Na szczęście obawy związane ze skutkami diety przewodnika okazały się płonne.
Zlotowicze w oczekiwaniu na przyjście przewodnika fot. Czesio1
Zlotowicze w oczekiwaniu na przyjście przewodnika fot. Czesio1
To znaczy nie tak zupełnie, ale humor przewodnika doprawiony ekstraktem z chmielu był wyśmienity i nie przekraczał żadnych norm kultury, czego mogliby się niektórzy obawiać. Zostaliśmy oprowadzeni po większości twierdzy, zaopatrzono nas w wiedzę historyczną, anegdoty i opisy przedmiotów zgromadzonych w gablotach.
Przewodnik po Srebrnej Górze fot. Czesio1
Wejście do Twierdzy Srebrna Góra fot. Czesio1
Armata fot. Czesio1
Przewodnik opowiada o ubiorze żołnierzy fot. Czesio1
Twierdza Srebrna Góra fot. Czesio1
Skrzynia oficerska fot. Czesio1
Mogliśmy się m.in. dowiedzieć na czym polegał system nagradzania w armii pruskiej („brak kary”), zorganizowano nawet zakłady z makietą w tle z cyklu „gdzie się obecnie znajdujemy?”, mogliśmy odczuć (zobaczyć i usłyszeć) „jak to jest” po wystrzale z broni prochowej w małym pomieszczeniu...
Karny osiołek dla żołnierzy fot. Czesio1
Makieta Twierdzy fot. Czesio1
Wnętrze Twierdzy fot. Czesio1
Trzeba przyznać, że forty są solidnie rewitalizowane, oglądaliśmy fragmenty twierdzy, których nie udało mi się zobaczyć podczas kilku poprzednich odwiedzin.
Zlotowicze wsłuchani w opowieści przewodnika fot. Czesio1
Koło deptakowe przy studni fortecznej fot. Czesio1
Twierdza Srebrna Góra fot. Czesio1
Makieta Twierdzy fot. Czesio1
Ostatnie opowieści przewodnika fot. Barabasz
Na dziedzińcu Twierdzy fot. TomaszK
Zwiedzanie zakończyliśmy tradycyjnym, grupowym zdjęciem z naszym cudownym przewodnikiem. Co zapobiegliwsi zaopatrzyli się u niego w pewne dobro. Zyski z transakcji zostały już po chwili skonsumowane, ponieważ monety nie lubią leżeć w kieszeni zbyt długo.
Zbiorówka z przewodnikiem fot. Czesio1
Zbiorówka z przewodnikiem fot. TomaszK
Widok na okolicę z Twierdzy Srebrna Góra fot. Barabasz
A kto chciałby sobie przypomnieć miasteczko, koniecznie musi obejrzeć 3. sezon serialu „Szadź”. Inną, filmową ciekawostką jest to, że zalana ulica z kilkoma kamienicami widoczna w serialu „Wielka woda”, została zbudowana w nieczynnym basenie, także w Srebrnej Górze.
Wzorem zeszłorocznej listopadówki u TomaszKa tak i teraz miała miejsce premiera serialu z ostatniego zlotu. Zapraszam wszystkich do obejrzenia pierwszego odcinka:
Super Czesiu, bardzo Ci dziękuję za tą kopalnię w Kletnie. Tam właśnie nie byłem, a teraz czytam książkę Siembiedy, gdzie akcja dzieje się wokół historii związanej z kopaniem uranu w tej kopalni.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
johny pisze: ↑14 lis 2023, 23:25
Super Czesiu, bardzo Ci dziękuję za tą kopalnię w Kletnie. Tam właśnie nie byłem, a teraz czytam książkę Siembiedy, gdzie akcja dzieje się wokół historii związanej z kopaniem uranu w tej kopalni.
johny pisze: ↑14 lis 2023, 23:25
Super Czesiu, bardzo Ci dziękuję za tą kopalnię w Kletnie. Tam właśnie nie byłem, a teraz czytam książkę Siembiedy, gdzie akcja dzieje się wokół historii związanej z kopaniem uranu w tej kopalni.
A mówiłem jedź z nami johny
Czesiu, ja jak Pan Zagłoba, nie lubię tłoku.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
johny pisze: ↑14 lis 2023, 23:25
Super Czesiu, bardzo Ci dziękuję za tą kopalnię w Kletnie. Tam właśnie nie byłem, a teraz czytam książkę Siembiedy, gdzie akcja dzieje się wokół historii związanej z kopaniem uranu w tej kopalni.
A mówiłem jedź z nami johny
Czesiu, ja jak Pan Zagłoba, nie lubię tłoku.
Johny, w podziemiach jak to w podziemiach, zawsze będzie tłok.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...