"Gdy tak wspominam ten miniony czas,
Wiem jedno, że to nie poszło w las
Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud".
Cytat z piosenki "Wehikuł czasu" zamieścił Czesio1 w albumie przygotowanym po Zlocie Złoczyńcowym w 2014r. Co byś Czesio dał by znów znaleźć się na zlocie w Brześciu Kujawskim?
Zarówno Czesio, jak i inni uczestnicy tamtej wyprawy bardzo chcieli przyjechać znów do Brześcia. Już podczas wizyty powstał pomysł stworzenia tablicy informacyjnej, na której znajdowałyby się dowody na to, że Brześć Kujawski jest pierwowzorem książkowego Antoninowa. Prorocze były słowa cytowane przez Ojca Prowadzącego "to nie poszło w las". Urząd Miejski dał "zielone światło" do opracowania tablicy o Wyspie Złoczyńców. Jej autorami są: TomaszK i Czesio1. Gdy projekt był już gotowy, postanowiliśmy z Tomkiem Chymkowskim - Naczelnikiem Wydziału Spraw Obywatelskich i Promocji Urzędu Miejskiego, iż jej odsłonięcie nastąpi, gdy zakończony zostanie proces rewitalizacji jeziora Cmentowo. Miała się ona znajdować na jego brzegu by informować turystów w jak niezwykłym miejscu się znajdują. Pogoda jednak nie sprzyjała prowadzącym prace oczyszczające jezioro. Wyglądałam przez okno i obserwowałam postępy wykonawców - mieszkam bowiem nad jeziorem dokładnie naprzeciw wyspy.
29 października 2015r. Widok na wyspę złoczyńców
sprzed domu Hanki fot. Hanka
13 lutego 2016r. Roboty przy wyspie fot. Hanka
22 lutego 2016r. Roboty przy wyspie fot. Hanka
Termin zakończenia robót był przesuwany ze względu na panującą suszę. Zlot mimo to został zaplanowany na ostatni weekend sierpnia. Ogłosiliśmy z Czesiem1 ten fakt na Forum i rozpoczęliśmy na niego zapisy. Chętnych na udział w uroczystości przybywało z każdym dniem. Bardzo się cieszyłam widząc na liście kolejne nicki osób, które dane mi już było poznać jak również osób, które dopiero zapisały się na Forum i także chciały przyjechać, poznać Forowiczów i dobrze się bawić. Wykonaniem tablicy zajął się Dział Promocji Urzędu. Moim zadaniem było opracowanie planu zlotu, znalezienie miejsca zakwaterowania, zamówienie obiadu, i jeszcze kilku innych rzeczy, które miały sprawić, że Forowicze byliby zadowoleni.
15 maja 2016r. Wyspa już się zazieleniła fot. Hanka
15 maja 2016r. Krzaczory bronią dostępu wgłąb
wyspy złoczyńców fot. Hanka
Rozpoczął się dla mnie czas niespokojnego oczekiwania i załatwiania spraw zlotowych. Codziennie przyglądałam się licznikowi, który na Forum odmierzał dni, minuty i sekundy do rozpoczęcia naszej brzeskiej przygody. Czekałam na ten dzień, jak sportowiec czeka na olimpiadę, muzyk na koncert, marynarz na rejs, uczeń na wakacje, polityk na wybory. I nadszedł ten dzień, dla mnie niezwykły, pełen niespodzianek i wzruszeń, dzień 26 sierpnia. Tablica nad jeziorem przygotowana do odsłonięcia a Biblioteka Publiczna w Brześciu Kujawskim gotowa na przyjęcie Forowiczów.
Czy sprostałam zadaniu organizatora zlotu pewnie przeczytam w kolejnych częściach relacji. Cieszę się, że pomysł powstania tablicy informacyjnej został zrealizowany a Miłośnicy Samochodzikowej Przygody tak licznie i międzynarodowo uczestniczyli w jej odsłonięciu. Wspaniale było spotkać się kolejny raz z przyjaciółmi z Forum a także poznać nowych Forowiczów.
"Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud".
Może za jakiś czas znów uda się zorganizować zlot w Brześciu? Kto jest chętny łapka w górę.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Hanka, łącznie zmieniany 20 razy.
Dziś piątek, 26 sierpnia 2016r. Dzień ten długo wyczekiwany przez wszystkich, którzy chcieli być świadkami doniosłego wydarzenia w Brześciu Kujawskim, jakim miało się stać uroczyste otwarcie wyspy złoczyńców na jeziorze Cmentowo. Dla wielu z nas będzie to powrót do miejsc, które odwiedziliśmy dwa lata temu, dla kilku osób z kolei ma być to pierwsza wizyta w mieście Łokietka. Odliczaliśmy na forum miesiące, tygodnie, dni, a wreszcie godziny i minuty do rozpoczęcia X Forowego Wyspowego Zlotu. Na miejscu Hanka, po kolejnej nieprzespanej nocy, dopinała wszystko na ostatni guzik, gdy tymczasem z całej Polski Zlotowicze wyruszyli swoimi wehikułami na spotkanie przygody.
Jak pierwsza wyruszyła w długą podróż Brunhilda z dalekiego Sydney. Tak, tak, nie przesłyszeliście się, to nasz gość specjalny z Australii. Aby zdążyć na czas wsiadła na pokład samolotu chyba ze trzy dni wcześniej. Dwa międzylądowania po drodze, noclegi w dalekich krajach i w piątkowe południe lądowanie w Warszawie. A tam oczekiwał na Nią już johny z Wilhelmem Tellem.
Brunhilda z johny'm na lotnisku w Warszawie fot. johny
Korzystając z okazji udali się do radiowej Trójki, gdzie Brunhilda chciała spotkać się z Markiem Niedźwieckim.
Brunhilda z johny'm przed radiową Trójką fot. johny
Dzięki temu johny miał okazję spełnić jedno ze swoich marzeń, czyli odwiedzić ulubioną stację radiową, której na co dzień słucha w pracy.
Johny prezenterem radiowej Trójki fot. johny
Nie omieszkał przy tym przekazać na antenie pozdrowień dla całego forum i zadedykować jednej z piosenek Iron Maiden.
W radiowej Trójce fot. johny
W radiowej Trójce fot. johny
W radiowej Trójce fot. johny
W radiowej Trójce fot. johny
W tym samym czasie gdy johny oczekiwał na Brunhildę na lotnisku, Czesio1 dotarł już do Brześcia Kujawskiego. Zaparkował niedaleko Biblioteki skąd wkrótce wyszła ku Niemu na spotkanie Hanka. I znów przez chwilę wróciły wspomnienia pięknych przygód, które przeżyliśmy na bieszczadzkiej w zeszłym i mazurskiej ziemi w tym roku. Czy teraz przygoda znów da nam znać o sobie? Co do tego nie mieliśmy żadnych wątpliwości.
Witamy na X Wyspowym Zlocie - wspaniałe
dzieło Hanki fot. Czesio1
Miejsce pracy Hanki jest wspaniałe. Regały pełne równiutko poustawianych książek pośród których z wielką radością odnalazłem również twórczość Nienackiego z przygodami naszego ulubionego bohatera.
Hanka sprawdza gotowość sprzętu fot. Czesio1
A obok przy małym stoliczku ujrzeliśmy młodziutką czytelniczkę, zagłębioną w lekturze jakiejś książki. Dziś, w dobie komputerów i telefonów, to już niezwykle rzadki widok. Nie omieszkałem więc uwiecznić go na kliszy aparatu.
Najmłodszy czytelnik w bibliotece u Hanki fot. Czesio1
Nie zdążyliśmy jeszcze zaparzyć kawy gdy zadzwonił telefon. Oto kolejny Zlotowicz dotarł na miejsce. To nowa twarz, jeszcze nam nie znana: Eksplorator63. Nasze Forum jest magiczne, przyciąga coraz to nowe osoby, tak jak my pozytywnie zakręcone.
Czesio1, Hanka i Eksplorator63 fot. Czesio1
Wypiliśmy kawę, chwilę porozmawialiśmy, po czym Eksplorator63 wyszedł na spacer po Brześciu Kujawskim a ja z Hanką pojechaliśmy czynić dalsze przygotowania. Dokonaliśmy zakupu niezbędnych artykułów spożywczych, zawieźliśmy resztę sprawunków do naszej bazy noclegowej w Szkole Rolniczej, na miejscu uzgodniliśmy ostatnie szczegóły z przemiłą panią Krysią i skąpani w strugach palącego słońca powróciliśmy do Biblioteki oczekując na przyjazd kolejnych Forowiczów.
Kolejno pojawiali się już nam znani z poprzednich zlotów: TomaszK, VdL, Lolo, panna Monika, Yvonne z Adamem, Wiewiórką i Sokolim Okiem, Brunhilda, johny, Wilhelm Tell, zbychowiec a także nowo poznane osoby: Barabasz, TomaszL, irycki i Vasco.
TomaszK fot. Czesio1
Panna Monika fot. Czesio1
Yvonne fot. Czesio1
Brunhilda fot. Czesio1
VdL fot. Czesio1
Lolo fot. Czesio1
Vasco fot. Czesio1
Eksplorator63 fot. Czesio1
TomaszL fot. Czesio1
fot. Czesio1
Rozpoczęły się pierwsze rozmowy przy bibliotecznych stolikach.
TomaszL i Eksplorator63 fot. Czesio1
Aby wczuć się w "złoczyńcowy" nastrój Hanka uruchomiła projektor i oto na ekranie ukazał się Pan Samochodzik w osobie Jana Machulskiego pędzący na spotkanie przygody. A z głośników popłynęły dźwięki piosenki "Chodź ze mną" w wykonaniu Marty Kotowskiej. Tak, to film "Wyspa złoczyńców", którego projekcja była jednym z pierwszych punktów Wyspowego spotkania.
Projekcja "Wyspy złoczyńców" w bibliotece
w Brześciu Kujawskim fot. Czesio1
Zlot zapowiada się rewelacyjnie...
Ostatnio zmieniony 03 lip 2018, 21:21 przez Czesio1, łącznie zmieniany 9 razy.
Na początek Hanka zaproponowała grę miejską "Władek i jego miasto", polegającą na odgadywaniu w plenerze zagadek związanych z Brześciem Kujawskim. Uczestnicy zostali podzieleni na grupy 4-5 osobowe, a każda z grup otrzymała kartkę z zadaniami i plan Brześcia.
Władek i jego miasto, czyli gra miejska autorstwa Hanki fot. Czesio1
Władek i jego miasto, czyli gra miejska autorstwa Hanki fot. Czesio1
Zadań było dziesięć, łatwiejsze polegały na odnajdywaniu zabytków, niewymienionych w pytaniu, a jedynie wskazanych lokalizacją i ogólnikowym opisem, np.: budynek z 1797 roku przy ulicy Kilińskiego, albo: zabytek przy dojściu wzdłuż wałów do ulicy Limanowskiego (chodziło o mury miejskie).
Budynek z 1797 roku przy ulicy Kilińskiego fot. Czesio1
Plac Łokietka... fot. Czesio1
...przy którym mieliśmy się pokłonić władcy fot. Czesio1
Budynek Urzędu Miejskiego z zegarem na wieży fot. Czesio1
Dla zweryfikowania odnalezienia zabytku, należało go sfotografować albo opisać na kartce z zadaniami, np. licząc okna, a stojąc pod ratuszem należało ustalić, o ile spóźnia się zegar. Jak się okazało, zegar stał. Część zadań była jednak trudniejsza i wymagała bardziej szczegółowej wiedzy z historii i teraźniejszości miasta.
Pierwsza kartka została ukryta na terenie Kościoła fot. Czesio1
Karta z pytaniami testowymi fot. Czesio1
Na kartce ukrytej przy kościele św. Stanisława, było np. siedem pytań testowych i te były najtrudniejsze: o pochodzeniu nazwy "Brześć", o nazwisko prezydenta który odwiedził Brześć (Mościcki), o postacie na herbie miasta (św. Stanisław i św. Piotr), o to jakie instytucje mieściły się w dawnym zamku królewskim (zamek, więzienie, szkoła, biblioteka, poczta).
Budynek, w którym kiedyś były pruskie więzienie fot. Czesio1
Wzgórze z dawnym zamkiem fot. Czesio1
Hanka powinna jednak odebrać uczestnikom telefony komórkowe, bo wszyscy posiłkowali się wyszukiwaniem odpowiedzi w internecie. Były jednak pytania na które nie sposób było znaleźć odpowiedź w sieci, np. gdzie znajduje się oryginalna odbitka miedziorytu z XVII wieku, przedstawiająca panoramę miasta, jak się okazało, miedzioryt znajdował się w bibliotece miejskiej. Najtrudniejszym zadaniem (przynajmniej dla mojego zespołu), okazało się takie, które nakazywało poszukiwać na ulicy Łokietka, zagadki ukrytej w konarze dębu. Zaraz po skręceniu w ulicę Łokietka, zauważyliśmy pnie ściętego przed laty drzewa, które uznaliśmy za dąb. Ile my się naszukaliśmy obchodząc je dookoła, zaglądając pod nie, za nie i między nie. Co gorsza pnie były obrośnięte pokrzywami, które dotkliwie nas poparzyły.
Panna Monika bezskutecznie poszukuje kartki z kolejnym zadaniem fot. Czesio1
W końcu zrezygnowaliśmy dając za wygraną, kiedy okazało się, że zagadka jest ukryta przy tej ulicy, ale dwieście metrów dalej. Zadanie polegało na rozwiązaniu krzyżówki, której hasła były kolejnym testem ze znajomości Brześcia - nazwisko sportowca związanego z Brześciem (biegacz, Czesław Wasilewski), nazwa powiatowego przeglądu teatrów dziecięcych, odbywającego się corocznie ("Maska"), czyj pomnik stoi w centrum miasta.
To w tym konarze ukryty był schowek z kolejnym zadaniem fot. Czesio1
Mury miejskie fot. Czesio1
Nawet liczbę schodów musieliśmy policzyć, aby iść właściwą drogą fot. Czesio1
Jedno z zadań polegało na odgadnięciu, kto siadywał na kamieniu przy kościele podominikańskim. To na szczęście było łatwe, bo kamień był podpisany.
Kamień na którym siedział niegdyś Łokietek, teraz usiadł na nim Lolo fot. Czesio1
Podominikański klasztor z legendarnym kamieniem fot. Czesio1
Na tym budynku w stylu barokowym z XVII w. musieliśmy policzyć liczbę okien fot. Czesio1
Konkurs wygrała grupa: panna Monika, Czesio1, TomaszK, VdL i Lolo - trudno dociec czy za sprawą dobrego przygotowania, czy też dobrego internetu. Trzeba też przyznać, że korzystaliśmy z pomocy mieszkańców, bo kiedy rozglądaliśmy się bezradnie po ulicy Kilińskiego, szukając zabytku z 1797 roku, uprzejma pani z pizzerii, wskazała nam fronton kamienicy z odpowiednią datą.
Zwycięska grupa: panna Monika, Czesio1, Lolo, VdL i TomaszK fot. Czesio1
Spotkanie z przedstawicielami Biura Promocji Miasta
Po wysiłku fizycznym i umysłowym (grze miejskiej) nadszedł długo oczekiwany czas na wspólne rozmowy przy suto zastawionych bibliotecznych stołach. W końcu był czas na poznanie nowych forowiczów przybyłych na nasze brzeskie spotkanie. Miejsce było zacne, królestwo naszej koleżanki Hanki, czyli brzeska biblioteka.
Po kilkudziesięciu minutach rozmów, wymiany zdań i opinii doczekaliśmy się w końcu pierwszej części oficjalnej a mianowicie spotkania z przedstawicielami Wydziału Promocji Miasta Brześć Kujawski panią Justyną Gruszecką i panem Tomaszem Chymkowskim.
Justyna Gruszecka i Tomasz Chymkowski przybyli
na spotkanie z nami fot. kadr z filmu
Justyna Gruszecka i Tomasz Chymkowski fot. kadr z filmu
Główny Organizator zlotu - Hanka fot. kadr z filmu
Humor wszystkim dopisywał fot. kadr z filmu
Wzajemnym uprzejmościom nie było końca, my dziękowaliśmy im za wspaniałe przyjęcie, oni nam za promocję Brześcia właśnie.
Drobny upominek od Urzędu Miejskiego abyśmy mieli
pamiątkę z pobytu
w Brześciu Kujawskim fot. kadr z filmu
Drobny upominek od Urzędu Miejskiego abyśmy mieli
pamiątkę z pobytu
w Brześciu Kujawskim fot. kadr z filmu
Yvonne dumnie prezentuje swój egzemplarz pamiątki fot. kadr z filmu
Nie obyło się także bez drobnych upominków dla zlotowiczów w postaci pamiątkowych obrazków sławiących nasze spotkanie
Yvonne w imieniu wszystkich Zlotowiczów dziękuje
przedstawicielom Urzędu Miejskiego za zaproszenie
do Brześcia Kujawskiego fot. kadr z filmu
Drobne upominki również od Zlotowiczów fot. kadr z filmu
Po części oficjalnej przeszliśmy do niespodzianki przygotowanej przez Czesia. Przenieśliśmy się do starego kina i na ekranie ukazał się czarno biały film będący kompilacją scen nagranych przez nas podczas naszego złoczyńcowego zlotu sprzed dwóch lat.
Projekcja forowego filmu "Wyspa złoczyńców" fot. kadr z filmu
Wszyscy z zainteresowaniem oglądają aktorskie
wyczyny Zlotowiczów fot. kadr z filmu
Wróciły wspomnienia a śmiechu było co niemiara! Czesio bezapelacyjnie zasłużył na jakąś filmową nagrodę za scenariusz, montaż i reżyserię filmu a także kilka odegranych epizodów.
Wspomnienia wróciły - myśli TomaszK... fot. kadr z filmu
...oglądając swoją rolę jako kłusownika fot. kadr z filmu
Sala kinowa zapełniona, wolnych miejsc
na seansie brak fot. kadr z filmu
Podziękowaliśmy również naszej nieocenionej Organizatorce zlotu Hance, wręczając foto–album z poprzedniego zlotu oraz komplet dwunastu książek z serii "Pan Samochodzik" dla Biblioteki.
Podziękowań i drobnych prezentów nie zabrakło
również dla Organizatora
zlotu czyli Hanki fot. kadr z filmu
Fotoalbum z poprzedniego zlotu dla Hanki... fot. kadr z filmu
...a komplet "Pana Samochodzika" wydawnictwa
"Siedmioróg" dla Biblioteki fot. kadr z filmu
Wzruszona Hanka dumnie prezentuje książkę od której
wszystko się zaczęło, czyli "Wyspę złoczyńców" fot. kadr z filmu
Na koniec pierwszego oficjalnego spotkania Hanka podała wyniki gry miejskiej.
Hanka podaje wyniki gry miejskiej fot. kadr z filmu
Gratulacje dla kapitana Drużyny Nr 1, która okazała się
najlepsza w grze miejskiej fot. kadr z filmu
Upominki dla zwycięzców gry miejskiej fot. kadr z filmu
Zlot zaczynał się tak jak miał się zacząć czyli niesamowicie. A ja? Ja patrzyłem na regały uginające się pod ciężarem książek i w mej głowie narodziła się pewna myśl i marzenie zarazem. Wszak to miejsce to rewelacyjna miejscówka na nocleg, fajnie byłoby spędzić noc w bibliotece. Może to marzenie kiedyś się spełni?
Pamiątkowe zdjęcie z przedstawicielami Urzędu Miejskiego fot. zbychowiec
Pamiątkowe zdjęcie z przedstawicielami Urzędu Miejskiego fot. zbychowiec
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez johny, łącznie zmieniany 11 razy.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Pierwszy dzień zlotu powoli dobiega już końca. Za nami wzruszające powitania z dawno lub wcale niewidzianymi przyjaciółmi, spotkanie z przedstawicielami Brześcia Kujawskiego, projekcja "Wyspy złoczyńców" i zlotowego filmiku sprzed dwóch lat oraz niesamowicie intrygująca gra miejska zorganizowana przez Hankę. Słońce powoli chyli się ku zachodowi a to nieuchronny znak, że zbliża się najbardziej klimatyczny moment każdego zlotu.
Wieczorne ognisko.
Ileż to wspaniałych chwil przeżyliśmy wpatrzeni w trzaskający wesoło ogień? Czy to na dziedzińcu zamku w Radzyniu Chełmińskim, przed ośrodkiem w Moryniu, schowani przed wiatrem i chłodem w wiacie bieszczadzkiej w Myczkowcach czy też na wyspie Czarci Ostrów w samym środku największego polskiego jeziora śniardw. Ciepło bijące z ogniska, kiełbaski wesoło skwierczące w płomieniach i miłe pogawędki to jest to czego brakuje nam na co dzień.
Nie inaczej było w Brześciu Kujawskim. Nieocenieni organizatorzy przygotowali nam wspaniałe miejsce na ognisko. Usytuowane ono było tuż za szkolnym boiskiem. Gdy wreszcie tam się udaliśmy by rozpalić ogień było już ciemno. Przyświeciliśmy sobie latarkami i oto naszym oczom ukazał się stos równiutko poukładanych suchych polan. Och, jakże brakowało nam teraz Mysikrólika, który z taką cierpliwością rozpalał ogień na Czarcim Ostrowie, choć wszystko dookoła było mokre a z nieba siąpił deszcz.
Czesio zadzwonił do Mysikrólika aby czym prędzej przybywał na pomoc. Niestety, okazało się, że w tym czasie wypoczywa z rodziną gdzieś w bułgarskich Słonecznych Piaskach a ostatni PeKaeS właśnie odjechał.
Cóż, radzi nie radzi zmuszeni byliśmy sami zająć się rozpaleniem ognia. Na szczęście polana były suche, wystarczyło podłożyć trochę suchej ściółki, potrzeć zapałką o pudełko i buchnął wesoło ogień.
Płonie ognisko, płonie... fot. Czesio1
A nam zrobiło się nie tylko cieplej na ciele ale i raźniej na duszy. Wokół ciemność, w górze księżyc, w oddali rozświetlony Brześć Kujawski, a my gdzieś na uboczach przy ognisku, czekamy na resztę towarzystwa.
Z każdą chwilą przybywały kolejne osoby. Rozstawiliśmy co grubsze pniaczki wokół ogniska, żeby było na czym usiąść. Nasi wspaniali organizatorzy zadbali o to by nie zabrakło nam ani jadła ani napitku. Przygotowali nawet długie widelce do pieczenia kiełbasy. Czego chcieć więcej?
Usiedliśmy wokół ogniska, piekliśmy kiełbaski, popijaliśmy puszkowym napitkiem i wesoło gwarzyliśmy na różne tematy. Czas mijał szybko. Zbyt szybko. Chciałoby się powiedzieć: „chwilo trwaj…”.
Płomień ogniska długo jeszcze płonął w oddali, najwytrwalsi ułożyli się do snu gdy pierwsi mieszkańcy Brześcia Kujawskiego budzili się już do pracy…
Ostatnio zmieniony 03 lip 2018, 21:26 przez Czesio1, łącznie zmieniany 3 razy.
Kościół Parafialny p.w. św. Stanisława Biskupa Męczennika
Kolejnym elementem Zlotu był kościół parafialny p.w. św. Stanisława Biskupa Męczennika, o którego barwnej i długiej historii opowiedział nam ksiądz Prałat Ireneusz Juszczyński.
Wstęp
Świątynia gotycka, najprawdopodobniej z czasów Kazimierza Wielkiego, odrestaurowana na początku XX wieku pod kierunkiem architekta Tomasza Pajzderskiego. Do najstarszych elementów zewnętrznych należą portal wejściowy ozdobiony cegłą majolikową glazurowaną, fragmenty murów zachowane w dolnych partiach oraz okrągła baszta gotycka. Jej wnętrze ozdabia modernistyczna (z elementami secesyjnymi) polichromia ścienna z lat 1925–1927, wykonana przez profesora Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie Juliusza Makarewicza. Przedstawiono na niej sceny z historii Brześcia Kujawskiego. Z dawnych wieków pochodzi między innymi umieszczona w ołtarzu kaplicy Trzech Króli (po prawej stronie świątyni) późnogotycka (z około 1520r.) płaskorzeźba Pokłonu Trzech Króli, dzieło ucznia Wita Stwosza.
Kościół św. Stanisława Biskupa Męczennika fot. Czesio1
Kościół św. Stanisława Biskupa Męczennika fot. Czesio1
Kościół św. Stanisława Biskupa Męczennika fot. Czesio1
Wnętrze Kościoła św. Stanisława Biskupa Męczennika fot. Czesio1
Dzwonnica przy kościele fot. Czesio1
Dzwon fot. Czesio1
Historia
Budynek kościoła istniał w Brześciu Kujawskim już przed rokiem 1123 i mieścił się na terenie Starego Brześcia. Po 1240 zaczęto budować kościół pod wezwaniem św. Stanisława „w nowym mieście” staraniem księcia Kazimierza Konradowica. Powstająca świątynia była na swoje czasy monumentalna. Brześć Kujawski w tym czasie był znaczniejszym grodem książęcym. Stał się nawet stałą siedzibą księcia w 1255 roku gdy książę Kazimierz Konradowic przeniósł swoją siedzibę z Włocławka do Brześcia. Trochę wcześniej, w 1250 roku Brześć Kujawski uzyskał prawa miejskie dla swej „nowej lokalizacji”.
Wracając do kościoła – kanonizacja św. Stanisława miała miejsce dopiero w 1253 roku w Asyżu. Zatem rozpoczęcie budowy kościoła około 1240 roku mogło oznaczać, że patronem będzie Stanisław biskup męczennik, powszechnie uznawany za świętego i oczekiwano jedynie na formalne ogłoszenie kanonizacji. Ponieważ Brześć Kujawski ucierpiał wiele od Krzyżaków w 1332, wiele wskazuje, że pierwszy murowany kościół św. Stanisława został wtedy poważnie zniszczony i odbudowany w okresie późniejszym w XIV wieku. Po pożarze w 1556 roku świątynia została również w miarę szybko odbudowana. Największe nieszczęście spotkało kościół w 1657 roku, kiedy to został spalony podczas wojen szwedzkich. Pozostawał bez opieki do końca XVII wieku a naprawa była jak najprostsza – np. sklepienie było drewniane. Kościół był w coraz gorszym stanie pomimo powtarzających się remontów. W końcu w 1806 roku świątynia zostaje zamknięta. Ówczesny proboszcz wystąpił do rządu pruskiego o fundusze na odbudowę kościoła. Przysłany przez prusaków budowniczy orzekł, że kościół jest tak dalece zniszczony, że nadaje się jedynie na rozbiórkę. Rząd zaborczy sprzedał mury upadającej świątyni na licytacji Żydowi Dancygierowi. Co ciekawe, Dancygier odsprzedał mury parafii po cenie kupna, co uratowało świątynię. Wojska francuskie podczas pochodu na Moskwę zamieniły kościół na magazyn. Do 1830 roku odrestaurowano mury, dach, ołtarze, ambony, ławki, podłogę. Przywrócenie dawnej świetności tej świątyni i możliwie wierne odtworzenie jej pierwotnego wyglądu to już dzieło dwudziestowieczne (1908–1911, 1925–1927) i efekt starań ostatniego proboszcza okresu międzywojennego, ks. Stefan Kulińskiego. Podjęte wtedy dzieło regotyzacji, której efekt jest widoczny po dzień dzisiejszy, pozwala zaliczyć świątynię za jedną z piękniejszych na Kujawach.
Ksiądz Prałat Ireneusz Juszczyński fot. Czesio1
Zlotowicze zasłuchani w opowieści proboszcza o historii Kościoła fot. Czesio1
Zlotowicze zasłuchani w opowieści proboszcza o historii Kościoła fot. Czesio1
Zadumana Brunhilda fot. Czesio1
TomaszL fot. Czesio1
Ołtarz Kościoła fot. Czesio1
Sklepienie Kościoła fot. Czesio1
Ciekawostki związane z kościołem
1320–1321. W Inowrocławiu i Brześciu Kujawskim (w kościele parafialnym) obraduje sąd papieski, dotyczący sporu polsko–krzyżackiego. Ze strony polskiej udział w nim biorą m. in. arcybiskup gnieźnieński Janisław, biskup włocławski Gerward, płocki Florian i poznański Domarad, książęta kujawscy Leszek i Przemysł oraz mazowiecki Wacław. Mocą wydanego wyroku Krzyżacy mają zwrócić Polsce Pomorze Gdańskie, czego jednak nie dopełniają.
W 1435 roku Krzyżacy przerażeni klęską poniesioną na Żmudzi zawierają w Brześciu Kujawskim wieczysty pokój z Polską. Zawarcie pokoju zostało ogłoszone w kościele parafialnym przez bp. Zbigniewa z Krakowa.
W 1454 roku ks. Czehel, profesor Akademii Krakowskiej wygłosił pod murami kościoła kazanie do króla Kazimierza Jagiellończyka i rycerstwa po klęsce pod Chojnicami by podnieść ducha w rycerstwie.
W listopadzie 1914 roku na plebanii gości generał Hindenburg i wznosi toast na cześć wskrzeszenia Polski.
28 maja 1930 roku Brześć Kujawski gości prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego, który wówczas zwiedzał Kujawy. Prezydent był na mszy w kościele parafialnym.
Od dnia gdy nieoceniona Hanka poinformowała nas na Forum o dokonanym jesienią 2015 roku w podominikańskim kościele p.w. św. Michała odkryciu krypt i polichromii, śledziliśmy wszyscy postęp prac i kolejne pojawiające się w mediach informacje. Jak się okazało, podczas zlotu mogliśmy zapoznać się ze znaleziskiem na własne oczy.
Ksiądz prałat Ireneusz Juszczyński spotkał się z nami w opisanym na kartach „Wyspy złoczyńców” oraz w relacji TomaszaL kościele pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa Męczennika, gdzie opowiedział o historii i najciekawszych elementach wyposażenia kościoła, po czym, pod opieką pana kościelnego, wysłał nas do zwiedzania krypt w kościele podominikańskim.
Klasztor podominikański fot. Czesio1
Historia kościoła św. Michała sięga XIII wieku, kiedy to książę Kazimierz I Kujawski (ojciec Władysława Łokietka) w 1264 roku ufundował dla Dominikanów klasztor p.w. św. Michała. Dominikanie byli gospodarzami kościoła do kasaty zakonu w roku 1864. Kościół, pierwotnie gotycki, został przebudowany i zbarokizowany w XVII i XVIII wieku, również XX wiek to kolejne przebudowy, w tym przebudowa z 1922 roku, skutkiem której kościół został zmniejszony. Od czasu częściowej restauracji z 1972 roku kościół wymagał dalszych prac naprawczych. Jesienią 2015 roku podczas remontu w pomieszczeniu usytuowanym obok ołtarza głównego zarwała się drewniana podłoga, pod którą była luźna ziemia, a robotnicy zauważyli stare kości. W ten właśnie sposób doszło do odkrycia krypt. Podczas usuwania kolejnych warstw ziemi odkryto szczątki ludzkie, kości zwierząt, fragmenty ceramiki, kilkanaście siedemnastowiecznych monet. Robotnicy na terenie kościoła odkryli również średniowieczne polichromie.
Część krypt nadal pozostaje zasypana, a ich gruntowne przebadania i uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy w podziemiach kościoła znajduje się miejsce pochówku Eufrozyny (matki Władysława Łokietka) jest kwestią mniej lub bardziej odległej przyszłości. Tymczasem na własne oczy mogliśmy się przekonać o stanie zachowania znaleziska.
Przez wąski otwór wykuty w podłodze kościoła, po drabinie, jako pierwsza do krypty zeszła ekipa naukowo–techniczno–dokumentacyjna w składzie TomaszK, zbychowiec i Czesio1 oraz inni, wiedzeni pasją badawczą członkowie Forum.
W niewielkim pomieszczeniu stało kilka skromnych trumien, gdzieniegdzie, szczególnie we wnękach i ubytkach murów leżały czaszki i fragmenty kości. Wąskie przejście prowadziło do kolejnych pomieszczeń, częściowo wypełnionych dużą ilością gruzu.
Podziemne kryty klasztoru podominikańskiego fot. zbychowiec
TomaszK z wielką wprawą i równie wielką pasją przystąpił do oglądania doczesnych szczątków zakonników, tłumacząc nam cierpliwie co można wyczytać z ich czaszek (na podstawie budowy czaszki, zrośnięcia szwów, itd.).
TomaszK przy pracy. To czaszka mężczyzny w wieku
około pięćdziesięciu lat fot. zbychowiec
Trumny w podziemnych kryptach fot. zbychowiec
Trumny w podziemnych kryptach fot. zbychowiec
Trumny w podziemnych kryptach fot. zbychowiec
Wszystkie zgromadzone w krypcie czaszki były czaszkami mężczyzn w różnym wieku, a zatem, niestety, nie dane nam było odkryć czaszki Eufrozyny. Nadto TomaszK zwrócił naszą uwagę na częściowo zmumifikowane zwłoki, co świadczy o korzystnym dla zachowania ciał mikroklimacie panującym w krypcie.
Kości w dalszej części podziemi klasztoru fot. zbychowiec
Kości w dalszej części podziemi klasztoru fot. zbychowiec
Kolejno, na zmianę, wchodziliśmy do krypty i na wszystkich wizyta ta zrobiła wielkie wrażenie – gotycka krypta, majestat śmierci i towarzysząca badaniom TomaszKa aura dokonującego się na naszych oczach odkrycia.
Zarówno ksiądz prałat Juszczyński jak i władze Brześcia Kujawskiego mają nadzieję, iż w przyszłości możliwe będzie udostępnienie krypt turystom, a widząc dbałość samorządu o obiekty zabytkowe i promocję szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego Brześcia Kujawskiego, mamy nadzieję, iż nie była to nasza ostatnia wizyta w poklasztornych kryptach.
Hanka i Vasco fot. zbychowiec
Kolejne osoby w podziemiach fot. zbychowiec
Korytarz do dalszej części podziemi fot. zbychowiec
Korytarz do dalszej części podziemi fot. zbychowiec
Yvonne w korytarzu podziemi klasztoru podominikańskiego fot. zbychowiec
Po opuszczeniu podziemi klasztoru Dominikanów, udaliśmy się (ze wzgl. na napięty program) energicznym krokiem prosto do położonego przy Rynku klasycystycznego ratusza. Po drodze odnaleźliśmy kolejnego zlotowicza, Nila77, który nagle wyjechał z bocznej uliczki swoim wehikułem tuż przed nami.
Ratusz miejski w Brześciu Kujawskim fot. Czesio1
Ratusz miejski w Brześciu Kujawskim fot. Czesio1
Mozolnie wdrapaliśmy się do wieży miejskiego ratusza i naszym oczom ukazała się niewielka ekspozycja archeologiczna.
Wystawa archeologiczna w miejskim ratuszu fot. zbychowiec
Zlotowicze wsłuchani w opowieść pani przewodnik
po wystawie archeologicznej fot. zbychowiec
Położona centralnie diorama przedstawia osadę „trapezowych długich chat” sprzed 6500–6250 lat, którą odkryto 80 lat temu tuż obok Brześcia Kujawskiego.
Osada trapezowych długich chat fot. zbychowiec
Na kolejnej kondygnacji zobaczyliśmy rekonstrukcję grobu kobiety i mężczyzny tej kultury. Sympatyczna przewodnik zwróciła naszą uwagę na ciekawe ułożenie ciał zmarłych.
Rekonstrukcja grobu kobiety i mężczyzny z osady
brzesko-kujawskiej
kultury lendzielskiej fot. zbychowiec
Całość ekspozycji uzupełniały archeologiczne eksponaty oraz tablice informacyjne umieszczone wokół wszystkich ścian wieży.
Wykopaliska archeologiczne fot. Czesio1
Hanka z panną Moniką znalazły pamiątkową księgę
z wpisami... fot. Czesio1
...do której nie omieszkaliśmy się wpisać i my fot. zbychowiec
Gdy już mieliśmy opuszczać muzeum, ktoś zauważył schody na kolejne piętro i z konspiracyjnym szeptem „ahoj, przygodo...” grupka zlotowiczów udała się naprzeciw przeznaczeniu. Przeznaczenie dało o sobie znać zdecydowanie za szybko, ukazując tylko elektronikę, która pozwala nam swobodnie przenosić się do Brześcia Kujawskiego kiedy tylko chcemy. Nasze oczekiwania były większe, dlatego niepocieszeni tym małym niepowodzeniem, wróciliśmy na parter ratusza, aby tam się przegrupować i ruszyć dalej.
Kulminacyjnym punktem całego zlotu było odsłonięcie tablicy informacyjnej, zaprojektowanej przez nasze Forum, ukazującej związki między Brześciem Kujawskim a książkowym Antoninowem. Tablica ufundowana przez władze miasta i ustawiona nad jeziorem Cmentowo, ukazuje miejsca w Brześciu Kujawskim opisane w „Wyspie Złoczyńców” i wymienia źródła inspiracji Nienackiego przy pisaniu tej książki. Jezioro jest obecnie poddawane rewitalizacji, w trakcie której zostaną usunięte porastające je trzciny, co w przyszłości pozwoli na podziwianie wyspy.
Wyspa złoczyńców na jeziorze Cmentowo fot. Czesio1
Odsłonięcie tablicy miało bardzo uroczysty charakter. Oprócz nas zjawił się w komplecie Wydział Promocji Urzędu Miasta ze wszystkimi osobami, które poznaliśmy w czasie zlotu w 2014 roku. Było także kilku dziennikarzy reprezentujących miejscowe media: Gazetę Pomorską, włocławski portal internetowy q4, ddwloclawek oraz promocje włocławskie.
Tablica gotowa do uroczystego odsłonięcia fot. zbychowiec
Przygotowania do odsłonięcia tablicy fot. zbychowiec
Przygotowania do odsłonięcia tablicy fot. zbychowiec
Przemawiali kolejno Tomasz Chymkowski z Działu Promocji, Hanka (bardzo wzruszająco) i burmistrz, Wojciech Zawidzki. Odsłonięcia tablicy burmistrz dokonał z pomocą Juliana, którego poprosił o wsparcie w tej uroczystej czynności.
Pan Burmistrz z Julkiem gotowi do odsłonięcia tablicy fot. zbychowiec
Przecinamy sznurek... fot. zbychowiec
...i oto wspaniała tablica przy jeziorze Cmentowo odsłonięta! fot. zbychowiec
Przemowa Pana Burmistrza fot. zbychowiec
Przemowa Pana Burmistrza fot. zbychowiec
Prezent dla władz Brześcia Kujawskiego od Zlotowiczów fot. zbychowiec
Pamiątkowe zdjęcie Yvonne z Panem Burmistrzem fot. zbychowiec
Kolejny punkt odbył się z udziałem jedynego profesjonalnego publicysty w naszym gronie – Brunhildy, która odczytała fragmenty „Wyspy Złoczyńców”, pokazujące że to właśnie Brześć Kujawski był pierwowzorem książkowego Antoninowa. Było o czterech krzyżujących się ulicach, ryneczku z ratuszem i kościołem, cukrowni i kolejce wąskotorowej, sklepie Pilarczykowej–Jabłońskiej, studni Barabasza i badaniu cmentarza przy kościele św. Ducha.
Brunhilda czyta fragmenty "Wyspy złoczyńców" fot. zbychowiec
Brunhilda czyta fragmenty "Wyspy złoczyńców" fot. zbychowiec
Oklaski dla Brunhildy fot. zbychowiec
Kilka wspomnień Pana Burmistrza fot. zbychowiec
Uroczystość była obserwowana przez dziennikarzy, którzy dokumentowali ją, co zaowocowało późniejszymi relacjami w lokalnych mediach. Yvonne udzieliła w imieniu forum wywiadu, kilka słów dodał również TomaszK.
Yvonne i TomaszK udzielają wywiadu lokalnym mediom fot. zbychowiec
Zlotowicze podziwiają tablicę fot. zbychowiec
Rozmowy przy tablicy fot. zbychowiec
TomaszK pokazuje zdjęcie fundamentów pod dawnym
sklepie pani Pilarczykowej fot. zbychowiec
Tablica przy jeziorze Cmentowo z jednej... fot. zbychowiec
...i z drugiej strony fot. Czesio1
Gotowi na pamiątkową fotkę przy tablicy? fot. zbychowiec
Zlotowicze przy tablicy przed jeziorem Cmentowo fot. Czesio1
W ramach rewitalizacji wykonano już promenadę otaczającą jezioro i usunięto szuwary zasłaniające wyspę od strony północnej. Na zakończenie uroczystości przeszliśmy wszyscy na drugi koniec jeziora, pod wyspę, która z tej strony rzeczywiście wyglądała jak w książce Nienackiego. Padła nawet propozycja aby się na nią przeprawić (woda wyglądała na płytką), ale wobec niewielkiego czasu do następnego punktu programu (uroczystego obiadu), zostawiliśmy to na kolejny brzeski zlot.
Czesiu nie zaakceptował mojego wytłumaczenia, że obiad był mało obfitujący w wydarzenia dające się zawrzeć w relacji, postanowiłem więc opisać moje osobiste przeżycia podczas konsumpcji tegoż.
Oto moja opowieść:
Po uroczystym zasłonięciu i późniejszym odsłonięciu tablicy samochodzikowej, udaliśmy się do pobliskiego domu weselnego „Sonata” na obiad ufundowany nam przez naszych wspaniałych gospodarzy. Zasiedliśmy w pokaźnej sali za długaśnym stołem (stół był tak długi, że poczułem się jak na zebraniu zarządu w korporacji).
Suto zastawiony stół oczekiwał na nas w domu
weselnym "Sonata" fot. Czesio1
Rozpocząłem medytację przedposiłkową, aby przygotować żołądek na przyjęcie dużej ilości pożywienia, jako że obiad miał być wystawny. Wzywałem starosłowiańskich bogów, aby dali mi siłę i pojemność do sprostania temu wyzwaniu. W szczególności inkantowałem swe modły do:
Dadźboga (opiekun ogniska domowego, rozdawca łask i bogactw),
Jarowita (dawca sił młodości. Bóg wiosny, płodności oraz miłości),
Łady (bogini płodności i wegetacji),
mego patrona Perepłuta (bóg wody, opiekun korzeni drzewa życia. Jest on także patronem piwa, miodu, tańca i libacji),
Perperuny (bogini urodzaju, uosobienie deszczu),
Simargła (bóg ziemi, zboża i żniw. Opiekun wszystkich roślin i zwierząt należących do sfery gospodarskiej, życia rodzinnego, wegetacji),
i Swaroga, którego zawsze wolę zawezwać na wszelki wypadek, aby wszystko było OK od strony prawnej (jest to bóg nieba, boski kowal. Główny bóg rządzący przyrodą i społeczeństwem, twórca prawa.)
TomaszK relacjonuje przebieg penetracji podziemnych krypt,
siostra Hanki chłonie opowieść Tomasza a zbychowiec wznosi
w myślach modły do starosłowiańskich bogów fot. kadr z filmu
Od lewej: zbychowiec, irycki, Eksplorator63, i Vasco,
który właśnie dostał swoją porcję kremu fot. kadr z filmu
Ledwo zakończyłem swój zaśpiew do Swaroga, zaczęto wnosić jadło w niezwykłej obfitości. Moja intuicja podpowiedziała mi, że tym razem będę musiał wykrzesać z siebie wszystkie siły aby sprostać zadaniu, zanuciłem więc dodatkowych kilka strof do Porewita, boga siły, syna Peruna.
Przed mym nosem wylądował krem pomidorowy, którym delektowałem się krótko, bowiem na tacach wnoszono już kolejne potrawy.
Sokole Oko potwierdza pisane słowo zbychowca,
że krem pomidorowy jest wyśmienity fot. kadr z filmu
Gdy zobaczyłem kotleta schabowego, pogratulowałem sobie swojej zapobiegliwości i zjednania sobie Porewita, bowiem kotlet ten opisać można nie inaczej jak słowem "gigantyczny".
Moje zmagania z nim trwały dobre parę minut, ale powiedzieć muszę, że kotlet był niezwykle smaczny, co dodawało mi wigoru i pozwalało na utrzymanie dobrego tempa.
Uczcie nie było końca. Stoły uginały się od obfitości jadła, a tu co rusz wnoszono nowe smakołyki na półmiskach. A to sałatki, a to słodycze, ciasta i ciasteczka.
Brunhilda na żywo relacjonuje do Australii wydarzenia
z Brześcia Kujawskiego; johny pozdrawia wszystkich fot. kadr z filmu
johny z Nilem77 w czasie wesołej pogawędki, a z kimże to
rozprawia Barabasz? fot. kadr z filmu
I już wszystko jasne. Z TomaszemL gawędzi Barabasz. fot. kadr z filmu
Moim końcowym wyzwaniem była ryba. Z początku myślałem, że jej nie podołam. Czułem, że skonsumowane do tej pory jedzenie sięga mi mniej więcej do przełyku, a ryba lubi przestrzeń.
Wtedy ukazał mi się Perepłut, mój patron, i rzekł: „Nie darmo jestem panem wody i wszystkiego, co w niej się znajduje, i co w niej pływa. Panem jestem również i ryb, jak i tej ryby, którą masz na talerzu. Nie lękaj się więc, jeno wbijaj swe siekacze w tą smakowitą potrawę, jest to bowiem sługa moja i ją naznaczyłem do twojej konsumpcji. Nie zwlekaj boś pod moją opieką.”
Tak też uczyniłem. Nie tracąc czasu, wgryzłem się w filet z ryby nie bacząc na to, czy zdołam ją przełknąć. Perepłut dotrzymał słowa i wszystkie kęsy, jakby przy pomocy magii, przeszły gładko. Nie mogłem się nadziwić jak to być mogło, bowiem przeczyło to wszelakim prawom fizyki.
Adamowi i Yvonne humor również dopisywał. fot. kadr z filmu
VdL i z kolegą wsłuchani w opowieści Hanki
o przygotowaniach do zlotu. fot. kadr z filmu
Dość na tym jednak, bo po pokonaniu tej ostatniej przeszkody dotarłem do kresu swej kulinarnej wędrówki i mogłem ze spokojnym sumieniem ogłosić zwycięstwo. Mój umysł opanowała niesłychana radość z kolejnego epickiego osiągnięcia. Poprzeczka po raz kolejny została podniesiona. Przesunąłem się o kolejne kilka cali na swej drodze do absolutu.
W swej wdzięczności wzniosłem podzięki do wszystkich bóstw, które pomogły mi na mej drodze, w szczególności do niezastąpionego Perepłuta (ach, jakże się cieszyłem, że wybrałem go na swego patrona).
Potem oddałem się błogiemu odpoczynkowi. Zamknąłem oczy, zwolniłem oddech i zapadłem w półsen, a myśli me krążyły po innych układach gwiezdnych, galaktykach, mgławicach. Odwiedzałem inne światy i ich restauracje, uczestniczyłem w ucztach...
Jak zwykle w takich sytuacjach, moje rozmarzenie nie trwało długo. Jako, że program naszego zlotu był napięty, wyrwano mnie brutalnie z półdrzemki i popędzono do kolejnych punktów programu.
Jednak Dola (bóstwo indywidualnego losu ludzkiego, niewidzialna towarzyszka każdego człowieka.) nie chciała, abym tego dnia zakończył swe przygody kulinarne...
Niezwykłym zrządzeniem losu dane mi było ponownie odwiedzić „Sonatę” i zjeść część potraw, którem skonsumował za pierwszym razem. A to za sprawą późniejszego przybycia Milady i Mirmiła, których to zabrałem tam na spóźniony obiad. Gospodarze „Sonaty” w swojej szczodrości przygotowali nie dwa, lecz trzy obiady i po moim przybyciu zostały przede mną postawione talerze z wyśmienitym jadłem (którego oczywiście nie mogłem nie zjeść).
Był to jeden z najbardziej obfitych kulinarnie dni mojego nudnawego żywota. Dzięki, Perepłucie!
A wszystko rejestrował i rozmowom się przysłuchiwał Czesio1 fot. kadr z filmu
Niemiłosiernie rozpalone słońce świeciło z bezchmurnego nieba. Ci zlotowicze, którzy zdecydowali się opuścić chłodne mury restauracji, skryli się w cieniu parasola. Inni (w tym niżej podpisany) poszli na krótki spacer. Wszyscy czekali na obiecane kręgle i inne atrakcje.
Zlotowicze pod parasolem fot. Czesio1
Hanka fot. Czesio1
Dochodziła godzina czternasta, gdy Hanka rzuciła hasło do odjazdu. Wesoła, acz nieco zmęczona upałem czeredka udała się w stronę parkingu. Tutaj stanęliśmy przed kolejnym, choć niezaplanowanym wyzwaniem: trzeba było wsiąść do rozpalonych niczym piekarniki wnętrz samochodów. Dopingowani oczekującymi atrakcjami, dzielnie pokonaliśmy tę trudność i wkrótce kawalkada pojazdów ruszyła w kierunku Wieńca Zdroju. Droga nie była długa. Wyjechaliśmy z Brześcia, przejechaliśmy pod autobaną A1 i po kilku kilometrach oczom naszym ukazał się zespół budynków uzdrowiska. Trzeba przyznać, że robi on wrażenie. Kilka eleganckich, zaprojektowanych z rozmachem gmachów skrywa się w sosnowym lesie.
Zostawiwszy wehikuły na parkingu, poszliśmy zrealizować pierwszy punkt naszego pobytu w Wieńcu, czyli napić się leczniczej wody.
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrój fot. Hanka
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrójfot. Hanka
Pijalnia mieściła się w niewielkim pomieszczeniu, na którego środku stało w kręgu kilka zlewów z kranikami.
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrój fot. Hanka
Uzbrojeni w plastikowe kubeczki ruszyliśmy ku kranikom, napełniliśmy kubeczki i...
Hm… Wiem, że w przypadku wód leczniczych nie o smak chodzi. Niemniej wrażenie było wstrząsające.
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrój fot. Hanka
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrój fot. Hanka
Pijalnia wód w Wieńcu Zdrój fot. Hanka
Dawno temu na wsi zetknąłem się z sytuacją, kiedy nieszczelne szambo przebiło do studni. Woda miała właśnie dokładnie taki smak. Oczywiście w przypadku wody w Wieńcu–Zdroju o żadnym szambie nie ma mowy, za oryginalny smak odpowiada naturalnie obecny w złożach siarkowodór. Na szczęście sprzedawana w butelkach „Selenianka” nie posiada tego posmaku.
"Selenka" z Wieńca Zdrój fot. Hanka
Nie wiem jak inni, ja po wypiciu pół łyka tego rarytasu resztę wylałem, wychodząc z założenia, że nic nie wiem o tym, żebym był chory, nie muszę się zatem umartwiać. Oczywiście nie chcę dezawuować wody w Wieńcu - na pewno jest cennym lekarstwem dla osób z określonymi schorzeniami. Ale z pewnością nikt nie będzie jej pił dla smaku.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez irycki, łącznie zmieniany 4 razy.
Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
Jako osoba otwarta na przygody i moc nowych wrażeń, lubię być zaskakiwana. Myślę, że podobnie jak większość Forowiczów–Zlotowiczów. W Brześciu Kujawskim niespodzianki spotykały nas na każdym, stawianym w tym uroczym miasteczku, kroku. Otóż władze Brześcia Kujawskiego, oprócz serdecznej gościnności i przyjaznego stosunku do nieszkodliwych maniaków, jakimi niewątpliwie czasami jesteśmy, wykazali się dogłębnym zrozumieniem natury ludzkiej. Bezbłędnie wyczuli, że nie samą strawą duchową Zlotowicz żyje, ale że od czasu do czasu potrzebuje również wrażeń fizyczno–ruchowo–rozrywkowych.
Idąc za tym głosem, zaproszono nas do luksusowego uzdrowiska „Wieniec–Zdrój”.
Miejsce to zauroczyło nas swym położeniem i wyglądem. Teren uzdrowiska jest bardzo zadbany, a gości witają całe szpalery kwitnących i cudownie pachnących róż.
Yvonne wśród róż fot. Yvonne
Rozrywki, które tam na nas czekały, były liczne i wypełniły nam całe emocjonujące sobotnie popołudnie.
Na pierwszy ogień poszły drużynowe zawody w kręgle.
Kręgielnia fot. Czesio1
Rywalizowały w nich dwie drużyny. Jedna złożona z Forowiczów, a druga z Przedstawicieli Brześcia Kujawskiego. Forowicze gremialnie zgłosili chęć uczestniczenia w zawodach, zatem, aby dorównać im liczebnie, reprezentacja Brześcia poprosiła o wsparcie i kilkoro Zlotowiczów dołączyło z entuzjazmem do drużyny Gospodarzy.
Drużyna Gospodarzy fot. Czesio1
Drużyna Gości fot. Czesio1
Zawody się rozpoczęły. Zawodnicy dawali z siebie wszystko i na obydwu torach mogliśmy obserwować wspaniałe rzuty wykonywane bardzo różnorodną techniką. Kibice również pokazali się z najlepszej strony i gorąco dopingowali zawodników obu drużyn.
Zlotowicze gotowi do rozpoczęcia zmagań fot. Czesio1
Barabasz posłał w bój swoją pierwszą bilę fot. Czesio1
Drużynę z Brześcia wsparł Sokole Oko fot. Czesio1
Hanka czeka aż zapali się zielone światełko fot. Czesio1
Monika z Drużyny Gospodarzy fot. Czesio1
Lolo udziela wskazówek Wilhelmowi Tellowi a TomaszK
spokojnie czeka na swój pierwszy rzut fot. Czesio1
Vasco z niesłychaną precyzją wypuścił bilę do boju fot. Czesio1
Filip z Brześcia rusza do ataku fot. Czesio1
Adam był bardzo mocnym wzmocnieniem Gospodarzy fot. Czesio1
VdL już na kręgielni przygotowywał się do skoku na basenie fot. Czesio1
W pierwszej turze laur zwycięzców przypadł Gościom, czyli reprezentacji Forowiczów-Zlotowiczów.
Wyniki Drużyny Gospodarzy fot. Czesio1
Wyniki Drużyny Gości fot. Czesio1
Wspomnieć jednakże należy, że najlepszy indywidualny wynik podczas tej tury zdobył Adam, który walczył w drużynie Gospodarzy.
Przedstawiciele Brześcia Kujawskiego na kręgielni: Hanka, Filip, Ela i Monika fot. Czesio1
Jednocześnie w drugiej części sali, pomiędzy jednym rzutem na torze, a oczekiwaniem na swój następny ruch, młodzież odbywała zawody w bilard oraz w tenisa stołowego.
Bardzo miłą chwilą pobytu na kręgielni było przybycie kolejnych wyczekiwanych Zlotowiczów – Milady i Mirmiła, którzy zostali powitani i wyściskani przez wszystkich obecnych.
Po pierwszej turze zawodów w kręgle, ochotnikom tylko zwiększył się apetyt na dalsze starcia i postanowiono rozegrać jeszcze kolejne rundy.
Niestety, relacji z nich już napisać nie mogę, ponieważ tuż po pierwszej turze i po złożeniu gratulacji zwycięskiej drużynie, udałam się do zupełnie innej części uzdrowiska, mianowicie tam, gdzie kuracjusze przebywający w Wieńcu–Zdroju, udawali się gęsiego w białych szlafrokach, trzymając w rękach białe ręczniki i szurając po podłodze białymi laczkami frotte, czyli do części basenowej.
Na basen, oprócz mnie, wybrało się jeszcze dwóch Zlotowiczów: Vasco i Sokole Oko. Nie byliśmy co prawda zaopatrzeni w białe akcesoria frotte, ale wpuszczono nas mimo to.
Basen w Wieńcu-Zdroju fot. Czesio1
Basen w Wieńcu-Zdroju fot. Czesio1
Ależ to była przyjemna godzina! Basen w uzdrowisku okazał się być wypełniony cudownie ciepłą wodą, a wyjątkowo duże jacuzzi kusiły wolnymi miejscami. Skorzystaliśmy z wszystkich dostępnych tam atrakcji, dzięki czemu poziom naszego zrelaksowania osiągnął apogeum i dostarczył naszym organizmom tak bardzo potrzebnej energii i orzeźwienia.
Yvonne na basenie fot. Czesio1
Zażywając kąpieli, w pewnej chwili wydawało mi się, że za oknem dostrzegam czyjąś znajomą ciekawską twarz, a zaraz potem dłoń, która sięgała po aparat fotograficzny, ale pewna nie jestem, ponieważ mój wzrok bez zbawczych szkieł nie jest aż tak wiarygodny, abym mogła stwierdzić ten fakt niezbicie.
Może tylko mi się wydawało...?
Konkurs organizowany był w internatowej świetlicy. Tuż przed rozpoczęciem właściwej rywalizacji dla pobudzenia naszych mózgów Brunhilda i inni przygotowali lekki poczęstunek z egzotycznymi owocami i przekąskami. Ja spróbowałem afrodyzjaka, czyli nadziewanej figi, suszonej ośmiornicy (przypominała smakiem rybę), mieszanki australijskich orzeszków (przepyszne) i suszonych owoców duriana (pachniały dziwnie, a smakowały trochę jak cebula) to wszystko było bardzo smaczne. Organizacją i prowadzeniem konkursu zajęła się Yvonne, która wszystkich oczarowała. Jej wygląd i elokwencja były wprost perfekcyjne czym udowodniła, że idealnie nadaję się do reprezentowania i prowadzenia podobnych wydarzeń. Pomocnikiem Yvonne był Sokole Oko a wszystko rejestrował Paweł z Czesiem.
Organizatorka konkursu Yvonne fot. kadr z filmu
Yvonne cierpliwie tłumaczy zasady zabawy konkursowej fot. kadr z filmu
Konkursowicze gotowi do rozpoczęcia zabawy fot. kadr z filmu
Kiedy wszyscy zajęli już miejsca przystąpiliśmy do konkursu właściwego. Zaczęło się od rozgrzewki, która mimo to rozpaliła moją głowę do czerwoności.
Runda rozgrzewkowa fot. kadr z filmu
Była to krzyżówka której rozwiązaniem było hasło. Tematem oczywiście była Wyspa Złoczyńców. Wygrywał ten kto prawidłowo odpowiedział na wszystkie pytania i odczytał hasło. Mimo iż pytania wydawały się łatwe to z odpowiedziami było różnie. Pierwszym, który bezbłędnie odpowiedział był nie kto inny jak Czesio1, otrzymał on w nagrodę dodatkowe 2 punkty do dalszych etapów zabawy.
W kolejnym etapie drogą losowania zostały nam przypisane role na podstawie których zostaliśmy podzieleni na 4 grupy: harcerze, antropolodzy, banda Skałbany i załoga Tomasza. W każdej drużynie oprócz harcerzy miała być co najmniej jedna kobieta. Niestety na konkursie z przyczyn niezależnych nie była obecna Hanka, w związku z czym drużyna harcerzy składała się z samych panów.
Drużyna Nr 1 - Obóz antropologów fot. kadr z filmu
Drużyna Nr 2 - Banda Barabasza fot. kadr z filmu
Drużyna Nr 3 - Załoga Tomasza fot. kadr z filmu
Drużyna Nr 4 - Drużyna Harcerzy fot. kadr z filmu
TTen etap rozpoczął się od pytań, zróżnicowanych wg trudności. W mojej grupie (VdL, Milady, irycki, Adam i Barabasz) najtrudniejszym pytaniem było to dotyczące koloru teczki milicjanta – nie do odgadnięcia (różowa). Z innymi pytaniami poradziliśmy sobie dużo lepiej ale niestety dla nas inne drużyny jeszcze lepiej.
Narada antropologów fot. kadr z filmu
Załoga Tomasza próbuje rozwikłać trudną zagadkę fot. kadr z filmu
Kolejnym etapem konkursu były zadania. Najbardziej zapamiętanym momentem był kalambur Nila77, który mową ciała sugestywnie opisał „Stawkę większą niż życie”.
Heil Hitler! czyli mowa ciała, którą prezentuje Nil77 fot. kadr z filmu
Innymi zadaniami między innymi było przygotowanie anonimu z liter wyciętych z gazety, uratowanie Skałbany z więzów, wyrysowanie mapy miejsca akcji i ułożenie rodowodu człowieka.
Banda Barabasza za pomocą liter wyciętych z gazety
układa list do profesora fot. kadr z filmu
List do profesora fot. Czesio1
Drużyna harcerzy dostała zadanie związania Skałbany fot. kadr z filmu
Skrępowany Skałbana fot. Czesio1
Załoga Tomasza uwalnia Skałbanę fot. kadr z filmu
Banda Barabasza szkicuje plan okolic Antoninowa fot. kadr z filmu
Plan okolicy Antoninowa fot. Czesio1
Harcerz Wilhelm Tell wyjaśnia antropologiczne zawiłości fot. kadr z filmu
Rodowód człowieka fot. Czesio1
Natomiast wisienką na torcie było odtworzenie tańca w Restauracji „Zdrojowa” w rytm przeboju „Szukaj mnie”. Ten zaszczyt przypadł Brunhildzie i Vasco.
Taniec Vasco z Brunhildą w takt piosenki Edyty
Geppert "Szukaj mnie"
z filmu "Galimatias czyli Kogel Mogel II" fot. kadr z filmu
Taniec Vasco z Brunhildą w takt piosenki Edyty
Geppert "Szukaj mnie"
z filmu "Galimatias czyli Kogel Mogel II"] fot. kadr z filmu
Taniec Vasco z Brunhildą w takt piosenki Edyty
Geppert "Szukaj mnie" z filmu "Galimatias czyli Kogel Mogel II" fot. kadr z filmu
Organizatorka skrzętnie podlicza zdobyte przez wszystkie drużyny punkty... fot. kadr z filmu
...i po chwili z uśmiechem na twarzy podaje wyniki fot. kadr z filmu
Ten emocjonujący konkurs wygrała drużyna Harcerzy w składzie Czesio1, TomaszK, johny i Eksplorator63, którzy w nagrodę otrzymali kubki z logo Biblioteki w Brześciu Kujawskim. Po pasjonującej zabawie przenieśliśmy się do miejsca na ognisko.
Zwyciężyła Drużyna Harcerzy.Nagrodę odbiera Eksplorator63. fot. kadr z filmu
Tuż po emocjonującym konkursie zorganizowanym przez Yvonne, większość udała się na krótki odsapek. Natomiast niestrudzeni Lolo, Wilhelm Tell, Sokole Oko wraz z Vasco i Pawłem wykorzystali chwilę, aby poharatać w gałę.
Wraz johny’m udaliśmy się na miejsce aby rozpalić ognisko, przygotowane wcześniej przez nieocenioną Hankę. Nasza Organizatorka jak zwykle stanęła na wysokości zadania. Dzięki Jej staraniom mieliśmy hałdę drewna na całą noc. Nie pozwoliła również abyśmy umarli z głodu i pragnienia, bowiem jadła i napitków było w bród.
To już chyba staje się tradycją, że w przypadku ognisk zlotowych nie ma problemu z jego rozpaleniem. Mimo braku rozpałki, jedna zapałka i zaprawione śpiewem na stadionach ligowych meczy płuca johny’ego pozwoliły z łatwością rozpalić ogień.
Płonie ognisko, płonie... fot. Czesio1
johny jako pierwszy zapuścił widelec do pieczenia kiełbaski fot. Czesio1
Atmosfera była wspaniała, zaczęły się nocne Polaków rozmowy. W pierwszej kolejności jak to w zwyczaju, obgadaliśmy nieobecnych (żart), następnie były wspomnienia z ostatniego Niedźwiedziego Zlotu i poprzednich.
VdL, TomaszK i Czesio1 grzecznie ustawili się do zdjęcia przed ogniskiem fot. Czesio1
O czym duma zbychowiec? Czyżby rozmyślał nad miejscem
kolejnego forowego zlotu? fot. Czesio1
Yvonne, Sokole Oko i Barabasz wpatrzeni w płonące ognisko fot. Czesio1
VdL chyba tłumaczy się przed Yvonne ze swojej nieobecności
na poprzednim zlocie fot. Czesio1
Nawet poruszone wątki polityczne nie zdołały podzielić naszego zacnego towarzystwa.
Pełen podziwu jestem dla zatwardziałych w boju zbychowca i Mirmiła, którzy podtrzymywali jeszcze ogień po 3.40!
Ognisko długo jeszcze nie gasło na brzeskiej ziemi fot. Czesio1
Nadszedł najsmutniejszy, ostatni dzień zlotu. Obudziłam się i wiedziałam, że mimo iż w sumie dopiero co przyjechałam muszę się już pakować. Bardzo nie lubię ostatniego dnia spotkania i pożegnań. Zawsze wtedy chciałoby się wrócić do momentu, w którym dopiero zaczynaliśmy swą przygodę i móc przeżyć te wszystkie dni jeszcze raz. No ale należało się otrząsnąć i pomóc w sprzątaniu szkoły, w której nocowaliśmy. Ale najpierw postanowiłam rozejrzeć się za Mirmiłem, który zniknął wcześniejszego wieczora. Po krótkim obejściu obiektu byłam bogatsza jedynie w wiedzę, że nie ma też zbychowca. Cóż, w takim wypadku postanowiłam zjeść śniadanie i pomóc w sprzątaniu. śniadanie można rzec odbywało się formie bufetu szwedzkiego. A pyszności i różności było tak wiele, że większość czasu spędziłam na podejmowaniu decyzji co mam ochotę zjeść. Ktoś pochłaniał ciasto, Yvonne wychwalała pod niebiosa talenty kulinarne Czesia, ktoś inny częstował oscypkiem... Niestety wszystko co dobre szybko się kończy (jedzenie nam się nie skończyło co prawda) i należało pomóc w sprzątaniu kuchni i innych pomieszczeń. W międzyczasie odnalazły się zguby w postaci Mirmiła i zbychowca. Tak długo pilnowali ogniska w nocy, że ostatecznie zapadli w prawdziwy letarg w pokoju zbychowca i dopiero co trafili do rzeczywistości zbudzeni podejrzewam naszą krzątaniną. Powoli kończyliśmy pakowanie i zbieraliśmy się na placu przed szkołą.
Pogawędka przed szkołą: Brunhilda, TomaszK, zbychowiec i irycki fot. Czesio1
Brunhilda i TomaszK fot. Czesio1
Od lewej: johny, Eksplorator63, Brunhilda, TomaszK, zbychowiec,
TomaszL i irycki fot. Czesio1
Chcieliśmy zrobić jeszcze pożegnalne wspólne zdjęcie i nagrać krótki filmik. Po kilkakrotnym wracaniu się i wywoływaniu bardziej opieszałych udało nam się zebrać do wspólnego ujęcia.
Grupówka przed szkołą fot. Czesio1
Do zobaczenia gościnny Brześciu Kujawski fot. kadr z filmu
Do zobaczenia gościnny Brześciu Kujawski fot. kadr z filmu
Do zobaczenia gościnny Brześciu Kujawski fot. kadr z filmu
Pomachaliśmy szkole, która nas gościła podczas zlotu i udaliśmy się niesamowicie długą kawalkadą aut w kierunku centrum Brześcia, a dalej na Redecz.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Milady, łącznie zmieniany 3 razy.
Lubimy towarzystwo, ale nie mo?emy znie?? ludzi ca?y czas ko?o siebie. Wi?c gdzie? si? gubimy, potem wracamy i znów znikamy w diab?y.
Nasza dzielna grupa po porannym ogarnięciu się (i ogarnięciu bazy) dotarła do pierwszego punktu niedzielnej wycieczki.
Muzeum Techniki Rolniczej i Gospodarstwa Wiejskiego w Redczu.
Muzeum w Redczu Krukowym fot. Czesio1
Muzeum to założone w 2010 roku jest dziełem lokalnego biznesmena Pana Janusza Borkowskiego. Ekspozycja w znacznej części składa się z darów mieszkańców Redcza Krukowego i okolic. Na powitaniu przeżyliśmy spotkanie ze starymi ciężarówkami STAR – emerytami ze służb ratownictwa gaśniczego.
Jednostki ratownictwa fot. Czesio1
Jednostki ratownictwa fot. Czesio1
Sprzęt krawiecki fot. Czesio1
W muzeum każdy znajdzie coś dla siebie – znajdują się w nim nie tylko sprzęty używane dawniej w rolnictwie, ale również wyposażenie domów, odbiorniki radiowo–telewizyjne, aparaty oraz wiele innych, które jeszcze nie tak dawno temu były używane przez nas samych.
Bryczka fot. Czesio1
Zbychowiec i VdL ruszają bryczką w podróż fot. Czesio1
Milady z Barabaszem fot. Czesio1
Sala szkolna fot. Czesio1
Uczniowie z forum gotowi do rozpoczęcia lekcji fot. Czesio1
Nauczycielka Yvonne podaje temat lekcji fot. Czesio1
Coś dla TomaszKa fot. Czesio1
Szkolne fartuszki fot. Czesio1
Nauczycielka Yvonne ze swoimi prymusami: Milady
i zbychowcem fot. Czesio1
Tandem fot. Czesio1
Bodajże najciekawszą częścią zbiorów muzeum była dla mnie kolekcja jakże starych samochodów oraz motocykli i motorowerów. Sporo z nas skorzystało z okazji i zasiadło na wygodnym siodle Junaka lub dłońmi objęło kierownicę FSO Warszawy. Łza zakręciła mi się w oku, serce mocniej bić zaczęło na widok starych Fiatów czy Syren. Oczywiście nie zabrakło też innych pojazdów nie tylko produkcji krajów bloku wschodniego.
Zastava fot. Czesio1
Warszawa fot. Czesio1
Kolekcja starych samochodów fot. Czesio1
Syrena 105 fot. Czesio1
Yvonne chyba jest zainteresowana zakupem tej limuzyny fot. Czesio1
Kolekcja motocykli fot. Czesio1
Hanka w dawnej bibliotece fot. Czesio1
Waga fot. Czesio1
Muzeum zajmuje sporą powierzchnię, piętrowy budynek jest wręcz wypchany eksponatami.
Gabinet lekarski fot. Czesio1
Apteka fot. Czesio1
Szewc fot. Czesio1
Zakład fryzjerski. Zbychowiec zamówił golenie,
Milady przy pracy fot. Czesio1
Kolekcja naszywek szkolnych fot. Czesio1
Mirmił wstąpił do ORMO fot. Czesio1
Amunicja fot. Czesio1
Sprzęt radiowy fot. Czesio1
Telewizory fot. Czesio1
Radiomagnetofony fot. Czesio1
Kolekcja płyt winylowych fot. Czesio1
Wnętrze mieszkalne z lat 30-tych XX wieku fot. Czesio1
Nie inaczej jest na zewnętrznej części gdzie wystawiane są sprzęty rolnicze i nie tylko – podziwiać można samolot czy skład pociągu.
Redecz Krukowy fot. Czesio1
Wojskowa kuchnia polowa fot. Czesio1
Skład pociągu fot. Czesio1
Wóz opancerzony fot. Czesio1
Samolot fot. Milady
Na terenie muzeum założyciel zbudował wiatrak, w którym można podziwiać obrazy przedstawiające dwory zakupione przez Pana Borkowskiego.
Miejscowy wiatrak fot. Czesio1
Miejscowy wiatrak fot. Milady
Widok z wiatraka na okolicę fot. Milady
Galeria wewnątrz wiatraka fot. Milady
Słomiani rolnicy fot. Milady
Odnotować warto jeszcze, że Pan Borkowski jak przystało na lokalnego patriotę ufundował pomnik ku czci ofiar II Wojny światowej z okolic Brześcia.
Pomnik ku czci ofiar II Wojny światowej z okolic
Brześcia Kujawskiego fot. Milady
Pomnik ku czci ofiar II Wojny światowej z okolic
Brześcia Kujawskiego fot. Czesio1
Pomnik ku czci ofiar II Wojny światowej z okolic
Brześcia Kujawskiego fot. Milady
Po nieco dłużącym się oczekiwaniu w końcu udaliśmy się do Sarnowa celem zwiedzenia kurhanów. Ruszyliśmy kawalkadą z rynku w Lubrańcu. Początkowo droga była asfaltowa, ale po paru kilometrach zjechaliśmy na szutrową drogę prowadzącą przez pola, w pewnym momencie zagłębiającą się w las. W tym właśnie lesie, do którego doprowadziła nas droga, znajdował się parking oraz tablice informujące o zabytku i atrakcji jaką był rezerwat archeologiczny.
Leśny parking fot. Milady
Zlotowicze na leśnym parkingu fot. Milady
Rezerwat archeologiczny - drogowskaz fot. Milady
Rezerwat archeologiczny - tablica informacyjna fot. Milady
Nasza organizatorka Hanka zapewniła nam przewodnika po parku kulturowym. Przewodnik poprowadził nas do pierwszego z kurhanów. Tu przystanęliśmy by posłuchać niezwykłych opowieści.
Pierwszy z kurhanów fot. Milady
Zasłuchani fot. Milady
Megality fot. Milady
Jakie tajemnice jeszcze w sobie skrywają? fot. Milady
Przed nami znajdował się nasyp, który w okresie jego tworzenia był długi na 100-150 m i wysoki na około 4 m. Jego obecne gabaryty są tyko procentową częścią tego co było niegdyś. Nie znaczy to oczywiście, że na miejscu nie ma co oglądać. Nic z tych rzeczy. Warto jednak mieć świadomość, że kurhany były naprawdę monumentalne. Przez lata były one rabowane i niszczone. Kurhany w Sarnowie, na szczęście znajdowały się w lesie co zapewne miało wpływ na fakt, że udało im się przetrwać. Szacuje się, że na terenie Kujaw znajdowało się kilkanaście skupisk takich kurhanów. Obecnie na Kujawach możemy je oglądać w Sarnowie, Wietrzychowicach i Gaju.
No ale wróćmy do naszego przewodnika i jego opowieści, dzięki której mogliśmy przenieść się w zupełnie inny świat wierzeń i tradycji. Dowiedzieliśmy się między innymi czym są sarnowskie megality, w jakim celu je budowano, co odkryto podczas prowadzonych tam badań archeologicznych.
Grobowiec nr 2 fot. Milady
Opowieściom nie ma końca... fot. Milady
Ciekawostką nieco makabryczną było odnalezienie w jednym z megalitów szczątków ludzkich, które według badaczy były „nadgryzane” przez człowieka. Według mnie mógł to być zasugerowany przez naszego Przewodnika rytuał polegający na „przenoszeniu w sobie” zmarłego. Jeśli ktoś z was czytał Klan Niedźwiedzia Jaskiniowego to pamięta może fragment opisujący przenoszenie ognia z miejsca wcześniejszego zamieszkania do nowego miejsca. Chodziło o podtrzymanie ciągłości ogniska domowego, które miało stanowić kontynuację dawnego miejsca. I tak według mnie poprzez rytualne spożywanie zmarłych, którzy byli znaczący w danej osadzie, przenoszona była ich wiedza. Ale to tylko jedna z wielu teorii...
Kolejny z grobowców fot. Milady
Spacer megalityczny fot. Milady
Jeszcze innym ciekawym zagadnieniem był ewenement na skalę europejską – w jednym z kurhanów odkryto szczątki około 70–letniej niepełnosprawnej kobiety pochowanej w drewnianej trumnie.
Dla nas niezwykle ważny był też fakt, iż wykopaliska w Sarnowie prowadziło Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi pod kierownictwem prof. Konrada Jażdżewskiego, które kontynuowała jego uczennica – Lidia Gabałówna.
Lidia Gabałówna ¬ródło: W krainie polskich piramid
Każdy z uczestników wycieczki otrzymał od naszego przewodnika komplet materiałów informacyjnych na temat parku kulturowego. Były to głównie broszury informacyjne z płytą - świetnie wykonane materiały promocyjnego togo niezwykłego na skalę europejską miejsca.
Materiały informacyjne dla uczestników spotkania fot. Milady
Folder w dwóch językach z płytą fot. Milady
Razem z przewodnikiem fot. Milady
Wróciwszy na leśny parking należało się już pożegnać Niektórzy umawiali się na nieodległy termin festynu archeologicznego w Wietrzychowicach.
Pożegnanie fot. Milady
A my z wielkim bólem serca wsiedliśmy w wehikuł i skierowaliśmy na autostradę. I było mi niezwykle żal tego, że nasze spotkanie dobiegło już końca. Ale jedno mnie pocieszało – przecież niedługo znowu się zobaczymy!
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Milady, łącznie zmieniany 6 razy.
Lubimy towarzystwo, ale nie mo?emy znie?? ludzi ca?y czas ko?o siebie. Wi?c gdzie? si? gubimy, potem wracamy i znów znikamy w diab?y.