Wyspa Złoczyńców - mapy i plany sytuacyjne

Dział poświęcony pierwszej przygodzie Pana Samochodzika
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8866
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 372 razy

Post autor: TomaszK »

Przez Katowice chyba mu się nie opłacało, to by było nadkładanie drogi, zresztą nie pamiętam, żebyśmy tak jeździli nad morze. Z Krakowa jechało się na Olkusz, Klucze, Zawiercie, Częstochowę i dopiero od Częstochowy obecną drogą nr 91 na północ.
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

TomaszK pisze:Przez Katowice chyba mu się nie opłacało, to by było nadkładanie drogi, zresztą nie pamiętam, żebyśmy tak jeździli nad morze. Z Krakowa jechało się na Olkusz, Klucze, Zawiercie, Częstochowę i dopiero od Częstochowy obecną drogą nr 91 na północ.
Starałem się dobrać trasę główną szosą. Na mapie Polski z 1956 roku szosa z Olkusza do Zawiercia na większej części (aż do Ogrodzieńca) oznaczona jest bardzo cienką nitką.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
TomaszK
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 8866
Rejestracja: 09 lip 2013, 18:42
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 49 razy
Otrzymał podziękowań: 372 razy

Post autor: TomaszK »

Ta szosa pozwalała ominąć śląsk, który był wtedy uciążliwy dla kierowców, bo nie było tych wszystkich obwodnic i główne drogi prowadziły przez centra dużych miast. Jadąc główną drogą z Krakowa w kierunku na Częstochowę, trzeba było przejechać przez środek Dąbrowy Górniczej. Mój ojciec zawsze starał się omijać śląsk, ale oczywiście Tomasz nie musiał o tym wiedzieć, bądź co bądź samochodem jechał pierwszy raz.
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

TomaszK pisze:Ta szosa pozwalała ominąć śląsk, który był wtedy uciążliwy dla kierowców, bo nie było tych wszystkich obwodnic i główne drogi prowadziły przez centra dużych miast. Jadąc główną drogą z Krakowa w kierunku na Częstochowę, trzeba było przejechać przez środek Dąbrowy Górniczej. Mój ojciec zawsze starał się omijać śląsk, ale oczywiście Tomasz nie musiał o tym wiedzieć, bądź co bądź samochodem jechał pierwszy raz.
W kolejnych częściach kanonu Tomasz chyba dysponował jakąś mapą Polski ale czy miał ją już przy tej okazji? Bardzo wątpliwe, bo w końcu nie zakładał powrotu do Łodzi wehikułem. A to może być bardzo ważny szczegół, bo mając mapę chyba zdecydowałby się jechać najkrótszą trasą, taką o jakiej piszesz TomaszKu. Natomiast czy bez mapy nie bał się zgubienia drogi nie jadąc główną szosą? Jakie były oznaczenia tamtej trasy, wiesz może TomaszKu?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Zostawiam chwilowo fragment podróży Tomasza z Łodzi do chwili "przeróbki" wehikułu na amfibię, jakiej nasz bohater dokonał nad brzegiem Wisły za Nieszawą.

"Dzień był bezchmurny, upalny, od rozgrzanej nawierzchni szosy bił żar. Za Nieszawą droga zbliżyła się do Wisły, przyjemnie powiało chłodem i kwaśnym zapachem wody.
- Może się wykąpiemy? - zaproponowała Teresa.
(...)
Po Wiśle z prądem płynął statek. Na pokładzie brzmiała muzyka, przy burtach stali podróżni, na najwyższym pokładzie na leżakach wypoczywali wczasowicze. Obok statku mknęła szybko motorówka, pozostawiając na wodzie biały, spieniony ślad. „A gdybym tak...” - zastanawiałem się. I natychmiast sięgnąłem do bagażnika. Wyjąłem dziwaczny wiatraczek, który chyba nie był niczym innym jak małą turbiną.
Wydało mi się wprost oczywiste, że samochód wuja Gromiłły potrafi pływać."
(...)
"Dwie godziny zajęło mi przekształcanie „sama" z pojazdu lądowego na pojazd wodny. Zmęczyłem się przy tym okropnie i bardzo wybrudziłem smarami. Wreszcie zepchnęliśmy samochód do wody. Przyznaję, że gdy siadłem za sterem, miałem odrobinę strachu. A jeśli samochód jest dziurawy i zacznie tonąć? Pocieszałem się, że najpierw będę jechał blisko brzegu i jeśli spostrzegę, że czółno moje przecieka, zdołam dobić do lądu.
Dziewczyna usiadła po mojej lewej ręce. Wcisnąłem rozrusznik, który znajdował się tuż pod kierownicą steru, silnik zaskoczył, Przesunąłem gałkę przyśpieszacza, z tyłu za samochodem rozległ się plusk turbiny roztrącającej wodę. „Sam” płynął po Wiśle posłuszny kierownicy sprzężonej ze sterem.
- Cudowne! Wspaniałe! - wołała dziewczyna."
(...)
Zresztą obydwoje zajęliśmy się obserwowaniem rzeki i jej brzegów. Wisła w tym miejscu płynęła w dolinie, jakby w niecce głębokiej, której wysokie, urwiste brzegi rozciągały się po obydwu stronach rzeki. Po prawej - wysoki brzeg porastał sosnowy las, po lewej - były wzgórza pokryte uprawnymi polami; na horyzoncie malowniczo zarysował się kościółek z wysmukłą wieżą. Tuż przy samej wodzie zieleniły się łąki przegrodzone wałami przeciwpowodziowymi, a za nimi sterczały kanciaste łby starych wierzb i wysokie topole. Rzeka wydawała się ruchliwa i przez to bardzo wesoła. Od czasu do czasu pojawiały się mielizny i piaszczyste łachy, złociste i białe od wymytego przez wodę piasku. Niekiedy mijaliśmy statki pasażerskie, przeważnie białe jak mewy i rozbrzmiewające muzyką. Obok nas przepływały statki towarowe ciągnące za sobą barki obładowane faszyną. Napotykaliśmy kolorowe kajaki i pracowicie machających wiosłami wczasowiczów.
(...)
Wkrótce rzeka uczyniła łagodny skręt i po lewej stronie ukazała się prowizoryczna przystań rzeczna, przerobiona ze starej barki, z napisem „Ciechocinek". Tu przed przystanią przybiłem do brzegu i wysadziłem dziewczynę na ląd.
(...)
Odbiłem od brzegu. Przesunąłem gałkę mocno do tyłu i stateczek mój całą siłą swego motoru począł płynąć ku środkowi rzeki.


Wykorzystując powyższe fragmenty drugiego rozdziału Wyspy złoczyńców chwyciłem pędzelek i coś takiego namalowałem:

Obrazek

Aby mapka była w miarę zrozumiała załączam legendę:

1) Obrazek - Tomasz po raz pierwszy zjechałem wehikułem do wody

2) Obrazek - tutaj Tomasz płynąc z Teresą obserwował oba brzegi Wisły

3) Obrazek - Tomasz wysadza na brzeg Teresę

4) Obrazek - las sosnowy

5) Obrazek - pola uprawne

6) Obrazek - szosa

7) Obrazek - kościół

8) Obrazek - wał przeciwpowodziowy

9) Obrazek - łąki nad brzegiem Wisły

10) Obrazek - pierwszy rejs Tomasza wehikułem po Wiśle

11) Obrazek - mijane po drodze kajaki

12) Obrazek - statek pasażerski

13) Obrazek - mielizny i piaszczyste łachy

Co o tym sądzicie? Czy tak to mogło wyglądać?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Nietajenko
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 938
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:34
Tytuł: Użytkownik chwilowo nieaktywny
Miejscowość: Olsztyn
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Nietajenko »

Ja mam dwie małe uwagi:
1. Jeżeli chodzi o piaszczyste łachy to powstają one zazwyczaj bliżej wewnętrznej strony zakola. Jest to związane z kinetyką masy wody rzecznej, która największa jest właśnie po zewnętrznej stronie zakola. Tam następuje wymywanie materiału, który osadza się tam gdzie kinetyka jest mniejsza. Tutaj możemy to zobaczyć: https://www.google.pl/maps/place/Wis%C5 ... 2bc5?hl=pl
2. jeżeli chodzi o wały przeciwpowodziowe to powinny one być bardziej oddalone od brzegów. Zawsze pozostawia się strefę tzw. kontrolowanego zalewu. Z tego co pamiętam nazywa się to polder. Tutaj widać to bardzo ładnie: https://www.google.pl/maps/@54.1000761, ... !1e3?hl=pl
Poza tym odwzorowanie jest wierne opisowi. :-)
Refert non fatigo et consolatoria calceamenta...
Harpagan http://www.harpagan.pl/rajd/
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Nietajenko pisze:Ja mam dwie małe uwagi:
1. Jeżeli chodzi o piaszczyste łachy to powstają one zazwyczaj bliżej wewnętrznej strony zakola. Jest to związane z kinetyką masy wody rzecznej, która największa jest właśnie po zewnętrznej stronie zakola. Tam następuje wymywanie materiału, który osadza się tam gdzie kinetyka jest mniejsza. Tutaj możemy to zobaczyć: https://www.google.pl/maps/place/Wis%C5 ... 2bc5?hl=pl
2. jeżeli chodzi o wały przeciwpowodziowe to powinny one być bardziej oddalone od brzegów. Zawsze pozostawia się strefę tzw. kontrolowanego zalewu. Z tego co pamiętam nazywa się to polder. Tutaj widać to bardzo ładnie: https://www.google.pl/maps/@54.1000761, ... !1e3?hl=pl
Poza tym odwzorowanie jest wierne opisowi. :-)
Z tymi mieliznami problem jest taki, że mapka jest mała. A ponieważ Tomasz płynął lewą stroną i przynajmniej na początku trzymał się blisko brzegu to dlatego mielizny umieściłem bliżej prawej strony. Ale myślę, że da się lekko je przesunąć co postaram się uczynić wieczorkiem.
A jeśli chodzi o wały przeciwpowodziowe to nie ma problemu, dokonam korekty.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Dokonałem korekt, które zaproponował Nietajenko:

Obrazek

Czy teraz jest ok?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Wracając do początku Wyspy złoczyńców po sugestiach TomaszKa naniosłem poprawkę do trasy powrotnej z Krakowa. Zatem podsumujmy dwie trasy:

Rozdział I

"mieszkałem bowiem w Łodzi.
(…)
I rad nierad zmuszony zostałem „wejść w posiadanie murowanego garażu
samochodowego i znajdującego się w nim pojazdu mechanicznego". Pojechałem w tym celu
do Krakowa, śpieszyłem się zresztą z załatwieniem tej sprawy, ponieważ na początku lipca
oczekiwał mnie wyjazd na dość długi okres czasu."


[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 557218.jpg medium=http://s26.postimg.org/behx18ycp/01_02_Lodz_Krakow.jpg large=http://s26.postimg.org/ngdave7l3/01_02_Lodz_Krakow.jpg group=9212][/gimg]
Rys. Podróż Tomasza pociągiem po wehikuł z Łodzi do Krakowa

Obrazek - przejazd pociągiem


[gimg small=http://pansamochodzik.org.pl/przygoda/i ... 601116.jpg medium=http://s26.postimg.org/ojxf7cs89/01_03_Krakow_Lodz.jpg large=http://s26.postimg.org/qbqe29bl3/01_03_Krakow_Lodz.jpg group=9212][/gimg]
Rys. Podróż Tomasza wehikułem z Krakowa do Łodzi

Obrazek - podróż wehikułem


Przepraszam, że tak skaczę po fragmentach książki. Wszystko zostanie uporządkowane i umieszczone w osobnym temacie/dziale, gdzie sporządzimy mapki z wszystkich części kanonu. Oprócz map, fajnie by było wrzucić zdjęcia miejsc samochodzikowych, które dają się zidentyfikować. Jeśli macie takowe to pomóżcie, dorzućcie swój grosik tak aby powstał pełny mieszek z samochodzikową przygodą.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2014, 16:51 przez Czesio1, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

To jeszcze jedna mapka na dziś:

Rozdział II

"Przegląd samochodu trwał dość długo. Dopiero o trzeciej nad ranem - przez puste ulice i pod osłoną mroku - wymknąłem się z miasta.
(...)
Trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem napotkałem młodą dziewczynę w spodniach i czerwonej koszuli. Szosa biegła tu przez środek lasu, dziewczyna stała na pustej drodze i machała chusteczką. Stanąłem, a wówczas wyciągnęła do mnie książeczkę autostopu.
- Podwiezie mnie pan do Ciechocinka? - spytała.
(...)
We Włocławku zatrzymałem się przed kawiarnią i zaprosiłem dziewczynę na
śniadanie.
(...)
Przez jakiś czas jechaliśmy w milczeniu. (…)
Za Nieszawą droga zbliżyła się do Wisły, przyjemnie powiało chłodem i kwaśnym zapachem wody.
(…)
Po Wiśle z prądem płynął statek. (…)
„A gdybym tak...” - zastanawiałem się. I natychmiast sięgnąłem do bagażnika. Wyjąłem dziwaczny wiatraczek, który chyba nie był niczym innym jak małą turbiną.
Wydało mi się wprost oczywiste, że samochód wuja Gromiłły potrafi pływać.
świadczyła o tym bardzo szczelna budowa kadłuba, podobnego do czółna.
(…)
Dziewczyna usiadła po mojej lewej ręce. Wcisnąłem rozrusznik, który znajdował się
tuż pod kierownicą steru, silnik zaskoczył, Przesunąłem gałkę przyśpieszacza, z tyłu za
samochodem rozległ się plusk turbiny roztrącającej wodę. „Sam” płynął po Wiśle posłuszny
kierownicy sprzężonej ze sterem."


Obrazek
Rys. Podróż Tomasza z Łodzi do miejsca, w którym dokonał przeróbki wehikułu na amfibię

1) Obrazek - Tomasz wyrusza z Łodzi o trzeciej nad ranem

2) Obrazek - w tym miejscu Tomasz zabiera autostopowiczkę Teresę

3) Obrazek - we Włocławku Tomasz z Teresą jedzą śniadanie

4) Obrazek - za Nieszawą Tomasz dokonuje przeróbki wehikułu na amfibię i po raz pierwszy płynie samochodem po Wiśle


Spory problem miałem z ustaleniem miejsca gdzie Tomasz zabiera Teresę autostopowiczkę. Z tekstu wynika, że miejsce oznaczone jako "trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem" było w środku lasu. Jeśli spojrzymy na aktualną mapę, tereny leśne kończą się na około "piętnaście kilometrów przed Włocławkiem". Czyżby w tamtych latach las ciągnął się dalej od Włocławka?

Przy okazji tych trzech map jeszcze raz wielkie dzięki dla GrzegorzaCh za podesłanie mapki Polski z 1956 roku. :564:
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Kynokephalos
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 1066
Rejestracja: 07 sie 2013, 14:01
Miejscowość: z dużego miasta
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Kynokephalos »

Chciałbym poruszyć dwie kwestie.

Pierwsza: Gdzie w Łodzi odbył się przegląd wehikułu? Tekst powieści mówi tylko, że w warsztacie redakcyjnym. W czasie pracy nad książką Nienacki był redaktorem tygodnika "Odgłosy". Myślę, że w swojej wyobraźni właśnie w warsztatach "Odgłosów" umieścił ten element akcji. "Wystarczy" dowiedzieć się, gdzie w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych znajdowały się warsztaty - prawdopodobnie w pobliżu ówczesnej redakcji - i możemy to miejsce zaznaczyć na planie miasta. W dalszym ciągu tego postu zakładam, że było to gdzieś w centralnych dzielnicach.

Druga kwestia do mapki raczej nic nie wniesie, ale jest dość dziwna. Może to być niekonsekwencja, która pozostanie na zawsze wśród niewyjaśnionych pytań samochodzikowych.
"Przegląd samochodu trwał dość długo. Dopiero o trzeciej nad ranem - przez puste ulice i pod osłoną mroku - wymknąłem się z miasta.
(...)
Trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem napotkałem młodą dziewczynę w spodniach i czerwonej koszuli. Szosa biegła tu przez środek lasu, dziewczyna stała na pustej drodze i machała chusteczką. Stanąłem, a wówczas wyciągnęła do mnie książeczkę autostopu.
Po trasie którą wyrysowałeś z centrum Łodzi do centrum Włocławka jest około 110 kilometrów. Trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem wypada około 80 kilometrów od Łodzi. Jeśli Pan Samochodzik wyruszył o trzeciej rano (niech będzie, że trochę po trzeciej), mógł się tam znaleźć o czwartej trzydzieści, powiedzmy o piątej rano. O tej godzinie trudno napotkać autostopowiczkę, zwłaszcza, że towarzyszyła jej "zgraja chłopaków, poprzebieranych najdziwaczniej w różnego rodzaju kolorowe ciuchy". Tacy nie lubią wczesnego wstawania.
Pan Samochodzik wspomina: "Jechałem jednak wolno, uważnie wsłuchując się w rytm pracy silnika, przyglądając się wskazówkom zegarów i przyrządów umieszczonych przy kierownicy" Ale jak "wolno" musiałby się poruszać, by poświęcić cztery albo więcej godzin na 80-kilometrową trasę? Tym bardziej, że nie cały czas jechał tak powoli: "A gdy strzałka na szybkościomierzu przekraczała liczbę sto dwadzieścia - diabełek poczynał wahadłowo kręcić głową".
Jakąś odpowiedź może zawierać ten fragment opisu drogi: "Po jakie licho w tylnej zagraconej części samochodu znajduje się dziwaczny wiatraczek, złamana na pół kierownica i kotwica?". Sugeruje on, że w czasie podróży Pan Samochodzik urządził sobie postój, w czasie którego jeszcze raz obejrzał dokładnie swój nowy samochód. Jednak z drugiej strony napisane jest w tym samym miejscu: "Wyznaję, że po kilku godzinach jazdy twarz diabełka poczynała w mej wyobraźni upodabniać się do twarzy wuja." Czyli jednak sama jazda trwała kilka godzin. Może zatem Pan Samochodzik pojechał inną trasą, żeby odwiedzić jakieś interesujące go miejscowości? Raczej nie. Nic nie jest o tym wspomniane a cóż to za zwiedzanie o czwartej/piątej rano. Nie potrafię znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi.

Przy okazji dodam, że cały fragment z zachwytami nad wehikułem, jego gałkami, zegarami, światełkami, diabełkiem, choć kompozycyjnie może pasować do miejsca w książce w którym się znalazł - logicznie bardziej należałby do poprzedniego rozdziału i trasy z Krakowa do Łodzi. To tam Pan Samochodzik po raz pierwszy zwrócił uwagę na te urządzenia i ta droga rzeczywiście zajęła kilka godzin.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
Obrazek Obrazek
Wonderful things...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Poruszyłeś bardzo ciekawe kwestie Kyno, mamy tu pole do popisu dla naszych Łodzian, których mamy na forum w liczbie kilku osób. Zanim ja odniosę się do tego co napisałeś chciałbym jeszcze wrócić na chwilę do mapki z pierwszym rejsem Pana Tomasza po Wiśle w towarzystwie Teresy.
Sięgnąłem do starych niemieckich map, z których skorzystał wcześniej zbychowiec i wyciąłem fragment Wisły od miejscowości Nieszawa:

Obrazek

jak porównamy to ze zdjęciem map geoportalu:

Obrazek

to widzimy, że troszkę ta Wisła nam się zmieniła. Ale nie aż tak wiele byśmy nie mogli doszukać się podobieństw w terenie.
Zatem na podstawie tych map, próbuję odnaleźć miejsce, w którym Tomasz zjechał nad Wisłę, by dokonać przeróbki wehikułu na amfibię. Patrzymy na pierwsze zdjęcie z map niemieckich. Z treści książki mamy:

"Za Nieszawą droga zbliżyła się do Wisły,"

Na mapie oznaczyłem granatowymi kółkami najbliższe odległości od szosy do Wisły na trasie za Nieszawą. Punkt 1 to odległość nie do samej Wisły tylko do jej odnogi. Pytanie, czy ta odnoga jest wystarczająca głęboka żeby mógł po niej płynąć wehikuł? Być może tak, ale nie pasuje mi do tego punktu kolejny fragment książki:

"Przyznaję, że gdy siadłem za sterem, miałem odrobinę strachu. A jeśli samochód jest dziurawy i zacznie tonąć? Pocieszałem się, że najpierw będę jechał blisko brzegu (raczej płynął a nie jechał - przyp. Czesio1) i jeśli spostrzegę, że czółno moje przecieka, zdołam dobić do lądu."

Przy takiej wąskiej odnodze Tomasz cały czas byłby blisko brzegu bez szans odpłynięcia na szerszą wodę. Zatem chyba ten punkt odrzucimy.

Punkt 2 to okolice miejscowości Siarzewo. Zrzut z obu map pasuje do opisu w książce. Może więc to właśnie tutaj Tomasz po raz pierwszy zjechał wehikułem do wody?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Bardzo ciekawe są te stary niemieckie mapy. Oto bowiem coś takiego znalazłem:

Obrazek

Na tym fragmencie mapy jest miejscowość Silno, natomiast sam Otłoczyn jest ciut poniżej tego fragmentu. Naniosłem taką nazwę żeby zwrócić uwagę na bardzo istotny, charakterystyczny fragment mapy oznaczony jako punkt 3. Czy nie przypominam on Wam czegoś?

"Moim oczom ukazał się jeszcze jeden zakręt i nagle roztoczyło się przede mną ogromne, zdające się nie mieć drugiego brzegu rozlewisko głównego nurtu Wisły. Jej drugi brzeg, zapewne bardzo oddalony, tonął już w ciemnościach nocy. Ale po mojej lewej ręce, tuż u krańca trzcin zarastających odnogę, bielał w mroku długi, piaszczysty cypel."

Czyżby to właśnie tutaj przybił Tomasz wehikułem i tutaj rozłożyli się później obozem antropologowie? Jest to wielkie prawdopodobieństwo, bo jak powiększycie mapkę to zobaczycie, że do cypla prowadzi droga. A przecież w książce mamy:

"„Dobrze mi tu będzie. Cicho i spokojnie" - myślałem stercząc na wzgórzu.
W tej chwili na drodze od miasteczka ukazał się potężny tuman kurzu. Nadjeżdżało wielkie ciężarowe auto z brezentową budą. Obserwowałem jak kolebie się na wybojach, ostrożnie przejeżdża przez drewniany mostek. Przypuszczałem, że wraz z piaszczystą drogą zniknie w lesie, ale tuż na skraju lasu samochód na chwilę przystanął. Potem skręcił w prawo i wolniutko począł kierować się w moją stronę. „Po jakie licho pcha się aż tutaj?” - trochę się zaniepokoiłem."


Porównując to z aktualną mapą z geoportalu, myślę, że to mogłoby być gdzieś w tym miejscu:

Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Kynokephalos
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 1066
Rejestracja: 07 sie 2013, 14:01
Miejscowość: z dużego miasta
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Kynokephalos »

Czesio1 pisze:Zrzut z obu map pasuje do opisu w książce.
Zgadzam się z Twoimi wnioskami z wyjątkiem tego zdania. Punkt 1 na Twojej mapce wydaje mi się mniej prawdopodobny z powodów o których pisałeś. Tę łachę/wyspę naprzeciwko punktu 1 dzisiaj googlemaps pokazuje jako część lądu. Pięćdziesiąt lat temu było inaczej, ale nie myślę, by odnoga oddzielająca ją od brzegu była wtedy w pełni żeglowna. Na niemieckiej mapie nazwę "Ziegenbuschnel" rozumiem jako "Kozią kępę", co sugerowałoby wypasanie tam tych zwierząt, więc być może istnienie przejścia w bród.
W dodatku: "Po Wiśle z prądem płynął statek. Na pokładzie brzmiała muzyka, przy burtach stali podróżni, na najwyższym pokładzie na leżakach wypoczywali wczasowicze." Mało prawdopodobne, żeby Pan Samochodzik mógł to wszystko dojrzeć stojąc po drugiej stronie wyspy.

Zostaje punkt 2. Na niemieckiej mapce odległość od szosy do brzegu to ok. 400 metrów, dzisiaj według googlemaps ok. 300 metrów. To chyba maksymalna odległość, z jakiej może "przyjemnie powiać chłodem i kwaśnym zapachem wody" a i tak trochę daleko. W dalszej części opisu jest: "Zjechałem z szosy aż na sam brzeg rzeki". To sugeruje mi ukształtowanie powierzchni, w którym z szosy widać rzekę i zjazd nad rzekę. Tymczasem w Siarzewie można dostać się nad Wisłe gruntowymi drogami gospodarskimi biegnącymi wśród zagród albo wśród pól, a jadąc szosą chyba nie można mieć pewności, którą z tych dróg wybrać.
Dlatego nie napisałbym, że zrzut z map pasuje do opisu. Może raczej, że nie jest sprzeczny z opisem a Siarzewo jest tym miejscem, które zostaje po odrzuceniu innych, pasujących mniej. Myślę, że Nienacki tutaj trochę przerobił rzeczywisty krajobraz.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
Obrazek Obrazek
Wonderful things...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Kynokephalos pisze: Myślę, że Nienacki tutaj trochę przerobił rzeczywisty krajobraz.
Ano więcej nam tych zmian wprowadził Nienacki w Wyspie, dlatego niestety musimy trochę improwizować. Ale może tym większa zabawa w dążeniu śladami Pana Samochodzika?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

W oczekiwaniu na pomoc ekipy łódzkiej w zakresie warsztatu, w którym Pan Tomasz dokonał przeglądu wehikułu lecimy dalej.

Rozdział III

"Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy znalazłem się w miejscu, w którym Wisła rozdzielała się na kilka odnóg, opływających porośnięte krzakami wysepki. To gdzieś tutaj należało skręcić w którąś z tych odnóg, jeśli chciałem znaleźć się w pobliżu miasteczka Antoninów - celu mej podróży. Miasteczko leżało o trzy kilometry od Wisły, ale wydawało mi się, że najlepiej uczynię budując swój obóz właśnie nad rzeką, na którejś z wysepek lub półwyspów pokrytych krzakami.
(…)
Czułem się zmęczony całodzienną podróżą. Przestałem zwracać uwagę na piękno otaczającej mnie przyrody i nawet wspaniały zachód słońca - czerwień rozlana na rzece, a w tej czerwieni, jak w płonącej wodzie, płynący wolno biały statek pasażerski - nie robił na mnie wrażenia swym zestawieniem barw. Myślałem tylko o tym, aby nareszcie dobić do brzegu, rozstawić namiot i ułożyć się do snu. Stwierdziłem, że w baku pozostało mi bardzo niewiele paliwa, znalezienie więc bezpiecznej przystani stało się bardzo ważne.
Skręciłem w najszerszą z odnóg, gdyż przypuszczałem, że te, które minąłem, nie
posiadały nurtu i były po prostu zatokami głęboko wrzynającymi się w ląd. Wkrótce szeroka odnoga podzieliła się na dwie węższe, z obydwu stron obrośnięte trzcinami i krzakami wikliny, które zasłaniały brzegi. Skręciłem tym razem w odnogę pierwszą na lewo, aby znaleźć się bliżej miasteczka. Na moment wyłączyłem silnik „sama”, chcąc przekonać się, czy w odnodze jest woda bieżąca. „Sam” popłynął wolniuteńko. Przebyłem zakręt, brzeg w tym miejscu okazał się wysoki, a urwisko obnażało korzenie topoli, potem były trzciny i wikliny, później zaś już tylko trzciny coraz bardziej zwężające odnogę i hamujące jej nurt. Siedząc za kierownicą „sama”, widziałem tylko niebo czerwone od zachodzącego słońca i zieloną, wysoką ścianę trzcin. Ta zieleń stawała się coraz bardziej ciemna, aż w końcu sczerniała, gdy zapadł zmrok. Odnoga wydała mi się ponura. Jej wody były czarne od mułu, bliżej ściany trzcin nieruchomo tkwiły w niej grążele. W trzcinach ciągle coś szeleściło - wiatr lub dzikie kaczki. Brzęczały chmary komarów, które stawały się coraz bardziej dokuczliwe, w miarę jak następował mrok. Zapewne brzegi odnogi pokrywały bagna, nie widziałem bowiem ani topoli, ani nawet wierzb. Tutaj oczywiście nie należało rozbijać obozowiska. Płynąłem więc dalej, a ponieważ robiło się wciąż ciemniej i ciemniej, na powrót zapaliłem silnik ,,sama”. Moim oczom ukazał się jeszcze jeden zakręt i nagle roztoczyło się przede mną ogromne, zdające się nie mieć drugiego brzegu rozlewisko głównego nurtu Wisły. Jej drugi brzeg, zapewne bardzo oddalony, tonął już w ciemnościach nocy. Ale po mojej lewej ręce, tuż u krańca trzcin zarastających odnogę, bielał w mroku długi, piaszczysty cypel.
Tutaj - zdecydowałem. I przybiłem do główki cypla. Wyciągnąłem samochód na brzeg
do połowy, pozostawiając tylne koła w wodzie, i przespacerowałem się po piasku w
poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na postawienie namiotu. Pod nogami chrzęścił mi
biały żwir wymyty przez wodę. U nasiady cypla zaczynał się brzeg rzeki, nieco wspinający
się ku górze i porośnięty murawą. Brzeg piął się potem coraz wyżej i wyżej, aż do skraju lasu.
Wyciągnąłem z „sama" torbę z namiotem, śpiwór, gumowy nadmuchiwany materac i
dwa koce, a także blaszane pudełka z żywnością i kuchenkę turystyczną, Potem znowu
zsunąłem „sama" na wodę, ożywiłem jego silnik i rozpędziwszy pojazd na wodzie, całą
siłą rozpędu wbiłem go w trzciny
. ściana trzcin okazała się wystarczająco gruba, aby otoczyć i zakryć mój samochód. Teraz zakotwiczyłem „sama”, wyjąłem kluczyk ze stacyjki, aby go w ten sposób zabezpieczyć przed ewentualnym uruchomieniem przez kogoś obcego.
Rozebrałem się i, choć to nie było przyjemne, wskoczyłem do wody, w ręce trzymając
zwinięte ubranie. Odnoga okazała się dość płytka - woda sięgała mi nieco powyżej piersi.
Grzęznąc stopami w mule i w korzeniach trzcin, przebrnąłem kilkanaście kroków, dzielących mnie od cypla. Mokry i nagi wygramoliłem się na piasek. Zanim się ubrałem, zziąbłem tak bardzo, że aż szczękałem zębami. W takim stanie zabrałem się do budowy obozu. Zrobiłem to byle jak, niestarannie stawiając środkowe maszty namiotu i mocując je zaledwie kilkoma „śledziami”.
(…)
- Oto moje królestwo - mówiłem sobie spacerując po nadbrzeżnym piasku.
Podobało mi się tutaj. Wisła - szeroka i pomarszczona przez lekki wiatr - dawała
złudzenie jakiejś ogromnej wodnej przestrzeni. Spojrzenie biegło po srebrzystoniebieskiej
toni aż do dalekiego brzegu porośniętego wikliną. Z prawej strony znajdowała się wyspa, którą oddzielała od lądu odnoga rzeczna. Druga wyspa znajdowała się po lewej stronie, gdyż zaraz za cyplem w dół rzeki znowu widziało się wejście do jakiejś zatoczki lub także odnogi. Zanim rozpaliłem maszynkę spirytusową i przyrządziłem sobie śniadanie, przespacerowałem się jeszcze aż na wysoki brzeg rzeki, gdzie na wzgórzu rósł wysoki las. Stwierdziłem, że las kończy się w tym miejscu. Gdy stanęło się na szczycie wzgórza, po prawej ręce miało się gęstwinę leśną, a po lewej ogromną perspektywę uprawnych pól, spokojnie zbiegających po lekkiej pochyłości ku miasteczku odległemu stąd o przynajmniej dwa i pół kilometra. Miasteczko kryło się wśród zieleni drzew, ponad które wystrzelała czerwona, spiczasta wieża kościoła.
- To jest miasteczko Antoninów — wnioskowałem.
Przez pola wiła się piaszczysta droga, jak żółta, niedbale rzucona na ziemię wstążka.
Przecinała pola również niewielka rzeczka, która jakby niechętnie zmierzała do Wisły, czyniąc po drodze dziesiątki ostrych zakrętów. Tam gdzie droga spotykała się z rzeczką, widziałem drewniany mostek, a obok wznosił się mały pagórek z kępą drzew. Na polach żółciło się dojrzewające zboże i zieleniły się prostokąty kartoflisk, starannie obredlonych."


Nanosząc wszystkie charakterystyczne punkty wyszła mi ta oto mapka:

Obrazek

1) Obrazek - Antoninów

2) Obrazek - mostek na rzeczce i kępa drzew

3) Obrazek - piaszczysta droga z Antoninowa

4) Obrazek - piaszczysty cypel

5) Obrazek - rzeczka wijąca się wśród pól

6) Obrazek - rejs wehikułem w poszukiwaniu miejsca na biwak

7) Obrazek - trzciny

8) Obrazek - wehikuł zakotwiczony w trzcinach

9) Obrazek - wiklina

10) Obrazek - wyspa na Wiśle
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11653
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 246 razy
Otrzymał podziękowań: 202 razy

Post autor: johny »

Niesamowity jesteś! :564:
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

johny pisze:Niesamowity jesteś! :564:
Johny, Złoczyńcowy Zlot już za mniej niż dwa miesiące więc trzeba zbierać informacje o szczegółach w terenie ;-)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
johny
Moderator
Moderator
Posty: 11653
Rejestracja: 09 lip 2013, 14:30
Miejscowość: Łódź
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 246 razy
Otrzymał podziękowań: 202 razy

Post autor: johny »

Czesiek, ogarnę się trochę i trzeba finalizować całe przedsięwzięcie!
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

johny pisze:Czesiek, ogarnę się trochę i trzeba finalizować całe przedsięwzięcie!
Oj trzeba, trzeba. Bo do zlotu już niewiele a my ani koszulek nie mamy ani naklejek. :-/
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Co nowe źródło, nowa mapa to jakieś nowe szczegóły się pojawiają. Właśnie rzuciłem okiem na niemiecką mapę okolic Ciechocinka z 1937 roku i proszę co znalazłem:

Obrazek

Na mapie mamy dwa potencjalne cyple, na którym znajdował się pierwszy obóz Pana Tomasza a potem obóz antropologów? Ja obstawiam jednak punkt 2, bo z tekstu wynika, że:

"W tej chwili na drodze od miasteczka ukazał się potężny tuman kurzu. Nadjeżdżało wielkie ciężarowe auto z brezentową budą. Obserwowałem jak kolebie się na wybojach, ostrożnie przejeżdża przez drewniany mostek. Przypuszczałem, że wraz z piaszczystą drogą zniknie w lesie, ale tuż na skraju lasu samochód na chwilę przystanął. Potem skręcił w prawo i wolniutko począł kierować się w moją stronę. „Po jakie licho pcha się aż tutaj?” - trochę się zaniepokoiłem. Nie życzyłem sobie żadnych gości w tym zakątku, który wydawał mi się tak uroczy i spokojny."

Jeśli założymy, że Antoninów to Otłoczyn (a przynajmniej lokalizacja tego miasteczka na to wskazuje) to wynika stąd, że auto jadąc od strony miasta musiało skręcić w prawo czyli bardziej odpowiada punkt 2. Gdyby był to punkt 1 to auto jechałoby raczej cały czas prosto.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Zanim przejdziemy do rozrysowania planu Antoninowa trzeba ustalić gdzie znajduje się to miasteczko. Pan Tomasz wyjechał z Łodzi, przejechał przez Włocławek, za Nieszawą przerobił wehikuł na amfibię i dalszą drogę pokonał płynąć Wisłą. Na przeciwko Ciechocinka wysadził na brzeg Teresę i popłynął dalej aż do piaszczystego cypla. Miejsce to oznaczyłem na poprzedniej mapie. Teraz skupmy się na pewnych faktach opisanych w książce w rozdziale IV:

"Miasteczko Antoninów
(...)
świetność miasteczka skończyła się w 1914 roku, podczas pierwszej wojny światowej.
W okresie poprzedzającym tę datę, o pięć kilometrów od miasteczka przebiegała granica między zaborem pruskim i rosyjskim. Obywatele Antoninowa zajmowali się przemytem słynnej rosyjskiej herbaty"


Najistotniejsze są wytłuszczone w tym fragmencie słowa o granicy miedzy zaborem pruskim i rosyjskim. Niestety nie mogłem póki co dokopać się do dokładnej mapy z granicą tych zaborów sprzed roku 1914. Ale odnalazłem na stronie
granica prusko-rosyjska informację o punktach granicznych miedzy tymi zaborami. Naniosłem na mapę Polski kilka z nich i połączyłem przerywaną czerwoną linią. Ponieważ Antoninów znajduje się po lewej stronie Wisły to nas interesuje fragment powyżej Ciechocinka odległy od granicy prusko-rosyjskiej o około pięć kilometrów. I cóż z tego wynika? Zobaczcie sami:

Obrazek

Obrazek - fragment granicy między zaborami pruskim i rosyjskim przed rokiem 1914.

Teraz prośba do osób, którzy dogłębnie interesują się historią. Czy granica między tymi zaborami, którą oznaczyłem na mapie jest zbliżona do rzeczywistej ówczesnej granicy czy należy coś poprawić?

Ponieważ nie ma na mapie Antoninowa, możemy przyjąć, że pierwowzorem książkowej miejscowości był Otłoczyn. I chyba warto właśnie tam skierować nasze zlotowe kroki.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Kynokephalos pisze: Druga kwestia do mapki raczej nic nie wniesie, ale jest dość dziwna. Może to być niekonsekwencja, która pozostanie na zawsze wśród niewyjaśnionych pytań samochodzikowych.
"Przegląd samochodu trwał dość długo. Dopiero o trzeciej nad ranem - przez puste ulice i pod osłoną mroku - wymknąłem się z miasta.
(...)
Trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem napotkałem młodą dziewczynę w spodniach i czerwonej koszuli. Szosa biegła tu przez środek lasu, dziewczyna stała na pustej drodze i machała chusteczką. Stanąłem, a wówczas wyciągnęła do mnie książeczkę autostopu.
Po trasie którą wyrysowałeś z centrum Łodzi do centrum Włocławka jest około 110 kilometrów. Trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem wypada około 80 kilometrów od Łodzi. Jeśli Pan Samochodzik wyruszył o trzeciej rano (niech będzie, że trochę po trzeciej), mógł się tam znaleźć o czwartej trzydzieści, powiedzmy o piątej rano. O tej godzinie trudno napotkać autostopowiczkę, zwłaszcza, że towarzyszyła jej "zgraja chłopaków, poprzebieranych najdziwaczniej w różnego rodzaju kolorowe ciuchy". Tacy nie lubią wczesnego wstawania.
Myślę Kyno, że pewnym wytłumaczeniem tego faktu może być kradzież kury z zagrody pod lasem:
"Dziewczyna była brzydka, ruda i bardzo piegowata. Wygodnie usadowiła się na fotelu i
powiedziała:
- Pozostawiłam ich, bo się zachowywali coraz gorzej. Już wstyd mi było należeć do ich
grupy. Większość to chłopaki z naszej budy, ale po drodze przyłączyło się do nas trochę
takiej zbieraniny. Przeklinali jak zbóje, dziś rano kurę ukradli z zagrody pod lasem,
Postanowiłam przy pierwszej sposobności odczepić się od nich. W Ciechocinku przebywa
na urlopie moja ciotka. Posiedzę u niej kilka dni, a potem znowu ruszę dalej auto-stopem."

Akcja Wyspy dzieje się na początku lipca, wtedy dzień jest bardzo długi. Przykładowo 6 lipca 1961 roku słońce wzeszło o 4:30. Grupa autostopowiczów postanowiła z rana ukraść kurę i czym prędzej umknąć z miejsca kradzieży. Mogli więc wstać dość wcześnie.
Jeśli założymy że zerwali się o 4-ej to Tomasz mógł na drodze napotkać ich około 4:30-5:00 tak jak piszesz.
Trochę do tego nie pasuje mi dalszy fragment książki:
"- Owszem - skinąłem głową. - A śniadanie dziś panienka jadła?
- Nie. Kury nie starczyło dla wszystkich, a zresztą nie chciałam jej jeść, bo kradziona"

Skoro kurę ukradli tego samego dnia rano i zanim spotkali Tomasza ją zjedli to w międzyczasie musieli ją upiec. Bo nie sądzę aby jedli ją na surowo. Czy mogli się więc wyrobić?

Uporządkujmy chronologiczne fakty autostopowiczów na przykład tak:

4:00 - ktoś z grupy autostopowiczów kradnie kurę
4:15 - grupka autostopowiczów ucieka z miejsca kradzieży
4:30 - rozpalenie ogniska i pieczenie kury


Zakładamy, że skoro towarzystwo było bardzo głodne to nie czekało aż kura upiecze się jak należy tylko zjedli ją na wpół surową. świadczy o tym fakt, że kury nie starczyło dla wszystkich (a zatem pewnie w myśl powiedzenia kto pierwszy ten lepszy). W obawie, że zostaną ujęci za kradzież kury zapewne szybko chcieli ulotnić się z tego miejsca co tłumaczy fakt dość wczesnego znalezienia się przy szosie do Włocławka. A zatem:

5:00 - grupka próbuje złapać okazję.

Co w tym czasie robi Tomasz? Z miasta wyjeżdża o trzeciej (czy jak sugerujesz po trzeciej). Do miejsca spotkania autostopowiczów ma 80 kilometrów. Tomasz jechał wolno. To to znaczy wolno? Może np. 40 km/h? Jak pamiętamy z kolejnych części Tomasz nie lubił bez potrzeby ujawniać właściwości swojego wehikułu, zwykle jeździł bardzo wolno (pamiętacie jak w serialu Samochodzik i Templariusze wyprzedził go nawet rowerzysta?). Jeśli więc przyjmiemy, że jechał 40 km/h i jeszcze w międzyczasie zrobił sobie jakąś przerwę to jego poranek tamtego dnia mógł wyglądać tak:

3:15 - Tomasz wyjeżdża z Łodzi
5:15 - spotkanie z autostopowiczami


To by się mogło zgadzać również z tym:

"Wyznaję, że po kilku godzinach jazdy twarz diabełka poczynała w mej wyobraźni upodabniać się do twarzy wuja.".

Bo dwie godziny to jest również "kilka godzin". Poza tym owo "kilka godzin" wcale nie musi odnosić się tylko do podróży tego dnia ale być zsumowane z trasą z Krakowa. Tak jak piszesz Kyno:
Kynokephalos pisze: Przy okazji dodam, że cały fragment z zachwytami nad wehikułem, jego gałkami, zegarami, światełkami, diabełkiem, choć kompozycyjnie może pasować do miejsca w książce w którym się znalazł - logicznie bardziej należałby do poprzedniego rozdziału i trasy z Krakowa do Łodzi. To tam Pan Samochodzik po raz pierwszy zwrócił uwagę na te urządzenia i ta droga rzeczywiście zajęła kilka godzin.
na te wszystkie nowinki w wehikule Tomasz na pewno zwrócił uwagę już w drodze z Krakowa do Łodzi. Może jednak wtedy jeszcze nie zwrócił uwagi na podobieństwo diabełka do twarzy wuja Gromiłły?
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Z ciekawością czekam na odpowiedź Kyna w sprawie trasy Łódź - "trzydzieści kilometrów przed Włocławkiem" a tymczasem lecimy z kolejnym rozdziałem:

Rozdział IV

W rozdziale tym poznajemy dokładniejszy plan Atoninowa i jego okolic. Na razie skupię się na fragmencie rozdziału od początku do momentu powrotu do obozu, a zatem:

"Miasteczko Antoninów posiada około 3000 mieszkańców i cztery ulice krzyżujące się ze sobą. W środku miasteczka znajduje się prostokątny rynek wybrukowany „kocimi łbami", przy rynku mieści się najokazalszy gmach, dwupiętrowy dom, w którym urzęduje Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Po drugiej stronie stoi kościół zbudowany z czerwonej cegły. Jego historia sięga XIV wieku, ale od tamtego czasu został on wielokrotnie przebudowany, tak że teraz stanowi brzydką mieszaninę najróżniejszych stylów. W miasteczku znajduje się stacja benzynowa i gospoda ludowa, mieszcząca się obok niewielkiego skwerku, koło którego zatrzymują się autobusy PKS-u. Przy głównej ulicy w małym i obskurnym drewniaku jest kawiarnia o nazwie „Kolorowa", ale wnętrze jej ma kolor brudnoszary, z zielonkawymi zaciekami na suficie.
O pół kilometra za miastem przechodzi tor wąskotorowej kolejki, po którym w okresie jesiennym kursują wagony z burakami, dowożonymi do niedalekiej cukrowni. Tuż przy torze rozciąga się duży park ze stawem pokrytym zieloną rzęsą. Nad stawem są piękne wierzby płaczące, a w głębi parku znajduje się renesansowy pałacyk dworski. Właściciel tego pałacyku, hrabia Dunin, uciekł stąd w 1945 roku, miał bowiem na swym sumieniu współpracę z okupantem i zląkł się nadchodzących wojsk radzieckich i polskich. Dwór hrabiego rozparcelowano, a ziemię rozdano byłym dworskim fornalom oraz podmiejskiej biedocie. W pałacyku zaś znalazła pomieszczenie szkoła rolnicza. Ów renesansowy pałacyk - to jedyny ładny element architektoniczny w całej okolicy. Antoninów jest bowiem zdecydowanie brzydki. Ulice ma wąskie, zaśmiecone końskim i krowim nawozem. Domy otaczające ulice są niskie, zazwyczaj drewniane, kryte dwuspadowymi dachami. Większość tych domostw znajduje się już w ruinie - świetność miasteczka skończyła się w 1914 roku, podczas pierwszej wojny światowej. W okresie poprzedzającym tę datę, o pięć kilometrów od miasteczka przebiegała granica między zaborem pruskim i rosyjskim. Obywatele Antoninowa zajmowali się przemytem słynnej rosyjskiej herbaty, miasteczko miało kilku niekoronowanych „królów herbacianych”, którzy na przemytniczym procederze dorobili się dużych fortun. „Królowie” ci posiadali swoje dwory, swoje szajki przemytnicze. Ich członkowie również żyli bardzo dostatnio. Tak więc w tym czasie mieszkańcom Antoninowa powodziło się bardzo dobrze, miasteczko się rozbudowało, wzdłuż czterech ulic postawiono wiele nowych drewnianych domów.
(…)
Zresztą, wbrew swej dawnej złej sławie, Antoninów robił na mnie wrażenie cichego i
bardzo spokojnego miasteczka. Oto środkiem głównej ulicy mały chłopiec z zieloną witką w
ręku gnał kilka łaciatych krów. Oto, jak w każdym małym i sennym miasteczku, kilka
kumoszek wiodło nie kończące się rozmowy na rogu ulicy, na przyzbach domów wygrzewali
się w południowym słońcu staruszkowie, a obok nich drzemały psy na płytach chodników.
Przed gospodą ludową nie napotkałem pijanych awanturników. Kilka sklepów wydało mi się
dobrze zaopatrzonych, w jednym z nich zobaczyłem na wystawie malutki dziesięciolitrowy zbiornik na benzynę. Takich zbiorników na próżno byś szukał w wielkich magazynach z artykułami żelaznymi.
(…)
W powrotnej drodze rzucił mi się w oczy mały prywatny sklepik, mieszczący się w
odrapanym drewniaku. Wystawa sklepu przedstawiała się nędznie i odpychająco. Na starym serze łaziło stado much, z brudnego słoika wyglądały bardzo kolorowe lizaki. Obok leżało kilkanaście drewnianych cygarniczek. Kiedyś paliłem papierosy w podobnej cygarniczce i bardzo mi smakowały. Wszedłem więc do sklepiku, aby kupić dwie drewniane „lufki”. Brzęknął dzwonek zawieszony nad drzwiami, Za oszklonym, niskim kontuarem
zobaczyłem otyłą kobietę w wyplamionym fartuchu. Podała mi tekturowe pudełko, pełne drewnianych cygarniczek. Począłem w nich grzebać, szukając najbardziej kształtnej i cienkiej.
(…)
W drodze powrotnej do obozu wstąpiłem do piekarni i kupiłem bochenek świeżego
chleba. Namiot zastałem w największym porządku, zamknięty na kłódeczkę, a choć pora była jeszcze wczesna, od razu zabrałem się do przyrządzania kolacji. W swych zapasach
żywnościowych miałem pudełko konserw rybnych, otworzyłem je, zjadłem rybę z chlebem i
przegotowałem wiślaną wodę na herbatę. Nie smakowała mi, postanowiłem na przyszłość
zaopatrywać się w wodę ze studni w miasteczku."


Z tych wszystkich punktów wyszedł mi na razie wstępny zarys Antoninowa i okolic.
Jest to póki co tylko szkic, który pewnie będzie jeszcze ulegał modyfikacjom w kolejnych rozdziałach książki. Póki co wygląda to tak:

Obrazek

Legenda:

1 - Wisła
2 - cypel z obozem antropologów
3 - wąwóz nad Wisłą
4 - las
5 -droga, którą od miasteczka jechało ciężarowe auto z antropologami
6 - rynek Antoninowa wybrukoany kocimi łbami
7 - Prezydium Miejskiej Rady Narodowej
8 - Kościół z XIV wieku
9 - stacja benzynowa
10 - kawiarnia "Kolorowa"
11 - przystanek PKS
12 - skwer
13 - gospoda ludowa
14 - tor wąskotorowej kolejki
15 - park
16 - staw
17 - dworek dziedzica Dunina
18 - Pilarczykowa
19 - piekarnia
20 - sklep w którym Tomasz kupił dziesięciolitrowy zbiorniczek
21 - główna szosa Antoninowa
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Kynokephalos
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 1066
Rejestracja: 07 sie 2013, 14:01
Miejscowość: z dużego miasta
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Kynokephalos »

Czesio1 pisze:[Tomasz] Z miasta wyjeżdża o trzeciej (czy jak sugerujesz po trzeciej). Do miejsca spotkania autostopowiczów ma 80 kilometrów. Tomasz jechał wolno. To to znaczy wolno? Może np. 40 km/h? Jak pamiętamy z kolejnych części Tomasz nie lubił bez potrzeby ujawniać właściwości swojego wehikułu, zwykle jeździł bardzo wolno (pamiętacie jak w serialu Samochodzik i Templariusze wyprzedził go nawet rowerzysta?). Jeśli więc przyjmiemy, że jechał 40 km/h i jeszcze w międzyczasie zrobił sobie jakąś przerwę to jego poranek tamtego dnia mógł wyglądać tak:

3:15 - Tomasz wyjeżdża z Łodzi
5:15 - spotkanie z autostopowiczami
1.
Z tym rowerzystą to żart. Nie możemy przyjąć, że Pan Samochodzik między miastami Polski poruszał się z szybkością typową dla roweru. Na tym etapie swoich przygód Tomasz nie miał powodu by celowo ukrywać normalną prędkość samochodu, ani też nikogo wokół nie było, kto mógłby zostać w ten sposób zmylony. "Jechałem wolno, uważnie wsłuchując się w rytm pracy silnika" oznacza dla mnie to, że Tomasz nie wprowadzał silnika w wysokie obroty lecz jechał taką prędkością, przy której pracuje on cicho i ekonomicznie. To nie jest 40 kilometrów na godzinę. Możliwe, że czasem prowadził wolniej - ale czasem też szybciej: "gdy strzałka na szybkościomierzu przekraczała liczbę sto dwadzieścia [--]". Tomasz chciał przede wszystkim zaznajomić się z pojazdem i poznać jego możliwości, a o to trudno przy tak powolnej jeździe. Nie mam na to niepodważalnych dowodów, ale przeciętna prędkość 40 km/godzinę wydaje mi się absurdalna.

2.
Gdyby Teresa wsiadła do wehikułu o 5:15 rano, to - nawet zakładając dalszą ślamazarną jazdę - we Włocławku znaleźliby się około 6:00. Nie przypuszczam, żeby o tej godzinie znaleźli otwartą kawiarnię. Zwróć też uwagę na następne zdanie: "Gdy wyszliśmy z kawiarni, przekonaliśmy się, że mój „sam", jak się należało spodziewać, wywołał zbiegowisko. Otaczała go gromada dzieciarni i kilkunastu wyrostków. Rozpoczęły się drwiny, szyderstwa" Wszystko to przywodzi na myśl normalny, dzienny ruch w mieście a nie wczesny ranek.

3.
Kradzieży kury o czwartej rano nie można wykluczyć ale też nie jest to dla mnie przekonujący scenariusz. Z opowieści Teresy ("Przenocowaliśmy w stodole u rolnika, klawo było, śpiewaliśmy do dwunastej w nocy") wynikałoby, że chłopcy preferowali typowy dla tego typu band tryb życia z późnym układaniem się do snu. Zresztą nie wiem, czy o tak wczesnej godzinie kury bywają są już wypuszczane kurnika.

4.
Natomiast przekonało mnie w Twojej analizie coś innego, i naprowadziło na, moim zdaniem, bardziej przekonujące rozwiązanie problemu:
Czesio1 pisze:Poza tym owo "kilka godzin" wcale nie musi odnosić się tylko do podróży tego dnia ale być zsumowane z trasą z Krakowa.
Tak chyba jest. "po kilku godzinach jazdy twarz diabełka poczynała w mej wyobraźni upodabniać się do twarzy wuja" oznacza "po kilku godzinach obcowania z tym samochodem".
Tego ranka Tomasz mógł spędzić za kierownicą tylko godzinę lub półtorej. Na co poświęcił resztę czasu? Wrócę do tego, do czego nawiązałem już wcześniej: "Dokąd prowadzi ta niebieska nitka instalacji elektrycznej, wybiegająca jakby od klaksonu? Po jakie licho w tylnej zagraconej części samocbodu znajduje sią dziwaczny wiatraczek, złamana na pół kierownica i kotwica?" - ten fragment sugeruje oględziny samochodu w czasie postoju na trasie. Ale przecież nie mogły one trwać zbyt długo, bo dopiero co wyjechał on z warsztatu, gdzie Tomasz wspólnie z mechanikiem i w lepdszych warunkach dość dokładnie przyglądał się konstrukcji pojazdu. Zajęło im to większą część nocy... I tu może leżeć wyjaśnienie. Poprzedniego wieczoru Tomasz spakował samochód, zajechał do warsztatu a potem noc spędził słuchając wyjaśnień mechanika. Przegląd skończył się około trzeciej i Tomasz od razu wyjechał z miasta. Po pewnym czasie mógł potrzebować wypoczynku. Być może więc przez kilka godzin spał. Co prawda w tekście nie ma o tym wzmianki, ale taki przebieg wydarzeń uważam za możliwy:

3:15 - Pod osłoną ciemności Tomasz wyjeżdża z Łodzi.
4:15 - Jest już jasno; Około 60 kilometrów od Łodzi, zaciekawiony niebieskim kabelkiem wybiegającym z kolumny kierownicy, Tomasz zatrzymuje się by prześledzić jego bieg. Przy tej okazji przegląda zagracony bagażnik, zastanawia się nad przeznaczeniem znalezionej tam kierownicy, kotwicy i śruby.
5:00 - Zmęczenie po przygotowaniach do wyjazdu i nieprzespanej nocy skłania Tomasza do drzemki.
7:00 (lub później) - Tomasz rusza w dalszą drogę.
7:30 - Spotkanie z autostopowiczami.
8:00 - Tomasz i Teresa we Włocławku wchodzą do kawiarni.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
Obrazek Obrazek
Wonderful things...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Kynokephalos pisze:1.
Z tym rowerzystą to żart. Nie możemy przyjąć, że Pan Samochodzik między miastami Polski poruszał się z szybkością typową dla roweru.
Nie inaczej i ja to odebrałem. ;-)
Kynokephalos pisze: Na tym etapie swoich przygód Tomasz nie miał powodu by celowo ukrywać normalną prędkość samochodu, ani też nikogo wokół nie było, kto mógłby zostać w ten sposób zmylony. "Jechałem wolno, uważnie wsłuchując się w rytm pracy silnika" oznacza dla mnie to, że Tomasz nie wprowadzał silnika w wysokie obroty lecz jechał taką prędkością, przy której pracuje on cicho i ekonomicznie. To nie jest 40 kilometrów na godzinę. Możliwe, że czasem prowadził wolniej - ale czasem też szybciej: "gdy strzałka na szybkościomierzu przekraczała liczbę sto dwadzieścia [--]". Tomasz chciał przede wszystkim zaznajomić się z pojazdem i poznać jego możliwości, a o to trudno przy tak powolnej jeździe. Nie mam na to niepodważalnych dowodów, ale przeciętna prędkość 40 km/godzinę wydaje mi się absurdalna.
Ja tu zasugerowałem się trochę fragmentem z Niesamowitego dworu, gdy w czasie podróży do Janówki z Bigosem i panną Wierzchoń Tomasz pisał "Jechaliśmy jednak wciąż czterdziestką". Choć trzeba zauważyć, że wtedy Pan Samochodzik zrobił to celowo poirytowany zachowaniem pany Wierzchoń.
Kynokephalos pisze:3.
Kradzieży kury o czwartej rano nie można wykluczyć ale też nie jest to dla mnie przekonujący scenariusz. Z opowieści Teresy ("Przenocowaliśmy w stodole u rolnika, klawo było, śpiewaliśmy do dwunastej w nocy") wynikałoby, że chłopcy preferowali typowy dla tego typu band tryb życia z późnym układaniem się do snu. Zresztą nie wiem, czy o tak wczesnej godzinie kury bywają są już wypuszczane kurnika.
Oj Kyno jak ktoś chce coś ukraść to nie czeka aż mu drzwi otworzą tylko po prostu się włamuje. A kurnik przecież nie był zamykany na klucz więc cóż za problem otworzyć i podprowadzić jedną kurkę?
Kynokephalos pisze:4.
Natomiast przekonało mnie w Twojej analizie coś innego, i naprowadziło na, moim zdaniem, bardziej przekonujące rozwiązanie problemu:
Czesio1 pisze:Poza tym owo "kilka godzin" wcale nie musi odnosić się tylko do podróży tego dnia ale być zsumowane z trasą z Krakowa.
Tak chyba jest. "po kilku godzinach jazdy twarz diabełka poczynała w mej wyobraźni upodabniać się do twarzy wuja" oznacza "po kilku godzinach obcowania z tym samochodem".
Tego ranka Tomasz mógł spędzić za kierownicą tylko godzinę lub półtorej. Na co poświęcił resztę czasu? Wrócę do tego, do czego nawiązałem już wcześniej: "Dokąd prowadzi ta niebieska nitka instalacji elektrycznej, wybiegająca jakby od klaksonu? Po jakie licho w tylnej zagraconej części samocbodu znajduje sią dziwaczny wiatraczek, złamana na pół kierownica i kotwica?" - ten fragment sugeruje oględziny samochodu w czasie postoju na trasie. Ale przecież nie mogły one trwać zbyt długo, bo dopiero co wyjechał on z warsztatu, gdzie Tomasz wspólnie z mechanikiem i w lepdszych warunkach dość dokładnie przyglądał się konstrukcji pojazdu. Zajęło im to większą część nocy... I tu może leżeć wyjaśnienie. Poprzedniego wieczoru Tomasz spakował samochód, zajechał do warsztatu a potem noc spędził słuchając wyjaśnień mechanika. Przegląd skończył się około trzeciej i Tomasz od razu wyjechał z miasta. Po pewnym czasie mógł potrzebować wypoczynku. Być może więc przez kilka godzin spał. Co prawda w tekście nie ma o tym wzmianki, ale taki przebieg wydarzeń uważam za możliwy:
Tak, z tym snem albo raczej drzemką to jest bardzo prawdopodobne.
Mi jednak wciąż nie daje spokoju ta trzecia godzina. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że przegląd samochodu trwa całą noc i zaraz po nim Tomasz wyjeżdża w podróż w Polskę. Chyba, że jest to warsztat cieszący się wielkim wzięciem i noc to jedyna pora, w której można spokojnie dokonać przeglądu niecodziennego bądź co bądź samochodu bez narażania się na podglądanie ze strony innych osób?
Podobnie jeśli przegląd trwał w ciągu dnia a potem całą noc mechanik objaśniał Tomaszowi to co odkrył w wehikule i zaraz po tym o trzeciej rano nastąpił wyjazd w Polskę.
Zdarzało mi się wyjeżdżać w długą podróż o 2-iej czy 3-iej ale nie po nieprzespanej nocy.
Kynokephalos pisze: 3:15 - Pod osłoną ciemności Tomasz wyjeżdża z Łodzi.
4:15 - Jest już jasno; Około 60 kilometrów od Łodzi, zaciekawiony niebieskim kabelkiem wybiegającym z kolumny kierownicy, Tomasz zatrzymuje się by prześledzić jego bieg. Przy tej okazji przegląda zagracony bagażnik, zastanawia się nad przeznaczeniem znalezionej tam kierownicy, kotwicy i śruby.
5:00 - Zmęczenie po przygotowaniach do wyjazdu i nieprzespanej nocy skłania Tomasza do drzemki.
7:00 (lub później) - Tomasz rusza w dalszą drogę.
7:30 - Spotkanie z autostopowiczami.
8:00 - Tomasz i Teresa we Włocławku wchodzą do kawiarni.
Tu miałbym uwagę do powodu zatrzymania się o 4:15. Ten niebieski kabelek. Jeśli jego przeznaczenia nie odkrył mechanik w warsztacie to wątpliwe, żeby Tomasz liczył że jemu się uda na przydrożnym parkingu.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Kynokephalos
Forowy Badacz Naukowy
Forowy Badacz Naukowy
Posty: 1066
Rejestracja: 07 sie 2013, 14:01
Miejscowość: z dużego miasta
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0

Post autor: Kynokephalos »

Czesio1 pisze:jak ktoś chce coś ukraść to nie czeka aż mu drzwi otworzą tylko po prostu się włamuje. A kurnik przecież nie był zamykany na klucz więc cóż za problem otworzyć i podprowadzić jedną kurkę?
Wyobrażałem to sobie raczej jako porwanie kury spacerującej blisko płotu (a może nawet za płotem) od strony lasu. Raczej wykorzystanie okazji niż zaplanowane włamanie. Ale spierać się nie będę, informacji mamy mało.
Czesio1 pisze:Mi jednak wciąż nie daje spokoju ta trzecia godzina. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że przegląd samochodu trwa całą noc i zaraz po nim Tomasz wyjeżdża w podróż w Polskę. Chyba, że jest to warsztat cieszący się wielkim wzięciem i noc to jedyna pora, w której można spokojnie dokonać przeglądu niecodziennego bądź co bądź samochodu bez narażania się na podglądanie ze strony innych osób?
Podobnie jeśli przegląd trwał w ciągu dnia a potem całą noc mechanik objaśniał Tomaszowi to co odkrył w wehikule i zaraz po tym o trzeciej rano nastąpił wyjazd w Polskę.
To przecież jest wyjaśnione:

"Pewnego wieczoru zdjąłem z „sama” brezentową płachtę i zajechałem nim do redakcyjnych warsztatów samochodowych, gdzie mechanik dokonał przeglądu wozu, zobowłązując się zachować tajenmicę. Bałem się bowiem, że stanę się przedmiotem kpin mych redakcyjnych kolegów, posiadających piękne, nowoczesne samochody. Gdy wprowadziłem „sama" do warsztatów, najpierw oczywiście powitał mnie wybuch śmiechu mechanika. Potem jednak mechanik przestał się śmiać. A stało się to po otwarciu maski mego wehikułu.
- Dwanaście cylindrów!
[--]
Przegląd samochodu trwał dość długo. Dopiero o trzeciej nad ranem - przez puste ulice i pod osłoną mroku - wymknąłem się z miasta.
"

Czyli przegląd samochodu był celowo dokonany w nietypowej porze, jako przysługa ze strony znajomego mechanika. Powodem było zażenowanie właściciela wyglądem samochodu oraz - domyślam się - fakt, że w dzień mechanik musiał poświęcać czas redakcyjnym pojazdom służbowym. Tomasz przybył do warsztatu wieczorem, przegląd trwał długo i zakończył się głęboką nocą. Pomiędzy zdjęciem brezentowej płachty a wyjazdem z miasta - przed przeglądem albo po nim - Tomasz musiał jeszcze zapakować do samochodu swój turystyczny ekwipunek.
Czesio1 pisze:Tu miałbym uwagę do powodu zatrzymania się o 4:15. Ten niebieski kabelek. Jeśli jego przeznaczenia nie odkrył mechanik w warsztacie to wątpliwe, żeby Tomasz liczył że jemu się uda na przydrożnym parkingu.
Mechanik zapewne nie wglębiał się w takie detale, skoro nawet nie odkrył, że do wehikułu można przytwierdzić śrubę: "Zbyt mało miałem czasu, aby dokładnie spenetrować pański pojazd, Oświadczam jednak, że jest w nim wiele urządzeń, których przeznaczenia nie zdołałem wyjaśnić."
Tak to sobie wyobraziłem: Tomasz podczas prowadzenia samochodu obserwuje manetki i światełka, wreszcie zwraca uwagę na niebieski kabelek. Zaintrygowany zatrzymuje się by go prześledzić, przy tej okazji znajduje w bagażniku kotwicę, śrubę i kierownicę. Ale to tylko moja wizja. Mógł zatrzymać się ponieważ zgłodniał albo poczuł senność, i niekoniecznie o tej godzinie, o której napisałem.
Faktem jest nieprzespana noc i dlatego prawdopodobna wydaje mi się drzemka gdzieś pomiędzy Łodzią a Włocławkiem. Następnego dnia do późnego wieczora Tomasz nie okazywał zmęczenia.

Pozdrawiam,
Kynokephalos
Obrazek Obrazek
Wonderful things...
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Kynokephalos pisze: Wyobrażałem to sobie raczej jako porwanie kury spacerującej blisko płotu (a może nawet za płotem) od strony lasu. Raczej wykorzystanie okazji niż zaplanowane włamanie. Ale spierać się nie będę, informacji mamy mało.
Właśnie, szkoda jednak, że tych szczegółów mamy tak mało. Bo teraz przy okazji tworzenia tych map dochodzę do wniosku że Wyspa złoczyńców jest genialnym materiałem do stworzenia planu terenów, na których dzieje się akcja książki. I to nawet mimo tego, że nie ma na mapie Antoninowa.
Wracając do tematu kury mogło być tak jak mówisz, że ukradli ją spod płotu. Choć wtedy ryzykowali więcej bo wraz z wypuszczeniem kur z kurnika na pewno wokół obejścia krzątali się już gospodarze. A kradzież z kurnika dawała nieco większe szanse na zdobycie kury bez obaw, że ktoś to zobaczy.
Kynokephalos pisze: To przecież jest wyjaśnione:

"Pewnego wieczoru zdjąłem z „sama” brezentową płachtę i zajechałem nim do redakcyjnych warsztatów samochodowych, gdzie mechanik dokonał przeglądu wozu, zobowłązując się zachować tajenmicę. Bałem się bowiem, że stanę się przedmiotem kpin mych redakcyjnych kolegów, posiadających piękne, nowoczesne samochody. Gdy wprowadziłem „sama" do warsztatów, najpierw oczywiście powitał mnie wybuch śmiechu mechanika. Potem jednak mechanik przestał się śmiać. A stało się to po otwarciu maski mego wehikułu.
- Dwanaście cylindrów!
[--]
Przegląd samochodu trwał dość długo. Dopiero o trzeciej nad ranem - przez puste ulice i pod osłoną mroku - wymknąłem się z miasta.
"

Czyli przegląd samochodu był celowo dokonany w nietypowej porze, jako przysługa ze strony znajomego mechanika. Powodem było zażenowanie właściciela wyglądem samochodu oraz - domyślam się - fakt, że w dzień mechanik musiał poświęcać czas redakcyjnym pojazdom służbowym. Tomasz przybył do warsztatu wieczorem, przegląd trwał długo i zakończył się głęboką nocą. Pomiędzy zdjęciem brezentowej płachty a wyjazdem z miasta - przed przeglądem albo po nim - Tomasz musiał jeszcze zapakować do samochodu swój turystyczny ekwipunek.
Tak Kyno, tylko ja rozważałem ten problem z punktu widzenia mojej osoby. Byłoby to dla mnie chyba nie możliwe by po nieprzespanej nocy wyruszyć w trasę. Ale skoro później doszedłeś do wniosku, że Tomasz zdrzemnął się po drodze to możliwe, że było tak jak pisał Nienacki. Tomasz pod osłoną nocy chciał się wymknąć z miasta by nie wywoływać sensacji i dopiero potem, gdzieś w zaciszu postanowił zdrzemnąć się trochę.
Kynokephalos pisze: Mechanik zapewne nie wglębiał się w takie detale, skoro nawet nie odkrył, że do wehikułu można przytwierdzić śrubę: "Zbyt mało miałem czasu, aby dokładnie spenetrować pański pojazd, Oświadczam jednak, że jest w nim wiele urządzeń, których przeznaczenia nie zdołałem wyjaśnić."
Tak to sobie wyobraziłem: Tomasz podczas prowadzenia samochodu obserwuje manetki i światełka, wreszcie zwraca uwagę na niebieski kabelek. Zaintrygowany zatrzymuje się by go prześledzić, przy tej okazji znajduje w bagażniku kotwicę, śrubę i kierownicę. Ale to tylko moja wizja. Mógł zatrzymać się ponieważ zgłodniał albo poczuł senność, i niekoniecznie o tej godzinie, o której napisałem.
Faktem jest nieprzespana noc i dlatego prawdopodobna wydaje mi się drzemka gdzieś pomiędzy Łodzią a Włocławkiem. Następnego dnia do późnego wieczora Tomasz nie okazywał zmęczenia.
Tak, powodów zatrzymania mogło być więcej i na pewno tego już nie dowiemy się, bo tajemnicę zabrał ze sobą do grobu sam Nienacki. Nam pozostaje tylko snucie domysłów.
Tak czy inaczej trzymajmy się Twojej propozycji Kyno:

3:15 - Pod osłoną ciemności Tomasz wyjeżdża z Łodzi.
4:15 - Jest już jasno; Około 60 kilometrów od Łodzi, zaciekawiony niebieskim kabelkiem wybiegającym z kolumny kierownicy, Tomasz zatrzymuje się by prześledzić jego bieg. Przy tej okazji przegląda zagracony bagażnik, zastanawia się nad przeznaczeniem znalezionej tam kierownicy, kotwicy i śruby.
5:00 - Zmęczenie po przygotowaniach do wyjazdu i nieprzespanej nocy skłania Tomasza do drzemki.
7:00 (lub później) - Tomasz rusza w dalszą drogę.
7:30 - Spotkanie z autostopowiczami.
8:00 - Tomasz i Teresa we Włocławku wchodzą do kawiarni.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Analizując dalszą część rozdziału IV dokonałem modyfikacji mapki z pierwszego rejsu Tomasza po Wiśle:

Obrazek

Dokonałem również modyfikacji jednego z punktów legendy:

4) Obrazek - piaszczysty cypel, I obóz Pana Tomasza
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Czesio1
Administrator
Administrator
Posty: 16416
Rejestracja: 07 lip 2013, 14:00
Tytuł: Ojciec Prowadzący
Płeć: Mężczyzna
Podziękował;: 391 razy
Otrzymał podziękowań: 197 razy

Post autor: Czesio1 »

Rozdział IV - część dalsza

"Tak przyszła noc, blask ogniska z obozu antropologów popłynął daleko po Wiśle. Znowu zamknąłem swój namiot i obarczony zbiornikiem z benzyną zeszedłem na brzeg rzeki, nieco poniżej obozu. Nie zauważony przez antropologów, rozebrałem się i wlazłem w trzciny. Dobrnąłem do swojego „sama”, przetransportowałem na niego zbiornik i ubranie, a później znowu wskoczyłem do wody, aby samochód wypchnąć z trzcin na wolną przestrzeń rzeki. Nie chciałem zapalać silnika, aby nie zwracać na siebie uwagi antropologów. Wisła pochwyciła mój samochód i bezszelestnie popłynąłem z prądem. Minąłem cypel rozjaśniony ogniskiem, wokół którego pomszały się wydłużone cienie młodych naukowców.
Zbliżyłem się do wyspy o brzegach podmytych przez wodę i obrośniętych gęsto wikliną. Dopiero tutaj spróbowałem uruchomić silnik, ale jak na złość nie chciał zaskoczyć. Z konieczności dobiłem więc do brzegu, a raczej przodem „sama” wjechałem w zarośla, zwieszające się z podmytych brzegów.
(…)
Doszedłem do wniosku, że silnik „sama” nie chce zapalić, bo po prostu nie ma benzyny. Przelałem więc benzynę ze zbiornika do baku i rzeczywiście po kilku chwilach silnik odezwał się. Wypłynąłem na środek rzeki i ruszyłem z prądem, starając się przybliżyć jak najbardziej do prawego brzegu. Minąłem człowieka w łódce - zawieszał latarkę na boi przy lewym brzegu. Dzieliła nas dość duża odległość; wydawało mi się, że nie zwrócił na mnie większej uwagi. Pewnie pomyślał, że płynę skądś z daleka.
Przebyłem jeszcze może z półtora kilometra i dopiero teraz skierowałem się ku lewemu brzegowi. Zgodnie z mapą, jaką mi wyrysowano przed przyjazdem w tę okolicę, właśnie w tym miejscu powinna się znajdować droga schodząca do Wisły, do dawnego promu. Odnalazłem drogę - żółciła się wśród traw porastających brzeg. Wyjechałem na nią swym „samem”, przesiadłszy się za kierownicę samochodową. „Sam”, jak ociekający wodą psiak, pomaleńku powlókł się po piasku wyżłobionymi przez wozy koleinami.
Droga rozwidlała się, obydwie jej odnogi prowadziły w las. Wysokopienny, sosnowy bór, który zaczynał się tam, gdzie stał mój namiot, i rozciągał się na przestrzeni kilkunastu kilometrów wzdłuż brzegu rzeki. Zapaliłem światła reflektorów. W ich blasku zamigotały srebrzyście robaczki świętojańskie. Skręciłem w drogę na lewo i po krótkim czasie znowu znalazłem się na rozstaju. Stał tu wysoki, trochę pochylony krzyż drewniany. Jeszcze raz pojechałem na lewo, a w kwadrans później byłem koło swojego obozu."


Przesuwamy mapę terenu nieco na zachód i tak to widzę:

Obrazek

1. Obrazek - rejs po Wiśle

2. Obrazek - podróż leśną drogą

3. Obrazek - II obóz Pana Tomasza

4. Obrazek - krzyż na rozstaju dróg w lesie

Na mapie brakuje jeszcze paru szczegółów, jak osoby Kondrasa zapalającego światła na boi czy też pozostałości po dawnym promie, ale to da się nadrobić.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wyspa złoczyńców”