Rozdział 5 zaczyna się ciekawie i coraz bardziej pochłania czytelnika snuciem opowieści o historii Fortu Lyck, o historii Warmii i Mazur oraz o ludziach, którzy o niej pamiętają i przekazują ją innym.
Gościmy u pana Eugeniusza w Wejsunach, dowiadujemy się o treści książki
"W cieniu tytanów"...
Niestety, im dalej tym gorzej. Druga część rozdziału zawsze mnie irytuje i tak było też tym razem. Dlaczego?
1. Monika, mimo, że jest wpółprawcowniczką Tomasza i rozwiązuje zagadkę wraz z nim,
NIE ZNA treści listu Anny von Dobeneck! Co więcej, do czasu wizyty w Morągu w ogóle o tym liście nie wie!!! I nawet potem, jak Tomasz jej o nim wspomina, nie chce zdradzić jej tresci listu. Zatem pytam: jak Monika może pomagać Tomaszowi w rozwikłaniu zagadki, nie znając wszystkich istotnych informacji? Uważam to za bardzo niesprawiedliwy dla Moniki wyraz braku zaufania.
2. Co sobie wyobrażacie, słysząc hasło: "Daleki kraj?". Ja wyobrażam sobie na przykład Kanadę, albo Meksyk, albo Australię, albo Chiny. Ewentualnie Maroko czy Egipt. Ale nie sąsiada! Tymczasem Nienacki pisze, że list pani von Dobeneck przyszedł z "dalekiego kraju" :shock: :shock: :shock:
3. I absurd absurdów (już kiedyś o tym pisałam): Tomaszowi bardzo zależy na wiadomości gdzie mieszkał doktor Hans Gottlieb:
"Otóż interesuje mnie, gdzie mieszkał lekarz Hans Gottlieb, który był przy łożu umierającego prezydenta"
Stronę później dowiaduje się tego DOKŁADNIE:
"Mieszkał w Suszu, tam gdzie stoi teraz nowy pawilon kawiarni"
Reakcja Tomasza jest następująca:
"I to wszystko. Monika wyglądała na bardziej zmartwioną niż ja."
Słabe to wszystko
I na koniec miejscowości z tego rozdziału, które warto zobaczyć:
Ogrodzieniec (Neudeck)
Gardzień
Morąg