„Obiad zjedliśmy w gospodzie, a następnie zwiedziliśmy miasteczko. Narwaliśmy polnych kwiatów i złożyliśmy je na cmentarzu 34 pułku piechoty, który szczególnie odznaczył się w walce z oddziałami UPA.”
Obiadu co prawda w gospodzie nie zjedliśmy, ponieważ niestety jej już nie ma. Został tylko pusty plac. Pogoda dopisywała, robiło się upalnie w tym przypadku lepsze były lody.
Z Hoczwi ruszyliśmy do Baligrodu zwiedzić cmentarz.
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Jak głosi tablica informacyjna przed cmentarzem: "Początki cmentarza wojennego w Baligrodzie datuje się na lata 1945-1947. Założony został przez żołnierzy i oficerów 34 Pułku Strzelców Budziszyńskich stacjonujących w tym czasie w Baligrodzie. Na cmentarzy chowano żołnierzy wymienionego pułku i Dywizji KBW, Grupy Manewrowej WOP oraz 16 pułku Piechoty, którzy zginęli w tym czasie w walkach z bandami UPA.
W roku 1953 poszerzono cmentarz w wyniku ekshumacji zwłok żołnierzy Armii Radzieckiej poległych w czasie walk z hitlerowskim okupantem w powiatach leskim, ustrzyckim i krośnieńskim.
Przy wejściu na brzozowym krzyżu widnieje napis: "Przechodniu, spójrz na ten krzyż, żołnierze polscy wznieśli go wzwyż, ściągając faszystów, przez lasy, góry i skały, dla Ciebie Polsko i dla twojej chwały".
Drewniany krzyż przed wejściem na cmentarz fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Cmentarz wojenny w Baligrodzie fot. Czesio1
Odgrywając scenę w imieniu harcerzy złożyliśmy kwiaty pod pomnikiem poległych żołnierzy.
Książkowa scena złożenia kwiatów pod pomnikiem poległych żołnierzy fot. Czesio1
Następnie skierowaliśmy się w stronę Rabego, miejsca z którego pochodził Aleksander Fredro.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Lolo, łącznie zmieniany 2 razy.
Odtwarzając szlak harcerzy, w dalszej drodze na południe, przejechaliśmy przez Bystre i skręciliśmy w prawo do nieistniejącej wsi Rabe. Zaraz za zjazdem stoi niewielki obelisk poświecony rodzicom Aleksandra Fredry, którzy mieli to swoje posiadłości.
Obelisk pamięci Aleksandra Fredo w Rabe fot. Czesio1
"Teraz zacytuję słowa Fredry, które znalazł w przewodniku po Bieszczadach profesor Hilary:
„Za Baligrodem, tam granica świata. Wjeżdża się jak w czarne gardło. Droga i rzeka to jedno i to samo, a od rzeki z jednej i drugiej strony wznoszą się czarne ściany jodeł i smreków”.
I tak samo jest jeszcze dzisiaj. Te same czarne ściany jodeł i smreków, tylko że droga teraz jest wygodna, asfaltowa. Dolina rzeki Hoczewki, zwanej tu Jabłonką, zwęża się, co daje wrażenie, jakby wchodziło się w czarną gardziel.
Lecz oto przystanek PKS-u o nazwie Bystre. Odgałęzia się stąd droga w prawo do Rabego, prowadząca wzdłuż potoku o tej samej nazwie. Rabe — to była kiedyś duża wieś, gdzie mieli swój piękny dwór rodzice Aleksandra Fredry. Teraz jednak wieś ta już nie istnieje."
Potok Rabego płynący wzdłuż drogi fot. Czesio1
Lolo i VdL na tle potoku Rabego fot. Czesio1
Po krótkim postoju na którym dołączył do nad Johny z rodziną, pojechaliśmy w głąb Rabego. Droga była tak sucha, że samochody wzniecały tuman pyłu osiadającego na karoseriach i wnętrzach samochodów. Jadąc przez las, mijaliśmy rozrzucone co kilkaset metrów pojedyncze zabudowania – stanicę harcerską, leśniczówkę, ośrodek wypoczynkowy.
Po kilku kilometrach dojechaliśmy do miejsca w którym miało być gołoborze wspomniane w książce. Tuż przy drodze znajduje się studnia z żeliwną pompą, wspomniana przez Nienackiego jako źródło arsenowe, które miało stać się zalążkiem uzdrowiska.
"Droga wzdłuż potoku Rabego jest bardzo malownicza. Za zakrętem doliny otwiera się widok na gołoborze, stok usłany głazami, wśród których kurczowo trzymają się urwiska karłowate świerki, jarzębiny i osiki. Tutaj też — jak dowiedzieliśmy się od profesora Hilarego — znajduje się rezerwat geologiczny, stanowiący ochronę dla źródeł mineralnych arsenowo-żelazistych. Być może kiedyś w tym miejscu zbudowane zostanie jakieś sanatorium dla chorych na serce."
¬ródło arsenowe fot. Czesio1
Pomimo upływu czterdziestu lat uzdrowiska nadal nie ma, ale woda rzeczywiście musi mieć właściwości zdrowotne, bo jest słona i zalatuje siarką. Skorzystaliśmy zatem z okazji żeby podreperować zdrowie, nadwyrężone wdychaniem bieszczadzkiego pyłu.
Degustacja wody z arsenowego źródła fot. Czesio1
Degustacja wody z arsenowego źródła fot. Czesio1
Tuż obok, za potokiem Rabe zaczyna się zbocze, na którym znajduje się gołoborze, niewidoczne z drogi i w większości porośnięte lasem. Gołoborze nie jest tak imponujące jak w Tatrach czy Górach świętokrzyskich, ale jak na Bieszczady jest ewenementem.
Rezerwat geologiczny w Dolinie Rabego fot. Czesio1
TomaszK na tle gołoborza fot. Czesio1
Gołoborze fot. Czesio1
Zlotowicze przy gołoborzu fot. Czesio1
Po powrocie do samochodów zauważyliśmy po przeciwnej stronie drogi coś w rodzaju jaskini, co okazało się być starą kopalnią, w której próbowano przed wojną wydobywać rudy arsenu - realgar i arsenopiryt.
TomaszK przy jaskini u wylotu starej kopalni fot. Czesio1
Wejście do kopalni fot. Czesio1
Korytarz starej kopalni fot. Czesio1
Według mapy, w pobliżu powinien znajdować się duży czynny kamieniołom, w którym można znaleźć kryształy górskie, ale prawdopodobnie i tak by nas nie wpuszczono. Pojechaliśmy więc dalej.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez TomaszK, łącznie zmieniany 2 razy.
Po obejrzeniu Gołobrza ekipa zlotowa wyruszyła na poszukiwania drogi w stronę Hucisk. Zostawiliśmy wehikuły obok świętego źródełka i skierowaliśmy się w stronę skrzyżowania, na którym znajdował się mały domek.
Chatka studencka na rozstaju dróg fot. Czesio1
W międzyczasie TomaszK oraz Konfiturek zniknęli na poszukiwaniach z tego co zrozumiałam kryształu bądź innego kobietolubnego kruszcu.
Athenais przygląda się poszukiwaniom kryształów przez Konfiturka fot. Czesio1
W domku zastaliśmy Pana, który udzielił nam informacji, że drogą w stronę Hucisk nie dostaniemy się wehikułami, ponieważ widnieje na niej zakaz wjazdu, natomiast piechotą wędrówka zajmie nam prawdopodobnie około 40 minut.
Szlako-wskaz nie pozostawił złudzeń. Huciska są w połowie drogi do bazy Rabe. fot. Czesio1
Wróciliśmy więc do wehikułów i skierowaliśmy się do głównej drogi numer 893 nazywaną Wielką Pętlą Bieszczadzką.
Po drodze udało nam się jeszcze zlokalizować leśniczówkę drwali.
Leśniczówka drwali fot. Czesio1
Teren wokół (i prawdopodobnie również w środku) był chwilowo opuszczony i idealnie pasował do opisu z książki.
"W Bystrym skręciłem w dolinę Rabego Potoku i pojechałem wyboistą drogą wzdłuż rzeczki. Minąłem zabudowania leśnictwa, gdzie to w swoim czasie Baśka pytał drwala o drogę do Gnatów. Tym jednak razem przy leśniczówce nikogo nie było, nikt chyba nie widział naszego samochodu, więc w miejscu zaznaczonym na planie skręciłem w krzaki. Niewidoczny z drogi, mój wehikuł mógł oczekiwać bezpiecznie naszego powrotu."
Korzystając z okazji odegraliśmy tu książkową scenę, w której harcerze pytają drwali o drogę do zagrody Gnata.
Drwale pracujący przy leśniczówce fot. Czesio1
Harcerze pytają drwali o drogę do Gnata fot. Czesio1
Nieuchronnie zbliżała się pora obiadowa więc udaliśmy się w stronę Cisnej w poszukiwaniu jakiejś jadłodajni.
Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Jabłonkach, gdzie tuż przy szosie dumnie prężył się pomnik generała Karola świerczewskiego.
Pomnik pamięci gen. Karola świerczewskiego fot. Czesio1
Pomnik pamięci gen. Karola świerczewskiego fot. Czesio1
Pomnik pamięci gen. Karola świerczewskiego fot. Czesio1
Miejsce w którym zginął gen. Karol świerczewski fot. Czesio1
W pobliskim kiosku (nomen omen przypominającym kiosk Gnata w Cisnej) odegraliśmy jeszcze jedną książkową scenę. Tym razem Athenais "ubrała się" w strój Baśki i zakupiła kilka widokówek z Bieszczadów...
Baśka-Athenais kupuje widokówki w kiosku Gnata fot. Czesio1
...a następnie w roli Czwartka zbeształa kioskarza, że sprzedaje niedźwiedzio-borsuki.
"Niedźwiedzio-borsuk" z kiosku Gnata fot. Czesio1
Po tych przygodach zasiedliśmy w wehikułach i ruszyliśmy ku Cisnej wierząc, że w jakiejś przytulnej knajpce zaspokoimy nasz głód (o jakże byliśmy naiwni!).
W Cisnej nie tylko nie znaleźliśmy wolnej jadłodajni ale nawet utknąwszy w korku nie mogliśmy znaleźć miejsca, żeby wycofać się i wyjechać jak najszybciej z miasteczka. A wszystko przez to, że właśnie tego dnia miał miejsce Bieg Rzeźnika i w Cisnej zebrały się nieprzebrane tłumy ludzi. Nawet karetka na sygnale miała problem żeby dojechać do potrzebującego pomocy.
Wreszcie jakimś cudem udało nam się wyrwać z korka i powróciliśmy do Myczkowców, gdzie wreszcie mogliśmy się posilić.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Milady, łącznie zmieniany 2 razy.
Lubimy towarzystwo, ale nie mo?emy znie?? ludzi ca?y czas ko?o siebie. Wi?c gdzie? si? gubimy, potem wracamy i znów znikamy w diab?y.
Posiliwszy się w myczkowieckiej restauracji powróciliśmy na kilka chwil do naszej bazy noclegowej. Tu nadszedł smutny czas pierwszych pożegnań. Do miejsca swojego przeznaczenia zwanego "Łodziownią" odjeżdżali bowiem Milady z Mirmiłem. Rozstanie to zawsze najtrudniejszy moment każdego zlotu. To co nas pociesza w takich chwilach to fakt, że jeszcze nie raz spotkamy się na szlaku samochodzikowej przygody. Wyściskaliśmy naszych forowych Łodziaków wierząc, że już niedługo znowu się spotkamy.
Pożegnanie Łodziaków fot. Czesio1
Gdy opadł kurz wzniesiony przez ich wehikuł postanowiliśmy wybrać się na solińską zaporę.
Zapora na Solinie fot. Czesio1
Zaparkowaliśmy wehikuły na parkingu nieopodal targowiska przy zaporze. W drodze na zaporę minęliśmy stragany, kramy dające okazję do mniej lub bardziej sensownego (czy jak ktoś woli bezsensownego) wydania pieniędzy.
Stragany przy zaporze fot. Czesio1
Na końcu targowiska znajduje się słup informacyjny z kilkoma tablicami. Na jednej z nich możemy zapoznać się danymi zapory jak również zbiornika wodnego w Solinie.
Athenais przed wejściem na zaporę fot. Athenais
Tablica informacyjna przed wejściem na zaporę fot. Czesio1
Po przekroczeniu bramki wejściowej naszym oczom ukazał się niesamowity,m zapierający dech w piersiach widok:
Jezioro Solińskie fot. Czesio1
Piękna pogoda sprawiła że nad zaporę ściągnęły tłumy zwiedzających. Mimo popołudniowej już pory słońce wciąż mocno przygrzewało. Od dołu, znad jeziora bił przyjemny chłód, wolno przespacerowaliśmy się po zaporze.
Spacer po zaporze fot. Czesio1
Korzystając z chwilowych przebłysków wolnego miejsca "szczelaliśmy" sobie pamiątkowe fotki.
Athenais, Hanka i Agnieszka na tle Jeziora Solińskiego fot. Czesio1
Athenais na zaporze solińskiej fot. Athenais
Zaraz, zaraz, co tam płynie po jeziorze za plecami Athenais? Ależ tak, to wehikuł Pana Tomasza! A za sterami nie kto inny tylko sam Pan Tomasz!! A obok to jak nic panna Helenka, Ludmiła i chyba Baśka.
Pan Samochodzik płynie wehikułem fot. Czesio1
W drodze powrotnej do wehikułów przemknął przed nami Bieszczadzki Ekspres, kursujący na trasie Solina - Polańczyk. Podobno przejażdżka tą kolejką to najszybszy sposób na poznanie Soliny i jej okolic (Myczków, Polańczyk). A podczas podróży można zaobserwować piękno przyrody, oraz malownicze i jedyne w swoim rodzaju widoki na góry. Można także zobaczyć całe Jezioro Solińskie oraz przylegające zatoczki.
Bieszczadzki ekspres mknie do Polańczyka fot. Czesio1
Tym razem nie dane nam było się przekonać czy to prawda. Podobnie jak nie udało się w czasie zlotu przejechać Bieszczadzką Kolejką Wąskotorową. Ale może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło bo będzie pretekst żeby przyjechać w Bieszczady raz jeszcze.
Wracając do naszej bazy w Myczkowcach przejechaliśmy przez wieś Bóbrka.
Bóbrka fot. Czesio1
"Jeździłem dzisiaj w teren w pewnych ważnych sprawach — tu mrugnął ku mnie znacząco, bo ja wiedziałem, czego szukał w terenie pan Skwarek — i na drodze zobaczyłem budę na kółkach ciągnioną przez konia. Na budzie widniał napis: „Skupuję butelki, pierze, makulaturę, szmaty i złom”. Tknięty przeczuciem, zatrzymałem właściciela furgonu i zapytałem, czy skupując przeróżne stare rupiecie nie trafił na małą srebrną blaszkę. Opisałem mu połówkę talizmanu. Chłop zastanawiał się długo, wreszcie powiedział mi, że chyba coś takiego u niego rzeczywiście leży w skrzyni w komórce. Człowiek ten nazywa się Pókijaniec i mieszka w starej chałupie koło wsi Bóbrka nad Jeziorem Myczkowskim. Obiecał, że na wieczór dotrze do swego domu."
Z uwagi na późną już porę odpuściliśmy sobie poszukiwania domu Pókijańca. Zresztą, czy mieliśmy na to jakąkolwiek szansę skoro już w czasie pisania książki "Pan Samochodzik i Tajemnicy Tajemnic":
"Chałupa Pókijańca, stojąca tuż nad brzegiem jeziora, była właśnie obiektem przeznaczonym do rozbiórki, na tym terenie miał wkrótce stanąć rząd domków campingowych. Gdyby ją pozostawiono, szpeciłaby bardzo tę okolicę. Była to już bowiem rudera."
Bardzo prawdopodobne, że po chałupie Pókijańca nie zostały już nawet resztki fundamentów. Smutnie popatrzyliśmy tylko na znak drogowy z nazwą "Bóbrka" i wróciliśmy do naszej noclegowni.
Ostatnio zmieniony 01 lip 2018, 20:16 przez Czesio1, łącznie zmieniany 3 razy.
6 czerwca o godzinie 20.45 miał odbyć się finał Ligi Mistrzów Barcelona-Juventus, podczas którego trwał zlotowy grill. Byłem bardzo podekscytowany, ponieważ to najważniejsze wydarzenie sportowe w tym roku. Tuż przed meczem postanowiłem jeszcze posiedzieć w towarzystwie i coś zjeść.
Przekąska na wieczór fot. Czesio1
Przekąska na wieczór fot. Czesio1
W końcu poszedłem na górę i właśnie wtedy zaczął się mecz rozpoczęty hymnem Ligi Mistrzów tak zwaną ,,kaszanką”. Emocje były ogromne ja gdy tylko padł gol wychodziłem na balkon i mówiłem obecny wynik. Podczas drugiej połowy przyszedł do mnie Lolo, który miał oglądać mecz od początku, ale wolał posiedzieć przy grillu. Ja kibicowałem Juventusowi tak jak Lolo i można było przypuszczać, że tylko nas interesuje wynik meczu, ale tak nie było, bo Czesio kibicował Barcelonie i też chciał wiedzieć czy jego drużyna wygrała, czy nie. Podczas finału i w przerwie wychodziłem też na dwór, aby zjeść coś i porozmawiać na różne tematy z innymi. Niestety (dla mnie) Barcelona wygrała Ligę Mistrzów, ale atmosfera przy grillu jak i mecz były niesamowite!
Hanka fot. Czesio1
Athenais fot. Czesio1
Ace79 fot. Czesio1
Marzena fot. Czesio1
Konfiturek fot. Czesio1
TomaszK fot. Czesio1
VdL fot. Czesio1
Lolo fot. Czesio1
Żur łyżki VdL fot. Czesio1
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Wilhelm Tell, łącznie zmieniany 4 razy.
TomaszK pisze:Genialne wyszły te portrety. A ten żur na zakończenie - ależ bym go teraz zjadł !
Z cyklu: Tych klientów nie obsługujemy!!!
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Niedziela to ostatni dzień naszego Tajemniczego Zlotu. Dzień najsmutniejszy bo to dzień pożegnań. Dopiero co zjeżdżaliśmy się do naszej bazy, witaliśmy się z radosnymi uśmiechami na twarzy a już nadszedł czas rozstania.
Wydarzenie to postanowił uświetnić swoją obecnością dość niezwykły gość. Najpierw usłyszeliśmy jak coś wielkiego łupnęło na dach domku numer 4. A potem naszym oczom ukazał się w całej okazałości bocian.
Niezwykły gość na dachu domku numer 4 fot. Czesio1
Nie zważywszy na naszą obecność dumnie, wolno kroczył sobie po dachu. Czyżby przyniósł komuś niespodziankę? Zaraz, zaraz, kto nocował w domku numer 4? Czesio1 z Agnieszką oraz trzy Gracje: Ace79, Athenais i Hanka.
Dumnie kroczący po dachu domku numer 4 bocian fot. Czesio1
Pożegnania nadszedł czas fot. Czesio1
VdL i Czesio1 fot. Czesio1
johny i Czesio1 fot. Czesio1
TomaszK i Czesio1 fot. Czesio1
Ace79 i johny fot. Czesio1
Ace79 i TomaszK fot. Czesio1
Agnieszka i Konfiturek fot. Czesio1
Agnieszka i johny fot. Czesio1
Agnieszka i TomaszK fot. Czesio1
Niejednemu z nas łza się zakręciła w oku. I choć smutno się zrobiło to wiemy jednak, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Miną dni, tygodnie czy choćby nawet miesiące a znowu spotkamy się na szlaku przygody.
Do zobaczenia... fot. Czesio1
Jeszcze rzut oka z góry na naszą bazę w Myczkowcach...
Pożegnalny rzut okiem na bazę w Myczkowcach fot. Czesio1
... i pierwsze wehikuły ruszają w powrotną drogę do domów. Pozostał po nas tylko kurz na drodze i wspomnienia przeżytych przygód na bieszczadzkiej ziemi.
Do zobaczenia Drodzy Zlotowicze...
Ostatnio zmieniony 01 lip 2018, 20:17 przez Czesio1, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdro z Pragi! Właśnie zaczynamy post scriptum do naszego zlotu!
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez johny, łącznie zmieniany 1 raz.
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Athenais pisze:A będzie jakaś fotoksiążka? Bo aż szkoda takich super relacji nie uwiecznić drukiem
Ukończyłem już foto-album z Kościeliska i próbuję wziąć się za projekt z Bieszczadów. No i nie wiem jak to ogarnąć. W samej relacji na forum jest ponad 250 zdjęć! A przecież dochodzi jeszcze kilka strona na nasze opowieści. I jak to zmieścić na 80 stronach?
Pomóżcie!! Okroić czy dodać kilkanaście stron? Bo chyba nie ma sensu dzielić na dwa albumy?
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Czesio1 pisze: próbuję wziąć się za projekt z Bieszczadów. No i nie wiem jak to ogarnąć. W samej relacji na forum jest ponad 250 zdjęć! h?
Pomóżcie!! Okroić czy dodać kilkanaście stron? Bo chyba nie ma sensu dzielić na dwa albumy?
Athenais pisze:A będzie jakaś fotoksiążka? Bo aż szkoda takich super relacji nie uwiecznić drukiem
Projekt już prawie gotowy. Jak wspomniałem już wcześniej nie dałem rady zmieścić się w ramowych 80 stronach. W związku z tym mam propozycję foto-albumu w dwóch wersjach:
WERSJA 1) 120 stron A4 w cenie 84,00 zł. plus przesyłka - wersja pełna, zawierająca 36 stron foto-relacji z wędrówek po Bieszczadach i 82 strony foto-relacji z głównej części zlotu, WERSJA 2) 100 stron A4 w senie 69,00 zł. plus przesyłka - skrócona wersja części wstępnej (16 stron foto-relacji z wędrówek po Bieszczadach) i 82 strony foto-relacji z głównej części zlotu. W tej wersji myślałem o 92 tylko stronach (po 2 strony na każdy dzień z wędrówki po Bieszczadach), ale cena za 92 strony byłaby wyższa niż cena za 100 stron więc tu dorzuciłbym kilka stron więcej z wędrówek po Bieszczadach.
Jeśli są chętni na którąś z wersji takiego albumu to proszę o zapisy w temacie z podaniem wybranego wariantu:
POLEXIT!
... To live is to die... - Cliff Burton
volenti non fit iniuria!
When you walk through a storm, Hold your head up high, And don`t be afraid of the dark. At the end of a storm, There`s a golden sky...
Ja, oczywiście, też wolę wersję jak najpełniejszą. Każde uproszczenie/cenzura pozbawia nas jakichś wspomnień.
Swoich fotek, ze względu na obecne warunki panujące w domu (remont) nie będę, niestety w stanie w najbliższym czasie porobić. Ograniczony dostęp do komputera. Ale sporadycznie staram się coś tam czasem podłubać. Przed edycją albumu jednak nie zdążę. Siła wyższa
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 01:00 przez Konfiturek, łącznie zmieniany 1 raz.
Dorośli bardzo rzadko przeżywają takie przygody jak Pan Samochodzik. Nie mają na to czasu.
Konfiturek pisze:Ja, oczywiście, też wolę wersję jak najpełniejszą. Każde uproszczenie/cenzura pozbawia nas jakichś wspomnień.
Swoich fotek, ze względu na obecne warunki panujące w domu (remont) nie będę, niestety w stanie w najbliższym czasie porobić. Ograniczony dostęp do komputera. Ale sporadycznie staram się coś tam czasem podłubać. Przed edycją albumu jednak nie zdążę. Siła wyższa
Konfiturku, temat foto-albumu nie jest jeszcze zamknięty. Projekt mam teoretycznie gotowy (teoretycznie bo muszę jeszcze wszystko od początku sprawdzić) ale fotki można w każdej chwili dodać, wymienić. Jeśli możesz to każda Twoja fotka z Bieszczadów na wagę złota!
1) Czesio1 - WERSJA 1
2) johny - WERSJA 1
3) Konfiturek - WERSJA 1
Dzięki, Czesio, za albumik! Dotarł dzisiaj do mnie, i to w momencie gdy w pracy padły systemy komputerowe, więc "od ręki" mogłem zagłębić się w letnich wspomnieniach
Pytanko pomocnicze - czy tradycja zamieszczania fotek wszystkich uczestników na płytce zostaje zaniechana? Tak nieśmiało pytam, bo ja lubię oglądać cudze fotki
Dorośli bardzo rzadko przeżywają takie przygody jak Pan Samochodzik. Nie mają na to czasu.
Konfiturek pisze:Dzięki, Czesio, za albumik! Dotarł dzisiaj do mnie, i to w momencie gdy w pracy padły systemy komputerowe, więc "od ręki" mogłem zagłębić się w letnich wspomnieniach
Nie ma za co, polecam się na przyszłość.
Konfiturek pisze:
Pytanko pomocnicze - czy tradycja zamieszczania fotek wszystkich uczestników na płytce zostaje zaniechana? Tak nieśmiało pytam, bo ja lubię oglądać cudze fotki
Jeżeli jest zainteresowanie to nie ma problemu, mogę wznowić wydawnictwo i te zdjęcia które mam nagrać na płytki.